— Odtworzyć wiadomości — polecił.
Były w formacie audiowizualnym. W kabinie ukazała się głowa Skade w owalu rozmytego tła. Komunikacja odbywała się werbalnie — Skade wiedziała, że Clavain nigdy więcej nie pozwoli jej na wkładanie mu czegoś do głowy.
— Cześć, Clavainie — powiedziała. — Proszę cię, posłuchaj uważnie. — Jak mogłeś się domyślić, ścigamy cię „Nocnym Cieniem”. Uznasz, że nie zdołamy cię schwytać ani podejść na odległość zasięgu broni pociskowej czy promieniowej. To błędne założenia. Przyśpieszamy i będziemy zwiększać nadal nasze przyśpieszenie w regularnych odstępach czasu. Jeśli wątpisz w moje słowa, przestudiuj starannie przesunięcia Dopplera tych wiadomości.
Pozbawiona ciała głowa znieruchomiała i znikła.
Zeskanował następną wiadomość z tego samego źródła. Jej nagłówek wskazywał, że nadano ją dziewięćdziesiąt minut po pierwszej. Obliczone przyśpieszenie wynosiło teraz dwa i pół g.
— Clavainie, poddaj się teraz, a gwarantuję ci uczciwe przesłuchanie. Nie możesz wygrać.
Jakość nagrania była podła: głos brzmiał dziwnie i mechanicznie, a zastosowany przez Skade algorytm kompresji powodował, że jej głowa wydawała się umocowana i nieruchoma — poruszały się tylko usta i oczy.
Następna wiadomość: trzy g.
— Clavainie, wykryliśmy ponownie sygnaturę twoich produktów odrzutu. Temperatura i poniebieszczenie twojego płomienia wskazują, że przyśpieszasz na granicy swoich osiągów. Weź pod uwagę, że my do granic naszych osiągów mamy jeszcze bardzo daleko. To nie ten statek, który znasz. To coś szybszego i bardziej zabójczego. Jest w pełni zdolny do przechwycenia cię.
Podobna do maski twarz wykrzywiła się w sztywnym, upiornym uśmiechu.
— Nadal jednak jest czas na negocjacje. Pozwolę ci wybrać miejsce spotkania. Powiedz tylko słowo, a spotkamy się na twoich warunkach. Mała planeta, kometa, otwarty kosmos — jest mi to zupełnie obojętne.
Usunął wiadomość. Był pewny, że Skade blefuje, mówiąc o wykryciu jego płomienia. Ostatnia część wiadomości — zaproszenie do odpowiedzi — to tylko zachęta, by zdradził swoją pozycję, kiedy uruchomi nadajnik.
— Przebiegła Skade — powiedział. — Ale ja jestem znacznie bardziej przebiegły.
Jednak nie pozbył się niepokojów. Przyśpieszała zbyt mocno i chociaż poniebieszczenie można podrobić i zastosować do wiadomości przed jej wysłaniem, Clavain czuł, że to nie blef.
Leciała za nim bardzo szybkim okrętem — nie przypuszczał, że tak szybki w ogóle istnieje i doganiała go z każdą sekundą.
Clavain ugryzł grzankę i jeszcze przez chwilę słuchał Quirrenbacha.
— Odtwórz resztę — polecił.
— Nie masz więcej wiadomości — oznajmiła korweta.
Clavain słuchał wieści z układu, kiedy korweta zaanonsowała odbiór nowej poczty. Sprawdził towarzyszące informacje — tym razem nie było nic od Skade.
— Odegraj je — polecił spokojnie.
Pierwsza wiadomość pochodziła od Remontoire’a. Pojawiła się jego łysa głowa. Był bardziej ożywiony od Skade i mówił z większymi emocjami. Pochylił się ku obiektywowi, oczy miały błagalny wyraz.
— Clavainie, mam nadzieję, że usłyszysz to i trochę to przemyślisz. Jeśli słuchałeś Skade, wiesz już, że możemy cię dogonić. To nie sztuczka. Ona mnie zabije za to, co za chwilę powiem, ale o ile cię znam wymazujesz te wiadomości natychmiast po odsłuchaniu, wobec tego nie ma realnego niebezpieczeństwa, by ta informacja wpadła w ręce wroga. Więc oto ona. Na pokładzie „Nocnego Cienia” umieszczono eksperymentalną maszynerię. Wiedziałeś, że Skade coś testuje, ale nie wiedziałeś co. Powiem ci, co to jest. To maszyna do dławienia masy bezwładnościowej. Nie będę udawał, że wiem, jak działa, ale na własne oczy widziałem, że działa rzeczywiście. Nawet to czułem. Zwiększyliśmy teraz przyśpieszenie do czterech g, będziesz w stanie potwierdzić to niezależnie. Wkrótce wywnioskujesz to z paralaksy źródła tych sygnałów, jeśli jeszcze w to nie uwierzyłeś. To wszystko jest rzeczywiste i według Skade urządzenie potrafi tłumić coraz więcej naszej masy. — Spojrzał twardo w kamerę, przerwał na chwilę, a potem ciągnął dalej. — Rozróżniamy płomień twojego napędu. Kierujemy się na niego. Nie możesz uciec, Clavainie, więc przestań biec. Chciałbym cię znowu zobaczyć, porozmawiać z tobą, pośmiać się.
— Przejdź do następnej wiadomości — powiedział, przerywając.
Korweta wykonała polecenie. Wizerunek Remontoire’a znikł, pojawił się obraz Felki. Clavain drgnął zdziwiony. Nigdy się specjalnie nie zastanawiał, kto weźmie udział w pościgu za nim. Na pewno mógł liczyć na Skade, która zechce być świadkiem wyrzucania pocisku i osobiście wyda rozkaz. Remontoire będzie z poczucia obowiązku wobec Matczynego Gniazda ośmielony przekonaniem, że wykonuje poważne zadanie i że tylko on ma prawdziwe kwalifikacje, by ścigać Clavaina.
Ale Felka? Widoku Felki w ogóle się nie spodziewał. Mówiła z wysiłkiem osoby poddanej przyśpieszeniu czterech g.
— Clavainie… proszę. Oni zamierzają cię zabić. Skade nie zada sobie trudu, by cię pochwycić żywcem. Chce jednak stanąć naprzeciw ciebie i wetrzeć ci w twarz, to, co zrobiłeś…
— Co takiego zrobiłem? — powiedział do nagrania.
— …I jeśli zdoła, nie sądzę, by długo trzymała cię przy życiu. Ale, istnieje nadzieja, jeśli zawrócisz, poddasz się i powiadomisz o swoich działaniach Matczyne Gniazdo. Czy słuchasz, Clavainie? — Wyciągnęła rękę i nakreśliła kształty na obiektywie tak, jak odwzorowywała jego twarz, ucząc się po raz tysięczny jej kształtów. — Chciałabym, żebyś dotarł do domu zdrowy i bezpieczny, to wszystko. Nie mogę nawet powiedzieć, że nie zgadzam się z tym, co zrobiłeś. Miałam wiele wątpliwości i nie mogę stwierdzić, żebym nie…
Straciła wątek i patrzyła w dal.
— Clavainie… — podjęła po chwili — jest coś, o czym muszę ci powiedzieć. Myślę, że to ma znaczenie. Nigdy wcześniej nie poruszałam tej sprawy, ale teraz nadszedł właściwy czas. Czy jestem cyniczna? Tak, przyznaję. Robię to, ponieważ chcę cię namówić, byś zawrócił. Nie mam innych powodów. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Clavain pstryknął palcami na ścianę korwety, każąc jej ściszyć muzykę. Przez dramatyczną chwilę panowała niemal zupełna cisza. Oblicze Felki unosiło się przed nim.
— To było na Marsie — odezwała się znowu — kiedy po raz pierwszy byłeś więźniem Galiany. Trzymała cię tam miesiącami, a potem zwolniła. Musisz pamiętać, jak to wtedy wyglądało.
Skinął głową. Oczywiście, że pamiętał, choć to wydarzenia sprzed czterystu lat.
— Gniazdo Galiany było otoczone ze wszystkich stron. Ale się nie poddawała. Miała plany na przyszłość, wielkie plany, w tym powiększenie grona jej uczniów. Gniazdu jednak brakowało różnorodności genetycznej. Gdy tylko napotykała nowe DNA, brała je. Ty i Galiana nigdy się nie kochaliście na Marsie, ale bez problemu uzyskała trochę twoich komórek bez twojej wiedzy.
— I co? — szepnął.
Wiadomość Felki odgrywała się dalej bez przerwy.
— Kiedy wróciłeś na swoją stronę, ona połączyła twoje DNA z własnym, splatając razem obie próbki. Potem stworzyła mnie z tej właśnie informacji genetycznej. Urodziłam się w sztucznej macicy, ale przecież jestem córką Galiany. I twoją córką także.
— Przejdź do następnej wiadomości — polecił, zanim wypowiedziała dalsze słowa.