Wreszcie dotarliśmy do biura Pistillo i stanowczo zażądałem widzenia z nim. Na sekretarce nie zrobiło to wrażenia. Poczęstowała nas obłudnym uśmiechem żony polityka i słodkim głosem poprosiła, żebyśmy usiedli. Katy zerknęła na mnie i wzruszyła ramionami. Krążyłem jak lew w klatce, ale gniew powoli ze mnie wyparowywał.
Po piętnastu minutach sekretarka poinformowała, że wicedyrektor Joseph Pistillo – dokładnie tak powiedziała, wymieniając jego tytuł – może nas przyjąć. Otworzyła drzwi. Wpadłem do gabinetu. Pistillo stał za biurkiem, przygotowany. Wskazał na Katy.
– Kto to?
– Katy Miller – odparłem. Wyglądał na zdumionego.
– Co pani z nim robi? – zapytał. Jednak ja nie dałem się zbić z tropu.
– Dlaczego nigdy nie wspomniałeś o Laurze Emerson? Znowu odwrócił się do mnie.
– O kim?
– Nie obrażaj mojej inteligencji, Pistillo. Milczał chwilę. Potem zaproponował:
– Może usiądziemy?
– Odpowiedz na moje pytanie.
Powoli opadł na fotel, ani na chwilę nie odrywając oczu od mojej twarzy. Jego biurko było lśniące i puste. W powietrzu unosił się zapach cytrynowego płynu po goleniu. W kącie pokoju stała sportowa torba z symbolem PBS.
– Nie masz prawa stawiać żądań – powiedział.
– Laura Emerson została uduszona osiem miesięcy przed Julie.
– I co?
– Obie mieszkały w tym samym akademiku. Pistillo splótł palce. Grał na zwłokę.
– Chcesz powiedzieć, że nic o tym nie wiedziałeś?
– Och, wiedziałem.
– I nie widzisz powiązania?
– Zgadza się.
Patrzył na mnie obojętnie, ale miał w tym wprawę.
– Chyba nie mówisz poważnie.
Teraz powiódł wzrokiem po ścianach. Nie było na co patrzeć. Fotografia prezydenta Busha, amerykańska flaga i kilka dyplomów. To właściwie wszystko.
– W swoim czasie sprawdzaliśmy to, oczywiście. Myślę, że lokalne środki przekazu również zajmowały się tą sprawą.
– Może nawet odkryły coś, już nie pamiętam. Jednak nikt nie znalazł żadnego powiązania.
– Chyba żartujesz.
– Laura Emerson została uduszona w innym stanie i innym czasie. Nie było śladów gwałtu ani molestowania seksualnego.
– Została porzucona w motelu. Julie… – Spojrzał na Katy. Pani siostrę zamordowano w domu.
– A fakt, że obie mieszkały w tym samym akademiku?
– Zbieg okoliczności.
– Kłamiesz – powiedziałem.
To mu się nie spodobało i poczerwieniał.
– Uważaj, co mówisz – rzekł, mierząc we mnie grubym palcem. – Nie masz żadnych podstaw do wysuwania takich oskarżeń.
– Chcesz nam wmówić, że nie dostrzegasz związku między tymi morderstwami?
– Zgadza się.
– A co teraz, Pistillo?
– Teraz?
Znów wpadłem we wściekłość.
– Sheila Rogers mieszkała w tym samym akademiku. To też zbieg okoliczności? Zaskoczyłem go. Odchylił się w tył, usiłując grać na zwłokę. Nie wiedział czy nie spodziewał się, że się o tym dowiem?
– Nie zamierzam rozmawiać o toczącym się śledztwie.
– Wiedziałeś – cedziłem słowa – i wiedziałeś, że mój brat był niewinny. Potrząsnął głową, ale był to pusty gest.
– Nie wiedziałem… a ściśle mówiąc, nadal tego nie wiem.
Nie uwierzyłem mu w ani jedno słowo. Kłamał od samego początku. Teraz byłem tego pewny. Zesztywniał, szykując się na mój wybuch gniewu. Ku mojemu własnemu zaskoczeniu, powiedziałem zupełnie spokojnie, głosem ledwie głośniejszym od szeptu:
– Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś? Jaką krzywdę wyrządziłeś mojej rodzinie? Mojemu ojcu i matce…?
– To nie ma nic wspólnego z tobą, Will.
– Akurat.
– Proszę was oboje. Trzymajcie się od tego z daleka. Zmierzyłem go zimnym spojrzeniem.
– Nie ma mowy.
– Dla własnego dobra. Na pewno mi nie wierzysz, ale usiłuję cię ochronić.
– Przed czym? Nie odpowiedział.
– Przed czym? – powtórzyłem.
Uderzył dłońmi o poręcze krzesła i wstał.
– Rozmowa jest skończona.
– Czego naprawdę chcesz od mojego brata, Pistillo?
– Nie zamierzam dłużej rozmawiać o toczącym się do chodzeniu. – Ruszył do drzwi. Zastąpiłem mu drogę. Obrzucił mnie groźnym spojrzeniem i ominął. – Trzymaj się od tego z daleka albo każę cię aresztować za utrudnianie śledztwa.
– Dlaczego próbujesz go wrobić?
Pistillo przystanął i odwrócił się. Nagle zauważyłem jakąś zmianę w jego zachowaniu. W jego oczach pojawił się dziwny błysk.
– Chcesz poznać prawdę, Will?
Nie spodobała mi się ta zmiana tonu. Nagle nie byłem już pewien, czy rzeczywiście chcę.
– Tak.
– Zatem – rzekł powoli – zacznijmy od ciebie.
– Co ze mną?
– Zawsze byłeś przekonany, że twój brat jest niewinny ciągnął agresywnie. – Dlaczego?
– Ponieważ go znałem.
– Naprawdę? Jak bardzo byliście zżyci?
– Zawsze byliśmy sobie bliscy.
– Często go widywałeś, tak? Przestąpiłem z nogi na nogę.
– Nie trzeba kogoś wciąż widywać, żeby go kochać.
– Naprawdę? No to powiedz nam, Will, kto, twoim zdaniem, zabił Julie Miller?
– Nie mam pojęcia.
– No dobrze, więc podsumujmy, co, twoim zdaniem, się stało, dobrze?
Pistillo podszedł do mnie. W którymś momencie straciłem nad nim przewagę. Teraz on się wściekał i nie wiedziałem dlaczego. Znalazł się przy mnie zbyt blisko.
– Twój brat, z którym byłeś tak zżyty, w noc morderstwa miał stosunek seksualny z twoją byłą dziewczyną. Czy nie na tym opiera się twoja teoria, Will?
Skręcało mnie.
– Tak.
– Twoja była dziewczyna zabawiała się z twoim bratem. Cmoknął. – To musiało cię rozwścieczyć.
– Co ty wygadujesz?
– Mówię prawdę, Will. Chcemy prawdy, czyż nie? No więc dobrze, wyłóżmy wszystkie karty na stół. – Nie odrywał ode mnie spojrzenia, uważnego i zimnego. – Twój brat zjawia się w domu po raz pierwszy od dwóch lat. I co robi? Idzie do sąsiadów i ma stosunek z dziewczyną, którą kochasz.
– Zerwaliśmy – powiedziałem, ale te słowa zabrzmiały nieprzekonująco nawet w moich własnych uszach.
Uśmiechnął się drwiąco.
– Jasne, to wszystko tłumaczy, no nie? Mogła robić, co chciała, szczególnie z twoim ukochanym bratem. – Pistillo nadal stał tuż przy mnie. – Twierdzisz, że kogoś widziałeś tamtej nocy. Jakiegoś tajemniczego osobnika, kręcącego się koło domu Millerów.
– Zgadza się.
– W jaki sposób go zobaczyłeś?
– O co ci chodzi? – spytałem, chociaż dobrze wiedziałem.
– Mówiłeś, że widziałeś kogoś przy domu Millerów, zgadza się?
– Tak.
Pistillo uśmiechnął się i rozłożył ręce.
– Tylko że nigdy nie powiedziałeś nam, co ty robiłeś tam owego wieczoru, Will. Powiedział to obojętnym tonem towarzyskiej pogawędki.
– Ty, Will, przed domem Millerów. Sam, późną nocą. Podczas gdy twój brat i była dziewczyna byli w środku sami…