Выбрать главу

— Jesteś naprawdę zbyt hojny — zaprotestował Goodman.

— Nie zawracaj sobie tym głowy. Tak a propos, czy myślałeś kiedykolwiek o zostaniu kolejnym ministrem do spraw imigracji? To mogłoby ci się spodobać. Żadnej biurokracji, ruchomy czas pracy, dobra pensja… Co, nie? Masz oko na urząd Najwyższego Prezydenta, prawda? Cóż, myślę, że trudno cię o to obwiniać — całkiem nęcąca propozycja.

Melith pogrzebał w kieszeniach i odnalazł tam dwa klucze.

— Ten otwiera drzwi frontowe, a ten kuchenne — oznajmił. — Adres jest wytłoczony na kluczach. Dom posiada kompletne wyposażenie, wliczając w to nowiusieńki generator pola deprywacyjnego.

— Deprywator?

— Właśnie. Żaden dom na Tranai nie może się bez niego obejść.

Odchrząknąwszy, Goodman odezwał się ostrożnie:

— Od jakiegoś czasu zamierzałem cię o to zapytać: do czego właściwie używane jest pole deprywacyjne?

— Cóż, do tego, żeby trzymać w nim żony — odrzekł Melith. — Myślałem, że już o tym wiedziałeś.

— Tak, wiedziałem — potwierdził Goodman. — Ale po się to robi?

— Po co…? — powtórzył bezradnie Melith; najwyraźniej to pytanie nigdy nie przyszło mu do głowy. — A dlaczego robi się akurat to, a nie co innego? Taki jest zwyczaj i tyle. Jest on bardzo logiczny. Nikt przecież nie chce, żeby kobieta trzeszczała mu nad uchem przez cały czas, we dnie i w nocy.

— Nie wydaje mi się, żeby to było uczciwe wobec kobiet — zauważył Goodman.

Melith roześmiał się.

— Mój drogi przyjacielu, czy aby nie zamierzasz wygłaszać mi tu kazań o doktrynie równości płci? Doprawdy, została ona przecież obalona z kretesem. Mężczyźni i kobiety po prostu nie są tacy sami. Różnią się od siebie, niezależnie od tego, co powiedziano ci na ten temat na Ziemi. To, co dobre dla mężczyzn, niekoniecznie jest dobre również dla kobiet.

— I z tego powodu traktujecie je jako coś gorszego? — spytał Goodman, podczas gdy jego krew reformatora zaczęła się w nim po prostu gotować.

— W żadnym wypadku. Traktujemy je w inny sposób niż mężczyzn, ale z pewnością nie gorszy. W każdym razie one nie mają nic przeciwko temu.

— To dlatego, że nie dopuszczono, by znały jakiekolwiek inne traktowanie. Czy istnieje jakieś prawo, które wymaga ode mnie, abym przechowywał żonę w polu deprywacyjnym?

— Oczywiście, że nie. Obyczaj po prostu skłania mężczyznę, by utrzymywał małżonkę poza polem deprywacyjnym przez określoną ilość czasu w ciągu każdego tygodnia. Rozumiesz, to nieuczciwe więzić nasze milutkie kobietki.

— Jasne, że nie — stwierdził sarkastycznie Goodman. — Trzeba pozwolić im pożyć choćby trochę.

— Dokładnie — oznajmił Melith, nie słysząc sarkazmu w słowach Mandna. — Na pewno zrozumiesz niedługo, na czym to polega.

Goodman wstał.

— Czy to wszystko? — rzucił pytanie.

— Sądzę, że mniej więcej tak. Przyjmij moje najlepsze życzenia i te tam takie.

— Dziękuję — odpowiedział ozięble Goodman, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Tego samego wieczoru Najwyższy Prezydent Borg odprawił prosty tranaiański rytuał małżeński w Pałacu Narodowym, a potem z zapałem ucałował pannę młodą. Ceremonia była bardzo miła i została zmącona przez jeden tylko szczegół.

Na ścianie gabinetu Borga wisiał mianowicie karabin z celownikiem optycznym i tłumikiem. Był dokładnie taki sam jak u Melitha, a jego obecność wydawała się tak samo niewytłumaczalna.

W pewnym momencie Borg wziął Goodmana na stronę i zadał mu pytanie:

— Czy przemyślałeś już sprawę propozycji zostania Najwyższym Prezydentem?

— Wciąż ją rozważam — odrzekł Marvin. — Tak naprawdę nie marzę o tym, by pełnić jakąkolwiek funkcję publiczną…

— Nikt o tym nie marzy.

— …są jednak pewne reformy, które moim zdaniem należy koniecznie przeprowadzić na Tranai. Sądzę, że być może mam obowiązek zwrócić na nie uwagę ogółu.

— Oto prawdziwy duch pracy dla społeczeństwa — stwierdził Borg aprobująco. — Od jakiegoś czasu na Tranai nie było naprawdę przedsiębiorczego Najwyższego Prezydenta.

Dlaczego nie miałbyś objąć urzędu od zaraz? Potem moglibyście spędzić swój miesiąc miodowy w Pałacu Narodowym, naturalnie z zachowaniem prywatności i dyskrecji.

W cichości ducha Goodman miał na to ochotę. Nie chciał jednak, by w czasie miodowego miesiąca zawracano mu głowę sprawami państwowymi, tym bardziej że wszystko już sobie zaplanował. Skoro zaś Tranai przetrwało aż do teraz w swym obecnym, niemal utopijnym kształcie, niewątpliwie będzie w stanie potrwać w nim jeszcze przez kilka kolejnych tygodni.

— Rozważę to po powrocie — stwierdził.

Borg wzruszył ramionami.

— Cóż, przypuszczam, że będę w stanie jeszcze trochę dźwigać ciężar odpowiedzialności. Aha, to dla ciebie — oznajmił, podając Goodmanowi zapieczętowaną kopertę.

— Co to jest?

— To zwyczajna, standardowa porada. No, ruszaj, panna młoda czeka na ciebie.

— Chodź, Marvin! — zawołała Janna. — Nie chcemy przecież spóźnić się na statek kosmiczny!

Goodman popędził za nią do przysłanej z kosmoportu limuzyny.

— Powodzenia! — wołali rodzice dziewczyny.

— Życzę szczęścia! — krzyknął za nimi Borg.

— Wszystkiego najlepszego! — zawołali Melith i jego żona oraz pozostali goście.

W drodze do kosmoportu Goodman odpieczętował kopertę i przeczytał zawartą w niej drukowaną ulotkę:

PORADA DLA PANA MŁODEGO

Nadszedł ważny dla ciebie moment: właśnie wziąłeś ślub i masz nadzieję, iż spędzisz swe dalsze życie w rozkoszach stanu małżeńskiego. Jest to jak najbardziej uzasadnione oczekiwanie, ponieważ, jak wiadomo, szczęśliwe małżeństwo jest podstawą zdrowego społeczeństwa. Powinieneś jednak uczynić nieco więcej, niż tylko biernie oczekiwać szczęścia. Udane małżeństwo nie stanie się twoim udziałem jedynie na mocy jakiegoś boskiego nakazu. Na dobre małżeństwo trzeba sobie zapracować!

Pamiętaj, iż twoja żona jest także istotą ludzką. Ma ona niezbywalne prawo do przyznania jej wolności w pewnym określonym zakresie. Proponujemy ci, byś wydobywał ją przynajmniej raz w tygodniu z pola zastoju deprywacyjnego. Zbyt długie okresy spędzone w tym polu mogą oddziaływać negatywnie na jej zmysł orientacji. Mogą być także szkodliwe dla cery, co w konsekwencji oznaczałoby stratę zarówno dla niej, jak i dla ciebie.

W czasie przerw w pracy, takich na przykład jak urlopy lub wakacje, przyjęte jest pozostawianie żony poza polem deprywacyjnym za każdym razem przynajmniej przez cały dzień, a nawet przez dwa lub trzy dni. Nikomu to nie zaszkodzi, a nowe wrażenia mogą mieć nieoceniony wpływ na stan jej umysłu.

Prosimy, byś miał na względzie te nieliczne, zgodne ze zdrowym rozsądkiem reguły; jeśli się do nich zastosujesz, możesz być całkowicie pewien, iż twoje małżeństwo będzie szczęśliwe.

RADA MAŁŻEŃSKA PLANETY TRANAI

Goodman podarł kartkę na drobniutkie kawałeczki, a potem wypuścił je z dłoni; wolno opadły na podłogę limuzyny.

Pod wpływem lektury tej ulotki jego duch reformatorski doznał pełnego przebudzenia. Przeczuwał już wcześniej, iż Tranai, jakie chciał widzieć, ma zbyt wiele zalet, by mogły one być prawdziwe. Ktoś musiał płacić za tę perfekcję. W tym wypadku zaś okazało się, że cenę tę płacą kobiety.