Выбрать главу

DEO ET PATRIAE zrównoważono hasłem SOCJALIZM I OJCZYZNA, NARÓD Z KOŚCIOŁEM - hasłem PARTIA Z NARODEM, POLONIA SEMPER FIDELIS - hasłem SOCJALIZM GWARANCJĄ POKOJU I GRANIC. Na Ziemiach Zachodnich uzyskanych od Niemiec w 1945 r. transparenty proklamowały hasła w rodzaju TYSIĄC LAT POLSKI NA ODRZE czy TYSIĄC LAT POLSKI NAD BAŁTYKIEM - oba w sposób oczywisty sprzeczne z faktami.

Dla historyka nie jest rzeczą dosyć interesującą sposób, w jaki przedmiotu jego badań używają politycy - czy to kościelni, czy komunistyczni. W oczach bezstronnego obserwatora identyfikowanie Kościoła i Narodu, jakiego Kościół katolicki dokonywał w przeszłości, jest czymś równie pozornie prawdziwym, jak identyfikowanie Partii i Ludu, co jest zwyczajem dzisiejszych komunistów. Zarówno Kościół, jak i Partia żyją według dogmatów władzy i nieomylności, i obie te instytucje ukrywają pełny charakter swoich skomplikowanych stosunków z ogółem ludności. W momencie, w którym wyłoniła się perspektywa Millennium, obie instytucje musiały rozpocząć rywalizujące ze sobą i nawzajem się wykluczające własne interpretacje jego znaczenia.

Na przestrzeni dziesięciolecia, które minęło od Millennium, historycy polscy rozwiązali niektóre ze swoich problemów. Według oficjalnego języka, Polska Ludowa nadal buduje komunizm na swój własny, polski sposób. Nadal znajduje się w socjalistycznym stadium rozwoju, ale w odróżnieniu od Czechosłowacji czy Rumunii nie dbała i nie dba o podniesienie własnego statusu do statusu „Republiki Socjalistycznej”. Nacisk na handel zagraniczny, wysoki stan liczebny wojska oraz - choć to ostatnie jest być może rzeczą sporną- obyczaje polskiej młodzieży pozostały prawie takie same jak w czasach Ibrahima ibn Jakuba (posagi i sauny zniknęły bez śladu). Historia Polski Polskiej Akademii Nauk pozostaje nie dokończona.

Oficjalna ideologia marksizmu-leninizmu nieprzerwanie ulega erozji. Consensus w dziedzinie historiografii wciąż złośliwie wymyka się historykom. Ingerencja z zewnątrz nadal nie słabnie[26]. W tej sytuacji wyłaniają się dwie odmienne perspektywy: albo komunizm dogoni polskich historyków, zanim ukończą rozpoczętą pracę, i przeminą oni wtedy wraz z państwem i Partią, albo też - co jest bardziej prawdopodobne - jak każde inne pokolenie naukowców, będą wkrótce zmuszeni raz jeszcze zacząć pisanie historii Polski od samego początku[27].

II. POLSKA.

Kraj

Niewielu ludzi miało lub ma wątpliwości co do tego, że geografia Polski ponosi winę za jej dzieje. Zamknięta jak w pułapce w środku Niziny Północnoeuropejskiej, pozbawiona naturalnych granic, które pomagałyby jej odpierać najazdy potężniejszych od niej sąsiadów, prowadziła z Niemcami i Rosją nierówną walkę o przetrwanie. Opisywano ją na różne sposoby -jak narzeczoną, o którą wiedzie spór dwóch zachłannych zalotników i która jest na zawsze skazana na drapieżne uściski sięgających po nią z obu stron rywali, lub też - bardziej okrutnie - jako „miejsce między dwoma stołkami”. Nieszczęsne położenie geopolityczne przywołuje się dla wyjaśnienia rozbiorów w w. XVIII, nieudanych powstań w w. XIX i katastrofy drugiej Rzeczypospolitej w w. XX. Jak to ujął pewien polski oficer, który w 1940 r. w Londynie na wieść o tym, że alianci nie mają zamiaru walczyć jednocześnie z Hitlerem i ze Stalinem, miał wykrzyknąć: „Wobec tego my będziemy walczyć z Geografią!”

Utrzymuje się, że Nizina Północnoeuropejska, rozciągająca się nieprzerwanie od francuskich wybrzeży Atlantyku po rosyjski Ural, niewątpliwie musiała wywrzeć wpływ na losy państw, które powstały na jej pozornie pozbawionych wszelkiego charakteru połaciach. Nie zapewnia żadnej ochrony, nie stanowi żadnej przeszkody ani dla wędrówek ludów, ani dla przemarszów wojsk. Sprzyja ciągłemu zagrożeniu. Zachęca do zbrojnych wypadów, inwazji i aneksji. Oznacza to, że nieznaczne zmiany układu sił mogły wywoływać znaczne zmiany terytorialne i że państwa mogły się tu rozrastać lub kurczyć bardziej i szybciej niż gdziekolwiek indziej w Europie. Państwo polskie nie było wyjątkiem. W okresach potęgi z ogromną szybkością rozrastało się wokół swego jądra, położonego między Odrą i Wisłą, sięgając do Bałtyku, Dniepru, Morza Czarnego i Karpat. Natomiast w okresach słabości kurczyło się w zatrważającym tempie. W 1492 r. terytorium Polski i Litwy, nie licząc ziem lennych - Mazowsza, Mołdawii czy Prus Wschodnich - wynosiło 1115 000 km2. W 1634 r., w którym to roku zawarto traktat w Polanowie, przy powierzchni 990 000 km2 wciąż jeszcze było to największe terytorium w Europie - nieco większe od europejskiego Wielkiego Księstwa Moskiewskiego i niemal dwukrotnie większe od Francji. Ze swymi prawie 11 milionami mieszkańców, pod względem liczby ludności ustępowało tylko Francji i Wielkiemu Księstwu Moskiewskiemu. Ale już do r. 1686 - z obszarem równym 733 500 km2 - Polska spadła na trzecie miejsce; w roku 1773 miała 522 300 km2, w roku 1793 - 215 000 km2, czyli tyle co Wielka Brytania. W 1795 zniknęła kompletnie. W rozmaitych dziewiętnastowiecznych reinkarnacjach Księstwo Warszawskie w latach 1807-13 zajmowało około 154 000 km2, a Królestwo Kongresowe w latach 1815-74 - około 127 000 km2. W swym pierwszym dwudziestowiecznym wcieleniu, w latach 1921-38, Rzeczpospolita Polska miała powierzchnię 389 720 km2 i znajdowała się na piątym miejscu w Europie. Od roku 1945, wysunięta bardziej na zachód, zajmuje 312 677 km2 i szóste miejsce w Europie. W odróżnieniu od Anglików, którzy zawsze mogli wycofać się za kanał i ukryć pod osłoną floty, w odróżnieniu od Hiszpanów i Włochów, bezpiecznych na niezależnych i samowystarczalnych półwyspach, w odróżnieniu od Szwajcarów, ukrytych wśród Alp, i Holendrów, odciętych siecią grobli, Polacy nie mieli się gdzie schować. Ich państwo było wystawione na każdy przypływ i odpływ sił politycznych w Europie czasów nowożytnych, a owe zmienne prądy to je zatapiały, to znów sprawiały, że z powrotem wyłaniało się na powierzchnię. (Patrz Mapa 2).

Mapa 2. Polska: zmiany terytorialne

W świetle tych gwałtownych przemian nie sposób mówić o „ziemiach polskich”, nie uwzględniając czwartego wymiaru. Mimo żarliwej wiary samych Polaków w „macierz”, nie da się zdefiniować żadnej określonej bazy terytorialnej, która byłaby polska stale, wyłącznie i niezmiennie. Polska „macierz” nie zawsze znajdowała odpowiednik w rzeczywistości i często pozostawała w ostrym konflikcie z analogicznymi niemieckimi i rosyjskimi fikcjami, dotyczącymi granic i obszaru „niemieckiej ziemi” czy „naszej ziemi rosyjskiej”. W różnych okresach dziejów Europy Wschodniej państwo polskie bywało wszędzie i nigdzie. Jego obszar - podobnie jak modele osadnictwa, niwelacje różnic kulturowych czy mieszanki etniczne ludności - był poddawany nieustannym przemianom. Polska była motylem - dziś znikającym, jutro na nowo się pojawiającym, zmieniającym w przelocie jeden sposób egzystencji w inny. Używając terminologii historyków pruskich, którzy pierwsi objaśnili szerokiemu światu Europę Środkowowschodnią, Polska to był Saisonstaat - „państwo sezonowe”.

Są to jednak względy tak oczywiste, że wydaje się dziwne, iż ktoś mógłby sobie wyobrażać, że dotyczą one wyłącznie Polski. Stosują się w tej samej mierze do j ej sąsiadów. Położenie Polski na Nizinie Europejskiej jest w zasadzie podobne do położenia Niemiec i nie mniej eksponowane niż położenie Rosji. Gdyby za mienić Wisłę na Łabę, Odrę na Ren, Karpaty na Alpy Bawarskie, a Bałtyk na Morze Północne, sytuacja geopolityczna nie zmieniłaby się w żaden zasadniczy sposób. Także dzisiejszy ZSRR, od Bugu do Ussuri, ma na północy wrogie zimne morze, a użyteczną barierę gór jedynie na południu. Jeśli zatem w ogóle istnieje jakieś powiązanie między geopolityką rozległych nizin i niestałością struktur państwowych, Polskę powinno się traktować raczej jako klasyczny przykład niż jako przypadek jedyny w swoim rodzaju. W dalszej perspektywie wzrost i upadek Polski może się nie okazać bardziej dramatyczny niż dzieje Prus lub Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. W końcu zniknięcie Prus po r. 1945 było przecież czymś bardziej ostatecznym niż zniknięcie Polski w latach 1795 i 1939. I nawet jeśli Związek Radziecki wciąż jeszcze znajduje się u szczytu swej imperialistycznej potęgi, nie ma powodu zakładać, że tak będzie wiecznie. Ma on nieszczęście zajmować nie tylko maleńką Nizinę Europejską, ale także ogromną Nizinę Eurazjatycką.

вернуться

26

Niektóre nowsze poglądy znajdzie czytelnik w: A. F. Grabski, Interpreting History, „Polish Perspectives”, XIV, 12 (1971), s. 18-28; A. Mączak, The Style and Method of History, „Polish Perspectives”, XVI, 7/8 (1973), s. 12-17.

вернуться

27

Najobszerniejszą syntezą historiografii polskiej jest praca pod redakcją M. H.

Serejskiego pt. Historycy o historii, t. class="underline" 1775-1918; t. 2: 1918-39, Warszawa 1966.