Выбрать главу

Należy jednak zachować wielką ostrożność - zwłaszcza używając współczesnych etykietek. Jeśli opatrywanie etykietą „słowiańskie” wszelkich znalezisk archeologicznych pochodzących sprzed 500 r. n.e. jest rzeczą nierozsądną, to już czymś z całą pewnością niewłaściwym jest nazywanie czegokolwiek w tym rodzaju „polskim”. Kultury rozmaitych odłamów rodziny Słowian były w tym okresie bardzo mało zróżnicowane. Poszczególne odmiany w obrębie grupy Słowian Zachodnich w żaden sposób nie mogły były jeszcze przyjąć swojego późniejszego kształtu. Po pierwsze, nazwa „Polska” wywodzi się od nazwy jednego tylko plemienia, Polan, które mogło - ale nie musiało - być blisko spokrewnione ze swymi najbliższymi sąsiadami. Po drugie, wydaje się, że zamieszkujący na południu Wiślanie, ze swym grodem w Krakowie, rozwijali kontakty raczej z mieszkańcami dorzecza Dunaju niż północnej niziny. Zostało na przykład ustalone, że w VIII w. pozostawali oni w sferze wpływów państwa wielkomorawskiego i że pierwsi otrzymali chrzest za sprawą misji św. Metodego. Nawet jeśli w tym czasie mieli oni jakieś powiązania z Polanami, to zupełnie nic na ten temat nie wiadomo. Z pism cesarza bizantyjskiego Konstantyna Porfirogenety wynika, że tereny w okolicy Krakowa były niegdyś znane pod nazwą „Białej Chorwacji” i służyły jako coś w rodzaju odskoczni dla Chorwatów odbywających długą wędrówkę do wybrzeży Adriatyku. Na podstawie wskazówek etymologicznych można przypuszczać, że Chorwaci byli zesłowianizowanymi Sarmatami (podobnie jak Bułgarzy są zesłowianizowanym ludem tureckim). Ich długi pobyt na terenie Polski równocześnie z Celtami lub po nich mógł łatwo stać się inspiracją dla nieustających legend o sarmackim pochodzeniu samych Polaków. Mnogość polskich nazw miejscowości utworzonych od rdzenia „Sorb-”, „Sarb-” i „Serb-” narzuca pierwotnemu osadnictwu w okresie wędrówek ludów kontekst ogólnosłowiański raczej niż szczególnie zachodniosłowiański.

Teksty pisane rzucają niewiele światła na całość obrazu. W tej części świata, nad ziejącą przepaścią, jaka dzieli ostatnie dzieła starożytnych od najwcześniejszych kronik świata średniowiecznego, nie da się przerzucić niemal żadnego mostu. Odnalezienie rzymskich monet i wyrobów z brązu aż na terenach Prus i Mazowsza świadczy o tym, że handel rzymski sięgał daleko poza granicę imperium[29]5. Mimo to Rzymianie nie wiedzieli zbyt wiele ani o Bałtyku, ani o ziemiach leżących w dorzeczu Wisły. Najbliżej podeszli w latach 178-179 n.e., kiedy to oddział złożony z około 850 ludzi, zakończywszy kampanię karną przeciwko lokalnym Teutonom, spędził zimę, biwakując w pobliżu miejscowości Trenczyn na Morawach. Kilkadziesiąt lat wcześniej Tacyt, opisawszy wybrzeże tego, co nazywał Morzem Swebskim, przyznał, iż „w tym punkcie kończy się nasza wiedza o świecie”[30]. Najbogatsze znalezisko przedmiotów pochodzenia rzymskiego na terenie „Wolnych Niemiec” pochodzi z cmentarza, na którym pochowano pięciu barbarzyńskich wodzów, w pobliżu miejscowości Lubowo (Lubsow) na Pomorzu. Dokonując przeglądu plemion germańskich, wymienił ludy „Lemowiów” i „Rugian” u wybrzeży Pomorza oraz „Gotones” (Gotów) nad Wisłą. Jego delficką wzmiankę o plemieniu „Venedii” interpretowano na różne sposoby: jako dowód istnienia germańskich Wandalów lub też słowiańskich Wenedów. Historia naturalis Pliniusza przytacza bohaterskie czyny rzymskiego rycerza z czasów Nerona, który podróżował lądem z Camutum nad Dunajem do wybrzeży Bałtyku, skąd powrócił z wielką ilością drogocennego bursztynu. Nie mówi natomiast ani słowa o tym, które spośród lądów, jakie przemierzał ów rycerz, były zamieszkane przez Słowian. Potem, przez sześćset lat, źródła historyczne nie mówią praktycznie nic. Przez tę długą ciemność nie przebijają się niemal żadne iskierki informacji o osiadłej ludności rolniczej, chociaż tu i ówdzie odzywają się echa wędrujących ludów, przemierzających owo mroczne stadium dziejów. Zarówno Goci, jak i Wandalowie zamieszkiwali w dorzeczu Wisły, zanim rozpoczęli wędrówkę na południe i wschód, która była pierwszym etapem ich skomplikowanych migracji. Państwo Ostrogotów, które w II i III w. wyrosło na obszarze od Bałtyku po Morze Czarne, ustąpiło miejsca jeszcze bardziej efemerycznemu państwu Hunów. Nie wydaje się prawdopodobne, aby sam Attyla przekroczył Karpaty podczas swej wielkiej wyprawy do Galii w 451 r., są natomiast powody, aby wierzyć, że w następnym dziesięcioleciu żądni zemsty Ostrogoci dopadli gdzieś nad Wisłą i rozgromili wycofujące się hordy Hunów. Źródłem bezustannej udręki jest tu dla prehistoryków oderwane zdanie pochodzące z późnoangielskiego poematu Widsith, który opowiada o tym, jak to „wojska Hraedów mieczami ostrymi musiały bronić koło lasów nadwiślańskich starych siedzib ojczystych przed ludami Aetli”[31]. Po Hunach przyszli Awarowie, których supremacja w środkowej Europie zbiegła się z umocnieniem przez Justyniana Cesarstwa Rzymskiego na wschodzie. Później, w wyniku porażki poniesionej u bram Konstantynopola w 626 r., oni z kolei utracili panowanie nad podbitymi ziemiami na północ od Karpat, a ich kruche państwo rozpadło się w kawałki. Od tego momentu ekspansja ludów słowiańskich mogła postępować bez poważniejszych przeszkód. Wędrowne życie traciło swe powaby. Najazdy barbarzyńców stawały się coraz rzadsze. Wyjąwszy dwa istotne wydarzenia - najazdy Madziarów w IX w. i Mongołów w XIII w. - Słowianie zamieszkujący Nizinę Północnoeuropejską mieli przed sobą długą epokę konsolidacji i rozwoju.

W wyniku tak licznych wędrówek ludów nieuchronnie nastąpiło ogromne przemieszanie ludności pod względem etnicznym. W związku z tym jest rzeczą absolutnie niemożliwą wyodrębnienie czegokolwiek, co przypominałoby etniczny rdzeń; nie można też, po przeszło tysiącu lat, rozróżnić elementów ras słowiańskich i niesłowiańskich. W społeczeństwie, które było jeszcze całkowicie niepiśmienne, nie da się spośród niezróżnicowanej masy Słowian Zachodnich wyróżnić kultury specyficznie polskiej czy też „lechickiej”. Ci, którzy sobie wyobrażają, że Polacy, czy też kultura polska, są w jakimś sensie „rodzime” dla ziem polskich, mylą się tak samo, jak ci, którzy sądzą, że Europa jest pierwotną ojczyzną Europejczyków. Szukają rozkwitłych współczesnych kwiatów w pozbawionych etykietek paczuszkach wymieszanych ze sobą prehistorycznych nasion. Próby szukania Polaków w VIII i IX w. są równie anachroniczne i równie bezsensowne co próby szukania Anglików w czasach Hengista i Horsy. Ostatecznie przodkowie wszystkich z nas byli mieszańcami i imigrantami.

Pod względem językowym sytuacja przedstawia się w sposób równie powikłany. Logicznie rzecz biorąc, gdzieś musieli być ludzie mówiący językiem - lub kilkoma pokrewnymi językami - z których później powstawała współczesna polszczyzna. Filologom udało się zrekonstruować główne zarysy prasłowiańskiej składni i słownictwa. Ale wobec całkowitego braku źródeł pisanych z okresu do XIII w., nie wchodzi w grę możliwość jakiegokolwiek dokładnego opisu wcześniejszych dialektów mowy Słowian Zachodnich. Można przypuszczać, że dialekty Polan, Mazowszan, Wiślan i Ślęzan wyodrębniały się z języka ogólnosłowiańskiego w wyniku odmiennego otoczenia językowego na obszarach, na których osiedlali się Słowianie. Ale uczeni mogą jedynie wysuwać hipotezy na temat trwania form wspólnych językom całej grupy słowiańskiej czy też współzależności między poszczególnymi dialektami. (Patrz Rys. D).

Rys. D. Języki słowiańskie

вернуться

29

M. Wheeler, Rome beyond the Imperiał Frontiers, Londyn 1955

вернуться

30

Tacyt, Germania, w. Tacitus on Britain and Germany, w przekładzie H. Mattingly, Londyn 1948, s.101-140.

вернуться

31

J. O. Maenchen-Helfen, The Worid of the Huns, Berkeley 1973. Por. praca G. Labudy, Źródła, sagi i legendy do najdawniejszych dziejów Polski, Warszawa 1961, która zawiera teksty, przekłady i komentarze do opisu Europy Alfreda Wielkiego, poematu Widsith i Pieśni o Rolandzie, a także opis wojen Gotów z Hunami. (Przekład polski wg: G. Labuda, Źródła skandynawskie i anglosaskie do dziejów słowiańszczyzny, Warszawa 1961, s. 155-156; przyp. tłum.).