Выбрать главу
Odezwały się pierwsze opieńki: – Opieniek jest maleńki, A tam trzeba skakać na sążeń, Gdzie nam, królu, do takich dążeń?
Załkały surojadki: – My mamy maleńkie dziatki, Wolimy życie spokojne, Inne grzyby prowadź na wojnę.
Zaszemrały modraczki: – Mamy całkiem zniszczone fraczki, Mamy buty wśród grzybów najstarsze, Nie dla nas wojenne marsze.
Zastękały czubajki: – Wpierw musimy wypalić fajki, Wypalimy je, królu, do zimy, W zimie z tobą na wojnę ruszymy.
A król siedzi niezmiennie pod dębem, Każe znowu na alarm bić w bęben:
– Przybywajcie, pieczarki, maślaki, Trufle, gąski, purchawki, koźlaki, Bedłki, rydze, bielaki i smardze, Przybywajcie, bo tchórzami pogardzę!
Ledwo rzekł to, wtem patrzy, a z boru Maszeruje pułk muchomorów: – Przychodzimy z muchami wojować! Ty nas, królu, na wojnę prowadź!
Wojowały grzybowe zuchy, Pokonały aż cztery muchy. Król Borowik winszował im szczerze I dał wszystkim po grzybowym orderze.

Ptasie plotki

Usiadła zięba na dębie: – Na pewno dziś się przeziębię!
Dostanę chrypki, być może, Głos jeszcze stracę, broń Boże,
A koncert mam zamówiony W najbliższą środę u wrony.
Jęknęły smutnie żołędzie: – Co będzie, ziębo, co będzie?
Leć do dzięcioła, do buka, Niech dzięcioł ciebie opuka!
Podniosła lament sikora: – Podobno zięba jest chora!
Gil z tym poleciał do szpaka: – Jest sprawa taka a taka,
Mówiła właśnie sikora, Że zięba jest ciężko chora.
Poleciał szpak do słowika: – Ze słów sikory wynika,
Że zięba już od miesiąca, Po prostu jest konająca.
Słowik wróblowi polecił, By trumnę dla zięby sklecił.
Rzekł wróbel do drozda: – Droździe, Do trumny przynieś mi gwoździe.
Stąd dowiedziała się wrona, Że zięba na pewno kona.
A zięba nic nie wiedziała, Na dębie sobie siedziała,
Aż jej doniosły żołędzie, Że koncert się nie odbędzie,
Gdyż zięba właśnie umarła Na ciężką chorobę gardła.

Kwoka

Proszę pana, pewna kwoka Traktowała świat z wysoka
I mówiła z przekonaniem: – Grunt – to dobre wychowanie!
Zaprosiła raz więc gości, By nauczyć ich grzeczności.
Osioł pierwszy wszedł, lecz przy tym W progu garnek stłukł kopytem.
Kwoka wielki krzyk podniosła: – Widział kto takiego osła?!
Przyszła krowa. Tuż za progiem Zbiła szybę lewym rogiem.
Kwoka, gniewna i surowa, Zawołała: – A to krowa!
Przyszła świnia prosto z błota. Kwoka złości się i miota:
– Co też pani tu wyczynia? Tak nabłocić! A to świnia!
Przyszedł baran. Chciał na grzędzie Siąść cichutko w drugim rzędzie,
Grzęda pękła. Kwoka, wściekła, Coś o łbie baranim rzekła
I dodała: – Próżne słowa, Takich nikt już nie wychowa,
Trudno… Wszyscy się wynoście! No i poszli sobie goście.
Czy ta kwoka, proszę pana, Była dobrze wychowana?

Jajko

Było sobie raz jajko mądrzejsze od kury. Kura wyłazi ze skóry, Prosi, błaga, namawia: – Bądź głupsze! Lecz co można poradzić, kiedy ktoś się uprze?
Kura martwi się bardzo i nad jajkiem gdacze, A ono powiada, że jest kacze.
Kura prosi serdecznie i szczerze: – Nie trzęś się, bo będziesz nieświeże. A ono właśnie się trzęsie I mówi, że jest gęsie.
Kura do niego zwraca się z nauką, Że jajka łatwo się tłuką, A ono powiada, że to bajka, Bo w wapnie trzyma się jajka.
Kura czule namawia: – Chodź, to cię wysiedzę. A ono ucieka za miedzę, Kładzie się na grządkę pustą I oświadcza, że będzie kapustą. Kura powiada: – Nie chodź na ulicę, Bo zrobią z ciebie jajecznicę. A jajko na to najbezczelniej: – Na ulicy nie ma patelni.
Kura mówi: Ostrożnie! To gorąca woda! A jajko na to: – Zimna woda! Szkoda! Wskoczyło do ukropu z miną bardzo hardą I ugotowało się na twardo.

Na straganie

Na straganie w dzień targowy Takie słyszy się rozmowy:
– Może pan się o mnie oprze, Pan tak więdnie, panie Koprze.
– Cóż się dziwić, mój Szczypiorku, Leżę tutaj już od wtorku!
Rzecze na to Kalarepka: – Spójrz na Rzepę – ta jest krzepka!
Groch po brzuszku Rzepę klepie: – Jak tam, Rzepo? Coraz lepiej? – Dzięki, dzięki, panie Grochu, Jakoś żyje się po trochu,
Lecz Pietruszka – z tą jest gorzej: Blada, chuda, spać nie może.
– A to feler – Westchnął Seler.