Выбрать главу

Było to jakby graficzne podsumowanie działania kosmicznej służby meteo. Ta księżycowa placówka stanowiła tylko jeden z elementów sieci stacji nieustannie monitorujących aktywność Słońca; na Ziemi, na wszystkich kontynentach, znajdowały się siostrzane stacje, a liczne satelity krążyły na orbitach okołosłonecznych. Dzięki temu niezliczone oczy służby meteo były nakierowane na Słońce.

Było to niezbędne. Słońce świeciło od pięciu miliardów lat, wysyłając światło i ciepło oraz będąc źródłem wiatru słonecznego, czyli strumienia naładowanych cząstek o wysokiej energii. Ale nie było niezmienne. Nawet w okresie normalnej aktywności wiatr słoneczny jest porywisty; jego potężne strumienie tryskają z dziur koronalnych, które stanowią wyrwy w zewnętrznej atmosferze Słońca. Plamy słoneczne na powierzchni Słońca, czyli chłodniejsze obszary, w których kłębią się potężne pola magnetyczne, ludzie zauważyli już w czwartym stuleciu przed Chrystusem. W tych burzliwych obszarach rozbłyski i potężne eksplozje są źródłem promieniowania o wysokiej częstości i szybkich cząstek naładowanych elektrycznie. Fragmenty te bombardują zewnętrzne warstwy atmosfery i wywołują zaburzenia pola magnetycznego rozciągającego się wokół Ziemi.

W ciągu znacznej części historii ludzkości wszystko to pozostawało niezauważone, jeśli nie liczyć wspaniałych zórz polarnych nieregularnie pojawiających się na niebie. Ale o ile ludzie są na ogół niewrażliwi na burze w przestrzeni kosmicznej, o tyle zbudowany przez nich sprzęt elektroniczny tak. W roku 2037 minęło prawie dwieście lat, odkąd indukowane przez Słońce prądy w liniach telegraficznych zaczęły wywoływać bóle głowy u obsługujących je ludzi. Od tego czasu świat człowieka stawał się coraz bardziej uzależniony od technologii i wskutek tego był coraz bardziej narażony na konwulsje, które targały Słońcem, jak doświadczała Ziemia tego właśnie dnia.

Zrozumiano, że życie kruchej, połączonej licznymi więzami nowoczesnej cywilizacji w bliskim sąsiedztwie gwiazdy to jak życie obok pogrążonego we śnie niedźwiedzia. Może nie uczynić ci żadnej krzywdy. Ale przynajmniej trzeba go bardzo uważnie obserwować. I właśnie dlatego ustanowiono kosmiczną służbę meteo.

Zarządzana obecnie przez Unię Euroazjatycką, miała skromne początki: wypączkowała w dwudziestym wieku z amerykańskiego Centrum Badań Kosmicznych, będącego wspólnym przedsięwzięciem takich organizacji jak NASA, Krajowy Ośrodek Oceanów i Atmosfery oraz Departament Obrony.

— Wtedy gromadzenie danych miało charakter wyrywkowy — powiedział Michaił. — Wygrzebywano je z satelitów badawczych poświęconych innym celom. A prognozy to były czyste spekulacje. Ale położyło temu kres kilka katastrof spowodowanych przez burze słoneczne w pobliżu maksimum aktywności Słońca z 2011 roku. Dzisiaj dysponujemy całkiem obszernym zbiorem danych, który jest stale uzupełniany. Systemy prognozowania to wielkie zestawy do przewidywań numerycznych, których działanie opiera się na magnetohydrodynamice, fizyce plazmy i tym podobnych. Mamy pełny łańcuch modelowania teoretycznego od powierzchni Słońca do powierzchni Ziemi…

Ale Eugene nie słuchał. Postukał palcem w obraz.

—  To jest prawdziwy problem — powiedział.

Wskazywał nowy aktywny obszar. Był wyraźnie ciemniejszy od otaczającej go fotosfery i przecinała go paskudnie wyglądająca smuga w kształcie litery S.

— Przyznaję, że to zagadka — powiedział Michaił. — W tym momencie cyklu aktywności Słońca czegoś takiego trudno było oczekiwać.

— Ja tego oczekiwałem — powiedział Eugene. — I o to właśnie chodzi.

Michaił ostrożnie zapytał:

— Koniec świata?

— Jeszcze nie teraz. To tylko zwiastun. Ale będzie źle. Dlatego tu przyszedłem. Musisz ich ostrzec. — Oczy miał wielkie i mroczne, udręczone. — Dysponuję przewidywaniami zaopatrzonymi w daty.

— Już to mówiłeś.

— Mimo to w ogóle nie zwracają na mnie uwagi. Ale ciebie wysłuchają. W końcu to twoja praca. A teraz, kiedy masz dowód, musisz to zrobić, dobrze? Musisz ich ostrzec.

Eugene rzeczywiście jest całkowicie pozbawiony talentów towarzyskich, pomyślał Michaił z mieszaniną niezadowolenia i współczucia.

— Kim są oni? Kogo dokładnie chcesz, abym ostrzegł?

Eugene rozłożył ręce.

— Na początek wszystkich tych, którzy są narażeni na niebezpieczeństwo. Na Księżycu. W Stacji Kosmicznej. Na Marsie i na pokładzie Aurory 2.

—  I na Ziemi?

— A tak. I na Ziemi. — Eugene zerknął na zegarek. — Ale teraz Ziemi to już dosięgło.

Michaił przyglądał się jego twarzy przez długą chwilę. A potem wezwał Talesa.

7. Wyrzut materii koronalnej

Siobhan przypatrywała się ekranom na stole konferencyjnym, szukając potrzebnych informacji.

Nie było to łatwe. Badania Słońca i „pogoda kosmiczna” po prostu nie były specjalnością Siobhan. Arystoteles mógł jej pomóc, chociaż wydawał się chwilami trochę roztargniony; z niepokojem zdała sobie sprawę, że rozpad światowej łączności, na której się opierał, musiał dotknąć i jego.

Szybko odkryła, że obserwatoria słoneczne znajdują się na całym świecie, a także poza nim. Próbowała połączyć się z Kitt Peak, z Mauna Kea na Hawajach i z obserwatorium Big Bear w południowej Kalifornii. Jak można się było spodziewać, nie dodzwoniła się do żadnego z tych miejsc; nawet jeśli systemy komunikacyjne nie uległy awarii, bez wątpienia były bombardowane telefonami. Ale dowiedziała się, że istnieje coś takiego jak „kosmiczna służba meteo”, czyli sieć obserwatoriów, satelitów, banków danych oraz specjalistów, którzy obserwowali Słońce i jego burzliwe okolice, próbując przewidzieć jego najgorsze „wybryki”. Okazało się, że jest także stacja meteorologiczna na południowym biegunie Księżyca.

Mimo że kapryśne Słońce obserwowano od wielu dziesięcioleci, tylko jeden człowiek przewidział dzisiejsze niezwykłe wydarzenia: przebywający na Księżycu młody naukowiec nazwiskiem Eugene Mangles, który opracował całkiem dokładne prognozy tego zjawiska. Ale z Księżycem nie było kontaktu.

* * *

Trzydzieści minut po ich ostatniej rozmowie Siobhan ponownie zatelefonowała do Philippy Duflot.

— To wszystko ma coś wspólnego ze Słońcem — zaczęła.

Philippa powiedziała:

— Tyle to i my wiemy…

— Nastąpiło coś, co obserwatorzy nazywają „wyrzutem materii koronalnej”.

Opisała, w jaki sposób korona, rozległa zewnętrzna atmosfera Słońca, jest utrzymywana w równowadze przez potężne pole magnetyczne, mające swe źródło w samym Słońcu. Niekiedy pole to zwija się, co często ma miejsce nad obszarami aktywnymi. W jego splotach zostają uwięzione pęcherze przegrzanej plazmy wyrzucanej przez Słońce, które następnie zostają gwałtownie uwolnione. To właśnie wydarzyło się dzisiaj rano nad wielką plamą słoneczną, którą specjaliści określają jako obszar aktywny 12688; licząca miliardy ton masa plazmy, ściśniętej przez pole magnetyczne Słońca, została wyrzucona na zewnątrz z prędkością stanowiącą spory ułamek prędkości światła.

— Wyrzucona plazma dotarła do nas w niecałą godzinę — powiedziała Siobhan. — Rozumiem, że jak na tego rodzaju zjawisko to naprawdę szybko. Nikt nie widział, jak się zbliża, i nikt specjalnie nie oczekiwał, że coś takiego się wydarzy w tym momencie słonecznego cyklu. — Z wyjątkiem, zanotowała w pamięci, owego samotnego astronoma na Księżycu.