Выбрать главу

Nie strachem ani kłamstwem, ale miłością i przebaczeniem posługiwał się Jezus, chcąc przybliżyć ludziom Ojca. Tymczasem podstawową działalnością Kościoła jest szerzenie strachu. Najlepiej udaje się to w przypadku dzieci (już od przedszkola – w myśl konkordatu), u których na długie lata, a najczęściej do śmierci, pozostanie w świadomości obraz karzącego Boga. Strach nie jest metodą na nawrócenie czy też podniesienie poziomu moralności chrześcijańskiej. Zwykło się mówić, iż – przekonać kogoś do jakiejś idei; uzyskać poklask, akceptację, wielki posłuch i szacunek – można albo miłością albo strachem. Nie trzeba chyba dokonywać rozróżnienia skutków jednej i drugiej metody. Czyż nie o przemianę serc apelował Jezus?!

Cóż z tego, że morderca nie zabije ze strachu przed dożywociem czy stryczkiem, skoro w głębi serca już dawno kogoś „załatwił” i zrobi to w końcu naprawdę, jak tylko będzie miał dobrą okazję i przestanie się bać.

Czy lepiej jest, gdy żona zgadza się z mężem, ponieważ go kocha i szanuje? A może strach przed ciosem w szczękę jest lepszą motywacją?

Kiedy katoliccy hierarchowie zorientowali się, że fanaberie papieży, feudalne zacofanie struktur kościelnych, pogardliwe i interesowne traktowanie wiernych oraz autokratywne rządy Kościoła – nie staną się nigdy przedmiotem szacunku i miłości ze strony tzw. laikatu

– wymyślili na postrach piekło. Nie musieli się zresztą wielce wysilać

– wystarczyło jedynie „wziąć” kilka klasycznych fragmentów Biblii i dorobić do nich parę dobrze skrojonych scenariuszy dreszczowców. Propaganda z ambon „na dołach”, jak zwykle dopełniła całości wytycznych „góry”.

Niewielu jest ludzi, zwłaszcza tych wyrosłych z katolickich korzeni, którzy oparliby się takiej agitacji. W mniejszym lub większym stopniu każdy człowiek boi się śmierci, to jest naturalne.

Jeśli do tej naturalnej ludzkiej bojaźni dołączyć jeszcze strach przed wiecznymi mękami; rzucić parę dogmatów o świętości Kościoła, jego monopolu na prawdę oraz nieomylność papieża – to Powiedzcie mi – gdzie mają iść biedni, zastraszeni, skołowani ludzie? Pójdą do Kościoła!!! I o to właśnie chodzi. Kościół (czyt. duchowieństwo) bez ludzi upadnie, zginie, przestanie istnieć! To ludzie utrzymują go przy życiu swoimi ciężko zarobionymi pieniędzmi; nie modlitwami, postami czy cierpieniem, ale PIENIĘDZMI, bo TEN Kościół nie może istnieć bez pieniędzy w odróżnieniu od Kościoła Jezusa i apostołów – partego na wzajemnej miłości, silnego wiarą swoich członków. Pieniądze są głównym celem dzisiejszego Kościoła, a raczej jego możnych strażników. Właśnie dla nich ten cel uświęca wszelkie środki. Tak, jak Jezuici grabili i mordowali dla żądzy zamorskich bogactw, inkwizytorzy palili na stosach dla zagarnięcia dobytku swoich ofiar – tak też zawsze wizja piekielnych otchłani naganiała ciemne owieczki do kościelnych „naw”, gdzie czcigodni pasterze „doili” je skutecznie z gotówki. Ten ostatni sposób, jak już wcześniej wspomniałem, okazał się najbardziej uniwersalny i ponadczasowy – przetrwał do naszych czasów i stał się największym batem na „pospólstwo”. Czyż to nie jest największy szantaż w dziejach ludzkości – straszyć całe pokolenia, miliardy ludzi piekłem – po prostu dla kasy!!?

Szatan, który oczywiście istnieje, ale tylko po to, żeby zwodzić ludzi na ziemi – wykazał się w tym przypadku szczególną przebiegłością, co w niczym nie umniejsza zasług jego niezwykle pojętnych uczniów. Znalazł on w osobach współczesnych faryzeuszy najbardziej wdzięczny materiał do swoich szatańskich intryg.

Kary przewidziane dla potępieńców są wielorakie, a same źródła katolickie opisują je jako „nie do opisania”. O fizycznym ogniu i torturach już wiemy. Do tego dochodzi jeszcze wieczny „brak oglądu Boga” oraz obcowanie z szatanami i innymi potępieńcami. W całym tym towarzystwie panuje ciągła nienawiść; wszystko dzieje się w nieprzeniknionych ciemnościach i potwornym…zimnie. Wielki ten koszmar toczy się „pod ziemią”.

Zaznaczam, że to nie są moje wymysły ani też żadne ubarwienia. Sam musiałem studiować te brednie m.in. w oparciu o „Katolicki Katechizm Ludowy”, napisany przez ks. Spirago (tom I,II,III) lub „Eschatologię” ks. M. Ziółkowskiego, który podpiera kościelne mądrości – nie wersetami biblijnymi – ale wymysłami pierwszych zwodzicieli Chrześcijaństwa, np. św. Cyprianem:

„Skazanych będzie paliło zawsze rozpalone piekło i gorejącymi płomieniami pożerająca kara, a nie będzie niczego, skąd katusze mogłyby mieć kiedyś spoczynek lub koniec… Nie wszyscy potępieni ponoszą jednakowe kary; jedni doznają większych cierpień, inni zaś mniejszych. Intensywność mąk piekielnych zależy od ilości i ciężkości grzechów” [26].

„Narzędziem kary zmysłów jest przede wszystkim ogień, i to ogień rzeczywisty, cielesny” [27].

„Wszyscy cierpią potworne męki, złorzeczą i rozpaczają… Straszne więc i nieznośne musi być to ciągłe obcowanie z potępieńcami. Z pewnością sprawiedliwość Boża stosuje względem potępionych jeszcze inne kary dodatkowe, których jednak nie znamy” [28].

Powyższe barwne opisy, będące wymarzonym natchnieniem dla kaznodziejów i przyprawiające szarego śmiertelnika o gęsią skórkę, nie mają absolutnie żadnego potwierdzenia w Biblii! Nie występuje tam w ogóle wyraz „piekło” ani też pojęcie „piekła” jako miejsca wiecznej kary. Dokładny przekład mówi o „szeolu” lub „hadesie”, a określenia te należy tłumaczyć – jako stan śmierci lub miejsce przebywania wszystkich zmarłych. Pojęcie „ognia” jest dość często spotykane, ale nigdy w odniesieniu do karania zmarłych. Ogień ma przy końcu czasów wyniszczyć wszelkie zło i spalić szatana na ziemi. To właśnie szatan w wyjątkowo przewrotny sposób zapragnął zmącić obraz Boga w sercach ludzi, aby widzieli w Nim żądnego zemsty sadystę i despotycznego tyrana, a nie wielkodusznego i kochającego Ojca. Źródeł całej katolickiej nauki o piekle należy upatrywać również, tak jak w przypadku czyśćca i wielu innych „prawd”, w filozofiach i religiach pogańskich. Kara, będąca naturalną konsekwencją złego postępowania, nie może ominąć złoczyńcy – tak pokrótce można oddać jeden z ponadczasowych i fundamentalnych aspektów ludzkiego wartościowania, obecnego niemal w każdej kulturze i religii. Wynika to z elementarnego poczucia sprawiedliwości, zapisanego w sumieniu każdego człowieka.

Jednakże Bóg nie ocenia i nie wyrokuje tak, jak ludzie. Mówi nam o miłości nieprzyjaciół i przebaczaniu bez granic nie po to, żeby nas samych w końcu osądzić, skazać, wtrącić do piekła i przez wieczność delektować się naszymi mękami. Nasz Stwórca zapewne z wielką troską patrzy na to, jak Go postrzegamy.

Współcześni faryzeusze – mąciciele w sutannach, którzy na straszeniu piekłem zbijają kapitał i zafałszowali nawet w tym celu obraz samego Boga – to, iż oni nie poniosą żadnej kary, wykracza już poza możliwości ludzkiego umysłu. Dla ich własnej satysfakcji, mógłbyś Panie przysmażyć ich choć trochę jakimś niebiańskim miotaczem ognia, sypnąć siarką i dźgnąć po tyłkach widełkami!

A jednak widzisz Boże i nie grzmisz!!? Tak, Jego miłosierdzie nie zna granic! On już teraz Bracie, (który Czytasz te słowa) patrząc na trudy Twojego życia, na Twoje codzienne zmagania z przeciwnościami losu, nie może się doczekać, kiedy wreszcie obdaruje Ciebie i mnie

– Nas wszystkich – swoją wieczną nagrodą! Poświęcił dla nas swojego Jedynego Syna – czy mamy jeszcze wątpić w Jego Miłość!? Pragnie dać nam nową Ojczyznę „i każdą łzę otrze Bóg z naszych oczu” [29]. Jakże pięknie te Boskie pragnienia oddaje fragment z Księgi Proroka Jeremiasza:

вернуться

[26] Dz. cyt. str. 224, 226, 233.

вернуться

[27] Dz. cyt. str. 221

вернуться

[28] Dz. cyt. str. 222

вернуться

[29] Ap. św. Jana 7, 17.