„Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was
– wyrocznia Pana – zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, której oczekujecie… Ja zaś sprawię, że mnie najdziecie… i odwrócę wasz los, zgromadzę spośród wszystkich narodów i z wszystkich miejsc, po których was rozproszyłem – wyrocznia Pana – i przyprowadzę was do miejsca, skąd was wygnałem” [30].
Fakt, iż piekło nie istnieje, nie oznacza braku jakiejkolwiek kary. Nie znaczy to również, że można bezkarnie szaleć i pławić się do woli w grzechach – kraść, kłamać, zdradzać, zabijać itp. Takie nonszalanckie podejście do Bożych przykazań będzie karane bardzo dotkliwie. Ludzie, którzy nadużywają miłości Boga i za nic mają drugiego człowieka, poniosą po śmierci największą karę. Karą tą będzie pełna świadomość całego zła, które wyrządzili za życia. Tacy „potępieńcy” rzeczywiście będą „płakać i zgrzytać zębami” – widząc wyraźnie wszystkie konsekwencje swego złego postępowania. Będą też, mając doskonałe władze poznawcze, wręcz czuli ból skrzywdzonych przez siebie bliźnich. To będzie dla nich jedyna, ale jakże dotkliwa kara; tym dotkliwsza, gdyż znając już bezgraniczną miłość Boga i Jego przebaczenie – odczuwać będą niewypowiedziany wstyd i żal. Wyrzuty sumienia
– czynność władzy duchowej – odczuwane za życia, będą karą dla grzeszników po śmierci. W tym sensie rzeczywiście ludzie ci sami skazują się na takie duchowe męki, które mogą trwać całą wieczność.
Popełnione zło, zarówno za życia jak i po śmierci tego, który je popełniał, może być jednak zgładzone przebaczeniem ze strony ofiary zła. Uwalnia to również złoczyńcę od wiecznego żalu i zapewnia mu pokój duszy. Taki dobrowolny, wspaniałomyślny akt łaski, okazany komuś kto zniszczył nasze marzenia, skrzywdził najbliższych lub w jakikolwiek sposób dotkliwie nas zranił – przychodzi każdemu z ogromnymi oporami. To jeden z największych ludzkich wysiłków, często wręcz niemożliwy do zrealizowania. Wiedział o tym Zbawiciel, kiedy mówił, że Jego nauka jest „trudna” i przyrównał ją do dźwigania krzyża. Jeśli jednak za życia, chociażby w ostatnim jego momencie, przebaczymy „naszym winowajcom” możemy z całą pewnością liczyć na pełną amnestię po śmierci. Dlatego właśnie Jezus tak często wzywał do przebaczenia bez granic („77 razy” = zawsze) [31], a nawet do miłości nieprzyjaciół. Taka rezygnacja z zemsty oraz odpuszczenie win, gwarantuje skutek adekwatny. Wspaniałomyślny pokrzywdzony sam dostępuje łaski przebaczenia – jego własne grzechy i związane z nimi wyrzuty sumienia – będą na zawsze zgładzone.
Komu mamy wierzyć: nadętym bufonom w sutannach czy też słowom Syna Bożego, Który zapewnia nas:
„…przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także Ojciec Wasz, który jest w Niebie, przebaczył wykroczenia wasze…” [32]
„…a wasza nagroda będzie wielka i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny…” [33]
Nijak to się ma do nauki Kościoła, która przedstawia Boga jako wielkiego księgowego. Żadna myśl, słowo, najmniejsze przewinienie
– nawet nie do końca uświadomione – ma nie umknąć temu służbiście.
Aby odeprzeć ataki protestantów co do wartości spowiedzi usznej, teolodzy katoliccy wymyślili ostatnio ciekawe rozwiązanie. Zarzuty „innowierców” brzmią mniej więcej tak: „…po co się nawracać, pracować nad sobą, skoro u Katolików można iść do spowiedzi, a ksiądz i tak odpuści wszystkie grzechy…” „Nasi” teolodzy, czując na sobie „nieomylny” oddech papieża, odpalili im w „try miga” – „…odpuszczenie grzechów podczas spowiedzi gładzi je, ale nie do końca”. Będziemy na Sądzie rozliczani ze wszelkiego, nawet najmniejszego zła, z którego się za życia spowiadaliśmy” – zadecydował Kościół.
Tymczasem Stwórca Wszechświata za nic ma nasze słabości, zwłaszcza te wynikające z grzesznej ludzkiej natury – popędów, namiętności, manii wielkości. Patrzy na to wszystko z przymrużeniem oka i kiwa z politowaniem głową. Z pewnością surowo ocenia wszelkie wynaturzenia – morderstwa, gwałty, bezlitosne traktowanie niewinnych i bezbronnych, a przede wszystkim dzieci, ale On – Źródło Miłości – nie odpłaca złem za zło, na wzór małodusznych ludzi.
Największymi zbrodniami, jakich może dopuścić się człowiek, są zgorszenia na wielką skalę oraz bluźnierstwa przeciw Duchowi Bożemu. To tak, jakby rodzice stracili miłość dzieci przez jedno, które zbuntowało wszystkie inne albo gdyby dziecko lżyło swoich rodziców za to, że dali mu życie i wszelkie warunki rozwoju. Bóg ofiarując nam życie wieczne, ma prawo wymagać dla siebie pewnej naturalnej czci i wdzięczności; choć bez wątpienia rozumie także niewierzących lub wątpiących w Niego.
W każdym razie, im więcej nabroimy w tym życiu – tym większy będzie nasz żal i związana z nim udręka po śmierci. Sam Bóg nie podniesie na nas swej „karzącej ręki”, jak to poetycko przedstawiali autorzy Starego Testamentu. Ich wizja Boga jako złowrogiego, nieprzejednanego sędziego zrodziła się w okrutnych czasach, w których nie było miejsca na przebaczenie, a okazana nieprzyjacielowi litość była oznaką słabości. Pan Zastępów, którego nawet imienia bano się głośno wypowiadać – nie mógł być słaby. Ten, który w proch rozbijał całe armie; kazał w pień wycinać miasta i całe narody, a swemu wybranemu ludowi dał przykazanie: „Oko za oko, ząb za ząb” – nie wiedział co to miłosierdzie, z wyjątkiem nielicznych wyjątków, przedstawianych przez kronikarzy – jako typowe kaprysy wielkiego władcy. Samo wybranie tylko jednego spośród tysięcy narodów, połączone z tępieniem pozostałych, było również pewnego rodzaju „widzimisię” monarchy.
Taki obraz Boga – tyrana, funkcjonował wśród Żydów podczas ziemskiej działalności Jezusa. On to dopiero objawił prawdę o swoim Ojcu. Trudno byłoby tutaj przytoczyć wszystkie fragmenty Jego wypowiedzi, mówiące o nieskończonej miłości Boga i przebaczeniu bez granic. Wystarczy choćby wspomnieć „Błogosławieństwa na górze” [34]; zapowiedź całkowitego przebaczenia dla przebaczających, a także dla celników, cudzołożnic, najgorszych łotrów, morderców – po prostu wszystkich! Na potwierdzenie swoich słów Jezus wybiera upadłych w grzechach ludzi na swoich największych przyjaciół i powierników swej nadprzyrodzonej misji: celnika Mateusza, cudzołożnicę Marię Magdalenę, awanturnika i zdrajcę Piotra (którego nazwał „szatanem”); w końcu zaś mordercę Szawła – późniejszego św. Pawła – apostoła wszystkich narodów. Kiedy Zbawiciel wisiał na krzyżu przebaczył swoim oprawcom, a widząc żal i skruchę w oczach łotra
– nie musiał go rozgrzeszać z licznych zbrodni; stwierdził tylko: „Dziś ze mną będziesz w raju” [35]. W słowach Jezusa nie znajdziemy wzmianki o jakiejkolwiek pomście Boga nad człowiekiem. Jeśli nawet ktoś chciałby w ten sposób interpretować niektóre z Jego wypowiedzi
– napotka zawsze, przy końcu każdej Ewangelii, na opis Ukrzyżowania, Śmierci i Zmartwychwstania Naszego Pana. Dwa pierwsze fakty stanowią Najdoskonalszą Ofiarę – Zadośćuczynienie za grzechy całego świata. Są jednocześnie obrazem losów każdego człowieka na ziemi – droga krzyżowa życia, kończącego się śmiercią. Kontynuacją, następstwem tego ciężkiego życia, jak w przypadku Jezusa, będzie zmartwychwstanie każdego z nas. Śmierć zostanie ostatecznie zniszczona wraz ze swoim „ojcem szatanem” [36]. Stanie się to podczas powtórnego przyjścia Chrystusa. To, czego Ojciec nie powiedział przez swojego Syna, wyraził najpełniej ofiarując go za nas na śmierć. On zaś, uzyskawszy nad nią pełną władzę, unicestwi ją raz na zawsze, aby już nigdy żaden człowiek nie musiał przez nią przejść. Naszym przeznaczeniem jest życie wieczne z Bogiem i niemożliwe jest istnienie człowieka bez Niego: „…bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy…jesteśmy bowiem z Jego rodu” [37].