- Szczegóły zdradzę ci potem - powiedziałam. - Tego jest cholernie dużo. W skrócie wyglądało
to tak.
Diabeł słuchał streszczenia nie okazując niedowierzania i z rzadka tylko przerywając pytaniami. Uczucie błogiego szczęścia i piramidalnej satysfakcji ogarniało mnie coraz bardziej i przygłuszało nawet zmęczenie. Za szybą samochodu łagodnym blaskiem jaśniała późna, polska jesień. Miałam wrażenie, że opowiadam mu sensacyjny film, który ostatnio oglądałam w Kopenhadze, a nie własne przeżycia, i wręcz byłam skłonna krytykować niekiedy scenariusz.
- Nie do wiary - powiedział. - Gdyby nie to, że jesteś zdolna do wszystkiego, nigdy bym w to nie uwierzył. Co za pomysł, dłubać szydełkiem? Ty jednak musisz mieć źle w głowie!
- Pewno muszę - zgodziłam się. - Najgorsze jest to, że, jak sam widzisz, znalazłam się w głupiej sytuacji. Nadal ja jedna wiem, gdzie oni schowali swój majątek, i podejrzewam, że to nie koniec zabawy. Pojęcia nie mam, co z tym fantem zrobić.
- I w rezultacie w ogóle nie rozmawiałaś z Interpolem?
- Pewnie, że nie. Bałam się. Co ty sobie wyobrażasz, jeśli mieli swojego człowieka w duńskiej policji?! Ostatnie miejsce, gdzie spodziewałabym się zobaczyć gangstera! Dostałam kompleksu, urazu, każdy był dla mnie podejrzany. Tobie się to może wydawać nienormalne, ale ja się sobie nie dziwię. Jedź wolniej!
Diabeł wzruszył ramionami.
- Rzeczywiście masz kota. W naszej ambasadzie też nic nie mówiłaś?
- Nigdzie nic nie mówiłam. Nasza ambasada była dla mnie też podejrzana. Tu chciałam przyjechać, rozumiesz? Tu! Dopiero tutaj jestem bezpieczna i teraz mogę zacząć myśleć na nowo. 09
- Znów narozrabiałaś jak pijany zając. I co teraz chcesz zrobić?
- Przeanalizować sytuację. A co tutaj się działo? Czego chciała milicja?
- Pytali się o ciebie, czy nie ma jakichś wiadomości. Alicja zawiadomiła, że zniknęłaś i że szukają cię gliny w całej Europie. Pewno nawiązali jakiś kontakt z naszymi. Jakim sposobem, swoją drogą, na ciebie nie trafili?
- Byli zapóźnieni w rozwoju i nie zdążyli. Nie wiem, czy nie powinnam się tutaj zgłosić do naszych, ale mam nadzieję, że mnie zawezwą sami.
- Czekaj no, ale właściwie, o co tu chodziło? Jak to się mogło stać, że z tą ich forsą wynikło takie zamieszanie?
- Interpol chciał ich zniszczyć finansowo i skonfiskować całe mienie. Mieli mnóstwo różnych rzeczy, akcje, przedsiębiorstwa, gotówkę i nie wiem, co jeszcze. Przewidywali, że im to zabiorą i zablokują konta bankowe, więc w okropnym pośpiechu, podobno w ciągu jednego dnia sprzedali wszystko, podjęli pieniądze i zamienili na diamenty, złoto i platynę.
- Diamenty też im można było zabrać.
- Właśnie o to chodziło. Ich ludzie byli w policji, a oni bali się, że ludzie z policji są między nimi. Stąd tajemnica. Jedynym człowiekiem, który wiedział, gdzie to jest, był ten, który sam schował. Miał zawiadomić o tym szefa, mieli przeczekać dzień albo dwa, zabrać całość z kryjówki i zawieźć do Brazylii. Potem przez jakiś czas siedzieć cicho, przeczekać nagonkę, bogaci byli, mogli sobie pozwolić na urlop, a potem zacząć na nowo. Sama jestem zdania, że to był bardzo dobry pomysł.
- A dlaczego od razu nie zawieźli do Brazylii?
- Bo istnieje takie coś jak kontrole celne. Wszystkie władze miały na nich oko. Tamten facet załatwiał skup walorów i gdzieś to musiał chwilowo ulokować, a szef przez ten czas organizował transport. Zorganizował bardzo ładnie, najlepszy dowód, że mnie przewieźli, tyle że poza mną nie było co transportować. Wcale to wszystko nie było takie proste, diamenty kupował podobno w Afryce Południowej. Spieszył się okropnie, przyjechał do Kopenhagi, mieli się skontaktować i chała. Wykorkował w moich obj ęciach, a pieniądz leży i czeka.
- I ty wiesz, gdzie?!
- Wiem - powiedziałam ze znużeniem, przemieszanym z satysfakcją. - Znalazłam to miejsce na
mapie.
Przypomniałam sobie swój upór w kwestii grot na Malinowskiej Skale i pomimo zmęczenia poczułam się rozbawiona. Zaprezentowałam mu szczegółowo scenę podłączania mnie do wykrywacza kłamstw. Spojrzał na mnie zaskoczony, i dopiero teraz niedowierzająco.
- Nie żartuj! Jakim sposobem.?! To urządzenie działa zupełnie bezbłędnie!
- Pewnie, na osoby, które swoje łgarstwo mają w głowie. Ja miałam wyłącznie groty na Malinowskiej Skale. W ogóle nie słuchałam, o co mnie pytali.
- I tak dokładnie zapamiętałaś, co ten facet do ciebie mówił? Ten konający?
- Przecież wiesz, jaką mam pamięć do cytatów. Odtworzyłam sobie w samolocie każde słowo.
- I teraz też pamiętasz?
- A jak?
- I co mówił? - zaciekawił się nagle.
- Furmanka przed nami - powiedziałam odruchowo.
- Widzę. I co mówił?
- Jakbym szefa słyszała. Zamkniesz mnie w piwnicy? Mogę ci powtórzyć, proszę bardzo.
Bez namysłu, jednym ciągiem, wyrecytowałam mu cały tekst po francusku. Niech się uczy j ęzyków obcych, dawno go do tego namawiałam.
Diabeł się rozzłościł.
- Nie wygłupiaj się, przetłumacz!
- Na tej mapie, którą mi pokazał. - powiedziałam tajemniczo, a przed oczami pojawiła mi się nagle monstrualnych rozmiarów płachta na abstrakcyjnym obrazie. - Rany, ale to była mapa! Cały świat w drobnych szczegółach!. Na tej mapie południki i równoleżniki były ponumerowane i on określił liczbami odległość od jednego południka i jednego równoleżnika. Pewno to przedtem zmierzył. Jeszcze to jest ekstra zamaskowane, a przynajmniej tak zrozumiałam.
- No dobrze, ale gdzie to jest?
Potrząsnęłam głową.
- Nawet gdybym chciała ci powiedzieć, to mi nie przejdzie przez usta. Udławiłabym się. Mam obsesję i ukrywanie tego w nałóg mi weszło. Nie powiem nikomu za skarby świata.
- Powiedz, bo jestem ciekaw. Gdzie, u diabła, w Europie można znaleźć takie miejsce, do którego nikt nie trafi?
- Mnóstwo jest takich miejsc - powiedziałam z westchnieniem. - Na przykład Rodopy. Znalazłbyś coś w Rodopach? Tam jest tysiące grot.
- Ale to nie j est w Rodopach?
Dokładnie w momencie pytania zrobił coś, co znałam aż za dobrze i od czego wszystko mi się zawsze przewracało do góry nogami. Rzucił okiem w lusterko i docisnął gaz. Nic więcej mi nie było potrzeba.
Gwałtownie poderwałam się i odwróciłam do tyłu.
- Gonią nas!!!? - krzyknęłam w panice. Serce nagle zabiło mi w gardle, popłoch zmącił umysł. Strzelać do nich.?
- Pistolet! - wrzasnęłam. - Gdzie masz pistolet?
Diabeł sam się przeraził i przyhamował, aż mnie rzuciło do przodu.
- Zwariowałaś!? Nie mam pistoletu, co wyprawiasz, nikt nas nie goni! Uspokój się, czego mnie straszysz?!
- Kto, kogo?! Nie ja ciebie, tylko ty mnie! Prosiłam, żebyś jechał wolniej! Przyspieszasz, bo coś jedzie za nami! Mnie gonią od Brazylii, ja mam uraz!!!
- O rany boskie, fioła masz, nie uraz! Jeszcze i mnie wpędzisz w rozstrój nerwowy! No dobrze, już dobrze. Zwyczajna wołga nas wyprzedza!
- A niech wyprzedza i trabant!!! Ja jestem w Polsce, ja chcę mieć wreszcie spokój!!!
Zwolnił z wyraźnym, głębokim rozgoryczeniem. Zajął się przejazdem przez Pniewy.
Przyszłam do siebie i na nowo zaczęłam się uspokajać. Ogarniało mnie narastające zmęczenie.
- To gdzie to w końcu jest ta wyspa skarbów? - spytał jakby z lekkim roztargnieniem.
- Gdzieś tam - mruknęłam. - Na końcu świata. Daj mi z tym spokój, muszę odtajać. Jedź wolniej.
Znów zaczął przyspieszać, ale nie miałam siły reagować. Parę minut jechałam bezmyślnie,
wpatrzona w łagodzący niepokoje krajobraz, po czym na nowo zaczęło mi się coś lęgnąć w głowie. Nie mogłam jednak oderwać się od tematu.