Выбрать главу

– A pewnie. Zawsze sprawdzamy numer identyfikacyjny, zanim wywiozą zwłoki. Musimy potem w dokumentacji odnotować ten fakt. Byłoby sporo zamieszania, gdyby dojechali do zakładu i tam okazało się, że mają nie tego denata.

– Wygląda, że system jest dobry – stwierdziła Laurie i zastanowiła się. Przy tak licznych kontrolach trudno było obejść procedurę.

– Sprawdza się od dziesięcioleci bez wpadki – powiedział Marvin. – Oczywiście teraz pomaga komputer. Wcześniej prowadziło się księgi.

– Dziękuję, Marvin.

– Ależ nie ma za co.

Laurie opuściła biuro kostnicy. Zanim wylądowała na swoim piętrze, zajrzała jeszcze na pierwsze, by z maszyny w stołówce wziąć sobie coś do przekąszenia. Trochę pokrzepiona pojechała windą na czwarte piętro. Widząc uchylone drzwi do pokoju Jacka, podeszła do nich i zapukała. Jack siedział nad mikroskopem.

– Coś ciekawego? – zapytała.

Podniósł wzrok i uśmiechnął się.

– Bardzo. Chcesz spojrzeć?

Laurie pochyliła się nad mikroskopem, gdy Jack odsunął się na bok.

– Wygląda na granulomę w wątrobie.

– Zgoda. To jeden z tych maleńkich kawałeczków, które udało mi się znaleźć u Franconiego.

– Hmmm – skomentowała Laurie i dalej przyglądała się preparatowi. – Dziwne, że użyli zainfekowanej wątroby do przeszczepu. Powinni chyba staranniej zbadać dawcę. Dużo te ziarniaka?

– Maureen na razie przygotowała tylko tę jedną próbkę. To jedyny przykład ziarniaka, który znalazłem, więc podejrzewam, że nie było go dużo. Ale oglądałem dopiero jeden mrożony preparat. Poza tym w preparatach mrożonych następuje lekki zanik cyst, które w naturalnym środowisku widoczne bywają gołym okiem. Zespół transplantacyjny musiał to widzieć i nie przejął się.

– Jednak nie ma żadnego zapalenia ogólnego. A to znaczy, że przeszczep przyjął się dość gładko – zauważyła Laurie.

– Wyjątkowo gładko. Zbyt gładko, ale to inne zagadnienie. Jak sądzisz, co jest pod wskaźnikiem?

Laurie poprawiła ostrość tak, że mogła jakby przybliżyć i oddalić się od preparatu. Zauważyła sporo dziwnych plamek zasadochłonnej materii.

– Bo ja wiem. Nie potrafię powiedzieć. To mogą być artefakty [10].

– Ja też nie wiem. Chyba że to wywoływało ziarniaka.

– Tak, to jest myśl – przytaknęła i wyprostowała się. – Co miało znaczyć, że wątroba została zbyt dobrze przyjęta przez biorcę?

– Laboratorium twierdzi, że Franconi nie otrzymywał żadnych środków immunosupresyjnych. To mało prawdopodobne, szczególnie że nie wystąpiło ogólne zapalenie.

– Czy jesteśmy pewni, że dokonano przeszczepu?

– Całkowicie. – Streścił wyniki badań Teda Lyncha.

Laurie tak jak Jack nie wiedziała, co powiedzieć.

– Jeśli nie liczyć bliźniąt, nie potrafię sobie wyobrazić dwóch ludzi o identycznej sekwencji DQ alfa.

– Odnoszę wrażenie, że wiesz na ten temat więcej niż ja. Aż do przedwczoraj nigdy nie słyszałem o DQ alfa.

– Dowiedziałeś się, gdzie Franconi mógł przejść tę operację?

– Chciałbym – odparł Jack i opowiedział o daremnych wysiłkach Barta. Zdradził też, że sam poprzedniej nocy wiele czasu stracił przy telefonie, dzwoniąc do instytutów europejskich.

– Dobry Boże! – skomentowała tylko Laurie.

– Zagwarantowałem sobie nawet pomoc Lou. Od matki Franconiego dowiedziałem się, że facet wyjechał do, jak ona sądzi, uzdrowiska, skąd wrócił jak nowy człowiek. Podejrzewam, że wtedy mógł przejść transplantację. Niestety, matka nie ma pojęcia, dokąd mógł się udać. Lou sprawdza w imigracyjnym, czy opuszczał kraj.

– Jeżeli ktokolwiek może coś znaleźć, to na pewno Lou – stwierdziła Laurie.

– A propos – Jack nabrał powietrza. – Okazało się, że to on podał informację do prasy.

– Nie wierzę.

– Wiem o tym z samego źródła. Oczekuję więc bezwarunkowych przeprosin.

– Masz je. Jestem naprawdę zaskoczona. Podał jakieś powody?

– Powiedział, że chcieli wyjawić fakty, żeby zobaczyć, czy wywołają jakieś poruszenie wśród informatorów. Twierdzi, że zadziałało nad wyraz dobrze. Otrzymali wiadomość, później potwierdzoną, że ciało zostało zabrane na polecenie przestępczej rodziny Lucia.

– Rany boskie! – powiedziała Laurie i na sam dźwięk tego nazwiska przeszedł ją dreszcz. – Ta sprawa aż za bardzo zaczyna mi przypominać historię z Cerinem.

– Rozumiem, co masz na myśli. Zamiast oczu mamy wątrobę.

– Chyba nie sądzisz, że w Stanach jest jakaś prywatna klinika, która dokonuje potajemnie transplantacji? – zapytała Laurie.

– Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Bez wątpienia w grę mogłyby wchodzić wielkie pieniądze, ale pozostaje kwestia wyposażenia. W kraju mamy ponad siedem tysięcy oczekujących na przeszczep wątroby, ale niewielu z nich mogłoby spowodować, aby taki interes stał się dochodowy.

– Żałuję, ale nie jestem tego taka pewna jak ty. Chęć zarobienia pieniędzy niczym sztorm wzburzyła w ostatnim czasie amerykańską medycynę.

– Ale też wielkie pieniądze są w tej chwili niezbędne w medycynie. Nie ma zbyt wielu bogatych ludzi, potrzebujących nowej wątroby. Zainwestowanie w stworzenie materialnej bazy i zachowanie operacji w tajemnicy nie opłaciłoby się, szczególnie bez stałego dostępu do organów. Taki scenariusz może i sprawdziłby się w kinie klasy B, ale w życiu okazałby się zbyt ryzykowny i niepewny. Żaden biznesmen, choćby nie wiem jak skorumpowany, jeśli jest przy zdrowych zmysłach, nie pójdzie na podobne rozwiązanie.

– Może i masz rację – zastanowiła się Laurie.

– Podejrzewam, że chodzi tu o coś jeszcze. Mamy zbyt wiele nie wyjaśnionych faktów od nonsensu związanego z DQ alfa aż po organizm Franconiego wolny od środków immunosupresyjnych. Coś pominęliśmy, coś kluczowego i niespodziewanego.

– Świetna robota! – zawołała Laurie. – Jednego jestem pewna, cieszę się, że oddałam tobie ten przypadek.

– Wielkie dzięki. To naprawdę frustrująca sprawa. Ale zostawmy nieprzyjemne rzeczy. Wczoraj na koszu Warren powiedział mi, że Natalie pytała o ciebie. Co byś powiedziała na wspólną kolację i może kino w weekend, zakładając, że nie mają innych planów?

– Z radością przyjmuję zaproszenie. Mam nadzieję, że powiedziałeś Warrenowi, że ja też o nich pytałam?

– Owszem – przyznał. – Nie żebym zmieniał temat, ale cóż tam wydarzyło się dzisiaj u ciebie? Posunęłaś się nieco w rozwiązywaniu zagadki zniknięcia ciała Franconiego? Informacja od Lou o wmieszaniu się zorganizowanej przestępczości nie wyjaśnia wszystkiego. Potrzebujemy więcej szczegółów.

– Niestety nie. Zatrzymały mnie autopsje. Dopiero co skończyłam. Nie zrobiłam dzisiaj nic z tego, co zaplanowałam.

– To niedobrze – zauważył Jack z uśmiechem. – Przy moim braku postępów może będę musiał polegać na twoim śledztwie.

Obiecali sobie jeszcze porozmawiać przez telefon na temat planów na weekend i Laurie poszła do swojego pokoju. Z dobrymi intencjami usiadła za biurkiem i zaczęła przeglądać raporty z laboratorium i pozostałą korespondencję, która przyszła w ciągu dnia, a odnosiła się do innych, nie załatwionych jeszcze do końca przypadków. Jednak szybko stwierdziła, że trudno jej się skoncentrować.

Stwierdzenie Jacka, że liczył na nią w rozwiązaniu zagadki Franconiego, zrodziło w niej poczucie winy za to, że nie ma nawet hipotezy, jak ciało mogło zniknąć z kostnicy. Mając świadomość, ile pracy sam włożył w wyjaśnienie sprawy, postanowiła zdwoić wysiłki.

Wzięła czystą kartkę i zaczęła spisywać na niej wszystko, co powiedział jej Marvin. Intuicja podpowiadała jej, że tajemnicze zniknięcie Franconiego jest jakoś związane z wywiezieniem dwóch ciał tamtej nocy. A teraz, kiedy Lou twierdził, że rodzina Lucia jest wmieszana w całą rzecz, była niemal pewna, że i Dom Pogrzebowy Spoletto jest wplątany w sprawę.

Raymond odłożył słuchawkę i podniósł wzrok na Darlene, która weszła do gabinetu.

– No i? – spytała. Blond włosy związane miała z tyłu głowy w koński ogon. Jeździła na rowerze do ćwiczeń i była ubrana w bardzo seksowny kostium sportowy.

Raymond rozparł się w fotelu i westchnął. Nawet się uśmiechnął.

– Sprawy zdają się wracać do normy – powiedział. – Dzwonił urzędnik z GenSys odpowiedzialny za naszą operację. Samolot będzie przygotowany na jutro wieczór, więc polecę do Afryki. Oczywiście zatrzymamy się gdzieś, żeby zatankować, ale nie wiem gdzie.

– Będę mogła polecieć z tobą? – zapytała Darlene z nadzieją w głosie.

– Obawiam się, kochanie, że nie. – Wziął dziewczynę za rękę. Zdawał sobie sprawę, że przez ostatnie dni był trudny w obejściu i czuł się z tego powodu źle. Poprowadził ją za rękę wokół biurka i przyciągnął do siebie. Usiadła mu na kolanach. W tej samej chwili pożałował. Nie była taka lekka, jak się wydawało.

вернуться

[10] Artefakty – (biol.) struktury powstałe w procesie przygotowania preparatu, lecz nie występujące w żywym organizmie (przyp. tłum.)