Выбрать главу

Dlaczego Arabowie przegrali wojnę 1967 roku? Dużo mówiło się na ten temat. Można było usłyszeć, że Izrael wygrał, ponieważ Żydzi są odważni, a Arabowie to tchórze, Żydzi są inteligentni, a Arabowie to prymitywy, Żydzi mają lepszą broń, a Arabowie gorszą. Wszystko to nieprawda! Arabowie też są inteligentni i odważni i mają dobrą broń. Różnica była w czym innym – w podejściu do wojny, w odmiennych teoriach wojny. W Izraelu udział w wojnie biorą wszyscy, a w krajach arabskich – tylko wojsko. Kiedy wybucha wojna, w Izraelu wszyscy idą na front, zamiera życie cywilne. Natomiast w Syrii wielu ludzi dowiedziało się o wojnie 1967 roku dopiero po jej zakończeniu. A przecież w tej wojnie Syria straciła najważniejszy obszar strategiczny, wzgórza Golan. Syria traciła wzgórza Golan, a w tym samym czasie; tego samego dnia, o tej samej godzinie, o dwadzieścia kilometrów od wzgórz Golan, w Damaszku, kawiarnie były pełne ludzi, a inni kręcili się zmartwieni, jak znaleźć stolik. W wojnie roku 1967 zginęło mniej niż stu żołnierzy syryjskich. A rok wcześniej, w Damaszku, w czasie przewrotu pałacowego zginęło dwustu ludzi. Dwa razy więcej ludzi ginie z powodu kłótni politycznej niż z powodu wojny, w której kraj traci najważniejszy obszar i nieprzyjaciel podchodzi pod stolicę na odległość strzału.

Żołnierz na froncie może być lepszy albo gorszy, ale każdy żołnierz – to człowiek. Młody człowiek, który ponosi szczególne ryzyko, ponieważ jego pełne życie dopiero się zaczyna. I teraz na tego człowieka wali się cały świat. Śmierć atakuje go ze wszystkich stron. Pod nogami wybuchają miny, w powietrzu świszczą kule, z nieba lecą bomby. Bardzo trudno wytrzymać w takim piekle. Wiemy, że prócz najgorszego wroga istnieje jeszcze gorszy wróg: samotność wobec śmierci. Żołnierz nie może być sam, on nigdy nie wytrzyma, jeżeli będzie czuł się jak skazaniec, jeżeli będzie wiedział, że jego brat siedzi w lokalu i gra w domino, drugi brat byczy się w basenie, a inni mają zmartwienie, jak zdobyć stolik. On musi mieć poczucie, że to, co robi, jest komuś potrzebne, jest dla kogoś ważne, że ktoś na niego patrzy i ktoś mu pomaga, jest z nim. Inaczej żołnierz wszystko rzuci i pójdzie do domu.

Wojna nie może być tylko sprawą armii, ponieważ ciężar wojny jest zbyt wielki i sama armia nie zdoła go udźwignąć. Arabowie myśleli, że jest inaczej i – przegrywali. Powiedziałem dowódcy z Hermonu, że w świecie arabskim uderzała mnie drastyczna luka, zupełna niestyczność między frontem i krajem, między życiem żołnierza a życiem sklepikarza w okresie wojny, obaj egzystowali w różnych światach, mieli inne kłopoty, jeden myślał, jak przeżyć jeszcze godzinę, drugi myślał, jak dobrze sprzedać towar, a są to przecież całkowicie różne zmartwienia.

Wyszliśmy na miasto. Nasz hotel stoi niedaleko poczty głównej i dworca kolejowego, w ruchliwym centrum Damaszku. Przed gmachem poczty siedzi długi rząd czyścibutów. W tym miejscu jest zielono od żołnierskich mundurów. Walki na wzgórzach Golan trwają od świtu do zmierzchu, a wieczorem wojsko przyjeżdża do Damaszku. Chodzą grupami po ulicach, coś kupują w sklepach, a najczęściej idą do kina. Ale przed tym zatrzymują się pod pocztą, żeby oczyścić buty. Wzgórza Golan to pył i pył, dlatego buty żołnierzy są zawsze szare, zawsze potrzebują szczotki. Chłopcy, którzy przydają elegancji żołnierskim butom, wiedzą o wojnie wszystko. Buty strasznie zakurzone – były ciężkie walki. Buty zakurzone ot, tak tylko – spokój na froncie. Buty mokre, jakby wyjęte z wody – fedaini walczą na Hermonie, gdzie jest śnieg. Buty cuchnące ropą, umazane w smarze – musiał być bój pancerny, czołgiści mieli ciężki dzień.

Buty – to komunikaty wojenne.

Dowódca z Hermonu zrobił uwagę, że tylu żołnierzy jednocześnie można zobaczyć tylko w Damaszku, a po drugiej stronie prawdopodobnie w Hajfie albo w Tel-Awiwie, bo na wzgórzach Golan nie widać wojska. Obie armie są zakopane w ziemi, w bunkrach i w schronach, albo zakute w czołgowych pancerzach. Nikt nie chodzi po wzgórzach, nikt nie biega, na drodze nie można spotkać człowieka, wioski zniszczone, pustka jak na księżycu. Kto chce zobaczyć żołnierza, który walczy jak za dawnych czasów, musi wdrapać się na górę Hermon.

Teraz czasy zmieniły się i wojna zmieniła swój wygląd. Na terenie walki człowiek został usunięty z pola widzenia. Przed sobą widzimy sprzęt. Widzimy czołgi, działa pancerne, rakiety i samoloty. W bunkrach oficerowie naciskają guziki, obserwują zielone linie skaczące po ekranie, manipulują suwakiem i znowu naciskają guziki: huk, gwizd, gdzieś daleko rozpada się czołg, gdzieś w niebie rozlatuje się samolot.

Z obrazu wojny zniknęła zwykła, ludzka twarz. – Hej, Dick – woła przez telefon szef biura „Camera Press” do swojego fotoreportera, który pracuje na wzgórzach Golan – przestań podrzucać mi ciągle rakiety. Przyślij zdjęcie jakiejś żywej gęby jednego z tych facetów, którzy tam się tłuką!

Ale żywe gęby są schowane za wziernikami czołgów.

Kiedy zobaczyłem cmentarzyska sprzętu na Bliskim Wschodzie, pomyślałem: „Boże, jakaż to niesamowita forsa!” Kilometry i kilometry strefy frontowej zawalone najdroższym sprzętem na świecie. Na każdym kilometrze kwadratowym leżą miliony dolarów.

Jedna godzina wojny w październiku 1973 kosztowała dwadzieścia milionów dolarów.

Pomyślałem, że jeżeli świat nie narzuci tam pokoju na zasadach ustalonych przez Narody Zjednoczone, ludzkość będzie płacić za Bliski Wschód miliardy i miliardy dolarów, będzie płacić głodem na Saharze i w Indiach, inflacją i drożyzną, ponieważ pieniądz jest tylko jeden i jeżeli zostanie wydany w jednym miejscu, nie będzie co wydać w innym.

Fedain zaprowadził mnie do domu swojego przyjaciela, Syryjczyka. Gościnność Arabów jest wielka i mimo późnej godziny gospodarz ucieszył się naszą wizytą, dał kawy i oliwek. Jest inżynierem i nazywa się Saleh Moutar.

Powiedział, że Syria jest dumna ze swojej wojny. Czasem piszą, że na Bliskim Wschodzie było cztery, a nawet pięć wojen, ale to nieporozumienie. To jest dopiero pierwsza wojna. Ta wojna podniosła Arabów na duchu, a w Izraelu zasiała niepokój nie dlatego, żeby Arabowie wygrali, a Izrael przegrał: zwycięstwo Arabów leży w tym, że nie zostali pobici, a porażka Izraela leży w tym, że nie zwyciężył. Została przerwana arabska czarna seria. Okazuje się, że do wojny trzeba dorosnąć i nabrać dojrzałości. Czasem trzeba próbować dziesiątki lat, żeby wreszcie dobrze wypaść na scenie wojennej. Po raz pierwszy Syria nawiązała równą walkę i to jest sukces.

Inżynier powiedział, że jest wielka różnica między Synajem a wzgórzami Golan. Synaj leży daleko od centrum Egiptu i daleko od centrum Izraela. Wojska mogą się tam przesuwać do przodu i do tyłu na dziesiątki kilometrów, a rdzeń Egiptu i rdzeń Izraela pozostaną nienaruszone. Strzał oddany na synajskiej pustyni nie ugodzi w serce żadnego z tych krajów. Na wzgórzach Golan jest inaczej. Centrum Izraela i centrum Syrii przylegają ciasno do siebie. Serce Izraela jest w zasięgu strzału syryjskiego, a serce Syrii jest w zasięgu strzału izraelskiego. Każdy metr ziemi na wzgórzach Golan ma życiowe znaczenie. Szerokość wzgórz Golan wynosi najwyżej dwadzieścia kilometrów. Po jednej stronie Golanu leży dolina Galilei, a po drugiej – dolina Damaszku. Nie ma Izraela bez Galilei i nie ma Syrii bez doliny Damaszku. Walka jest tutaj tak zażarta, ponieważ na wzgórzach Golan decydują się losy obu stron, samo ich istnienie.