Выбрать главу

Jeszcze w roku 1930 rząd brytyjski stwierdził, że w Palestynie jest ciasno, że Palestyna nie może przyjąć więcej Żydów, ponieważ nie ma wolnej ziemi. Ale wtedy było tu tylko 200 tysięcy Żydów. A dzisiaj jest ich blisko 3 miliony. Poza tym jest jeszcze pół miliona Arabów, którzy mieszkają w samym Izraelu, i milion Arabów, którzy mieszkają na terenach okupowanych przez Izrael. Żyzna Palestyna są to właściwie dwie oazy: Galilea i Samaria oraz wąski pas uprawny wzdłuż wybrzeża morskiego. Gęstość zaludnienia wynosi tam ponad 500 osób na kilometr kwadratowy! Jeżeli pominąć miasta, takiego stłoczenia nie ma prawie nigdzie na świecie. A rząd Izraela woła o nowych imigrantów. Niech przyjeżdżają, jakoś się ich upchnie, jakoś dociśnie kolanem! Po pierwsze: im większa masa ludzka – tym silniejszy argument międzynarodowy. Nie mamy gdzie się cofnąć! Do morza? Jeden drugiemu ma stać na głowie? A po drugie – Izrael to mały kraj, ale ma zadęcie na wielkie mocarstwo. Potrzebna mu duża administracja, duża armia, duży wywiad – wszędzie jest pełno wakatów.

Napływ do Palestyny, mówią fedaini, mógł się odbywać tylko kosztem Palestyńczyków. Co więcej fedaini twierdzą, że odbywał się on również kosztem palestyńskich Żydów. Cytują wypadki, kiedy bojówki syjonistyczne mordowały palestyńskich Żydów, którzy protestowali przeciw imigracji z Europy, ponieważ imigranci europejscy spychali ich na gorsze pozycje polityczne i ekonomiczne. Miejscowi Żydzi pamiętali, że kiedyś Palestyna była krajem mlekiem i miodem płynącym. Arabowie, chrześcijanie i Żydzi żyli w zgodzie, nikomu nie przychodziło do głowy, żeby strzelić sąsiadowi w plecy. Każda społeczność strzegła swoich świątyń; było dosyć miejsca dla każdego Boga.

Fedaini mówią, że jeżeli robią akcję, nie jest ona nigdy skierowana przeciwko starym wioskom Żydów palestyńskich. Akcje robi się w tych wioskach, z których zostali wypędzeni Palestyńczycy po to, żeby mogli się w nich osiedlić Izraelczycy i uprawiać ziemię arabską.

Milion Palestyńczyków musiało opuścić swoją ojczyznę. Milion ludzi tuła się przez ponad 25 lat. Od lat przenoszą się z miejsca na miejsce. Pod Ammanem jest obóz, w którym mieszka 50 tysięcy Palestyńczyków:

W 47 zostali wypędzeni z Samarii do Gazy.

W 56 z Gazy na Zachodni Brzeg Jordanu.

W 67 z Zachodniego Brzegu na Brzeg Wschodni.

W 69 Izraelczycy zaczęli atakować obozy w dolinie Jordanu i wtedy uchodźcy musieli przenieść się pod Amman.

Fedaini wspominają, że po każdej wojnie ruszała wielka fala palestyńskiej emigracji. Ludzie uciekali przed armią Izraela w tym, co mieli na sobie, a w tutejszym klimacie człowiek ma na sobie koszulę i spodnie. Czasem – buty. Od 25 lat ci ludzie żyją z tego, co da im ONZ. Dwie garście ryżu, garść mąki i łyżka soli dziennie. Niektórzy pracują, ale kraje, w których znajdują się obozy palestyńskie, są to kraje ubogie, o wielkim bezrobociu. Trudno dostać pracę. Zresztą ci, którzy zostali wygnani z Palestyny, to przeważnie chłopi, jedyne co potrafią, to uprawiać ziemię, a ziemi nie ma dla nich nigdzie.

Jeden z fedainów mówi, że dla nich, Palestyńczyków, ziemia jest wszystkim. Oni myślą inaczej niż ich bracia Beduini, którzy wędrują po pustyniach, i inaczej niż ich bracia w miastach, którzy trzymają się swoich sklepików, i inaczej niż fellachowie w oazach, którzy pracują na ziemi swoich panów. Każdy Palestyńczyk miał swój kawałek ziemi, swój dom i swój ogród. Tam się urodził i tam pracował. Tam żył. Każdy Palestyńczyk był wolnym chłopem, był gospodarzem. A dzisiaj nie mamy nic. Mamy i nie mamy. Bo ten dom, pole i ogród istnieją i my musimy tam wrócić. Mój ojciec mówi: Ahmed, już czas posiać pszenicę. Dzisiaj jest dobry dzień na siew pszenicy. I przez cały dzień siedzi przed lepianką, w obozie, bo nie ma pszenicy i nie ma pola, pole jest za granicą.

Fedain poprawił swój pistolet, który trzymał na kolanach. Siedzieliśmy na gorącym piasku, nad morzem. Inni fedaini siedzieli na grzbiecie łodzi rybackiej, wywróconej do góry dnem. O tej godzinie, w południe, całe morze jest pokryte srebrem. A w noc księżycową morze jest zielone. A w noc pochmurną jest zupełnie czarne. Z tego miejsca nocą widać światła Hajfy.

Fedain, który siedzi z nami na piasku, przedstawia się w ten sposób:

– Ahmed Shoury z Bet Shemesh, 25 kilometrów od Jerozolimy.

Ahmed ma 19 lat, urodził się w obozie, w Libanie, i nigdy nie był w Bet Shemesh. Ale Ahmed przedstawia się w ten sposób, bo tego nauczył go ojciec. Tak przedstawiają się wszyscy Palestyńczycy. Tak przedstawiają się palestyńskie dzieci urodzone w obozach. Nazywam się Miriam Huseini z Kafr Kanna koło Nazaretu. Mam 8 lat. Przed naszym domem rośnie wysoki cyprys. I mamy dużo drzewek oliwkowych, więcej niż czterdzieści. Ten cyprys i te drzewka rosną nie w obozie, ale w ich wiosce w Kafr j Canna, w Izraelu, którą mała zna z opowiadań jtiamy. Na temat Bet Shemesh Ahmed wie wszystko. Ich dom jest murowany i stoi na wzgórzu. Ich pole ciągnie się daleko, prawie przez całą dolinę, aż do wielkiego kamienia. A kamień jest fragmentem starej, rzymskiej kolumny.

Patriotyzm Palestyńczyka wyraża się w ściśle określonych konkretach: dom, pole, sad, wioska. Jest to stanowczy, nieustępliwy patriotyzm chłopa, dla którego ziemia ma swoją ponadmaterialną wartość, jest częścią jego osobowości i źródłem jego życia. Palestyńczyk wypędzony ze swojej wioski czuje się odarty ze wszystkiego, nagi, upodlony, pozbawiony sensu istnienia. I dlatego wyrwany przemocą z tej wioski, trzyma się kurczowo bodaj jej nazwy. Stąd ten Ahmed Shoury z Bet Shemesh, 25 kilometrów od Jerozolimy – bo dopiero połączenie imienia człowieka z imieniem jego ziemi stanowi pełną i godną prezentację. Ahmed chce podkreślić, że sytuacja uchodźcy i tułacza, w jakiej się znalazł, jest przejściowa, że on posiada definitywne miejsce pa ziemi i że odzyskawszy to miejsce – odzyska całą osobowość.

W obozach ludzie zachowują tradycyjne więzi gromadzkie. Każda wioska ma swoją ulicę, przy ulicy Bet Shemesh mieszkają ludzie z Bet Shemesh, przy ulicy Kafr Kanna – ludzie z Kafr Kanna. Czasem na sąsiednich ulicach mieszkają judzie z sąsiednich wiosek i nadal, latami, wiodą spory o miedzę, choć te miedze już nie istnieją, bo z tych wiosek został utworzony kibuc i jest tam tylko jedno pole jak okiem sięgnąć. Każdy obóz to Palestyna w miniaturze, o, tu mieszkają judzie z Galilei, a w sąsiedztwie ludzie z doliny Jordanu, dokładnie tak, jak jest w prawdziwej Palestynie.

Zdaniem fedainów żadne rezolucje nie rozwiążą problemu palestyńskiego. W rezolucjach jest dużo abstrakcyjnych słów, a oni wszyscy dążą do konkretnego celu – oni dążą z powrotem do domu. Każdy do swojego. Każdy wie, gdzie stoi jego dom. Dom Ahmeda stoi w Bet Shemesh, a dom Miriam stoi w Kafr Kanna. Oni nie ustąpią, dopóki nie wrócą pod swój dach. Dopóki nie wrócą na swoje pole. Jeżeli Żydzi chcą żyć w Palestynie, mogą żyć, oni nie mają nic przeciwko temu. Oni chcą tylko, żeby Izraelczycy oddali ich domy i ich pola. Żeby oddali ich owce oraz krzewy pomarańczowe. I to wszystko. Oni wiedzą, że Palestyna jest ziemią skazaną na dwa narody, ale jeden naród nie może żyć kosztem drugiego narodu, jeden naród nie może osiedlić się za cenę skazania drugiego narodu na włóczęgę. Teraz Palestyńczycy są jedynym narodem na świecie, który nie ma ojczyzny. Jedynym narodem, który błąka się i nie ma dachu nad głową.