Pewnego razu, w trakcie bójki, ktoś strzelił z pistoletu, a Sanmao zemdlał ze strachu. Kiedy oprzytomniał, poprzysiągł sobie, że się ustatkuje, i przerzucił się na śpiewanie piosenek Qi Qina. [11] To zaprowadziło go do rock and rolla.
Woń klimatyzacji, woń heroiny, prawdziwej i podrabianej, woń prezerwatyw, woń robienia laski, woń pojemników z jedzeniem na wynos, zapach mrożonych owoców, czarnobiałych kantonskich filmów, woń lamp stołowych, słodkiego kleiku ryżowego, papierowych pieniędzy, woń kierownika hotelu i odór wymiocin.
Pewnego dnia po hotelu kręciła się Mała Shanghai, pukając do losowo wybranych drzwi, aż zapukała do moich. Trzymała w dłoni lśniące czerwone jabłko; przypuszczalnie dostała je od jakiegoś klienta.
– Przepraszam – powiedziała. – Znowu pomyliłam drzwi.
– Wejdź. Może mi pomożesz?
W mojej łazience leżał nieprzytomny mężczyzna.
– Nieboszczycy są ciężcy – zauważyła Mała Shanghai. – We dwie nie damy rady go podnieść.
– On żyje, tylko zemdlał – zaprotestowałam.
– Martwy czy zemdlony, waży tyle samo. Powiem swojemu facetowi, żeby tu wpadł i pomógł ci. On sobie poradzi.
Facetem, który leżał w mojej łazience, był Mały Xi'an. Codziennie mi się narzucał, a teraz zemdlał w toalecie po tym, jak dał sobie w żyłę. Nigdy nie używałam strzykawki, bo zbyt wielu ludzi zginęło, wstrzykując sobie złą heroinę, a najbardziej ze wszystkiego nie znosiłam, jak ktoś wbija sobie igłę na moich oczach.
Byłam wstrząśnięta i zachowywałam się trochę nerwowo, więc żona Sanmao przyjechała do hotelu i zabrała mnie stamtąd. Przepraszała za to, że ulokowali mnie w takim miejscu. „Naprawdę nie miałam pojęcia, że to taka okropna nora” – powiedziała. Dodała też, że zamierza zabrać Sanmao do Kantonu na odwyk, i spytała, czy mam ochotę pojechać z nimi.
W dzień po tym, jak facet Małej Shanghai zabrał Małego Xi'ana do szpitala, zaprzyjaźniłyśmy się z Małą Shanghai. Mały Xi'an był jej stałym klientem, a mężczyzna, który później się z nią ożenił, był jego przyjacielem. Mały Xi'an najbardziej ze wszystkich nie cierpiał alfonsów, więc znalazł Małej Shanghai miłego faceta, tak samo młodego i przystojnego jak on sam. Po tym, jak jego matka podarowała Małej Shanghai dwa tysiące juanów, Mała Shanghai wyjechała i wyszła za mąż. Nigdy już nie wróciła do miasta.
Pewien czas po ślubie do Małej Shanghai ktoś zadzwonił.
– Mam paręset tysięcy, wyjedziesz ze mną?
– Raczej nie – odparła Mała Shanghai. – Mój mąż był twoim kumplem, na wypadek gdybyś zapomniał. Co ty sobie wyobrażasz? Czemu dzwonisz właśnie do mnie?
– Przypominałem sobie stare dzieje, a dobrze się razem bawiliśmy. Uważam, że jesteś fajną kobietą, a ludzie mówią, że kiedyś byłaś superseksowna.
Na dźwięk słów „kiedyś byłaś” Mała Shanghai szybko ucięła rozmowę i odłożyła słuchawkę.
To była tylko zwyczajna miejska ulica, ale od tamtej pory nie mogłam już przestać o niej myśleć. Męczyły mnie te wspomnienia, lecz w końcu to tam właśnie dorastałam.
Dawniej było tam pełno prostytutek, alfonsów, klientów, dilerów, dziewczynek sprzedających kwiaty, żebraków i handlarzy szaszłykami. Później nagle zjawiła się policja, pełno policji, i wszyscy ci ludzie zniknęli. Już nie było mojej ulicy; zamilkły wszystkie te ciepłe, choć niepokojące odgłosy. Znikły sklepy, po obu stronach szosy wyrosły nowe wieżowce. Ich ciemne oczodoły zajęły trwałe miejsce w moim życiu. Światła płonęły, światła gasły. Były wciąż obecne, towarzyszyły mi w szarej godzinie i w porze najjaskrawszego blasku, i nic nie mogło oddzielić mnie od tej tajemnicy. Czasem podejrzewałam ją o to, że odbiera mi siłę, siłę czekania, co przyniesie przyszłość.
Często szłam na bulwar i szukałam drugiej pary oczu swoim zatrutym, błękitnawo lśniącym spojrzeniem. Potrzebowałam kogoś, kto sprzeda mi narkotyk: to było najważniejsze na świecie. W moim życiu istniała już tylko heroina. Moje ćpuńskie życie było proste, lecz niełatwe.
Pewnego dnia poszłam na spotkanie z Ye Meili. Lubiła mnie, ponieważ Saining zostawił mi sporo pieniędzy, a także dlatego, że byłam „wykształcona”. Ye Meili mówiła, że lubi się zadawać z takimi jak ja.
Rozmowę z Małym Xi'anem odbyłyśmy niemal jednocześnie. Właśnie się kłóciłyśmy: Ye Meili miała do mnie pretensję, że zaprosiłam do siebie pewnego faceta. Powiedziała, że ten gość jej się spodobał, że nie zamierzała zaciągać go do łóżka, tylko wyjść na miasto się zabawić, i że chciała jedynie poznać go ze swoją przyjaciółką, czyli ze mną.
– Ale ty musiałaś się ulotnić i zabrać to, co do ciebie nie należało! I ty śmiesz nazywać się moją przyjaciółką! – krzyczała. – Czy ty w ogóle wiesz, co to jest przyjaźń?
W tym momencie zadzwoniła jej komórka. Był to Mały Xi'an, który złożył jej wiadomą propozycję.
– Nie mogę z tobą jechać – odpowiedziała Ye Meili. – Nie zawracaj mi głowy. Ale jest ze mną ktoś, kogo znasz. Lubi pieniądze, może ją namówisz?
Mały Xi'an powiedział mi to samo, co jej.
– Skoro masz taką masę forsy – odparłam – możesz znaleźć sobie dziewczynę, z którą będziesz się bawił dużo lepiej niż z którąkolwiek z nas. Dlaczego właśnie nam to proponujesz?
– Szukam kobiety, która znała mnie, zanim miałem tę forsę. Ye Meili jest osobą, która może porzucić człowieka nagle i bez uprzedzenia, ale chętnie byłbym z nią tak długo, jak się da, i nie rozpaczałbym po jej odejściu. Ty jesteś typem inteligentki, a poza tym jedyną babką, z którą jeszcze nie spałem. Więc skoro już mam te pieniądze, może pojedziesz ze mną? Mogę cię wysłać do najlepszej kliniki odwykowej.
Odmówiłam mu bez ceregieli.
– Nic z tego! – powiedziałam i rozłączyłam się.
– Dlaczego się nie zgodziłaś? – spytałam Ye Meili. – Jest uroczy, i do tego bogaty.
– Bo potrzebuję wolności. Póki żyję, nigdy nie będę zależna od żadnego mężczyzny, bez względu na to, czy pokocham go, czy nie. Nie obchodzi mnie, jaki on jest.
Gdy skończyła, odeszła i stanęła na ulicy. Była naprawdę zła, że wtedy zabrałam jej znajomego, bo nie odezwała się do mnie już nigdy.
Parę miesięcy później zadzwonił Mały Xi'an.
– Jestem totalnie spłukany. Może teraz pojedziesz ze mną?
Zaśmiałam się lodowato i rozłączyłam się.
5
Nazywała się Gołąbeczka. Była małą ślicznotką, niziutką, lecz ponętną. To ona przyniosła wieść o śmierci Małego Xi'ana. Była dzieckiem pól naftowych i przyjechała do miasta, uciekając przed nędzą. Została prostytutką, ale wciąż pamiętała o słowach Marksa, że pierwotna akumulacja kapitału jest zła.
Z głową nabitą tak wzniosłymi ideałami wkrótce porzuciła to zajęcie.
Mały Xi'an poznał ją tak samo, jak Małą Shanghai i Ye Meili – w łóżku.
Zbliżył się do niej, ponieważ wyglądała na bystrą dziewczynę, w dodatku miała tak samo skromne pochodzenie jak on. „Możesz być moją przywódczynią” – rzekł do Gołąbeczki. „Razem będziemy walczyć z wrogami rewolucji”.
Jego sytuacja była jednak rzeczywiście niepewna, a Gołąbeczka zdawała sobie z tego sprawę lepiej niż on.
To właśnie ona sprzedała Małemu Xi'anowi fałszywe papiery, którymi się posłużył, uciekając do Makau. Zażądała wysokiej ceny.
Spotkałam Gołąbeczkę na tej samej ulicy, gdy szukała nabywców na swoje podrabiane dokumenty.