Выбрать главу

– Wciągarka gotowa! – krzyknął członek załogi.

Dirk uniósł kciuk. On i Summer obserwowali, jak dźwig podnosi cytrynowy pojazd badawczy o długości prawie dwóch i pół metra ze stojaka na pokładzie rufowym i opuszcza ponad relingiem za burtę. Spieniona woda za rufą Audry zasygnalizowała, że mała śruba pojazdu wiruje. Odczepiono uchwyty wciągarki i cytrynowa torpeda wystartowała jak koń wyścigowy z bramki na torze w Santa Anita. Pojazd przepłynął wzdłuż „Sea Rovera", zanurzył się i zniknął w głębinach.

– Audry jest szybki – zauważył Dirk.

– Po ostatnich modyfikacjach może prowadzić badania z prędkością dziewięciu węzłów.

– Przy takim tempie może mi nie wystarczyć czasu na ulubioną część poszukiwań.

– To znaczy? – spytała Summer z zaciekawioną miną.

Dirk wyszczerzył zęby w uśmiechu.

– Na piwo i kanapkę z masłem orzechowym w oczekiwaniu na wyniki.

Kiedy Audry pływał tam i z powrotem po starannie wyznaczonych niewidocznych liniach trzydzieści metrów nad dnem morza, Summer monitorowała ruch pojazdu na ekranie komputera. W dwudziestominutowych odstępach na statek docierały dane cyfrowe przekazywane bezprzewodowo. Po elektronicznym przetworzeniu jednostek danych binarnych powstawał graficzny obraz sonarowy. Dirk i Summer na zmianę obserwowali widok dna morskiego i szukali wzrokiem kształtów, które mogły oznaczać wrak okrętu.

– To wygląda jak pizza pepperoni – zauważył Dirk, patrząc na podwodne głazy o dziwnych kształtach, które rzucały okrągłe cienie na płaskie podłoże.

Summer pokręciła głową.

– Nie mów, że znów jesteś głodny.

– Ja nie, ale założę się, że Audry jest. Na jak długo wystarczają mu akumulatory?

– Przy dużej prędkości tylko na osiem godzin. Choć nigdy nie przekraczaliśmy siedmiu, żeby mieć pewność, że zdoła się wynurzyć – odrzekła

Summer zerknęła na zegarek. – Teraz jest w wodzie od około sześciu godzin, więc w ciągu najbliższej godziny będziemy musieli przywołać go z powrotem na wymianę akumulatorów.

Na ekranie komputera pojawił się komunikat o przyjęciu ostatniego przekazu danych.

– Jeszcze tylko jedna transmisja i koniec pierwszej części poszukiwań. – Dirk wstał ze swojego miejsca przy konsoli komputerowej i się przeciągnął. – Wyznaczę drugi kwadrat. Możesz się przyjrzeć następnym danym?

– Jasne, po prostu znajdę je dla ciebie – zażartowała Summer, usiadła na jego miejscu i wpisała do komputera serię poleceń. Na monitorze pojawił się nowy obraz. Wzdłuż ekranu przesuwał się widok pięciusetmetrowego odcinka dna morskiego. Przypominał drogę przez pustynię z lotu ptaka. Summer zmieniła odcień złocistego tła, tak żeby każda skała na dnie rzucała brązowy cień. Wpatrywała się uważnie w monotonny widok. Nagle w prawej górnej części ekranu pojawiła się ciemna smuga. Rosła. Summer zdała sobie sprawę, że to cień jakiegoś długiego cylindrycznego obiektu.

– Słowo daję, jest! – pisnęła, zaskoczona brzmieniem własnego głosu.

Wokół niej zebrał się mały tłum. Odtworzyła obraz kilka razy w zwolnionym tempie. Sylwetka okrętu podwodnego była wyraźnie widoczna. Obraz zanikał przy jednym końcu kadłuba, ale Summer oceniła jego długość na ponad sto metrów.

– Wygląda na okręt podwodny, i to duży – powiedziała.

– To nasze maleństwo – stwierdził Dirk z przekonaniem. – Wygląda dokładnie jak zdjęcie 1-403, które zeskanowaliśmy.

– Dobra robota, Summer – pochwalił Morgan.

– Dzięki, kapitanie, ale to zasługa Audry. Lepiej wciągnijmy go na pokład, zanim dopłynie do Chin.

Summer wpisała do komputera nowe polecenia i do pojazdu podwodnego dotarł sygnał. Chwilę później Audry zakończył poszukiwania i wynurzył się ćwierć mili od „Sea Rovera". Summer, Dirk i Morgan patrzyli, jak ekipa techniczna w gumowym pontonie podpływa do Audry i bierze go na hol. Ekipa wróciła wolno do statku badawczego, gdzie dźwig wyciągnął Audry z wody i umieścił na stojaku na pokładzie rufowym.

Kiedy wyławiano drugi przekaźnik sygnałów, Dirk podziwiał duży statek specjalny, który mijał ich wolno w odległości mili. Nad wysokim pokładem dziobowym łopotała japońska bandera.

Morgan zauważył spojrzenie Dirka.

– Statek do układania kabli – powiedział. – Wypłynął za nami z Wewnętrznego Morza Japońskiego.

– Piękny – odrzekł Dirk. – Nie sprawia wrażenia, żeby się spieszył.

– Widocznie pracuje na dniówki – roześmiał się Morgan i odwrócił, żeby sprawdzić zabezpieczenie przekaźników na pokładzie.

– Być może – uśmiechnął się Dirk, ale w zakamarkach jego umysłu odezwał się daleki sygnał alarmowy. Pozbył się niepokoju i skoncentrował myśli na czekającym go zadaniu. Nadszedł czas przyjrzeć się 1-411. Osobiście i dokładnie.

23

Załoga „Sea Rovera" rozpoczęła przygotowania do zbadania podwodnego obiektu. Kapitan Morgan zatoczył krąg i ustawił statek dokładnie nad celem, wykorzystując współrzędne GPS dostarczone przez Audry. Uruchomiono sterowane komputerowo pędniki boczne, które utrzymywały „Sea Rovera" w miejscu mimo znoszącego go prądu morskiego i wiatru.

Na pokładzie rufowym Dirk, Summer i pierwszy oficer Ryan przeprowadzili kontrolę przedzanurzeniową „Starfisha". Supernowoczesny pojazd podwodny zaprojektowany do badań naukowych na dużych głębokościach mógł operować dwa tysiące metrów pod powierzchnią morza. Przypominał wielką przezroczystą kulę ułożoną na wózku widłowym. Akrylowa kopuła dwuosobowego kokpitu, która zapewniała panoramiczny widok morza, miała grubość piętnastu centymetrów. Kabinę wypełniały sensory, aparaty fotograficzne, kamery i urządzenia sterownicze. Za kopułą i pod nią zamontowano cztery zespoły przestawnych pędników, dzięki którym pojazd miał dużą manewrowość. Dwa przegubowe ramiona manipulatorów po obu stronach kabiny służyły do pobierania próbek i obsługi aparatury analizującej dane. Ponieważ prawe ramię było większe niż lewe, pojazd poruszający się na dnie morza wyglądał jak krab. Summer spojrzała na ostatnią pozycję na liście kontrolnej.

– To chyba wszystko. Jesteś gotowy?

Dirk wyszczerzył zęby w uśmiechu.

– Pod warunkiem, że będę prowadził.

Wcisnęli się przez właz do małego kokpitu. Choć w środku było ciasno, siedzieli wygodnie w wyściełanych fotelach kapitańskich. Dirk założył na głowę słuchawki z mikrofonem.

– Tu „Starfish" – powiedział do pierwszego oficera, żeby sprawdzić łączność.

– Przygotujcie się do wodowania – zabrzmiał w słuchawkach głos Ryana.

Dźwig w górze nawinął na bęben grubą linę przewleczoną przez dwa ucha pojazdu i uniósł go w powietrze. „Starfish" zawisł metr nad pokładem. Ryan wcisnął przycisk na bocznej konsoli i dwie części pokładu rozsunęły się na rolkach w kierunku burt. W dole ukazało się jasnozielone morze. Ryan wcisnął inny włącznik i pod wodą rozbłysły reflektory umieszczone wzdłuż krawędzi dużego basenu wodującego w dnie „Sea Rovera". Wielka ryba zaskoczona nagłym blaskiem umknęła z dziwnej dziury w kadłubie statku. Pomarańczowy pojazd opuszczono powoli do wody. Kiedy Dirk zameldował, że wszystkie systemy „Starfisha" działają, odczepiono linę dźwigu.

– Lina odczepiona – oznajmił przez radio Ryan. – Możecie odpływać. Pomyślnych łowów.

– Dzięki za zrzut – odpowiedział Dirk. – Zatrąbię, jak wrócimy ze sklepu.

Po raz ostatni sprawdził pędniki, a Summer otworzyła zawór zbiornika balastowego i komorę wypełniła słona woda. Pojazd zaczął wolno opadać w głębiny.

Woda stopniowo zmieniła barwę z jasnozielonej na brunatną, a potem na czarną. Summer włączyła baterię mocnych reflektorów ksenonowych. Zanurzenie na głębokość trzystu metrów miało trwać prawie piętnaście minut. Mimo niskiej temperatury na zewnątrz w kabinie wkrótce zrobiło się za ciepło. Nagrzewały ją pracujące urządzenia elektroniczne. Summer włączyła klimatyzację. Dla zabicia czasu Dirk przypomniał kilka starych dowcipów Jacka Dahlgrena, a Summer opowiedziała bratu o badaniach skażenia morza wzdłuż wschodniego wybrzeża Japonii.