– My też jesteśmy sfrustrowani, Rudi, ale znajdziemy winnych. To poprostu wymaga czasu.
A ile czasu zostało Dirkowi i Summer, jeśli w ogóle jeszcze żyją? – pomyślał Gunn.
Gorący prysznic to wspaniała rzecz, pomyślała Summer. Stała pod strumieniem parującej wody przez dwadzieścia minut, w końcu zakręciła kran i sięgnęła po puszysty ręcznik. Wyszła z kabiny wyłożonej marmurem, wytarła się i owinęła ręcznikiem, wetknąwszy jego luźny koniec pod pachę. Przed nią ciągnął się marmurowy pulpit z dwiema umywalkami i lśniącą złotą armaturą. Nad umywalkami było wielkie skośne lustro sięgające sufitu. Trzeba przyznać, że któryś z tych bandziorów ma gust, uznała.
Po niespokojnej nocy, którą spędzili, śpiąc na zmianę na podwójnym łóżku z rękami skutymi na plecach, trzej uzbrojeni wartownicy zabrali ich rano na brzeg. Dirk spojrzał na imponującą rezydencję na szczycie urwiska i zapytał siostrę, czy nie przypomina jej Berghofu. Kamienna budowla z widokiem na rzekę kojarzyła mu się z posiadłością Hitlera w niemieckich Alpach. Zwłaszcza że otaczali ją ochroniarze w czarnych koszulach.
Dirka i Summer wepchnięto do windy. Wjechali na górę i wysiedli w korytarzu pod główną częścią mieszkalną. Zaprowadzono ich do dwóch sąsiadujących ze sobą pokoi gościnnych.
– Przygotować się do obiad z pan Kang – warknął wartownik łamaną angielszczyzną – Dwie godziny.
Kiedy Summer brała prysznic, Dirk oglądał swój pokój, szukając drogi ucieczki. Oba pokoje nie miały okien, były wykute w skalnej ścianie i prowadził do nich jeden korytarz, a przed otwartymi drzwiami stali uzbrojeni wartownicy. Dirk ocenił, że stąd nie da się uciec. Może gdzie indziej.
Summer wytarła włosy i rozkoszowała się chwilę luksusem wokół niej. Wąchała egzotyczne płyny do ciała i perfumy, w końcu zdecydowała się na aloes i lilię. W rogu stał wieszak z damskimi ubraniami. Wybrała czerwoną sukienkę z krótkim żakiecikiem w tym samym kolorze. Włożyła ją i obejrzała się w lustrze. Trochę za obcisła w biuście, ale poza tym bardzo twarzowa, pomyślała. Przerzuciła tuzin par pantofli pod wieszakiem i znalazła czarne na płaskim obcasie, które na nią pasowały. Zakładając je, złamała sobie paznokieć. Zaklęła i poszła do łazienki. Pomyszkowała wśród szczotek i grzebieni, wreszcie zauważyła jeden z podstawowych kobiecych przyborów: pilniczek do paznokci. Nie żadną tanią tekturkę, tylko metalowy z płaską porcelanową rączką. Spiłowała paznokieć i bezwiednie wsunęła pilniczek do kieszeni żakietu. Chwilę później walenie do drzwi uświadomiło jej, że chwila prywatności w luksusie się skończyła.
Wyszła z pokoju pod lufą i zobaczyła Dirka. Stał w korytarzu, a dwaj wartownicy celowali z karabinów w jego plecy. Na widok siostry w eleganckim czerwonym kostiumie gwizdnął.
– Szałowa kreacja, rudowłosa, ale obawiam się, że zrobisz dziś wrażenie tylko na kilku szczurach – powiedział i wskazał kciukiem facetów za sobą.
– A ty postanowiłeś nadal wyglądać jak złota rączka – odcięła się, patrząc na jego brudny, przepocony kombinezon NUMA.
– Niestety wszystkie udostępnione mi ubrania są w takim rozmiarze – podciągnął nogawki do połowy łydek. – Poza tym nigdy nie przywiązywałem wagi do stroju.
Wartownicy, zirytowani tą pogawędką, zaprowadzili ich siłą do windy. Wjechali piętro wyżej. Drzwi otworzyły się na imponującą jadalnię z panoramicznym widokiem za oknami. Kang siedział u szczytu stołu i przeglądał zawartość skórzanej teczki na akta. Tongju stał przy jego lewym ramieniu. Koreański potentat przemysłowy miał na sobie drogi granatowy garnitur i jedwabny kasztanowy krawat. Zerknął na windę i z obojętną miną wrócił do wertowania dokumentów.
Dirk i Summer spojrzeli przez okno na malowniczy krajobraz, po czym przenieśli wzrok na gospodarza. Summer przeszył dreszcz, kiedy napotkała lodowate oczy Kanga. Nagle poczuła się głupio w jedwabnej sukience. Nerwowo splotła dłonie na wysokości talii. Ale pozbyła się strachu, gdy zerknęła na brata.
Dirk stał prosto i patrzył z góry na Tongju, który sięgał mu do brody.
– Operatorzy pojazdu głębinowego ze statku NUMA – Tongju przedstawił rodzeństwo szefowi.
Dirk zignorował go.
– Dae-jong Kang, jak się domyślam – powiedział. – Boss Kang Enterprises.
Kang skinął lekko głową i pokazał gościom, żeby usiedli. Wartownicy wycofali się pod ścianę, nie przestając obserwować więźniów. Tongju zajął miejsce naprzeciwko Dirka.
– Pan Pitt jest odpowiedzialny za śmierć dwóch naszych ludzi w Ameryce – oznajmił i utkwił w Dirku zmrużone oczy.
Dirk skinął głową z cichą satysfakcją. Jego podejrzenia potwierdziły się: istniał związek między próbami wydobycia ładunku z dwóch japońskich okrętów podwodnych a zamachem na jego życie na wyspie Vashon.
– Jaki ten świat mały – rzekł Kang.
– Za mały dla takich ludobójców jak pan – wycedziła wściekle Summer.
Kang zignorował komentarz.
– Szkoda. Ludzie w Seattle należeli do najlepszych agentów Tongju.
– Ale nie byli najlepszymi kierowcami – odparł Dirk. – Powinien pan staranniej dobierać pracowników.
Odwzajemnił Tongju lodowate spojrzenie.
– Gdyby nie tamto zdarzenie, nie moglibyśmy skorzystać z pańskiej wspaniałomyślnej pomocy przy wydobywaniu ładunku z 1-411 – powiedział Kang. – Jestem ciekaw, co doprowadziło pana do tego okrętu.
– Szczęśliwy zbieg okoliczności. Odkryłem, że inny japoński okręt podwodny ostrzelał wybrzeże Oregonu pociskami z cyjankiem, i zastanawiałem się, czy ktoś nie wydobył podobnej amunicji i nie użył jej na Aleutach. Dopiero gdy zanurkowałem do 1-403 i znalazłem resztki bomb lotniczych z bronią biologiczną, zrozumiałem, że chodziło o coś więcej.
– Szkoda, że bomby uległy zniszczeniu przy zatonięciu okrętu – odrzekł Kang. – Byłoby je o wiele łatwiej wydobyć niż tamte na 1-411.
– Ale znalazł pan jedną nietkniętą i wykorzystał na Wyspach Aleuckich.
– Oczywiście – przyznał Kang. – To interesujące, jak Japończycy połączyli elementy broni biologicznej i chemicznej. Nasz test wykazał, że skuteczność czynnika biologicznego ograniczało dwufazowe uwolnienie, ale komponent chemiczny miał silniejsze działanie, niż się spodziewaliśmy.
– Wystarczająco silne, żeby zabić dwóch członków Straży Przybrzeżnej Stanów Zjednoczonych – zauważyła gniewnie Summer.
Kang wzruszył ramionami.
– Skąd pani to wie? Była pani tam?
Summer w milczeniu pokręciła głową. Wtrącił się Dirk:
– Pilotowałem śmigłowiec zestrzelony przez pański „trawler".
Kang i Tongju spojrzeli po sobie.
– Jest pan niezniszczalny, Pitt – stwierdził Kang.
Zanim Dirk zdążył odpowiedzieć, otworzyły się boczne drzwi i do jadalni weszli dwaj mężczyźni w białych kelnerskich marynarkach z dużymi srebrnymi tacami w dłoniach. Postawili przed każdym kolorowe danie z owoców morza i kieliszek szampana Veuve Clicquot. Dirk i Summer nie jedli porządnego posiłku od kilku dni, więc niemal rzucili się najedzenie.
– Zgaduję, że wasz rząd nie jest zbyt przyjaźnie nastawiony do Japończyków – powiedział Kang.
– Udawanie Japońskiej Czerwonej Armii było sprytnym posunięciem, ale mój rząd was rozszyfrował. Ustalono, że ci dwaj cyngle z Seattle byli Koreańczykami – skłamał Dirk i wyszczerzył zęby do Tongju. – Przypuszczam, że lada chwila władze zapukają do pańskich drzwi, Kang.
Kang zmarszczył brwi, ale po chwili jego twarz złagodniała.
– Blefuje pan, Pitt. Tamci dwaj nie mieli pojęcia, dla kogo pracują. Nic pan nie wie o naszych zamiarach.
– Niechęć Korei do Japonii jest powszechnie znana – ciągnął Dirk. – Nikt nie byłby zaskoczony, gdyby szaleńcy posiadający skuteczną broń chcieli jej użyć przeciwko dawnemu wrogowi.
Kang uśmiechnął się lekko i odchylił na krześle.
– Wasz statek nie miał eskorty w czasie operacji wydobywczej, co świadczy, że amerykański rząd nie przywiązuje dużej wagi do pańskiego odkrycia na 1-403. A pańskie przypuszczenia co do wykorzystania broni biologicznej są chybione.