Выбрать главу

Przy stanowiskach kontroli paszportowej nie było innych pasażerów. Musiałem dokonać wyboru między dwoma umundurowanymi młodzieńcami o nordyckim wyglądzie, którzy sprawiali wrażenie tak samo znudzonych. Bez jakiegoś szczególnego powodu wybrałem tego po lewej. Podszedłem i położyłem przed nim paszport, przerywając mu rozmowę, którą prowadził z drugim funkcjonariuszem.

Mężczyzna w roztargnieniu sięgnął po dokument, otworzył go na stronie ze zdjęciem. Obejrzał je i uniósł wzrok na mnie, po czym zamknął paszport i oddał mi go. Na szczęście nie zdecydował się na dokładniejszą kontrolę, więc alert Interpolu nie dał o sobie znać.

I o to mi chodziło. Odebrałem paszport i po chwili siedziałem już na pokładzie samolotu.

Kiedy przyleciałem do Anglii, sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Straż graniczna skanuje wszystkie paszporty i mój nie był wyjątkiem. Jednak rząd brytyjski postanowił już nie reagować na jakiekolwiek żądania Rosjan w mojej sprawie. Upłynęło kilka dodatkowych minut, zanim agent biura imigracyjnego dopełnił wszystkich formalności związanych z moim wjazdem, ale kiedy skończył, oddał mi mój paszport i pozwolił przejść.

Chociaż byłem bezpieczny w Wielkiej Brytanii, Rosjanie osiągnęli swój cel. Poprzez czerwony alert uniemożliwili mi opuszczanie kraju, wychodząc z założenia, że jeśli nie będę mógł odbywać podróży zagranicznych, zapobiegnie to rozprzestrzenianiu się po Europie sankcji związanych ze sprawą Magnitskiego.

Nie miałem więc innego wyjścia i musiałem bezpośrednio zmierzyć się z Interpolem. Jeszcze tego samego dnia, w którym wróciłem z Norwegii, wydałem oświadczenie prasowe zawierające informację o nakazie aresztowania i natychmiast wzbudziło ono niemałe zainteresowanie. Dziennikarze i politycy zaczęli dzwonić do Interpolu i pytać, dlaczego instytucja ta opowiedziała się po stronie Rosjan. Zazwyczaj Interpol nie tłumaczy się przed nikim, jednak ze względu na spore zainteresowanie moją sprawą postanowiono zwołać w nadchodzącym tygodniu specjalną naradę, podczas której miał się rozstrzygnąć mój los.

Byłem daleki od optymizmu. Interpol słynie ze współpracy z reżimami autorytarnymi, którym pomaga w ściganiu przeciwników politycznych. Wielokrotnie opowiadał się po niewłaściwej stronie. Najbardziej oburzający tego przykład miał miejsce w okresie poprzedzającym wybuch II wojny światowej, kiedy Interpol na zlecenie nazistów tropił znaczące osobistości pochodzenia żydowskiego, które uciekły z III Rzeszy. Można by wymienić jeszcze wiele równie wstrząsających przykładów.

Dzień przed konferencją Interpolu „Daily Telegraph” przeważył szalę na moją korzyść, publikując artykuł Czy Interpol walczy o prawdę i sprawiedliwość, czy wspiera złoczyńców? Felietonista, Peter Osborne, zręcznie posłużył się moim przykładem, aby pokazać, że Interpol ma skłonność do wysługiwania się aroganckim rządom takich państw jak Rosja. „Jest całkowicie prawdopodobne, że Interpol stanie po stronie FSB, a przeciwko Billowi Browderowi — pisał. — Ale to nie pan Browder stoi przed trybunałem światowej opinii publicznej, lecz właśnie Interpol, któremu można zarzucić współpracę z najbardziej złowrogimi dyktaturami świata”.

Dwa dni później, 24 maja 2013 roku, kiedy siedziałem przy biurku i pracowałem nad niniejszą książką, zadzwoniła do mnie moja prawniczka. Powiedziała mi, że właśnie otrzymała od Interpolu e-mail z informacją o odrzuceniu wniosku Rosjan o czerwony alert.

Godzinę później wiadomość ta pojawiła się na stronie internetowej Interpolu. Komunikat głosił: „Sekretariat Generalny Interpolu usuwa wszystkie informacje dotyczące Williama Browdera, stosując się do zalecenia wydanego przez niezależną Komisję do spraw Kontroli Akt Interpolu”. Była to stanowcza i niemal całkowicie bezprecedensowa reakcja. Interpol rzadko unieważniał listy gończe, a jeżeli tak się zdarzało, nigdy nie podawano tego do wiadomości publicznej.

Ta odmowa musiała jeszcze bardziej rozwścieczyć Putina. Po raz kolejny został publicznie upokorzony, kiedy szło o kwestie dotyczące mnie lub Siergieja Magnitskiego. Jeżeli istniała jakaś szansa, że Putin zrezygnuje z pośmiertnego procesu po tej niezręcznej sytuacji z Interpolem, nie było już na co liczyć.

Sędzia Alisow wznowił postępowanie, które zakończyło się 11 lipca 2013 roku. Rankiem tego dnia sędzia zajął miejsce w ciasnej i nagrzanej od upału sali rozpraw i przystąpił do odczytywania wyroku. Byli przy tym obecni dwaj przydzieleni przez sąd obrońcy oraz dwaj prokuratorzy. Na sali znajdowało się również sześciu strażników w czarnych mundurach i beretach, ale ponieważ nie mieli kogo pilnować, ich obecność była tylko zbyteczną formalnością.

Mówiąc cichym głosem, który rzadko wznosił się ponad szept, sędzia Alisow odczytał werdykt. Prawie wcale nie odrywał wzroku od kartek. Ponad godzinę zajęło mu przedstawienie wszystkich fantazji Putina na temat niecnych czynów, których dopuścił się Siergiej i ja. Gdy skończył, obaj zostaliśmy uznani za winnych oszustwa podatkowego na wielką skalę, a ja otrzymałem wyrok dziewięciu lat więzienia.

Wszystko to było komedią przywodzącą na myśl wioski potiomkinowskie. Taka jest współczesna Rosja. Ciasna sala rozpraw, skorumpowany sędzia, adwokaci ściągnięci do sądu tylko po to, by nadać tej farsie pozory autentycznego procesu, i bezmyślni strażnicy pilnujący klatki, w której nie ma oskarżonych. Miejsce, w którym niepodzielnie rządzą kłamstwa. Miejsce, gdzie dwa i dwa to wciąż pięć, czarne jest białe, a wszystko stoi na głowie. Miejsce, w którym wyroki są z góry ustalone, a wina nie podlega wątpliwości. Gdzie można skazać cudzoziemca in absentia za przestępstwo, którego nie popełnił.

Miejsce, gdzie niewinny człowiek, który został zamordowany przez władzę, którego jedynym grzechem było to, że zbyt mocno kochał swój kraj, może być jeszcze sądzony po śmierci.

Taka jest współczesna Rosja.

Rozdział 42

Uczucia

Po przeczytaniu tej historii możecie się zastanawiać, jakie uczucia wzbudziło we mnie to wszystko.

Mówiąc najprościej, cierpienie spowodowane śmiercią Siergieja było tak wielkie, że nie potrafiłem dopuścić do siebie żadnych innych uczuć. Po tym, jak został zamordowany, zdusiłem swoje emocje i gdybym zobaczył, że próbują się uwolnić, powstrzymałbym je tak szybko i bezwzględnie, jak to tylko możliwe. Ale jak powie wam każdy psychiatra, unikanie żalu nie uwolni nas od niego. W końcu uczucia znajdą ujście, a im bardziej człowiek je tłumił, z tym większą gwałtownością wydostaną się na powierzchnię.

W moim przypadku tama puściła w październiku 2010 roku, niespełna rok po śmierci Siergieja. Pomagałem wówczas dwóm holenderskim twórcom filmów dokumentalnych w dotarciu do wszystkich, którzy mieli jakiś związek ze sprawą Siergieja. Przeprowadzili oni wywiad z każdym z nas, a film, który nakręcili, zamierzali pokazać parlamentarzystom w ośmiu krajach. Premierę zaplanowali na 16 listopada, w pierwszą rocznicę śmierci Siergieja. Kiedy zbliżał się ów dzień, zacząłem się niepokoić, że film nie będzie wystarczająco dobry, by pokazać go tak ważnym decydentom. Ponieważ został zrealizowany w pośpiechu, żywiłem obawy, że jego jakość pozostawia wiele do życzenia, przez co może przynieść więcej szkody niż pożytku.