Выбрать главу

Jęknęła, gdy wsunął język, zadrżała, czując jego usta na tej najbardziej intymnej części ciała. Czuła również ciepło jego oddechu. Sztylety ognia prze¬niknęły ją na wskroś.

– Damien – wyszeptała z trudem, podnieco¬na do granic świadomości. – O Boże… – Bezwied¬nie sięgnęła do jego włosów, wbijając palce drugiej ręki w jego ramię.

Miała wrażenie, że całą jej skórę zajęły płomie¬nie, których rozgrzane do białości języki wydosta¬wały się z jej wnętrza. Była bliska obłędu. Tymcza¬sem on delikatnie ssał nabrzmiały koralik i znowu wniknął językiem do jej wnętrza.

Krzyknęła, gdy jej ciało nagle zesztywniało, wzbijając się dziką spiralą ku szczytowi. Doznała kilku spazmatycznych wstrząsów, przestała cokol¬wiek widzieć, by po chwili oprzeć się o Damie¬na całym ciężarem i na koniec znieruchomieć w to¬talnej niemocy.

Kiedy otworzyła oczy, Damien rozpinał spodnie.

– Powiedz, że mnie pragniesz.

Nie wahała się ani sekundy.

– Pragnę cię.

Wziął ją brutalnie, tam, gdzie stała oparta o ścianę. Wszedł między jej rozchylone nogi swo¬im nabrzmiałym fallusem, rytmicznie wbijając się w nią coraz głębiej i głębiej. Pochwycił wargami usta Aleksy, ponownie.rozpalając w niej pr?ygasły ogień, wiodąc ją na próg otchłani rozkoszy. Przyci¬snęła dłonie do jego piersi, poczuła, jak pracują je¬go wspaniałe mięśnie, zafascynowana męską siłą.

Po raz kolejny wzbiła się w przestworza nieziem¬skiej rozkoszy ogarnięta pulsującym, przenikają¬cym każdą cząstkę ciała żarem. Poczuła się jak kwiat uniesiony niewidzialnym wiatrem, którego płatki rozsypały się na piasku. Damien poszedł jej śladem. Wyprężywszy ciało, poruszał się coraz szybciej i szybciej, w końcu napięty do granic wytrzymałości, wstrząsany niekontrolowanym drże¬Iliem, doszedł do spełnienia. Pochylił głowę i przez chwilę odpoczywał na jej ramieniu, wreszcie puścił I rzymane w dłoniach fałdy sukni, które spłynęły aż do kostek po drżących nogach Aleksy.

– Czy naprawdę uważasz, że St. Owen mógłby ci zapewnić takie doznania? – spytał, powoli wysuwa¬jc!C się z jej wnętrza. Poprawił ubranie na sobie i swojej żonie i zapiął spodnie, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z jej twarzy. – Nie sądzę, żeby hył w stanie to zrobić.

Jeszcze nigdy tak nie wyglądał. W pięknych, nie¬bieskich oczach malowały się niepokój, żal, smutek i tęsknota. Te oczy świadczyły o niesamowitym prag¬nieniu i przepastnych głębiach namiętności. Jak to możliwe u mężczyzny z tak żelazną samokontrolą?

W milczeniu odwrócił się i odszedł – sztywny, wyprostowany, chociaż w płynnych, pełnych gracji ruchach wydawało jej się, że wyczuwa jakąś nutę porażki.

Chciała pozwolić mu odejść. Nie pozostało nic do powiedzenia, a gdyby nawet było inaczej, cóż dobrego mogłoby z tego wyniknąć?

Chciała pozwolić mu odejść, a jednak…

– Damien! – Stanął przy drzwiach, lecz nie odwrócił się. – Jules St. Owen nic dla mnie nie zna¬rzy! Nigdy nie myślałam o żadnym innym mężczyźnie prócz ciebie. – Na tym ostatnim słowie głos Aleksy załamał się. Damien znieruchomiał.

Drżącymi rękami przekręcił klucz, otworzył powoli drzwi, wyszedł na korytarz, po czym zamknął le za sobą.

Aleksa stała, trzęsąc się mimowolnie. Czuła pustkę w sercu, ssanie w żołądku, zupełnie nie mogła zebrać myśli. Jednak nie żałowała swoich słów. Bez względu na skutki, powiedziała mu prawdę Od momentu gdy ujrzała go po raz pierwszy w ogrodzie, nie istniał dla niej żaden inny mężczyzna. I wiedziała, że żadnego innego nigdy nie będzie.

A między nimi było już dosyć kłamstw.

Damien sam musiał zdecydować, czy jej uwierzy. Zaś Aleksa dobrze wiedziała, jakie to uczucie, gdy trzeba żyć dzień po dniu w bólu i niepewności.

Rozdział 18

Damien stał we wnęce przy oknie. Obserwował drzwi biblioteki, aż zobaczył, że Aleksa otworzyła je i uciekła korytarzem. Trochę się uspokoił, gdy poszła schodami na górę do ich pokoi, z dala od plotkarskich języków i wścibskich oczu.

Czuł się dość dziwnie, trochę wytrącony z rów¬nowagi tym, co się stało. Rzadko tracił opanowa¬nie, lecz przy Aleksie zdarzyło mu się to już nie po raz pierwszy. Dzisiaj także stracił głowę – gdy spostrzegł, że gdzieś się ulotniła. A potem, gdy ją odnalazł…

Jules St. Owen miał szczęście, że uszedł z ży¬ciem!

Z głębokim westchnieniem wyszedł na taras.

Nic jej nie łączyło z Sto Owenem – przynajmniej nie był jej kochankiem. Wiedział to w chwili, gdy ją pocałował, a pełne przekonanie uzyskał, kiedy skończyli się kochać.

Zresztą nigdy nie dała mu podstaw do podej¬rzeń, że jest niewierna. To, co się stało, nastąpiło wyłącznie z jego winy.

Jezu. Rozmyślając o godnym potępienia postę¬powaniu, uderzył pięścią w szorstką, kamienną ścianę. Powinien był jej ufać, jednak jemu nigdy nie przychodziło to z łatwością. Ojciec wierzył matce, a ona nadużywała jego zaufania. Damien wierzył jej, a ona go zostawiła. Chciał zaufać bab¬ce, po tym jak odesłano go do niej do Francji.

Lecz Rachael i Simone były matką i córką. Mat¬ka podobna do córki, jak często sobie powtarzał. Traktowała go bardziej jak służącego niż jak wnu¬ka, wyciągając nań rózgę, gdy tylko coś jej się nie podobało, wciąż niezadowolona z jego postępków. Zaczął nią pogardzać. Gdyby nie Fieldhurst, być może nawet odmówiłby powrotu.

Damien wyjął cygaro, włożył je między zęby i na¬chylił się nad jedną z pochodni oświetlających ścieżkę do ogrodu, po czym zaciągnął się mocno. Fieldhurst okazał się jego wybawieniem, pomyślał, wypuszczając cienką smugę dymu w kierunku czy¬stego, nocnego nieba. Wspomniał ich pierwsze spotkanie w jego piętnaste urodziny, w noc bardzo podobną do tej. Miejscem spotkania było Whitley, wiejska posiadłość jego ojczyma w pobliżu Hamp¬stead Heath.

Fieldhurst okazał się znajomym lorda Townsen¬da. Major był niezłomnym, poważnym człowie¬kiem, wychowanym w duchu brytyjskiej tradycji. Ze swoją bezkomprornjsowością i determinacje) przypominał Damienowi ojca. Od samego począt¬ku bardzo go polubił.

O dziwo, Fieldhurst wydawał się odwzajemnia" tę sympatię. Następnego dnia poszli razem na po lowanie i każdy ustrzelił ładną, grubą kuropatwy. Anthony Fieldhurst, wówczas w randze majora, podsunął mu ideę dostarczania informacji. Z po czątku nic skomplikowanego, po prostu miał mice oczy szeroko otwarte w czasie pobytu we Francji, a potem zameldować o wszelkich zasłyszanych in¬teresujących faktach.

To było w 1794 roku, kiedy pod ostrzem giloty¬ny zginęli Robespierre i St. Just. Swoje głowy stra¬cili również Danton i Desmoulins. Stracono setki osób, a babka Damiena nalegała, żeby brali udział w wielu krwawych egzekucjach. Kiedy zobaczył pierwszą z nich, uciekł i schował się w krzakach. Babka wyśmiała go i nazwała tchórzem. Po tym wydarzeniu był już przygotowany i spokojniej oglą¬dał kolejne ścięcia, chociaż za każdym razem od¬czuwał obrzydzenie. Nigdy też nie mógł ich zapo¬mnieć.

Był to jeden z głównych motywów, jakimi się kierował, przyjmując na siebie zobowiązanie wo¬bec Fieldhursta, gdy skończył dwadzieścia jeden lat. Wtedy Napoleon maszerował przez Syrię, w tym samym roku pokonał Turków pod Abu Kir w Egipcie.

Damien cały czas udawał lojalność wobec Fran¬cji, budując sieć kontaktów w Paryżu, co nie oka¬zało się trudnym zadaniem, skoro drugi mąż Simo¬ne osiągnął wysoką pozycję w rządzie.

W tym samym roku Damien zawarł umowę z ge¬nerałem Moreau, zgodnie z którą miał dostarczać Francuzom brytyjskie tajemnice.

Z tą różnicą, że sekrety, które im sprzedawał, pochodziły bezpośrednio od ministra obrony i by¬Iy tak preparowane, aby ich wprowadzić w błąd. Fieldhurst, wtedy już pułkownik, William Pitt młodszy oraz król Jerzy byli jedynymi osobami, które znały całą prawdę. Teraz Pitt już nie żył, król zaś rzadko miewał przebłyski świadomości. Samot¬nym kontaktem Damiena pozostał więc generał Fieldhurst.

Oparł się o ścianę na tarasie, spoglądając w kie¬runku ogrodu. Niemalże widział oczami duszy zbliżającą się z naprzeciwka Aleksę, w której kasz¬tanowych włosach odbijało się światło latarni, a piękne zielone oczy lśniły cudownym blaskiem.

Nie powinien był jej poślubiać – już chyba po raz tysięczny nasuwał się mu ten sam wniosek. Lecz za nic nie chciałby stracić ani jednego z dni, które spędzili razem. Gdyby nie niebezpieczeństwo, na które mimowolnie ją naraził, nigdy nie pozwo¬liłby jej odejść.

* * *

Damien nie wrócił do ich pokoi, z czego Aleksa była zadowolona. Jednak przewracała się z boku na bok i wierciła, łamiąc sobie głowę, dokąd poszedł.