Выбрать главу

I z kim może teraz przebywać.

Nie była tak naiwna, żeby nie zauważyć gorących spojrzeń, jakie rzucały mu niektóre kobiety. Lec po tym, jak się kochali w bibliotece, po ich intym¬nym zbliżeniu nie potrzebowałby przecież innej kobiety. Na samo wspomnienie poczuła miłe cie¬pło, chociaż całkowitej pewności jednak nie miała.

Rano chodziła w tę i z powrotem po sypialni, by w końcu zatrzymać się przed wysokim oknem z je¬dwabnymi zasłonami i popatrzyć na rozciągające się wokół pałacu łąki. Nie zobaczy się z Damienem aż do wieczora, gdyż tak jak większość mężczyzn wyruszył na polowanie. Może i dobrze. Dzięki te¬mu miała trochę czasu, żeby zapanować nad emo¬cjami, spojrzeć na sprawy z odpowiedniej perspek¬tywy i zastanowić się, co powinna zrobić.

Poza tym nadarzała się sposobność, aby zwie¬dzić pałac i spędzić trochę więcej czasu z gośćmi.

Kto wie, jakie tajemnice mogły wypłynąć w rozmo¬wach?

Dzień minął znacznie szybciej, niż myślała. Inne kobiety były przyjazne, chociaż zachowywały pew¬ną rezerwę, jednak żona generała zaakceptowała ją w pełni. Jeśli pominąć niepewność związaną z tym, co się wydarzyło pomiędzy nią i Damienem, całe popołudnie minęło przyjemnie. Na godzinę przed zachodem słońca Aleksa odkryła coś interesującego.

W zachodnim skrzydle, które zajmowała rodzi¬na gospodarzy, zlokalizowa~a generalski gabinet. Drzwi było otwarte, lecz nie śmiała wejść do środ¬ka, gdyż wokół kręciło się dużo ludzi. Zobaczyła jednak ogromne biurko, na którym leżały różne papiery sprawiające wrażenie oficjalnych doku¬mentów. Jednak bardziej interesujące było samo biurko, ponieważ już kiedyś widziała identyczne – w gabinecie Rayne'a w Stoneleigh. Kiedyś, gdy była małą dziewczynką, ojciec pokazał jej tajny schowek w meblu. Powiedział wtedy, że podob¬nych biurek jest niewiele. Wszystkie wyszły z pra¬cowni Farriera, jednego z najznamienitszych pro¬ducentów mebli we Francji.

Tak, pamiętała je doskonale – a to w gabinecie Moreau wyglądało identycznie. W tajnej skrytce Rayne przechowywał swoje najważniejsze doku¬menty.

A co mógł tam ukrywać generał?

Warto byłoby sprawdzić, pomyślała, szykując się do kolacji i wystawnego balu zaplanowanego na wieczór. Damien w końcu wrócił i teraz prze¬bierał się w swoim pokoju. Niewiele się odzywał, wydawał się dziwnie przygaszony. Może wcale nie hył zadowolony z tego, co się wydarzyło, lecz mąż, który rzadko dzielił się swoimi myślami, pozosta¬wiał jej duże pole do domysłów.

Usłyszała, jak wchodził, zanim jeszcze go zobaczy¬ła. Gdy skierowała głowę w stronę drzwi, stał już ubrany w znakomicie skrojony szary frak. Nieprzy¬zwoicie obcisłe czarne spodnie przywodziły jej na myśl jego męskie atrybuty, a to z kolei wywołało falę gorąca, która rozeszła się po całym ciele Aleksy.

– Gotowa? – spytał, patrząc na nią z aprobatą. – Slicznie wyglądasz… ale przecież tak jest zawsze.

Podeszła, przyjmując jego nadstawione ramię.

– Dziękuję

– Jeśli chodzi o wczorajszy wieczór – powiedział nagle, zupełnie ją zaskakując – to… przepraszam. W ogóle chciałem cię przeprosić za wiele rzeczy. Nie powinienem był stracić kontroli nad sobą.

Podniosła wzrok na jego twarz, z biciem serca obserwując twarde rysy.

– Więc dlaczego straciłeś?

Milczał chwilę.

– Byłem zazdrosny. – Starał się być nonszalancki, lecz jego szyja poczerwieniała, nadając ciemniejszy odcień skórze nad fularem. Jeszcze nigdy nie wi¬działa go w takim stanie. – Sto Owen to przystojny chłopak, a ty najwyraźniej wpadłaś mu w oko.

Mimowolnie odczula. przyjemność, że jednak mu zależy na niej.

– Wtedy powiedziałam ci prawdę. Jules St. Owen nic dla mnie nie znaczy.

– A ja? – Spojrzał na nią niebieskimi oczami. – Co ja znaczę dla ciebie?

Nerwowo oblizała wargi. Tak naprawdę znaczy I wszystko i nic. Bo nie mogła sobie pozwolić, żeby dać mu swoje uczucia. Lecz sama myśl o tym była¬by już kłamstwem.

– Jesteś moim mężem.

Skinął głową, wciąż z kamienną twarzą, chociaż przez moment dojrzała na niej lekkie rozczarowanie.

– Czas, abyśmy dołączyli do reszty towarzystwa – powiedział.

– Tak, oczywiście. – Boże, czego on od niej oczekiwał?

Wszystko jedno, i tak nie mógł tego od niej otrzymać.

Zjedli kolację, uśmiechając się i prowadząc zdawkowe rozmowy, niemal uprzedzająco uprzej¬mi. Jak to możliwe, że umiał tak wiele powiedzieć oczami, a tak mało używając słów? Jak to możliwe, że spojrzenie Damiena mówiło jedno, zaś jego uczynki coś zupełnie innego?

Miała wielką ochotę uciec od stołu do swojego pokoju. Chciałaby strzelić palcami i znaleźć się z powrotem w Anglii, klasnąć w dłonie i wrócić do czasów, zanim go poznała, zanim umarł Peter, zanim nastały miesiące okropnych wyrzutów su¬mienia – gdy była niewinną, beztroską, niefrasobli¬wą dziewczyną o rozmarzonych oczach.

Powiedziała sobie, że to tylko zmęczenie. Tak długo tkwi w tych intrygach, że sama straciła roze¬znanie, w którą stronę pójść dalej. Jednak dobrze wiedziała, co ma robić.

Wreszcie po kilku godzinach nadarzyła się ide¬alna sposobność. Damien był zajęty rozmową z ge¬nerałem i grupką mężczyzn, podczas gdy Aleksa prowadziła niezobowiązującą konwersację z pa¬niami. Po chwili udało jej się wymknąć. Uniósłszy lekko spódnicę, obeszła salon i skierowała się do zachodniego skrzydła. Nie było tam nikogo prócz kilku nadgorliwych służących kręcących się tu i tam, lecz korytarz przed gabinetem generała był pusty.

Pozostając ostrożnie w cieniu, z bijącym sercem tlchyliła drzwi i zajrzała. Nie zauważywszy nikogo, wślizgnęła się do środka i zamknęła drzwi za sobą.

Wysokie pomieszczenie pogrążone było w ciem¬ności. Potknęła się na krawędzi dywanu, niemal tracąc równowagę, lecz w końcu utrzymała się na nogach i przeszła na drugą stronę pokoju. Ze strachu czuła w skroniach gwałtowne pulsowanie. Boże, gdyby ją tutaj znaleźli…

Drżącymi dłońmi rozsunęła ciężkie adamaszko¬we zasłony za biurkiem, aby wpuścić do środka trochę księżycowego światła. Odsunąwszy na bok kałamarze i pojemniki z piaskiem, zaczęła przeglą¬dać papiery znajdujące się w zielonej teczce. Nic ciekawego, głównie zamówienia dla wojska ora sterta rozkazów dziennych. Sięgnęła pod biurko, szukając po omacku małej drewnianej dźwigni, która otwierała drzwiczki do skrytki.

Jednak nie znalazła jej w spodziewanym miejscu.

Sięgnęła kilka cali w lewo, potem w prawo, cały czas nasłuchując dźwięków od strony drzwi, czując, że serce lada chwila wyskoczy jej z piersi. Zniechę¬cona miała już zrezygnować, gdy palcem wymacała małą szczelinę w drewnie.

Uśmiechnęła się triumfalnie. To biurko było jeszcze lepiej wykonane niż mebel brata, a dźwi¬gnia ukryta tak znakomicie, że niemal niemożliwa do odnalezienia. Poruszyła ją delikatnie, usłyszała odgłos zwalniającego się mosiężnego zaczepu, a wtedy cofnęła rękę, jednocześnie pociągając znajdującą się w środku szufladę. Przesunęła pal¬cem po tylnej krawędzi, nacisnęła i skrytka otwo¬rzyła się.

Aleksa sięgnęła do środka. Ścianki były gładkie, przegródka wydawała się pusta. Jednak w pewnym momencie zaszeleścił jakiś papier zwinięty w ru¬lon. Okazało się, że to kilka kartek sporego forma¬tu. Szybko wyjęła je i położyła na biurku.

Zdjęła cienką złotą wstążkę, którą były obwiąza¬ne, rozwinęła kartki i zrozumiała, że ma przed ocza¬mi jakieś plany. Oglądając pospiesznie dokumenty, czuła jeszcze potężniejsze łomotanie serca.

Boże przenajświętszy! Zaczęła szaleńczo przekła¬dać karki, gdy od strony drzwi dobiegł jakiś dźwięk.

– Damien… – Zastygła, gdy cicho zamknął za so¬bą drzwi. Kiedy zaczął iść w jej kierunku zdecydo¬wanym krokiem, nie potrafiła opanować drżenia rąk. W świetle smugi księżycowego blasku widziała jego twarde rysy pociemniałej z gniewu twarzy.

– Ty mała kretynko! – warknął. Obszedłszy biur¬ko, chwycił leżące na blacie dokumenty. W tym momencie drzwi za jego plecami ponownie się otworzyły, rozległ się głuchy odgłos kroków, roz¬błysło światło lampy. Damien jednym płynnym ru¬chem uderzył Aleksę w twarz, aż przewróciła się na dywan.

– Co ty sobie wyobrażasz? – krzyknął, stając nad nią z zaciśniętymi mocno pięściami. Odwró¬ciwszy się do generała, podał mu zwinięte plany. – Przepraszam, generale Moreau. Nie wiem, co powiedzieć. Służący powiedział mi, że ona tu jest. Kiedy wszedłem, szperała w pańskim biurku. – Westchnął, kręcąc głową. – Obaj wiemy, że mo¬ja żona jest patriotką. Niestety, jest lojalna wobec naszych wrogów.

Generał wziął plany, tymczasem Aleksa niepew¬nie stanęła na nogi.

– Mais oui, na to wygląda – stwierdził generał przez zaciśnięte usta. Drgający mięsień na policzku świadczył o tym, że ledwie nad sobą panował. Pogładził się po bokobrodach. – Ponadto wydaje się, że znowu jej nie doceniliśmy.