Выбрать главу

„Słońca i księżyca”, powtórzył nagle biskup i to były jedyne słowa, jakie wypowiedział w czasie tego spotkania.

Nie wiadomo, dlaczego Paschalis zrozumiał, że wszystko przepadło, i wyciągnął z kieszeni swój ostatni argument – drewniany krzyżyk z półnagim ciałem kobiety o twarzy Chrystusa. „Można to kupić wszędzie”, powiedział. „Wierni pielgrzymują do Albendorfu po jej błogosławieństwo”.

Położył krzyżyk na zapisanych kartkach papieru. Biskup i zakonnik pochylili się nad nim.

„Co za niesmaczne dziwactwo”, skrzywił się zakonnik. „Ludzie nie wiedzą co czynią”.

Wziął krzyżyk w dwa palce z widocznym wstrętem i oddał go Paschalisowi.

„Doceniamy trud, jaki włożyłeś w spisanie żywota tej kobiety. Całym sercem ufamy też matce Anieli, ale pomimo dobrych chęci, nie rozumiemy, jakie znaczenie dla wiernych mogłaby mieć ta historia. Widzisz, żyjemy wczasach zamętu. Ludzie utracili bojaźń Bożą i wydaje się im, że sami mogą dyktować warunki

Bogu, wciągać wiarę w swoje przyziemne, ludzkie przypadłości. Nie muszę dawać ci przykładów tych wszystkich odszczepieńców, w jakich obrodziła nasza ziemia. Naszym zadaniem staje się obrona czystości wiary. Mamy wiele uznanych świętych, które upierały się przy prawdziwej wierze i tym samym wydały się na męczeńską śmierć. Święta Agata, która odmówiła ręki pogańskiemu królowi Sycylii… Obcięto jej piersi.

Święta Katarzyna Aleksandryjska, rozerwana końmi i ścięta, albo Apollonia, ostoja wiary w czasie prześladowań. Przywiązano ją do słupa i wyrywano jej wszystkie zęby, jeden po drugim. Albo święta Fina, która sparaliżowana, sama potęgowała swoje męki, śpiąc na kamiennym łożu, aż w końcu dała się zjeść szczurom…”

Biskup nagle podniósł głowę i spojrzał z przyganą na zakonnika. Zapadła cisza.

„To wszystko jest z życia wzięte”, zaczął znowu zakonnik, ale ciszej. Ostrożnie zaczął zbierać papiery ze stołu. „Ktoś broni wiary i ginie uczciwą męczeńską śmiercią. Jego cierpienie ma sens, jego męka, choć przerażająca i straszna, mieści się w granicach dobrego smaku. Atu jest coś niezdrowego, powiedziałbym świętokradczego w tym nagim ciele na krzyżu. Krzyż przywodzi na myśl Zbawiciela, syna Bożego. Atu nagie piersi, twarz Pana naszego nad nagimi piersiami… Dałeś się zwieść temu wizerunkowi. I Matka Aniela dała się mu zwieść… Sprawa warta jest dokładnego zbadania i dopiero wtedy można będzie powziąć ostateczną decyzję. Twoja praca jeszcze się nie skończyła”.

Zakonnik podał Paschalisowi Żywot i krzyżyk.

Paschalis zanurzył się w miasto i do wieczora przeszedł chyba wszystkie jego ulice. Jego nogi wciąż jeszcze spodziewały się podróży do Rzymu, były gotowe do drogi, musiał więc chodzić i chodzić, żeby im ulżyć. Mógł jeszcze na tę noc przed powrotem iść do pałacu biskupa, gdzie dostałby nocleg i kolację, ale nie chciał.

„Gówno”, powiedział do siebie pierwszy raz w życiu i w tej samej chwili zobaczył, że znalazł się na nadbrzeżnej ulicy. Od rzeki płynął chłód i zapach wody. Paschalis stał przed karczmą. Ludzie wchodzili i wychodzili, otwierali drzwi i wtedy owiewało go duszne, kwaśne ciepło ludzkich ciał.

Ktoś dotknął jego rękawa i Paschalis zobaczył koło siebie jedną z dziewczyn, które za dnia wyraźnie odbijały się swoimi czerwonymi ustami i policzkami od szarych kamiennych ścian. Patrzyła mu w oczy i powoli jej wargi rozciągnęły się w uśmiechu. Złapała się za swój stanik i za chwilę ku twarzy Paschalisa wyskoczyły dwie białe piersi. Wydały mu się doskonałe, takie, jakie powinny być. Dziewczyna pociągnęła go za sobą do wnętrza któregoś z sąsiednich domów. Przeszli przez cuchnącą, niską sień i po kilku drewnianych schodach wspięli się do jakiegoś pomieszczenia. Było ciemne, ale czuł, że jest małe.