Выбрать главу

„Masz pieniądze?”, zapytała go i zapaliła świece.

Poruszył sakiewką przywiązaną pod habitem; zadźwięczały monety. Izba była rzeczywiście mała. Na podłodze pod ścianą leżał materac wypchany słomą. Paschalis postawił przy drzwiach swoją torbę z papierami, a dziewczyna położyła się na materacu i podciągnęła pod brodę spódnicę. Zobaczył rozrzucone na bok nogi w dziurawych pończochach i czarną plamę między nimi. Stał nad tym leżącym ciałem i nie wiedział, co zrobić.

„No, braciszku, na co czekasz?”, zaśmiała się dziewczyna.

„Chciałbym się na tobie położyć”, wykrztusił przez ściśnięte gardło.

„Coś takiego, chciałbyś się na mnie położyć!”, wykrzyknęła dziewczyna, udając zdziwienie.

Paschalis uklęknął i delikatnie opadł na nią. Leżał tak chwilę, bojąc się oddychać.

„No i co dalej?”, zapytała dziewczyna.

Wziął jej ręce i rozłożył je szeroko. Palce dotknęły wnętrza jej dłoni – było twarde i szorstkie. Twarzą dotykał jej włosów, pachniały smażonym tłuszczem. Dziewczyna leżała pod nim nieruchomo, czuł, jak miarowo oddycha.

„Może nie jest tu za ciepło, ale lepiej by było, żebyś się rozebrał”, powiedziała nagle spokojnie.

Zastanowił się, potem podniósł i zaczął zdejmować ubranie. Ona szybko wysunęła się z sukienki. Teraz dotykali się nagą skórą. Wsłuchiwał się w jej oddech. Skórą brzucha czuł łaskotanie jej szorstkich włosów.

„Coś z tobą nie tak”, szepnęła mu do ucha i poruszyła miarowo biodrami. Nie odpowiedział, nie poruszył się.

Wzięła jego rękę i delikatnie poprowadziła między swoje nogi. Szukał otworu idącego w głąb ciała, który tak często sobie wyobrażał, ale wszystko było inaczej.

„Tak, właśnie tak”, powiedziała dziewczyna.

Nagle jego palce przestraszyły się, cofnął rękę i próbował się podnieść, ale przyciągnęła go z powrotem nogami.

„Jesteś taki piękny, masz włosy jak kobieta”.

Wtedy on sięgnął po jej rzuconą sukienkę i wstał. Patrzyła zdziwiona, jak ją z namaszczeniem wkłada.

Uklękła i pomogła zasznurować gorset.

„Pończochy”, powiedział.

Ściągnęła je z nóg i podała mu. Sięgały mu ledwie do kolan. Zamknął oczy i przeciągnął rękami po swoich piersiach i biodrach. Poruszył się, a suknia poruszyła się razem z nim.

„Połóż się tak jak przedtem, rozłóż szeroko ręce, wtedy otworzę oczy”, powiedział.

Zrobiła tak, jak jej kazał. Stanął nad nią i długo patrzył, potem uniósł fałdy spódnicy i uklęknął między jej nogami. Opadł na nią powoli, wsunął się bez błędu, jakby ćwiczył to setki razy, a potem powoli i systematycznie zaczął ją przybijać do ziemi.

Sen

Dostałam list. Leżał na biurku z innymi papierami, które zbierają się w kupki, gdy nas nie ma, i które trzeba czytać jeden po drugim, tracąc bezpowrotnie radość wyciągania ze skrzynki pojedynczych kopert od konkretnych ludzi i czytania ich w namaszczonym skupieniu. Leżał wśród ulotek wyborczych, wśród reklamówek makro cashów, szkół językowych, wśród wyciągów z kont, rachunków za telefon, listów z pieczątką zamiast nazwiska nadawcy; wezwań do urzędów, pocztówek z lakonicznymi pozdrowieniami, przypomnień, informacji, zawiadomień. I on sam też nie był właściwie listem, jakby ten gatunek przesyłek niezauważalnie wymarł. To była raczej reklamówka, świstek z tekstem niewyraźnie odbitym na ksero, zamazany, rozlany druk – czegoś takiego nie chce się nawet przeczytać do końca. Tkwił między wyborczymi ulotkami jakichś partii. I nie był to list pod jeszcze jednym względem, bo sam stanowił dla siebie kopertę, jak to w zwyczaju mają pisma urzędowe – arkusz papieru złożony na cztery z zakładką posmarowaną klejem. Na tym adres i znaczek.

Pierwsze słowa brzmiały: „Obudź się”. Dalej nie czytałam albo zapomniałam, co tam dalej było napisane. Może: „Obudź się. Polska stoi na skraju przepaści. Głosuj na naszą listę!” Albo: „Obudź się. Nie zmarnuj okazji. Przy zakupie powyżej 300 złotych prezent w postaci zestawu cebulek różnych odmian narcyzów”. Albo: „Obudź się ze znajomością obcego języka. Nasz system nauki w czasie snu zapewnia opanowanie języka w ciągu trzech tygodni”. Pamiętam tylko, że rozcinałam go nożem, jak wszystkie listy, i teraz każdy nóż kojarzy mi się z tym „Obudź się” chyba już na zawsze. Rozcinanie płaskiego ciała złożonego papieru, patroszenie papierowego zwierzęcia, żeby dostać się do jego pełnych znaczenia, wróżebnych wnętrzności.