Выбрать главу

– Z tymi zabójstwami nie masz, rzecz jasna, nic wspólnego? – spytała dziewczyna ze źle ukrywanym sarkazmem.

– Rzecz jasna.

– Nie wierzę mu. – Dziewczyna odwróciła się. – Antoni, trzeba go wymacać.

– Wymacamy – obiecał Antoni. – Po powrocie osobiście zażądam jego danych.

Uśmiechnąłem się ironicznie.

– Dobrze. Nie chcecie pomocy, to trudno. Nie będę się narzucał. W takim razie do zobaczenia…

Ruszyłem do wyjścia.

– Hej, Ciemny – rzucił Tolik. – Nie radzę ci wyjeżdżać z Moskwy. To oficjalny zakaz Nocnego Patrolu.

– Wezmę to pod uwagę – odparłem chłodno. I tak nie miałem zamiaru wyjeżdżać.

* * *

– Pojadę z wami – powiedział Tolik do Antoniego i Tygryska. – Mamy kilka spraw do omówienia.

Antoni pomyślał, że znowu źle zatarł ślady – z jakiegoś powodu słowa dziwnego Ciemnego rozjątrzyły go. Tygrysek przekazała opinię tego Ukraińca bardzo wiernie, doskonale naśladując intonację, i Antoni po raz kolejny pomyślał, że byłaby świetną aktorką. Kto wie, kim by została, gdyby nie była Inną…

Szargon z kumplem dawno wsiedli do swojego szpanerskiego bmw. Tolik wyciągnął rękę i Antoni posłusznie oddał mu klucze od służbowego żiguli. Tygrysek w milczeniu usiadła z tyłu. Antoni obok Tolika.

Tolik szybko wyjechał na bulwar Sirieniewyj i pognał na wschód.

– Kim jest ten Ciemny? – zapytał Antoni, żeby przerwać ciszę. Wszyscy byli w parszywym nastroju. Znowu trup, i to niezainicjowany Jasny!

– To bardzo silny mag – powiedział Tolik przeciągając słowa.

– Silniejszy ode mnie. Chciałem go wymacać, ale nie dało rady, od razu się zamknął.

– Zamknął? – ożywiła się siedząca z tyłu Tygrysek. – A co, przyszedł bez tarczy?

– W tym rzecz! – wyjaśnił ponuro Tolik. – Gdy wszedł, wyglądał jak średni mag, mniej więcej trzeciej albo czwartej rangi. Jak ja albo Antoni.

Antoni nic nie powiedział – Tolik miał w zasadzie rację. Heser nazywał Antoniego magiem drugiej rangi, ale na ten poziom siły Antoni wszedł zaledwie kilka razy. Teraz prezentował raczej trzecią rangę.

– Ale gdy spróbowałem go wymacać – koniec – kontynuował Tolik. – Mur. Jest znacznie silniejszy ode mnie. Antoni, obmacywałeś go?

– Nie.

– Chyba pierwsza ranga… – zasugerował z westchnieniem Tolik. – Jak przyjdzie co do czego, trzeba będzie poprosić Ilję o pomoc…

– Obawiam się, że trzeba będzie również poprosić szefa, Olgę i Swietę – zauważył Antoni. Nikt mu nie odpowiedział – nikogo nie bawiła perspektywa korzystania z pomocy wyższych magów.

Tygrysek zakręciła się, siadając wygodniej.

– To niemożliwe, żeby nie miał nic wspólnego z tymi zabójstwami. Tamto w sobotę to jeszcze rozumiem, przyjechał, wyszedł się przejść i przypadkiem wpadł na kłusownika. Ale teraz? Jakim cudem zaniosło go na Pierwszomajową?

– Na pewno przyjechał w sobotę? – zapytał Tolik.

– Na pewno – potwierdziła Tygrysek. – Od razu mi się nie spodobał, rozumiesz? Nawet wyłapałam jego pociąg, zeskanowałam wspomnienia konduktorki. Prawie nie wychodził z przedziału, ale na pewno jechał w tym pociągu.

– Co na niego mamy? – Antoni odniósł wrażenie, że Tolik pyta z cichą nadzieją.

– W sensie materiału kompromitującego? Nic. Żadnego złamania prawa. Licencje nie są mu potrzebne, nie jest wampirem ani wilkołakiem. Zresztą zainicjowano go niedawno, siedem lat temu… tak jak mnie.

Tolik kiwał w zadumie głową.

– W Nikołajewie jest niewielu Innych, Patrole też są małe, ze dwudziestu pracowników… Dobra, jak przyjedziemy do biura, pogrzebiemy głębiej – obiecał Antoni. – Zamknąłeś furgonetkę?

– A co, stanie jej się coś? – Tolik wzruszył ramionami. – Zamknąłem. I tak chyba trzeba będzie zadzwonić do szefa. Chociaż…

Tolik wyraźnie czuł się nieswojo. Kierował wydziałem systemowców od ponad roku, od czasu, gdy Antoni przeszedł do pracy operacyjnej. Ponieważ jednak żaden pracownik Nocnego Patrolu nie może tracić kwalifikacji, musiał odpracować miesiąc jako agent operacyjny. I od razu pierwszego dnia taki nieprzyjemny incydent…

– Pewnie będzie trzeba – zdecydował Antoni.

– W takim razie nie ma co tego odkładać – westchnął Tolik.

Tygrysek ochoczo podała mu telefon, ale Tolik nawet nie zdążył wziąć go do ręki, gdy telefon zagrał „Podmoskiewskie wieczory”.

Antoni już miał zabrać mu słuchawkę, ale powstrzymał się. Dzwonił wyraźnie ktoś ze swoich, ale nie czuło się energii dzwonka służbowego. Może po prostu któryś z patrolujących dzwonił do Tygryska? Każdy ma swoje życie osobiste, nawet patrolujący.

Tygrysek odebrała. Słuchała w milczeniu, raz tylko powiedziała: „Nie wiem”.

– To Garik – oznajmiła cicho, z niepokojem. – Andriuszka zaginął.

– Tiunnikow?

– Tak. Garik myślał, że jest z nami.

– Ostatni raz widziałem go w dzień – oznajmił Tolik. – Chciał jechać do domu, żeby się przespać.

– Telefon nie odpowiada, a Garik nie może go wyczuć. A przecież jest opiekunem Andriuszki…

Antoni odwrócił się do Tygryska.

– Od soboty zachowywał się, jakby go coś opętało. Co mu wtedy powiedział ten Ciemny w bramie?

Tygrysek wzruszyła ramionami.

– Nic szczególnego, sto razy ci opowiadałam. Ze niby jest detektywem. Andriej rzeczywiście się wygłupił – od razu było widać, że Ciemny nie jest żadnym wampirem. Sama mu to powiedziałam.

– Niekoniecznie od razu trzeba być wampirem – oznajmił Tolik mentorskim tonem. – Ten Ciemny mógł się okazać organizatorem całej akcji. Trzeba przyznać, że ma nieprzeciętne talenty organizatorskie.

– Pionek Zawulona? – zasugerował Antoni. – Bardzo możliwe.

– Mierz wyżej! To nie pionek. I nawet nie skoczek. To wieża. A może goniec. Potężna figura… Może nawet hetman…

– Nie przesadzaj. Bez Zawulona Ciemni przegrają z kretesem. A Zawulona nie ma w Moskwie.

– To Ciemni tak mówią. Kto ich tam wie…

– W ostatnim czasie Zawulon faktycznie się nie pokazywał… – rzucił Antoni.

– Właśnie. Siedział cicho i przygotowywał operację… Najgorzej, że nie mam pojęcia, co on chce osiągnąć… Zresztą, na razie mamy dwa wątpliwe zabójstwa, które nie wiadomo, jak się ze sobą łączą.

– Jeśli w ogóle się łączą. – Antoni chyba sam nie wierzył w to, co mówił.

– Daj spokój, na pewno – upierał się Tolik. – Czuję to. A ogniwem łączącym jest właśnie ten parszywy mag.

– Nad czym się tu zastanawiać? – wzruszyła ramionami Tygrysek. – Wraz z pojawieniem się Swietłany zdobyliśmy poważną przewagę. Ciemni zaczęli oddawać pozycję za pozycją, przypomnij sobie, jak szef naciskał Zawulona podczas ostatnich negocjacji. A Zawulon się wycofywał – no bo co mógł zrobić? Chyba Ciemni zaczęli operację zmierzającą do odzyskania równowagi sil. I to tak pechowo, tuż przed czystym tygodniem.

– Dla Ciemnych to idealny moment – warknął Antoni. – Przecież wiedzą, że my nie zaczniemy starcia bez poważnego powodu. A powodu chyba na razie nie ma.

– Żebyś tylko czegoś nie wykrakał – mruknął Tolik.

Żiguli mknęło po Leningradzkim Prospekcie, wyprzedzając nadchodzący świt.

Do biura dojechali w milczeniu…

Przed wejściem czekał na nich Garik, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Obok tkwił Ilja, mrużąc oczy z niewyspania.

– Tak – powiedział Tolik niewesoło. – Doczekaliśmy się…

Ilja i Garik szybko wsiedli do samochodu, jeden z jednej strony Tygryska, drugi z drugiej. Antoni od razu zrozumiał, dlaczego tak usiedli i co zaraz powie wściekły i dlatego tak opanowany Garik…