Выбрать главу

Gdy Ro usiadł, zapadła cisza. Rael obrzucił go zaciekawionym spojrzeniem, a potem wstał i zaczaj bić brawo. Reszta radnych podążyła za jego przykładem. Ro przysłuchiwał się obojętnie aplauzowi. Gdy ten wybrzmiał, kwestor generalny skinął na Talabana, nakazując mu złożyć raport. Oficer przemówił, nie wstając z krzesła.

– Nie mogę wiele dodać do relacji szanownego kwestora. Wielu vagarskich robotników straciło życie podczas ataku stworzeń znanych jako krale. Udało się nam je odeprzeć dzięki wysiłkom kwestora Ro, mojego zwiadowcy Probierza oraz moim. W drodze powrotnej obyło się bez poważniejszych incydentów, pomijając pojawienie się dwóch księżyców. Zgadzam się z kwestorem Ro, że dalsze wyprawy na południe nie miałyby sensu. Erupcja była kolosalna i szanse odnalezienia w tamtym regionie nowej linii wydają się minimalne. Niemniej jednak dzięki jego determinacji i zdolności przewidywania Wąż dysponuje obecnie pełną mocą. Sugerowałbym, żeby pozostawić skrzynkę na okręcie. Wiemy, że nowi Awatarowie zamierzają przepłynąć ocean. Musimy założyć, że ich okręty mają napęd podobny do naszego. Uważam, że byłoby błędem, gdybyśmy pozbawili się możliwości walki z nimi na morzu.

– Nie zgadzam się – odezwał się Niclin. – Mamy zaledwie cztery skrzynki. Jak rozumiem, jedną przekazano kwestorowi Anu, dla celów, których kwestor generalny nie raczył nam wyjaśnić. Drugiej używa się do ładowania broni. A teraz chcesz, żeby pozostawić trzecią na okręcie, który może zostać zatopiony podczas bitwy. Nie! Uważam, że skrzynki powinno się przenieść do miasta, gdzie można ich będzie pilnie strzec. Są zbyt cenne, żeby je narażać.

Z całym szacunkiem, radny – sprzeciwił się Talaban z przyjaznym uśmiechem – mam wrażenie, że zapominasz o znaczeniu demonstracji siły. Jeśli ci przybysze przypominają nas choć trochę, będą aroganccy, przekonani o swej wyższości i o boskim prawie do sprawowania władzy. Pomyślcie tylko, co mogłoby się zdarzyć, gdyby to nam udało się w jakiś sposób umknąć przed kataklizmem do innego świata, gdyby nasze imperium było niemal nienaruszone, a stolica uniknęła strat. Wypłynęlibyśmy naszymi Wężami na nowe oceany, szukając nowych ras i podbijając je, tak jak robiliśmy to zawsze. Wyobraźmy też sobie, że znaleźlibyśmy ludzi podobnych do nas, ale ich źródła mocy byłyby wyczerpane, a do tego nie mieliby armii, okrętów ani żadnych środków obrony. Czy przywitalibyśmy ich jak braci? Nie sądzę. Przybysze nie będą w pierwszej chwili wiedzieli, że został nam tylko jeden Wąż. Powinni zobaczyć go w pełni bojowej chwały. Wtedy być może uznają nas za równych sobie.

– Zgadzam się z Talabanem – poparł go kwestor Ro. – To trafna analogia. Jesteśmy aroganccy i mamy do tego pełne prawo. Niemniej jednak stoimy przed nieznanym niebezpieczeństwem. Wąż powinien być gotowy do walki, choć wolno nam modlić się o to, by okazało się to niepotrzebne.

– Być może powinniśmy poddać tę kwestię pod głosowanie – zaproponował Niclin.

– To nie będzie konieczne – oznajmił Rael. – To decyzja o charakterze militarnym i w związku z tym wchodzi w zakres moich wyłącznych kompetencji. Skrzynka zostanie na Wężu. Na razie.

Niclin uniósł rękę.

– Jak sobie życzysz, Raelu, ale nim przejdziemy do następnych punktów, chciałbym zadać jedno pytanie. Kapitanie… czy to prawda, że uderzyłeś na lodzie kwestora Ro? Uderzyłeś go na oczach Vagarów?

Viruk nie słyszał takich pogłosek. Był zafascynowany. Zerknął na Talabana i zauważył, że jego twarz stężała.

– Kwestor i ja walczyliśmy z kralami – zaczął Talaban. – Potem nastąpiła erupcja. Pobiegłem na pomoc kwestorowi, który potknął się, gdy w ziemi pojawiła się szczelina. Podtrzymałem go. Nie wiem, jak można to uznać za cios, ale być może z daleka tak to wyglądało.

– A więc utrzymujesz, że go nie uderzyłeś?

Viruk zauważył, że kapitan się zawahał.

– Z pewnością lepiej byłoby zapytać o to samego kwestora – odpowiedział Talaban. – Chciałbym jednak poznać pochodzenie tej… dziwacznej opowieści.

– Marynarz z twojego okrętu opowiedział o tym przyjaciołom w piwiarni – wyjaśnił Niclin. – Na szczęście, mówił wystarczająco głośno, by usłyszał go oficer straży. Aresztowano go, przesłuchano, a o świcie wyssano na kryształach. Obecnie przesłuchiwani są inni członkowie załogi. Jeśli okaże się to konieczne, wszyscy zostaną wyssani.

– Chyba wolę słowo zamordowani – oznajmił zimno Talaban. – I to się nie zdarzy. Zostaną natychmiast zwolnieni.

– Ta decyzja nie należy do ciebie – warknął Niclin. Twarz radnego poczerwieniała. Viruk uśmiechnął się. Niclin ze wszystkich sił starał się zapanować nad nerwami.

– To prawda. Należy do mnie – oznajmił stanowczo Rael.

– Czy ktoś jeszcze ma coś do dodania?

– Kwestorze generalny – odezwał się gruby Caprishan – z pewnością powinniśmy poprosić kwestora Ro o potwierdzenie bądź zaprzeczenie prawdziwości tej opowieści. Jeśli jest ona prawdziwa, to całą vagarską załogę należy wyssać na kryształach.

– To trafna uwaga, kuzynie. Dziękuję, że ją zgłosiłeś – powiedział Rael. Spojrzał na Ro, prosząc go gestem o zabranie głosu.

Kwestor Ro milczał przez chwilę. Potem spojrzał na Talabana.

– Kapitan uratował mi życie. Zginąłbym, gdyby nie on. To właśnie wyczytacie w moim raporcie. Nie mam nic więcej do dodania.

– Każę zwolnić marynarzy – oznajmił Rael. – A teraz przejdźmy do następnego punktu obrad. Większość z was z pewnością wie już o fortunnej śmierci Judona z Patiaków. Jestem przekonany, że ten fakt zapobiegł groźbie natychmiastowej rewolty. Mamy jednak inne wewnętrzne problemy. W pięciu miastach działa grupa, która nadała sobie nazwę pajistów.

Pajiści są odpowiedzialni za śmierć kwestora Baliela i sądzimy, że stoją też za atakami na wybitnych vagarskich obywateli, którzy wykazali się wielką lojalnością wobec naszych rządów. Rozpoczęliśmy obecnie obławę na ich przywódców, ale musicie pamiętać, przyjaciele, że grozi nam wielkie niebezpieczeństwo. Żaden z radnych nie powinien chodzić po mieście bez strażników. Musimy też zwiększyć środki bezpieczeństwa w naszych domach i miejscach pracy. Osobiście poddałem przesłuchaniu trzech ludzi. Nie zdradzili imion przywódców nawet na torturach. Dowiedzieliśmy się jednak, że ataki będą się nasilać.

– Kto finansuje tę grupę? – zapytał Caprishan. – Czy to wiemy?

– Jeszcze nie – odparł Rael – ale możemy bezpiecznie założyć, że otrzymują wsparcie Erek-jhip-zhonad.

– Chcesz, żebym zabił ich króla? – zapytał Viruk.

– Jeszcze nie, kuzynie. Mamy już wystarczająco wielu wrogów. Na tym etapie musimy być ostrożni. Ataki na Awatarów nie mogą się kończyć sukcesem. Sprawujemy rządy nad wrogo nastawioną ludnością. Gdy tylko tubylcy zaczną w nas widzieć nie władców, lecz cele… – Nie dokończył zdania.

– Trzeba znaleźć tych ludzi. Szybko – stwierdził Niclin.

– Znajdziemy ich – zapewnił Rael. – Obecnie poszukujemy tubylca, który najprawdopodobniej jest kurierem. To bardzo stary białowłosy mężczyzna, który podróżuje w towarzystwie złotowłosego dziecka. Dotarły do nas informacje, że to on dostarcza grupie rozkazy, a także złoto. Udaje kupca. Nasi agenci przeczesują obecnie miasto w jego poszukiwaniu. Kiedy go znajdziemy, zaprowadzi nas do przywódców.

– A czym on handluje? – zapytał Viruk. Opuścił go dobry humor. Znał odpowiedź, zanim jeszcze ją usłyszał.

– Ponoć winem – odparł kwestor generalny.

Pierwsze odruchy zawsze są słuszne, pomyślał Viruk. Trzeba było poderżnąć mu gardło. Westchnął. Ta wiadomość nieodwracalnie zepsuła mu dzień. Nic już tego nie naprawi. Oparł się wygodnie na krześle, starając się sprawiać wrażenie zainteresowanego rozmową o pobieraniu podatków. Zerknął na Talabana, zadając sobie pytanie, czy kapitan jest rzeczywiście zajęty debatą czy też nudzi się tak samo jak on.