— Wybór Hobsona — zauważył Sarkar.
— Co takiego?
— Z pewnością znasz to powiedzenie. Ostatecznie twoje nazwisko brzmi Hobson.
— Słyszałem je raz czy dwa.
— Chodzi o Thomasa Hobsona, człowieka, który wynajmował konie. To było w Anglii, hmm, chyba w siedemnastym wieku. Zawsze mówił swym klientom, że mogą wziąć konia stojącego najbliżej drzwi stajni albo żadnego. „Wybór Hobsona” to taki wybór, w którym nie ma żadnego wyboru.
— I co z tego?
— Po prostu nie masz wyboru. Jesteś pewien, że nawet jeśli doprowadzisz się do bankructwa, by kupić nanotechnologiczną nieśmiertelność, że Allach nie będzie mógł i tak cię zabrać, kiedy tylko zechce? Masz przeznaczenie, tak samo jak ja. Nie mamy wyboru. Gdy nadejdzie czas, byś udał się do stajni, koń stojący najbliżej drzwi będzie tym, który jest przeznaczony dla ciebie. Można to nazwać wyborem Hobsona, qadar Allah albo kismet. Bez względu na to, jakiego terminu użyjesz, chodzi o los, jaki przygotował dla ciebie Bóg.
Peter potrząsnął głową. Rzadko rozmawiali z Sarkarem o religii. Zaczął sobie teraz przypominać dlaczego.
— Czy jesteś gotów podjąć się realizacji tego projektu?
— Jasne. Moja część jest łatwa. To ciebie czeka konfrontacja z samym sobą.
Ujrzysz własną osobowość, wewnętrzne tryby swego umysłu, połączenia kierujące twoimi myślami.
Czy naprawdę tego chcesz?
Peter zastanawiał się przez chwilę.
— Tak — odpowiedział. — Naprawdę chcę to zrobić.
Sarkar uśmiechnął się.
— Wybór Hobsona — powiedział i skinął na kelnera, by podał rachunek.
PRZEGLĄD WIADOMOŚCI SIECIOWYCH
Archidiecezja Houston chciałoby przypomnieć wszystkim, że w najbliższą środę, 2 listopada, jest Dzień Zaduszny, w którym odmawiane są modlitwy za dusze przebywające w czyśćcu. Z uwagi na niedawny wzrost zainteresowania tym tematem, specjalna msza zostanie odprawiona w Astrodome, w środę o ósmej wieczorem.
Artykuł wstępny listopadowego numeru „Naszych ciał”, periodyku wydawanego przez grupę Kobieca Kontrola, której siedziba znajduje się w Manchesterze, potępia odkrycie tak zwanej płodowej fali duszy jako „kolejną podjętą przez mężczyzn próbę zapanowania nad ciałami kobiet”.
Życie po życiu Raymonda Moody’ego, po raz pierwszy opublikowane w roku 1975, zostało w tym tygodniu wznowione przez NetBooks i natychmiast dotarło na drugie miejsce codziennej listy bestsellerów „New York Timesa” w kategorii rozprowadzanej przez sieć literatury niebeletrystycznej.
Przy wielkim zainteresowaniu, w chwili zamknięcia dzisiejszej sesji kurs akcji Hobson Monitoring Limited (Giełda Toronto: HML) wynosił 57 i 1/8 i wzrósł od wczoraj o 6 i 3/4. Liczba oferowanych na sprzedaż akcji wynosiła 35 100. Jest to całoroczny rekord notowań dla mającego siedzibę w Toronto przedsiębiorstwa produkującego sprzęt biomedyczny.
Przed niezależną kliniką aborcyjną Morgenta-lera w Toronto odbyła się dziś demonstracja organizacji Obrońcy Nie Narodzonych. „Aborcja przed zjawieniem się fali duszy pozostaje grzechem w oczach Boga” — oznajmiła protestująca Anthoula Sotirios. „W ciągu pierwszych dziewięciu tygodni ciąży płód jest świątynią przygotowywaną na przybycie Bożej iskry”.
ROZDZIAŁ 17
Czwartkowy wieczór w domu. Peter dawno już tak zaprogramował zarządzający domem komputer, by wyszukiwał dla niego w programie telewizyjnym tematy czy programy, które mogłyby go zainteresować. Od dwóch lat utrzymywało się polecenie nagrania na wideo nakręconego dla telewizji filmu Nocny łowca, który po raz pierwszy widział jako nastolatek.
Do tej pory jednak nikt go nie nadał. Zażyczył sobie również, by go powiadomiono, gdy tylko będzie wyświetlany któryś z filmów Orsona Wellesa, kiedy w jakimś talk show pojawią się Ralph Nader albo Stephen Jay Gould bądź też ktoś wyemituje te odcinki Nocnych sesji, w których gościnnie występował Brent Spiner.
Dzisiejszej nocy Telewizja Kair pokazywała Wellesa w Intruzie, po angielsku z arabskimi napisami. Magnetowid Petera był wyposażony w urządzenie usuwające napisy.
Dokonywało ono przeglądu sąsiednich fragmentów obrazu, a także ujęć przed i po pojawieniu się tekstu, który zastępowało ekstrapolacją zasłoniętych partii. To było cenne znalezisko, jako że Peter nie widział Intruza od dwudziestu lat. Jego magnetowid buczał cicho, nagrywając film.
Może obejrzy go jutro. Albo w sobotę.
Może.
Cathy, siedząca po przeciwległej stronie pokoju, odchrząknęła, po czym powiedziała:
— Moi koledzy z pracy pytali o ciebie. O nas.
Peter poczuł, że mięśnie barków mu się napięły.
— Tak?
— No, wiesz. Dlaczego nie przychodzimy na piątkowe spotkania.
— I co im powiedziałaś?
— Nic. Wymyślałam jakieś usprawiedliwienia.
— Czy oni… czy myślisz, że oni wiedzą o… o tym, co się stało?
Zastanowiła się.
— Nie wiem. Chciałabym myśleć, że nie wiedzą, ale…
— Ale temu dupkowi Hansowi gęba się nie zamyka.
Nie powiedziała nic.
— Czy coś słyszałaś? Uszczypliwe uwagi? Insynuacje? Coś, co kazałoby ci myśleć, że twoi koledzy wiedzą?
— Nie — odparła Cathy. — Nic.
— Jesteś pewna?
Westchnęła.
— Uwierz mi, byłam szczególnie uwrażliwiona na to, co mówią. Jeśli plotkują za moimi plecami, nie dotarło to do mnie. Przy mnie nikt o tym nie napomknął.
Naprawdę przypuszczam, że nic nie wiedzą.
Peter potrząsnął głową.
— Nie… nie sądzę, bym potrafił to znieść, gdyby wiedzieli. To znaczy spotkanie z nimi.
To… — przerwał, poszukując odpowiedniego słowa — …upokarzające.
Wiedziała, że lepiej nie odpowiadać.
— Cholera — rzucił Peter. — Nie znoszę tego. Naprawdę, kurwa, tego nie znoszę.
Cathy skinęła głową.
— Ale — kontynuował — myślę… myślę, że jeśli mamy jeszcze kiedyś prowadzić normalne życie, musimy zacząć wychodzić razem, spotykać się z ludźmi.
— Danita też uważa, że to byłoby rozsądne.
— Danita?
— Mój doradca.
— Aha.
Przez chwilę milczała.
— Hans wyjechał z miasta — powiedziała wreszcie. — Bierze udział w konferencji.
Gdybyśmy jutro spotkali się po pracy z moimi przyjaciółmi, nie byłoby go.
Zaczerpnął tchu i wypuścił hałaśliwie powietrze z płuc.
— Jesteś tego pewna?
Skinęła głową.
Milczał przez chwilę, porządkując myśli.
— Zgoda — odrzekł wreszcie. — Spróbuję pod warunkiem, że nie zostaniemy zbyt długo.
— Popatrzył jej w oczy. — Ale lepiej, żebyś miała rację, że go nie będzie.
Jego głos stał się lodowaty. Takiego tonu Cathy nigdy dotąd nie słyszała.
— Jeśli go jeszcze kiedyś zobaczę, zabiję go.
Przyszedł do Bent Bishop wcześnie, żeby mieć pewność, że usiądzie tuż obok żony.
Grupa z Doowap Advertising zajęła tym razem długi stół stojący na środku sali, wszyscy więc siedzieli w kapitańskich fotelach. Peterowi faktycznie udało się spocząć obok Cathy.
Naprzeciwko niego znalazł się pseudointelektualista. Do jego czytnika załadowany był Camus.
— Dobry wieczór, doktorku — odezwał się. — Ostatnio kupę o panu słychać.
Peter skinął głową.