Выбрать главу

Wzięliśmy się w ramiona, oddając się sobie nawzajem. Czułem jej mocne kości i elastyczne ciało, pełen miłości ucisk ust na moich ustach i piersi Miriam, zagłębiające się w mojej piersi.

– Blake, weź nas ze sobą! Nawet umarłych, Blake! Zlaliśmy się w jedno z chmurą istot, kłębiących się na niebie ponad cmentarzem. Płynęliśmy w jasnym powietrzu, wspinając się długimi nawami, wiodącymi do słońca. Za-prosiliśmy ptaki, by dołączyły do nas, jak mile widziani goście powietrznej uczty weselnej. Wsuwaliśmy się i wy-suwali z siebie w ciżbie, rozświetlonej ptasimi piórami, przy-pominającej armadę skrzydlatych, upierzonych chimer, wznoszących się nad dachami opuszczonego miasta. Wi-dząc w oddali ruch na autostradzie, oswobodziłem Miriam, ozdabiając ją skrzydłami albatrosa, ona zaś obdarzyła mnie w zamian dziobem i szponami kondora.

Jak okiem sięgnąć, wzbijała się w powietrze olbrzymia panoplia rozmaitych stworzeń. Z rzeki wyłonił się obłok srebrzystych ryb, przypominający odwrócony wodospad na-krapianych kształtów. Nad parkiem bojaźliwie unosiły się drżącym stadem jelenie. W górę wzbijały się także nornice, wiewiórki, jaszczurki, węże i miriady owadów. Połączyli-śmy się po raz ostatni, rozpuszczając się w tej powietrznej flocie. Wchłaniałem ich wszystkich, stając się chimerą, zło-żoną z istot, które wkraczały do wyższej rzeczywistości przez bramę mojego ciała. Z głowy wypływał mi nieprze-rwany strumień chimeropodobnych stworzeń. Czułem, że topnieję wśród tych łączących się i dzielących kształtów, w których bił jeden puls, jak w wielokomorowym sercu ol-brzymiego ptaka, którego częścią byliśmy teraz wszyscy. Wreszcie, już pod koniec, powstali z martwych umarli i przyłączyli się do nas, wyczarowani z grobów na cmenta-rzu, z ciepłej ziemi parku, z pyłu, pokrywającego puste uli-ce, z wilgotnych koryt strumieni i zapomnianych nor. Nad ziemią snuły się szarobure wyziewy niczym powietrzny całun, który już, już miał zdusić drzewa i niebo, lecz który po chwili rozświetliły lampy unoszących się nad nim ży-wych istot.

W ostatnim momencie usłyszałem jeszcze wołanie Mi-riam. Odpłynęła ode mnie jak przez bramę diademu, przez którą zdążały ku słońcu wszystkie stworzenia, te najmier-niejsze i te najdoskonalsze, żywe i martwe. – Zaczekaj na nas, Blake…

Stałem na plaży. U moich stóp na mokrym piasku leżały szczątki porwanego kombinezonu. Choć byłem nagi, skórę wciąż miałem ciepłą, ponieważ ogrzały ją przechodzące przez moje ciało stworzenia, które rozgrzały we mnie wszystkie komórki, przepływając przez ich paleniska. Unio-słem głowę ku niebu, żeby zobaczyć ostatnie błyski świa-tła, zmierzającego ku słońcu.

Shepperton ucichło, gdy opuściły je ptaki. Stopy obmy-wała mi opustoszała rzeka, niczym spokojny śpioch, który niechcący trąca kogoś przez sen. Park był wyludniony, domy puste.

Cessna znów niemal całkowicie znalazła się pod wodą, a szeroka fala zakołysała skrzydłami samolotu. Na moich oczach kadłub obrócił się i zsunął pod wodną narzutę. Kie-dy zabrała go rzeka, ruszyłem plażą tam, gdzie spoczywały kości uskrzydlonego stworzenia, którego miejsce miałem za chwilę zająć. Chciałem się tam położyć, w złożach pra-starych kamieni, jak na kanapie przygotowanej dla mnie przed milionami lat.

Tam właśnie spocznę, pewien, że któregoś dnia przybę-dzie po mnie Miriam, a wtedy wraz z mieszkańcami innych miast doliny Tamizy ruszymy dalej w świat. Tym razem zespolimy się z drzewami, kwiatami, kamieniami, piaskiem i całym światem mineralnym, a potem roztopimy się rado-śnie w morzu światła tworzącego wszechświat, który odra-dza się z dusz żywych stworzeń, powracających radośnie do jego serca. Widziałem już, jak wzbijamy się w górę, oj-cowie, matki i dzieci, jak kołyszemy się w locie nad po-wierzchnią ziemi niby łagodne tornada, zawisłe pod kopułą wszechświata, świętując ostatnie zaślubiny świata ożywio-nego i nieożywionego, zaślubiny żywych i umarłych.

J. G. Ballard

Urodzony w 1930 roku w Szanghaju pisarz angielski, zaliczany do klasyków współczesnej literatury światowej. Ma w swoim dorobku ponad dwadzieścia powieści i zbiorów opowiadań.

W Polsce jest znany między innymi z powieści

Wyspa (Czytelnik, 1982),

Imperium słońca (Czytelnik, 1990; książka sfilmowana przez Stevena Spielberga w 1988 r.),

Delikatność kobiet (Alfa, 1996),

Kraksa (Amber, 1997),

Zatopiony świat (Rachocki i S-ka, 1998), Wieżowiec (Rachocki i S-ka, 2000) oraz wyboru opowiadań Ogród czasu (Wydawnictwo Literackie, 1983).

***