– Mellberga? – powiedział Gösta z niedowierzaniem.
– Tak. Musimy tam jechać, jak najprędzej.
– Chyba nie pojedziecie, skoro tam ktoś strzela? – powiedziała Kristina, biorąc się pod boki.
– Oczywiście, że pojedziemy. Taką mam pracę – odparł Patrik z irytacją.
Kristina rzuciła mu obrażone spojrzenie. Zadarła głowę i poszła do salonu.
– Jadę z wami – powiedziała Erika.
– Nigdy w życiu.
– Właśnie że tak. Jadę, skoro Anna tam jest.
Patrik wbił w nią spojrzenie.
– Jakiś szaleniec strzela do ludzi. Nie pojedziesz!
– I będzie mnóstwo policji. Co mi się może stać? Będę absolutnie bezpieczna. – Zawiązała tenisówki.
– A kto się zajmie dziećmi?
– Twoja mama na pewno zostanie i ich popilnuje. – Wstała i spojrzała na niego. Jej spojrzenie mówiło, że nie warto się jej sprzeciwiać.
W drodze na przystań z każdym uderzeniem serca niepokoiła się o siostrę coraz bardziej. Patrik może się boczyć ile chce, a ona czuje się odpowiedzialna za Annę, i już.
– Pyttan? Jesteś? – Percy obszedł całe mieszkanie. Nie mówiła, że się gdzieś wybiera.
Przyjechali do Sztokholmu na kilka dni, chcieli być na przyjęciu z okazji sześćdziesiątych urodzin znajomego. Zdrowie jubilata zapewne wypije wielu przedstawicieli szwedzkiej arystokracji. I szychy ze świata biznesu. Podczas takich spotkań nie są zresztą szychami. Obowiązuje ścisła hierarchia. Jeśli się nie pochodzi z odpowiedniego środowiska, nie nosi odpowiedniego nazwiska i nie chodziło do odpowiednich szkół, nie ma żadnego znaczenia, że jest się szefem jednego z największych szwedzkich przedsiębiorstw.
Sam spełniał wszystkie kryteria i zwykle nawet o tym nie myślał. Tak było zawsze. Było to równie oczywiste, jak oddychanie. Był jednak pewien problem: wkrótce mógł zostać hrabią bez zamku, a to znacząco odbiłoby się na jego pozycji. Nie spadnie może do poziomu nowobogackich, ale zepchnie go to w dół.
Przystanął przy barku i nalał sobie whisky. Mackmyra Preludium, około pięciu tysięcy koron za butelkę. Nic przyszłoby mu do głowy pić coś gorszego. Gdyby miał pić Jim Beam, równie dobrze mógłby wziąć starego lugera po ojcu i strzelić sobie w skroń.
Najbardziej ciążyła mu świadomość, że zawiódł ojca. Jako najstarszy syn zawsze mógł liczyć na specjalne traktowanie. W tej kwestii wszystko było jasne. Ojciec rzeczowo, bez emocji, mówił jego młodszemu rodzeństwu, że Percy jest na specjalnych warunkach, bo pewnego dnia obejmie całą schedę. W duchu się cieszył, kiedy ojciec im pokazywał, gdzie ich miejsce. Wolał za to nie widzieć rozczarowania w oczach ojca, gdy patrzył na niego. Zdawał sobie sprawę, że uważa go za słabeusza, za chłopaka bojaźliwego i rozpuszczonego. Może to prawda, że matka była wobec niego nadopiekuńcza. (Często opowiadała, że urodził się za wcześnie i był bliski śmierci. Urodził się prawie dwa miesiące przed terminem, maleńki jak pisklę. Lekarze powiedzieli rodzicom, że nie powinni liczyć na to, że przeżyje. Ale on po raz pierwszy i ostatni w życiu okazał się silny. Podobno nie miał szans, a jednak przeżył. Ale zawsze był słabego zdrowia.
Wyjrzał na Karlaplan [21]. Ze szklanką whisky w ręku stał w pięknym wykuszu wychodzącym na plac z fontanną pośrodku. Spoglądał na kłębiące się w dole mrowie. Zimą było tu zupełnie pusto, ale teraz wszystkie ławki były zajęte. Dzieci bawiły się, jadły lody i cieszyły się słońcem.
Ze schodów dobiegł odgłos kroków. Nadstawił uszu. Może to ona wraca? Na pewno poszła pobiegać po sklepach. Miał nadzieję, że bank nie zdążył zablokować karty. Czuł się upokorzony. Co to za państwo? Żeby za niezapłacone podatki zabierać człowiekowi cały majątek? To jakieś cholerne komunistyczne zwyczaje. Zacisnął dłoń na szklance. Mary i Charles byliby zachwyceni, gdyby się dowiedzieli, jak wielkie ma problemy. Wciąż opowiadali kłamstwa o tym, jakoby ich wyrzucił z rodzinnego domu i pozbawił należnej części spadku.
Nagle przypomniał sobie Valö. Gdyby tam nie trafił, nie stałoby się to wszystko, o czym postanowił nie myśleć. Od czasu do czasu i tak te myśli powracały.
Na początku zmiana szkoły wydawała się świetnym pomysłem. Odkąd mu zarzucono, że się spokojnie przyglądał, jak tuż przed uroczystym zakończeniem roku paru rozwydrzonych łobuzów zmusiło jego dręczonego przez całą szkołę kolegę do połknięcia dużej porcji środka przeczyszczającego, atmosfera w Lundsbergu zrobiła się nie do zniesienia. Białe letnie ubranie chłopaka zrobiło się brązowe aż po plecy.
Po tym incydencie dyrektor wezwał ojca na rozmowę. Powiedział, że wolałby uniknąć skandalu, więc nie chce się posuwać do relegowania Percy'ego, ale prosi o znalezienie mu innej szkoły. Ojciec się wściekł. Przecież Percy nic nie zrobił, tylko się przyglądał, a to chyba nie przestępstwo. Został jednak pokonany. Dyskretnie popytał w odpowiednich kręgach i postanowił, że najlepszym rozwiązaniem będzie szkoła z internatem na Valö, prowadzona przez Runego Elvandera. Najchętniej wysłałby go za granicę, ale matka się postawiła. Choć raz. Stanęło na szkole Elvandera. Zostawiła po sobie mnóstwo mrocznych wspomnień.
Wypił spory łyk whisky. Życie go nauczyło, że wstyd nie pali tak bardzo, jeśli się go rozcieńczy dobrą whisky. Rozejrzał się po pokoju. Jeśli chodzi o urządzanie mieszkania, dał żonie wolną rękę. Cała ta prostota i biel nie były całkiem w jego guście, ale dopóki nie ruszała pałacu, tutaj mogła robić co chciała. Pałac miał pozostać taki, jaki był za czasów ojca, dziadka i pradziadka. To sprawa honoru.
Niepokoił się coraz bardziej. Poszedł do sypialni. Pyttan powinna już wrócić. Wybierali się na koktajl do przyjaciół. Zazwyczaj zaczynała się szykować już wczesnym popołudniem.
Wszystko wyglądało tak jak zwykle, a jednak nie przestawał się niepokoić. Odstawił szklankę na nocny stolik Pyttan i powoli podszedł do jej szafy. Otworzył, wieszaki zadzwoniły, trącały jeden o drugi. Szafa była pusta.
Nikt by nie uwierzył, że nieco ponad godzinę temu doszło tu do strzelaniny, pomyślał Patrik, gdy przybijali do pomostu. Cisza i spokój wydawały się aż nierzeczywiste.
Erika wyskoczyła z motorówki i pognała do domu, zanim zdążył przycumować. Popędził za nią, w ślad za nim Gösta. Biegła tak szybko, że nie mógł jej dogonić. Wbiegł do domu i zobaczył, jak obejmuje siostrę. Mårten i Ebba siedzieli skuleni na kanapie. Obok stał Mellberg i Paula.
Nie miał pojęcia, skąd się tu wzięła, ale ucieszył się, że ktoś mu zda spójny raport z tego, co się stało.
– Wszyscy cali i zdrowi? – spytał, podchodząc do Pauli.
– Tak. Trochę roztrzęsieni, zwłaszcza Ebba. Ktoś do niej strzelał przez kuchenne okno. W pobliżu chyba nikogo nie ma. W każdym razie nie znaleźliśmy żadnych śladów.
– Dzwoniliście po Torbjörna?
– Tak, już jadą. Ale Bertil już przystąpił do badań technicznych, że tak to ujmę.
– Tak, znalazłem pociski – powiedział Mellberg, podnosząc torebkę z dwoma pociskami. – Nie tkwiły głęboko, wyjąłem je z łatwością. Ten, kto strzelał, musiał stać spory kawałek stąd, bo impet nie był duży.
Patrik się zdenerwował. Pomyślał, że zrobienie sceny już nic nie zmieni, więc tylko zacisnął pięści w kieszeni i odetchnął głęboko. W odpowiednim momencie odbędzie z Mellbergiem poważną rozmowę na temat zasad zabezpieczania śladów na miejscu zbrodni.
– Gdzie byłaś, kiedy to się stało? – spytał Annę. Próbowała się wyswobodzić z objęć Eriki.
– Na piętrze. – Wskazała na schody. – Minutę wcześniej Ebba zeszła do kuchni, żeby zaparzyć kawę.
– A ty? – spytał Mårtena.
– Poszedłem do piwnicy po farbę. Chwilę wcześniej wróciłem z lądu i w zasadzie zdążyłem tylko zejść do piwnicy. Nagle usłyszałem huk.