Выбрать главу

– Oczywiście – odparła z wymuszonym uśmiechem. Nawet do głowy mu nie przyszło, że to Claes powinien to zrobić.

– I przynieś jeszcze sosu – powiedział Rune, gdy szła do kuchni.

Odwróciła się.

– Więcej nie ma.

– Carla zawsze miała zapas, na wypadek gdyby zabrakło.

– Możliwe, ale ja nie mam. Wszystko wlałam do sosjerki.

Uklękła przy krześle Claesa i wytarła podłogę, a potem wróciła na swoje miejsce. Jedzenie już wystygło, ale i tak straciła apetyt.

– Było pyszne – powiedział Johan, podstawiając jej talerz po dokładkę. – Świetnie gotujesz.

Miał takie niewinne błękitne oczy. Była bliska płaczu. Nałożyła mu. Johan w tym czasie karmił Ebbę srebrną łyżeczką.

– Proszę, jeszcze trochę kartofelków. Mmm… jakie pyszne. – Rozpromieniał się za każdym razem, kiedy przełykała kolejny kęs i otwierała buzię.

Claes zaśmiał się ordynarnie.

– Ale z ciebie wstrętny mięczak.

– Nie mów tak do brata – warknął ojciec. – Ma najlepsze stopnie ze wszystkich przedmiotów i jest mądrzejszy od was dwojga razem wziętych. Ty nie błyszczałeś w szkole, więc dopóki nie udowodnisz, że się do czegoś nadajesz, masz być dla niego bardziej uprzejmy. Gdyby mama zobaczyła twoje świadectwo, wstydziłaby się, że ma syna nieuka.

Claes się zatrząsł. Jakiś mięsień drżał mu w twarzy, oczy mu pociemniały.

Zapadła cisza, nawet Ebba nie wydała żadnego dźwięku. Claes patrzył na ojca. Inez pod stołem zaciskała pięści. Zdawała sobie sprawę z toczącej się między nimi walki i nie była pewna, czy chce znać wynik. Po dłuższej chwili Claes odwrócił wzrok.

– Przepraszam, Johanie – powiedział, ale w jego głosie słychać było nienawiść.

Przeszył ją dreszcz. Poczuła, że powinna słuchać instynktu. Jeszcze mogła wstać i uciec. Powinna to zrobić nie zważając na konsekwencje.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę z panem zamienić kilka słów. To pilne. – W drzwiach stał Leon. Uprzejmie pochylał głowę.

– Czy to nie może poczekać? Jemy obiad – powiedział Rune, marszcząc czoło. Nie znosił, kiedy mu przeszkadzano podczas posiłku.

– Rozumiem. I nie prosiłbym, gdyby to nie było naprawdę ważne.

– O co chodzi? – spytał Rune, wycierając usta serwetką.

Leon się zawahał. Inez spojrzała na Annelie. Nie odrywała wzroku od Leona.

– Coś się stało w domu. Ojciec prosił, żebym z panem porozmawiał.

– Ach, ojciec. Trzeba było od razu mówić.

Rune wstał od stołu. Dla zamożnych rodziców swoich uczniów zawsze miał czas.

– Jedzcie sobie, to na pewno nie potrwa długo – powiedział, wychodząc.

Inez patrzyła za nim. Ścisnęło ją w żołądku. Przeczucia z ostatnich miesięcy zbiły się w twardą gulę. Za chwilę coś się stanie.

Wyglądał przez okno. Ten obrzydliwy Mellberg siedział z przodu i chaotycznie mówił coś do telefonu. Wynikało z tego, że nie chce go przekazać funkcjonariuszom, którzy przyjechali po niego do Fjällbacki. Upierał się, że osobiście odwiezie go aż do Göteborga. Jemu było wszystko jedno.

Zastanawiał się, jak Liv to zniesie. Ona też postawiła wszystko na jedną kartę. Może należało się zadowolić tym, co już osiągnęli. Podkusiło ich, żeby za jednym zamachem wszystko zmienić, żeby zająć czołową pozycję na scenie politycznej. Nie udało się to jeszcze żadnej szwedzkiej partii narodowej. W Danii Partii Ludowej udało się zrealizować sporo z tego, o czym marzyli Przyjaciele Szwecji. Czyżby popełnili błąd, próbując przyśpieszyć bieg wydarzeń?

Projekt Gimle miał zjednoczyć Szwedów. Mogliby razem podjąć się dzieła odbudowy kraju. Plan był prosty. A on mimo pewnych obaw wierzył, że się uda. Nic z tego. W chaosie, który teraz powstanie, wszystko, co dotychczas stworzyli, zostanie zniszczone, a potem zapomniane. Nikt nie zrozumie, że chcieli zapewnić Szwedom lepszą przyszłość.

Zaczęło się od rzuconej żartem w zaufanym gronie propozycji. Liv od razu dostrzegła w niej szansę. Przekonywała, że mogłoby to przyśpieszyć zmiany. W przeciwnym razie mogą trwać całe pokolenie.

W ciągu jednej nocy można wywołać rewolucję, zmobilizować naród do walki z wrogiem, który zagnieździł się w Szwecji i prowadzi państwo ku rozpadowi. Takie rozumowanie wydawało się logiczne, a cena możliwa do przyjęcia.

Jedna bomba odpalona w godzinach szczytu w samym środku Sturegallerian [30]. Wszystkie ślady prowadziłyby do muzułmańskich terrorystów. Opracowywanie planu zajęło im cały rok, drobiazgowo analizowali każdy szczegół. Chodziło o to, żeby nasuwał się tylko jeden oczywisty wniosek: islamiści dokonali zamachu w samym sercu Sztokholmu, w samym sercu Szwecji. Wszyscy by się przerazili, a kiedy ludzie się boją, do głosu dochodzi wściekłość. Wtedy na scenę wkroczyliby. Przyjaciele Szwecji. Doskonale rozumieją obawy ludzi Powiedzieliby im, co powinni zrobić, żeby w kraju znów było bezpiecznie. Żeby Szwecja była Szwecją.

A teraz… nic z tego. W porównaniu ze skandalom, który teraz wybuchnie, obawy, że Leon ujawni tajemnicę Valö, wydały mu się śmieszne i absurdalne. Będzie musiał stanąć w świetle reflektorów, ale nie w takiej roli, w jakiej się widział. Projekt Gimle skończył się katastrofą, nie zwycięstwem.

Ebba spojrzała na leżące na podłodze zdjęcia. Przedstawiały nagich chłopców patrzących tępo w obiektyw.

– Są tacy bezbronni. – Odwróciła głowę.

– Nie masz z tym nic wspólnego – powiedziała Anna, głaszcząc ją po ramieniu.

– Wolałabym nic nie wiedzieć o swojej rodzinie. Teraz już zawsze będę miała przed oczami ten obraz. Jeśli oczywiście…

Nie dokończyła. Anna domyśliła się, że nie chciała głośno powiedzieć: jeśli oczywiście stąd wyjdziemy.

Ebba znów spojrzała na zdjęcia.

– To pewnie uczniowie ojca. Jeśli ich zmusił do czegoś takiego, to nawet potrafię zrozumieć, że go zabili.

Anna kiwnęła głową. Widać było, że chłopcy chcieli się zasłonić rękami, ale fotograf im nie pozwolił. I że są udręczeni. Potrafiła sobie wyobrazić, jaką furię rodzi takie upokorzenie.

– Jednego nie rozumiem: dlaczego wszyscy musieli zginąć – powiedziała Ebba.

Nagle usłyszały kroki. Wstały, w napięciu patrzyły na drzwi. Ktoś majstrował przy zamku.

– Pewnie Mårten – powiedziała Ebba. Bała się. Rozejrzały się odruchowo, jakby szukały drogi ucieczki. Ale tkwiły w pułapce. Drzwi się otworzyły i wszedł Mårten. W ręku trzymał rewolwer.

– Ty żyjesz? – powiedział do Ebby.

Annę przeraziła jego obojętność.

– Dlaczego to robisz? – spytała z płaczem Ebba, ruszając w jego stronę.

– Stój.

Wymierzył w nią. Zatrzymała się.

– Wypuść nas. – Anna chciała odwrócić jego uwagę. – Słowo, że nikomu nie powiemy.

– Miałbym w to wierzyć? Zresztą nieważne. I tak nie chcę… – Urwał, spojrzał na skrzynie. Wystawały z nich kości. – Co to jest?

– Rodzina Ebby – powiedziała Anna.

Nie mógł oderwać wzroku od szkieletów.

– Cały czas tu byli?

– Raczej tak.

Anna dostrzegła szansę. Może im się uda poruszyć w nim jakąś strunę, nawiązać kontakt. Pochyliła się. Drgnął i wycelował w nią rewolwer.

вернуться

[30] Sturegallerian – galeria handlowa w ścisłym centrum Sztokholmu.