Выбрать главу

W kabinie sztabowej Kaolinga stał komandor Czeng Czi, dowódca taktyczny floty. Patrzył przez szybę na pokład startowy w dole, gdy nagle solidny pokład pod jego stopami wystrzelił do góry i rzucił go na przegrodę, która zamieniła się w ciemną ścianę bólu. Siła uderzenia zmiażdżyła Czengowi czaszkę, połamała kości, uszkodziła narządy wewnętrzne i rozerwała tętnice. Bezwładne, zakrwawione ciało opadło wśród czarnego, gryzącego dymu na pokład, zostało przygniecione stołem nawigacyjnym i zasypane szkłem z roztrzaskanego blatu. Odsłonięte przewody elektryczne pod napięciem dwustu dwudziestu woltów poraziły Czenga prądem tuż przed utratą zasilania. Zdążył jeszcze odczuć ulgę, że skończył się ból i jego świadomość zgasła jak światło.

Ocalała część ogromnego lotniskowca, płynącego z szybkością trzydziestu pięciu węzłów, zanurzyła się siłą rozpędu pod wodę. Pokład rufowy zniknął w gwałtownie spienionym morzu i zdeformowana połowa okrętu szybko zatonęła. Opadła poniżej sześćdziesięciometrowej warstwy oceanu, gdzie nie dochodziło już światło z powierzchni i pogrążyła się w ciemnej, zimnej głębi. Po kilku minutach uderzyła w skaliste dno trzy tysiące trzysta metrów pod wciąż spienionymi falami.

Inne okręty grupy bojowej nie miały tyle szczęścia. Większość z nich rozleciała się na kawałki mniejsze od ciężarówki i rozrzucone fragmenty szybko zatonęły. Trzy minuty po eksplozji na Kaolingu osiemnaście innych okrętów trudno było rozpoznać i konwój przestał istnieć. Pozostał tylko okręt radiowy, cztery pływające cysterny i sześć transportowców z żywnością i częściami zamiennymi.

Okręt radiowy Dong Laou był stumetrową, pokraczną konstrukcją najeżoną antenami. Dowodzący nim komandor porucznik Bao Siung stał na prawym skrzydle mostka i patrzył na dymy pożarów. W końcu wypuścił z rąk lornetkę, która zawisła na jego szyi na skórzanym pasku i odwrócił się do swojego oficera pokładowego.

– Chcieliście walki, komisarzu Meng – powiedział oschłym tonem – no to ją macie. Co proponujecie w sytuacji, kiedy z całej grupy bojowej zostało tylko kilka transportowców?

Młody porucznik Meng Lo przełknął z trudem ślinę, potem powoli opuścił własną lornetkę.

– Musiała tu przypłynąć cała flota nieprzyjacielskich okrętów podwodnych, tylko dlatego wróg mógł dokonać takich zniszczeń. Nie mamy wyboru. Musimy się wycofać na północ i dołączyć do drugiej grupy bojowej. I zawiadomić przez radio admiralicję o tej klęsce.

Bao skinął głową. Żałował teraz, że potraktował z takim sarkazmem młodego idealistę.

– Zwrot na północ, komisarzu Meng. I zawiadomcie przez radio transportowce, że przejmujemy dowództwo taktyczne nad ocalałą częścią pierwszej grupy bojowej. Wszyscy mają zygzakować w drodze na północ. Może się uda.

– Tak jest – wymamrotał Meng. Nawet w przyćmionym świetle mostka i słabym, dalekim blasku pożarów widać było wyraźnie, że pobladł na twarzy. Wbiegł do sterowni i pokręcił smutno głową – Dong Laou skręcał na północ, oddalając się od nienawistnych Amerykanów.

Niech ich piekło pochłonie, pomyślał Bao. Niech będą przeklęci na zawsze.

Papierosy skończyły się godzinę temu. Komandor porucznik Czou Ping wyciągnął się w fotelu dowodzenia i pozwolił sobie na luksus ziewnięcia.

Kapitan przesunął swoją porę budzenia o dwie godziny, co oznaczało, że Czou będzie tu siedział o dwie godziny dłużej. Na samą myśl o tym poczuł zmęczenie. Przez następne cztery i pół godziny mógł tylko bezczynnie czekać na podwodny kontakt. Rozmarzył się, że byłoby wspaniale wykryć amerykański okręt podwodny i zaalarmować kapitana. Zarządzono by gotowość bojową i stanowisko dowodzenia zapełniłoby się. Kapitan dostałby odległość do kontaktu zmierzoną sonarem pasywnym i wystrzeliłby salwę torped Dong Feng lub może nową torpedę Tsunami z głowicą nuklearną. Oba typy broni były torpedami kawitującymi na paliwo stałe i rozwijały szybkość prawie dwustu węzłów. Ale tsunami potrafiła wyrządzić takie szkody, że nawet nie musiała zbliżać się zbytnio do celu. Jej wystrzelenie byłoby niemal samobójstwem, gdyż eksplozja głowicy o sile wybuchu jednej megatony najprawdopodobniej zniszczyłaby własny okręt. Admiralicja najwyraźniej tak uważała, bo każdy okręt miał na pokładzie tylko jedną Tsunami. Po co marnować miejsce w torpedowni na więcej pocisków, skoro po odpaleniu jednego okręt miał zatonąć? Ale Czou nie był o tym przekonany. Tsunami pomknęłaby do celu z szybkością dwustu węzłów, a ponieważ miała maksymalny zasięg pięćdziesięciu mil, więc jej podróż trwałaby piętnaście minut. Przez ten czas Nung Jatsu zdążyłby odpłynąć w przeciwnym kierunku na odległość dwunastu mil. W momencie eksplozji okręt i torpedę dzieliłby zatem dystans sześćdziesięciu dwóch mil, a taka odległość stanowiła dla Nung Jatsu pełną gwarancję przeżycia podwodnego wybuchu. Czou od dawna nie wierzył, że wystrzelenie tsunami oznacza samobójstwo.

Oczywiście, rozkaz użycia broni nuklearnej mógł w zasadzie wydać tylko Pekin, używając specjalnych kodów. Przywódcy partyjni nie byliby zachwyceni samowolnym atakiem jądrowym. Ale gdyby kapitan okrętu podwodnego uznał to za sprawę życia lub śmierci, miałby błogosławieństwo Pekinu. Czou wyświetlił panel obsługi uzbrojenia i zobaczył, że wyrzutnie od jeden do pięć były załadowane torpedami Dong Feng, a w szóstej umieszczono tsunami – tego domagał się stanowczo i uparcie kapitan Lien Hua. Czou był w połowie wybierania instrukcji technicznej dla tsunami, gdy dookoła rozpętało się piekło.

– Dowodzenie, tu sonar. Mamy wielokrotne eksplozje na północy w stożku ciszy. Proszę o natychmiastowy zwrot okrętem na północ!

– Sternik, pełna w prawo, stały kurs na północ, jedna druga naprzód! – Kiedy sternik potwierdził rozkaz, Czou włączył interkom. – Kapitan na stanowisko dowodzenia, kapitan na stanowisko dowodzenia!

Pokład przechylił się gwałtownie przy ostrym skręcie z dużą szybkością, moment napędowy śruby i opór kiosku wywołały boczne kołysanie.

Kapitan Lien Hua pojawił się na stanowisku dowodzenia.

– Co się dzieje? – krzyknął.

– Sonar, meldować! – wrzasnął Czou do mikrofonu obok głośnika sufitowego.

– Dowodzenie, tu sonar. Powtarzam, mamy wielokrotne eksplozje na północy, teraz już poza stożkiem ciszy. Mamy też odległe ślady sonarowe torped w wodzie.

– Niech to piekło pochłonie, kolego pierwszy – powiedział Lien. – Amerykański atomowy okręt podwodny zaatakował grupę bojową. Dobrze zrobiliście, odwracając okręt. Tamten ślad, który wydawał się nam biologiczny…

– Wcale nie był biologiczny, kapitanie.

– Zakreślcie krąg wokół pozycji tamtego tajemniczego hałasu. Oznaczcie go jako Cel Numer Jeden i przyjmijcie, że płynie z szybkością dwudziestu węzłów. Pokażcie mi, gdzie teraz może być.

Czou pomanipulował przy konsoli kierowania ogniem. Na wykresie geograficznym zaczął się pojawiać krąg odległości. Cholernie duży obszar, pomyślał Czou.

– Zbyt rozległa przestrzeń do przeczesania, kapitanie. Będziemy musieli prowadzić poszukiwania metodą przyspieszania i zwalniania.

– Dowodzenie, tu sonar. Następne eksplozje na północy. Straciliśmy kontakt sonarowy z torpedami w wodzie.