Celu nie było.
Pocisk skierował się według wzorca siatki poszukiwawczej ze wschodu na zachód, tym razem płynął na głębokości poniżej sześćdziesięciu metrów. Jeśli cel zbliżył się do powierzchni morza, warstwa termiczna mogła zakłócać odbiór lasera. Vortex uważał, żeby nie podchodzić na głębokość mniejszą niż trzydzieści metrów, gdyż współdziałanie wody i powietrza powodowało ssanie, które mogło pozbawić go stabilności i system sterowniczy nie nadążyłby z korygowaniem jego kierunku. Niektóre pociski testowe wystrzeliwały nawet z morza, wymykały się spod kontroli i przełamywały przy uderzeniu w wodę. Bliżej powierzchni też nie było celu.
Vortex uświadomił sobie, że wkrótce zabraknie mu paliwa i nadchodzi czas detonacji. Gdyby pocisk został tak zaprogramowany, usunąłby z obudowy głowicy bojowej dodatki plazmowe i spowodował eksplozję o większym zasięgu. Ale to było surowo wzbronione przez konstruktorów Mod Echo. Mógł tylko zdetonować plazmę mimo braku celu. Miejsce detonacji wyznaczono w centralnym punkcie północnej jednej trzeciej TPC, gdyż zakładano, że cel będzie raczej uciekał przed vortexem, niż płynął ku niemu. Pocisk tak obliczył czas przybycia do wyznaczonego punktu, żeby zostało mu jeszcze paliwo na dwie minuty, na wypadek gdyby w ostatniej chwili znalazł cel. Lecz celu wciąż nie było.
Vortex zanurkował z powrotem na głębokość stu pięćdziesięciu metrów, dopłynął do punktu detonacji i eksplodował. Zapalony inicjujący ładunek miotający zdetonował pośredni materiał wybuchowy, który spowodował eksplozję głównych ładunków kształtowanych. Rozdzielone pierwiastki plutonu zderzyły się ze sobą i utworzyły masę krytyczną. Eksplozja jądrowa plutonu zamieniła w parę pojemniki z trytem, potem niewielki wybuch o dużej energii i temperaturze milionów stopni połączył uwolnione izotopy w cząsteczki helu. Hel był nieco lżejszy od innych substancji biorących udział w reakcji, utracona masa zamieniła się w czystą energię i eksplozja jądrowa przekształciła się w silniejszą eksplozję termojądrową. Gdyby reakcja trwała nadal, na morzu wyrósłby atomowy grzyb średnicy pięciu mil i rejon zostałby napromieniowany. Ale chemikalia osłony plazmowej połączyły się i otoczyły wybuch najsilniejszym polem magnetycznym, jakie kiedykolwiek wynalazł człowiek. Osłona magnetyczna ograniczyła zasięg eksplozji termojądrowej i skupiła ją w trzymetrowej kuli plazmy o wysokiej energii. Temperatura wewnątrz pola osiągnęła setki milionów stopni, lecz otoczenie – przez kilka dziesiątych mikrosekundy – pozostało nienaruszone.
Wkrótce jednak osłona plazmowa zniknęła i rozpoczął się efekt detonacji. Eksplozja widziana z powierzchni morza była potężna, choć nie mogła się równać z wybuchem dawnej broni nuklearnej. Fala uderzeniowa dotarła do powierzchni oceanu i wyrzuciła do góry wysoki strumień wody, potem rozeszła się we wszystkich kierunkach i w końcu dosięgnęła kadłuba obiektu z niskomagnetycznej stali najwyższej jakości, który nazwano Nung Jatsu.
W pierwszej jednej dziesiątej sekundy okręt przechylił się gwałtownie na sterburtę i pokład ustawił się niemal pionowo. Przez krótką przerażającą chwilę Czou Ping czuł się tak, jakby wisiał w powietrzu, obok przelatywały przedmioty ze stanowiska dowodzenia. Wpadł na konsolę i rozbił łokciem ekran wyświetlacza. Zgasły światła i w pomieszczeniu rozbłysły łuki zwarć elektrycznych. Ping zdał sobie sprawę, że ogłuszyła go eksplozja, kiedy zobaczył tuż przed sobą twarz krzyczącego kapitana, ale nie usłyszał jego głosu. Pokręcił głową, otoczenie zawirowało mu w oczach i zwymiotował gwałtownie na konsolę. Wokół znów wystrzeliły snopy iskier i zapadła ciemność.
Torpeda Tsunami wystrzelona z lewej burty Nung Jatsu opuściła wyrzutnię numer sześć odchyloną o dziesięć stopni na zewnątrz od osi symetrii okrętu. Impuls z generatora gazowego wyrzutni rozpędził torpedę do trzydziestu węzłów i z boku korpusu tsunami uaktywnił się sensor szybkości. W stożku dziobowym otworzyła się mała butla ciśnieniowa i pierścień zaworów wokół korpusu torpedy wypuścił sprężone powietrze, które otoczyło jedną szóstą jej długości. Pęcherz powietrza był wstępem do późniejszej kawitacji w pęcherzu pary. System wprowadzono w prototypach, kiedy okazało się, że wszystkie egzemplarze testowe tracą stabilność przy odpalaniu silnika rakietowego. Wypuszczanie pęcherza gazu tuż po starcie rozwiązało problem i gdy uruchamiał się napęd rakietowy, broń pędziła prosto jak strzała, a pęcherz powietrzny po pewnym czasie był zastępowany parowym.
Kiedy sprężone powietrze rozeszło się wokół stożka dziobowego i reszty korpusu, odpalił silnik rakietowy. Torpeda przyspieszyła gwałtownie do szybkości ataku i jej poszycie, aż do dyszy wylotowej, otoczył pęcherz pary. Tsunami osiągnęła prędkość dwustu węzłów i skierowała się na południe wzdłuż linii kierunkowej do celu. Po dwóch minutach podróży włączył się laser poszukiwawczy, którego projekt kupiono za umiarkowaną cenę od naukowca pracującego w Morskim Ośrodku Badawczo-Rozwojowym Davida Taylora, należącym do DynaCorp. Laser prowadził spiralne poszukiwania wzdłuż linii kierunkowej do celu. Po dwudziestu milach zameldował procesorowi, że nic nie znalazł.
Procesor wprowadził tsunami w wężykowanie poszukiwawcze, ale broń była stosunkowo mała, bo musiała się mieścić w typowych wyrzutniach torped Dong Feng, a ponieważ miała dużą i ciężką termojądrową głowicę bojową i rozbudowany procesor, pozostało niewiele miejsca na paliwo. Tsunami wykonała manewr poszukiwawczy ostatniej szansy i zawróciła do punktu detonacji w odległości dwudziestu mil od Nung Jatsu. Wodorowa głowica bojowa eksplodowała na głębokości trzystu metrów i w oceanie zrobiło się jasno jak w dzień.
Fala uderzeniowa rozeszła się we wszystkich kierunkach i w końcu dotarła do kadłuba amerykańskiego okrętu podwodnego Leopard osiemnaście mil morskich na zachód od miejsca wybuchu. Woda morska zadziałała jak kowadło, fala uderzeniowa jak młot, kiedy dosięgnęła okrętu.
– Co to jest, do cholery? – zapytał komandor Dixon, gdy usłyszał przez kadłub jakiś dźwięk na wschodzie. – Sonar, tu kapitan. Co to jest?! – wrzasnął.
Bosman Herndon rozdziawił usta w oknie wyświetlacza Dixona ukazującym jego twarz. Spojrzał w swoją kamerę.
– Sterownia, torpeda kawitująca w wodzie, kierunek dwa osiem jeden, odchyla się w lewo.
– Zanurzenie, ster pełna w prawo, cała naprzód alarmowa i kawitacja! Oficer uzbrojenia, szybki strzał z jedynki, torpeda Alert/Acute na poprzednią pozycję Celu Trzy Zero, szybkość zero! Oficer pokładowy, uzbroić boję alarmową, wprowadzić naszą długość i szerokość geograficzną, ustawić na funkcję poczty elektronicznej i zakodować legalizatorem SAS… Wysłać dwóch ludzi do sejfu SAS i to już! Zanurzenie, meldować szybkość!
– Sir, przepustnice ustawione na szybkość alarmową, moc reaktora sto pięćdziesiąt procent, robimy pięćdziesiąt dziewięć węzłów.
Jasna cholera, pomyślał Dixon. Maksymalna moc reaktora przekroczona o pięćdziesiąt procent i tylko marne osiem węzłów zysku na szybkości. Reaktor zaraz się spieprzy i napromieniuje cały okręt.