Выбрать главу

Na Konrata

Milczycie w obiad, mój panie Konracie;

Czy tylko na chleb gębę swą chowacie?

Na łakome

Na umyśle prawdziwe bogactwa zależą;

Pod nim srebro i złoto, i pieniądze leżą;

A temu bogatego imię będzie służyć,

Który szczęścia swojego umie dobrze użyć.

Ale kto ustawicznie leży nad liczmany,

Tylko tego słuchając, gdzie przedajne łany,

Ten równie jako pszczoła plastry w ul układa,

A drugi nic nie robiąc miód gotowy jada.

Na matematyka

Ziemię pomierzył i głębokie morze,

Wie, jako wstają i zachodzą zorze;

Wiatrom rozumie32, praktykuje komu33,

A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.

Na Matusza

„Matusz wąsów” lepiej rzec; bo wielką kładziemy

Rzecz pod małą, kiedy „wąs Matuszów” mówiemy.

Na miernika

Kiedyście się tych pomiarów tak dobrze uczyli,

Że wiecie, ilekroć koło obróci się w mili,

Zgadnicież mi, wiele razów, niż jeden raz minie,

Magdalena pod namiotem żywym34 duszą kinie35.

Na młodość

Jakoby też rok bez wiosny mieć chcieli,

Którzy chcą, żeby młodzi nie szaleli.

Na nabożną

Jesli nie grzeszysz, jako mi powiadasz,

Czego się, miła, tak często spowiadasz?

Na nieodpowiedną

Odmów, jeślić nie po myśli; daj, masz li dać wolą;

Słuchając słów niepotrzebnych aż mię uszy bolą.

Na niesłowną

Miałem nadzieję, że mi zyścić miano,

Tak jako było z chucią36 obiecano;

Ale co komu rzecze białagłowa,

Pisz jej na wietrze i na wodzie słowa.

Na niesłownego

Powiem ci prawdę, że rad obiecujesz,

A obiecawszy, potym się nie czujesz;

Fraszką by cię zwać, lecz to jeszcze mniejsza:

Jest w moich książkach fraszka stateczniejsza.

Na pany

Ciężko mi na te teraźniejsze pany:

Siebie nie baczą, a ganią dworzany.

„W on czas — pry — czystych zapaśników było,

Szermierzów, gońców, aż i wspomnieć miło.

A dziś co młodzi pachołcy umieją?

Jedno w się wino jako w beczkę leją.”

Prawda, że wielka w sługach dziś odmiana,

Ale też trudno o takiego pana,

O jakich nam więc starszy powiadali;

Oni się w męstwie, w dzielności kochali,

Dziś leda Żyda z workiem pieprzu wolą —

Nie dziw, że rzadko za tarczami kolą.

Na pieszczone ziemiany

Gniewam się na te pieszczone ziemiany,

Co piwu radzi szukają przygany.

Nie pij, aż ci się pierwej będzie chciało,

Tedyć się każde dobrym będzie zdało.

Na pijanego

Nie darmo Bakcha37 z rogami malują,

Bo pijanego i dzieci poczują.

Niech głowa, niech mu służą dobrze nogi —

Sama postawa ukazuje rogi38.

Na poduszkę

Szlachetne płótno, na którym leżało

Owo tak piękne w oczu moich ciało,

Przecz39 tego smutny u Fortuny sobie

Zjednać nie mogę, aby głowie obie

Pospołu40 na twym wdzięcznym mchu leżały,

A zobopólnych41 rozmów używały?

Więcej nie śmiem rzec, bo i tak się boję,

Że z tych słów Zazdrość myśl rozumie moję.

Na posła papieskiego

Pośle papieski rzymskiego narodu,

Uczysz nas drogi, a sam chybiasz brodu.

Nawracaj42 lepiej niżli twój woźnica,

Strzeż nas tam zawieźć, gdzie płacz i tesknica43.

Na Sokalskie mogiły

Tuśmy44 się mężnie prze ojczyznę bili

I na ostatek gardła położyli.

Nie masz przecz, gościu, złez nad nami tracić,

Taką śmierć mógłbyś sam drogo zapłacić.

Na starą

Teraz by ze mną zygrywać45 się chciała,

Kiedyś, niebogo, sobie podstarzała.

Daj pokój, prze Bóg!46 Sama baczysz snadnie47,

Że nic po cierniu, kiedy róża spadnie.

Na starość

Biedna starości, wszyscy cię żądamy,

A kiedy przydziesz, to zaś narzekamy.

Na stryja48

Nie bądź mi stryjem49, Rzymianie mawiali,

Kiedy się komu karać nie dawali.

Bądź ty mnie Stryjem przedsię po staremu,

Jedno nic nie bierz synowcowi swemu.

Na swoje księgi

Nie dbają moje papiery

O przeważne50 bohatery;

Nic u nich Mars, chocia srogi,

I Achilles prędkonogi51;

Ale śmiechy, ale żarty

Zwykły zbierać moje karty.

Pieśni, tańce i biesiady

Schadzają się do nich rady52.

Statek tych czasów nie płaci53,

Pracą człowiek próżno traci.

Przy fraszkach mi wżdy naleją,

A to wniwecz, co się śmieją.

Na Ślasę

Stań ku słońcu, a rozdziew gębę, panie Ślasa,

A już nie będziem szukać inszego kompasa54:

Bo ten nos, coć to gęby już ledwe nie minie,

Na zębach nam okaże, o której godzinie.

Na śmierć

Obłudny świecie, jakoć się tu widzi,

Doszedłem portu; już więc z inszych szydzi!

Na Świętego Ojca55

Świętym cię zwać nie mogę, ojcem się nie wstydzę,

Kiedy, wielki kapłanie, syny twoje widzę.

Na ucztę

Szeląg56 dam od wychodu57, nie zjem, jeno jaje58:

Drożej sram, niźli jadam; złe to obyczaje.

Na utratne59

Na przykrej skale, gdzie nikt nie dochodzi,

Zielone drzewo słodkie figi rodzi,

Których z wronami krucy zażywają,

Ludzie żadnego pożytku nie mają;

Takżeć nie wiem, z kim wszytko drudzy zjedzą,