Выбрать главу

A ludzie godni gdzieś na stronie siedzą.

O chłopcu

Pan sobie kazał przywieść białągłowę,

Aby z nią mógł mieć tajemną rozmowę.

Czekawszy chłopca dobrze długą chwilę,

Tak żeby drugi uszedł był i milę,

Pojźrzy pod okno, a ci sobie radzi!

I rzecze z góry do onej czeladzi:

„Po diable, synku, folgujesz tej paniej:

Jam kazał przywieść, a ty jedziesz na niej.”

O chmielu

Co to za sałata rana,

Rózynkami posypana?60

Chmiel, jeśli dobrze smakuję;

Przetociem go w głowie czuję.

O dobrym panie

Dobry pan jakiś, jadąc sobie w drogę,

Ujźrzał u dziewki w polu bossą nogę.

„Nie chodź — powiada — bez butów, ma rada,

Bo macierzyzna tak zwietrzeje rada.”

„Łaskawy panie, nic jej to nie wadzi,

Chyba, żebyście pijali z niej radzi.”

O Doktorze Hiszpanie61

„Nasz dobry doktor spać się od nas bierze62,

Ani chce z nami doczekać wieczerze.”

„Dajcie mu pokój! najdziem go w pościeli,

A sami przedsię bywajmy weseli!”

„Już po wieczerzy, pódźmy do Hiszpana!”

„Ba, wierę, pódźmy, ale nie bez dzbana.”

„Puszczaj, doktorze, towarzyszu miły!”

Doktor nie puścił, ale drzwi puściły63.

„Jedna nie wadzi, daj ci Boże zdrowie!”

„By jeno jedna” — doktor na to powie.

Od jednej przyszło aż więc do dziewiąci,

A doktorowi mózg się we łbie mąci.

„Trudny — powiada — mój rząd z tymi pany:

Szedłem spać trzeźwo, a wstanę pijany.”

Ofiara

Łuk i sajdak twój, Febe64, niech będzie, lecz strzały

W sercach nieprzyjacielskich w dzień boju zostały.

O fraszkach

Komu sto fraszek zda się przeczyść65 mało,

Ten siła złego wytrwać może cało.

O fraszkach

Najdziesz tu fraszkę dobrą, najdziesz złą i śrzednią,

Nie wszytkoć mury wiodą materyją przednią;

Z boków cegłę rumieńszą i kamień ciosany,

W pośrzodek sztuki kładą i gruz brakowany.

O gospodyniej66

Proszono jednej wielkimi prośbami,

Nie powiem o co, zgadniecie to sami67.

A iż stateczna68 była białagłowa69,

Nie wdawała się z gościem w długie słowa,

Ale mu z mężem do łaźniej kazała,

Aby mu swoję myśl rozumieć dała.

Wnidą do łaźniej, a gospodarz miły

Chodzi by w raju70, nie zakrywszy żyły71.

A słusznie, bo miał bindasz72 tak dostały,

Żeby był nie wlazł w żadne famurały73.

Gość poglądając dobrze żyw74, a ono75

Barzo nierówno pany podzielono76.

Nie mył się długo77 i jechał tym chutniej78:

Nie każdy weźmie po Bekwarku79 lutniej80.

O gospodyniej

Starosta jednej paniej rozkazał objawić,

Że legata rzymskiego u niej miał postawić.

„Ba, toć — pry — legat prawy, co go stawiać trzeba81,

Ale w mym domu takim nie dawają chleba.”

O Hannie

Serce mi zbiegło, a nie wiem inaczej,

Jedno do Hanny, tam bywa naraczej82.

Tom był zakazał, by nie przyjmowała

W dom tego zbiega, owszem, wypychała.

Pójdę go szukać, lecz się i sam boję

Tam zostać. Wenus, powiedz radę swoję!

O Hannie

Tu góra drzewy natkniona,

A pod nią łąka zielona;

Tu zdrój przeźroczystej wody

Podróżnemu dla ochłody;

Tu zachodny wiatr powiewa,

Tu słowik przyjemnie śpiewa —

Ale to wszytko za jaje83

Kiedy Hanny nie dostaje.

O Jędrzeju

Z sercam się rozśmiał Jędrzeja słuchając,

Kiedy do domu przyszedł narzekając

„A kat jej prosi84, by się ku mnie miała,

Teraz się, małpa85, z podchłopia wyrwała86.”

O Kachnie

Kachna się każe w łaźni przypatrować,

Jeslibych ją chciał nago wymalować;

A ja powiadam: gdzie nas dwoje siędzie,

Tam pewna łaźnia87, mówię, łaźnia będzie.

O kocie

Słychał kto kiedy, jako ciągną kota?88

Nie zawżdy szuka wody ta robota,

Ciągnie go drugi nadobnie na suszy.

Sukniej nie zmacza, ale wżdy mdło duszy.

O księdzu

Z wieczora na cześć89 księdza zaproszono,

Ale mu na noc małpę90 przywiedziono.

Trwała tam chwilę ta miła biesiada,

Aż ksiądz zamieszkał91 i mszej, i obiada!

O liście

Nie wiem, by ta niemoc była,

Co by się nie przyrzuciła.

Wczora mi pani pisała,

Że po trzy nocy nie spała.

Od tych czasów mi nie śmieszno

I sam nie śpię, co mię teszno.

O Łazickim a Barzym92

Łazićki z Barzym, gospodarzu miły,

Jesliś nieświadom, jakowej są siły,

Chciej same tylko uważyć93 imiona,

A masz li rozum, niech spać idzie żona!

O miłości

Próżno uciec, próżno się przed miłością schronić,

Bo jako lotny nie ma pieszego dogonić?

O prałacie

I to być musi do fraszek włożono,

Jako prałata jednego uczczono.

Białychgłów młodych i panów niemało

Za jednym stołem pospołu siedziało.

Siedział też i ten, com go już mianował,

Bo dobrej myśli nigdy nie zepsował.

Mnich wedle niego, a po drugiej ręce

Pani co starsza. Słuchajże o męce:

Na pirwszym miejscu pannę całowano,

Także do końca podawać kazano94.

Więc tego nie raz, ale kilka było,

A prałatowi by kąska niemiło95,

Bo co raz to go baba pocałuje,

A on zaś mnicha; więc mu się styskuje.

Miał czyściec prawy jeszcze na tym świecie,

Bodaj wam taki, co go mieć nie chcecie96.

O sobie

Dopiero chcę pisać żarty

Przegrawszy pieniądze w karty;