Выбрать главу

— Tego mi nie powiedziała. Chce o tym sama z tobą porozmawiać.

— No to dlaczego tu nie przyszła, co?

— Myślę… — rzekł Pelorat — powtarzam, myślę… że ona chyba uważa, że jej nie lubisz, Golam i że chyba boi się zbliżać do ciebie. Zapewniałem ją, jak mogłem, że nie masz nic przeciw niej. Nie wierzę, żeby ktoś mógł o niej myśleć inaczej niż dobrze. Mimo to wolała, żebym… jakby to powiedzieć… poruszył najpierw z tobą ten temat. Mogę jej powiedzieć, że chcesz się z nią zobaczyć?

— Oczywiście, zaraz się z nią zobaczę.

— I będziesz zachowywał się spokojnie? Widzisz, stary, jej bardzo na tym zależy. Powiedziała, że to sprawa najwyższej wagi i że musi lecieć z tobą.

— Ale nie powiedziała dlaczego, prawda?

— Nie, ale jeśli ona uważa, że musi lecieć, to na pewno uważa tak Gaja.

— Co znaczy, że nie mogę odmówić. Zgadza się, Janov?

— Tak, Golam myślę, że nie możesz.

3

Po raz pierwszy w czasie swego krótkiego pobytu na Gai Trevize przekroczył próg domu Bliss, który teraz służył również Peloratowi.

Trevize obrzucił wnętrze krótkim spojrzeniem. Domy na Gai były proste. Prawie zupełny brak jakichkolwiek kaprysów pogody, umiarkowana przez okrągły rok temperatura w tej szerokości geograficznej i łagodne ruchy tektoniczne, jeśli w ogóle musiało do nich dochodzić, sprawiały, że nie było potrzeby budowania domów chroniących ich mieszkańców przed groźnym otoczeniem ani tworzenia wygodnych zakątków pośród niegościnnej przyrody. Cała planeta była, jeśli można tak powiedzieć, jednym wielkim domem dającym schronienie jej mieszkańcom.

Dom Bliss, znajdujący się wewnątrz owego planetarnego domu, był mały, o oknach raczej przesłoniętych niż oszklonych. Nieliczne meble pełniły funkcje ściśle użytkowe. Na ścianach wisiały zdjęcia holograficzne; jedno z nich przedstawiało Pelorata z miną raczej zdumioną i zakłopotaną. Trevize skrzywił usta, ale ukrył rozbawienie poprawiając starannie swój pas.

Bliss obserwowała go uważnie. Nie uśmiechała się, jak to miała w zwyczaju. Z szeroko otwartymi, ładnymi oczami i włosami opadającymi na ramiona łagodną falą, wyglądała raczej poważnie. Tylko pełne usta, muśnięte czerwoną pomadką, ożywiały nieco jej twarz.

— Dziękuję, że przyszedłeś, Trev.

— Janov bardzo na to nalegał, Blissenobiarella.

Bliss uśmiechnęła się lekko.

— Dobra riposta. Jeśli będziesz mówił mi Bliss, postaram się zwracać do ciebie pełnym nazwiskiem, Trevize. — Zająknęła się, niemal niezauważalnie, przy drugiej sylabie.

Trevize uniósł prawą rękę: — To byłby dobry układ. Rozumiem, że macie zwyczaj używania przy wyrażaniu myśli jednosylabowych części nazwiska, więc nie obrażę się, jeśli od czasu do czasu powiesz mi „Trev”. Mimo to będę czuł się znacznie lepiej, jeśli postarasz się jak najczęściej zwracać do mnie pełnym nazwiskiem. W zamian za to ja będę ci mówił „Bliss”.

Trevize przyglądał się jej badawczo, jak zawsze, kiedy ją spotykał. Jako jednostka, była młodą, dwudziestoparoletnią kobietą. Jednak jako część Gai miała wiele tysięcy lat. Nie miało to żadnego wpływu na jej wygląd, ale miało wpływ na sposób, w jaki niekiedy mówiła, i na atmosferę, która ją otaczała. Czy chciałby, żeby tak samo było z każdym człowiekiem? Nie! Na pewno nie, a jednak…

— Przejdę do sedna sprawy — powiedziała Bliss. — Mówiłeś, że pragniesz znaleźć Ziemię…

— Mówiłem o tym Domowi — rzekł Trevize, zdecydowany nie ulegać Gai i nie rezygnować łatwa ze swojego punktu widzenia.

— Owszem, ale mówiąc o tym Domowi, mówiłeś tym samym Gai, każdej jej części, a więc również, na przykład, mnie.

— Słyszałaś, jak o ty mówiłem?

— Nie, bo cię nie słuchałam, ale gdybym później chciała, to mogłabym sobie przypomnieć wszystko, co powiedziałeś. Zostawmy to, proszę, i idźmy dalej… Mówiłeś, że pragniesz znaleźć Ziemię i upierałeś się, że to bardzo ważne. Nie rozumiem, dlaczego to takie ważne, ale skoro posiadasz dar trafnego wnioskowania, to ja-my-Gaja musimy przyjąć, że jest tak, jak mówisz. Jeśli ta misja ma kluczowe znaczenie dla twojej decyzji dotyczącej Gai, to ma również kluczowe znaczenie dla Gai, a w związku z tym Gaja musi polecieć z tobą, choćby po to tylko, by spróbować zapewnić ci ochronę.

— Kiedy mówisz, że musi polecieć ze mną Gaja, to oczywiście masz na myśli siebie, prawda?

— Ja jestem Gają — odparła po prostu Bliss.

— Ale jest nią też wszystko inne na tej planecie. Dlaczego zatem musisz to być ty? Dlaczego nie miałaby ze mną polecieć jakaś inna cząstka Gai?

— Dlatego, że chce lecieć z tobą Pel, a on nie byłby zadowolony, gdyby poleciała z wami jakaś inna cząstka.

Pelorat, który dotąd siedział dyskretnie na krześle w innym końcu pokoju (plecami — jak zauważył Trevize — do swej holograficznej podobizny), powiedział łagodnie:

— To prawda, Golan. Bliss jest moją częścią Gai.

Bliss nagle się uśmiechnęła:

— To nawet dość podniecające być ocenianym w ten sposób, choć, oczywiście, jest mi zupełnie obcy taki styl myślenia.

— No dobrze, zastanówmy się. — Trevize założył ręce na kark i przechylił się z krzesłem do tyłu. Cienkie nóżki krzesła zaskrzypiały ostrzegawczo, więc doszedłszy do wniosku, że mebel nie wytrzyma takiej zabawy, szybko opuścił je z powrotem na cztery nogi. — Czy jeśli opuścisz Gaję, nadal będziesz jej częścią?

— Niekoniecznie. Mogę się od niej oddzielić, na przykład gdyby wyglądało na to, że grozi mi niebezpieczeństwo, którego skutki mogłyby dotknąć Gaję albo gdyby była po temu inna ważna przyczyna. Stałoby się tak jednak tylko w wyjątkowej sytuacji. Normalnie będę nadal częścią Gai.

— Nawet jeśli zrobimy skok przez nadprzestrzeń?

— Nawet wtedy, chociaż to trochę skomplikuje sprawy.

— Nie mogę powiedzieć, żebym się z tego cieszył.

— Dlaczego?

Trevize zmarszczył nos, jakby poczuł przykry zapach.

— To znaczy, że jeśli zrobię czy powiem na swoim statku cokolwiek, co zobaczysz czy usłyszysz, to będzie to widziane czy słyszane przez wszystkich na Gai.

— Jestem Gają, a więc Gaja usłyszy, zobaczy i poczuje wszystko, co ja usłyszę, zobaczę i poczuję. — No właśnie. Nawet ta ściana zobaczy to, usłyszy i poczuje.

Bliss spojrzała na ścianę i wzruszyła ramionami.

— Tak, ta ściana też. Jej świadomość jest bardzo niewielka, a więc czuje ona i rozumie bardzo niewiele, ale przypuszczam, że jej reakcją na to, o czym teraz mówimy, są na przykład jakieś zmiany na poziomie wewnątrzatomowym, które umożliwiają jej zespolenie się z Gają w bardziej celowym działaniu dla wspólnego dobra.

— A jeśli zależy mi na intymności? Może nie życzę sobie, żeby ta ściana wiedziała, co robię czy mówię?

Bliss miała wyraźnie zirytowaną minę. Wtedy nagle wtrącił się Pelorat:

— Słuchaj, Golam nie chcę się mieszać, bo nie wiem zbyt wiele o Gai, ale jestem już trochę czasu z Bliss i wydaje mi się, że zorientowałem się co nieco w tym wszystkim… Jeśli znajdziesz się w tłumie na Terminusie, to widzisz i słyszysz wiele rzeczy. To i owo możesz zapamiętać. Może nawet, pod wpływem odpowiedniej stymulacji mózgu, potrafiłbyś odtworzyć swoje spostrzeżenia, ale przeważnie nie obchodzi cię to, co się wokół ciebie dzieje. Nie zwracasz na to uwagi. Nawet jeśli w danej chwili zainteresuje cię jakaś emocjonująca scena z udziałem obcych ci ludzi, to — jeśli nie dotyczy to bezpośrednio ciebie — zaraz o niej zapominasz. — Tak samo jest na pewno na Gai. Nawet jeśli cała Gaja zna dokładnie twoje sprawy, to nie znaczy, że zwraca na to uwagę, że ją to obchodzi… Mam rację, Bliss?