Выбрать главу

Z wyjątkiem, oczywiście, istniejących już zdjęć odpowiadających chronologii i logice. Było kilka słabych fotografii z klubu lotników, zdjęcia rodzinne z młodych lat, itp. Wszystkie inne zdjęcia zostały zrobione po rzekomym locie, znowu stanowiąc przenośny dowód, że reżyserzy (zmuszeni jesteśmy używać tego określenia, gdyż nie znamy ich nazwisk) wpadli w pułapkę czasu. Gagarina wyciągnięto w ostatniej chwili, najwyżej na 48-72 godzin wcześniej, i tylko tyle czasu zostało na przygotowania. Wtedy oczywiście byli zajęci czym innym, a „kosmonauta” też na co innego musiał wykorzystać pozostały krótki czas: musiał „wmaglować” przestrzeń kosmiczną i nigdy nie przeżyty lot kosmiczny. Toteż nie było i zdjęć.

Nic innego też nie było…

W swoim życiorysie Gagarin twierdził[4], że jeszcze przed lotem udzielił wywiadu reporterom Prawdy i Izwiestii, który nagrany na taśmie został później wyemitowany. Tego nie da się udowodnić, szczególnie w sytuacji, kiedy mamy poważne wątpliwości, czy towarzysz major w ogóle wyruszył w Kosmos… Chociaż przy drobnym zamaskowaniu sprawy, obu dziennikarzy (o ile w ogóle istnieli) władze wojskowe mogły wprowadzić w błąd. Nie zapominajmy: i wtedy i jeszcze przez wiele lat później eksperymenty kosmiczne odbywały się w ramach struktury wojskowej i w absolutnej tajemnicy.

Przez pierwsze dni w istocie nie było żadnych materiałów dowodowych o tym, że Gagarin faktycznie odbył lot kosmiczny. Nie nakręcono filmu o lądowaniu. Dopiero znacznie później pokazano króciutki fragment filmowy pokazujący, jak wsiada do Wostoku. Byłoby to wiarygodnym dowodem tylko w jednym wypadku: gdyby to pokazano w dzienniku telewizyjnym 12 kwietnia wieczorem, albo najpóźniej 13 rano. Później nie było to już warte złamanego grosza, gdyż mogło być wykonane po rzekomym „locie”, my zaś twierdzimy: został nakręcony później dla poparcia twierdzeń zbudowanych na bardzo kruchym materiale dowodowym.

„Lot Gagarina: światowy triumf ludu radzieckiego!” (Prasa sowiecka, kwiecień 1961 r.)

Jedna z wypowiedzi Gagarina nie była pozbawiona elementów humorystycznych, choć był to humor nie zamierzony. Mówił on[5]:

„Dobrze wiedziałem, że moi przyjaciele i cały lud radziecki bacznie śledzą mój lot w Kosmos. Głęboko wierzyłem, że partia i rząd są gotowi w każdej chwili mi pomóc, gdybym znalazł się w trudnym położeniu”.

No pewnie! Niemal widzimy, jak „partia i rząd”, to znaczy sam Nikita Sergiejewicz Chruszczow i jeszcze bardziej bohaterski Leonid Breżniew lecą za nim innym statkiem kosmicznym, aby ratować dzielnego syna ludu radzieckiego…! Nie mówiąc już o tym, że w pierwszym zdaniu Gagarin też odbiega od prawdy. W jaki sposób lud radziecki mógł bacznie obserwować jego lot w Kosmos, kiedy dopiero po wylądowaniu podano wiadomość o tym fakcie?

„Lot statku kosmicznego z człowiekiem na pokładzie to wspaniały sukces nauki socjalistycznej”.

(Prasa sowiecka, 1961)

Lądowanie. Dalsze kłamstwa

Statek kosmiczny Gagarina, wedle późniejszych, bardziej trzeźwych ocen fachowców, wyglądał tak:

Statek kosmiczny Wostok został wypróbowany podczas poprzednich lotów ze zwierzętami, i ten typ statku kilkakrotnie odbywał loty w Kosmos. To była pierwsza podróż z człowiekiem na pokładzie. Wostok składał się z dwóch części: kulistej kabiny (w której znajdował się pilot) i stożkowatego pomieszczenia dla urządzeń technicznych. Obie części były połączone kablami. Waga wynosiła ok. 4,7 tony, długość wraz z ostatnim członem rakiety nośnej 7,35 m. Przekrój kulistej kabiny w najszerszym miejscu mógł wynosić 2-3 m. (Do dnia dzisiejszego nie posiadamy dokładnych danych!) W kabinie kosmonauta siedział, a właściwie na pół leżał przez cały czas lotu na fotelu z urządzeniem umożliwiającym katapultowanie się. (Z uwagi na stan nieważkości trochę się unosił, nie za bardzo, gdyż kabina była ciasna). W razie awarii statek mógł przez dziesięć dni krążyć w przestrzeni kosmicznej, kierowanie nim, a szczególnie lądowanie mogło się odbywać drogą radiową z ziemi, lecz podobno pilot mógł także sterować nim samodzielnie. Kabina miała trzy okna, dużo aparatury itd.

W późniejszym stadium lądowania pilot miał dwie możliwości, mógł wybrać jeden z dwóch technicznych wariantów: pozostać w kabinie, która wówczas na rozkaz radiowy z ziemi oddzielona zostaje od reszty statku i na wielkich spadochronach „łagodnie” spływa na ziemię. Drugi wariant umożliwia kosmonaucie — na wzór uszkodzonych samolotów myśliwskich — katapultowanie się z kabiny, która ląduje na własnym spadochronie. Decyzja musi zapaść najpóźniej na wysokości 7000 metrów. Jeżeli do tej wysokości kosmonauta nie zastosuje katapulty, może dolecieć na ziemię tylko w kabinie.

Wydaje się podejrzane, że Gagarin podobno wybrał wariant lądowania w kabinie, a więc wewnątrz kabiny dosięgnął ziemi. Co prawda z jego wspomnień nie wynika, by zbytnio się wahał, ani czy jemu powierzono wybór. Być może zadecydowali o tym ci na ziemi. W każdym razie pominięcie takich zasadniczych kwestii w podstawowym dziele budzi podejrzliwość. I jeszcze coś: a jeżeli Iljuszin (albo, jeśli to nie był on, to ów do dziś nieznany „towarzysz X”) pozostał w kabinie i to spowodowało tragedię? We wzmiankowanych wspomnieniach, a przynajmniej w ich pierwszym wydaniu — jeśli je uważnie przeczytamy — Gagarin niepostrzeżenie przechodzi nad tą kwestią i nie pisze ani słowa o dwóch możliwych wariantach lądowania. Kilkoma zaledwie zdaniami załatwia ostatni odcinek lotu (jest tego mniej niż pół strony, a na niej głównie opowiada, jaką piosenkę sobie śpiewał z niepohamowanej radości!) wspomina natomiast, że w pewnej chwili statek niespodziewanie zaczął wirować, lecz udało się to zlikwidować.

Chciałbym zapytać jak to było, jeśli kilka dni wcześniej, gdy leciał „towarzysz X”, właśnie tego wirowania nie zdołano zatrzymać i to spowodowało katastrofalne lądowanie? Przecież nie możemy wykluczyć, że „Iljuszin” albo „towarzysz X” okrążył co prawda Ziemię na statku kosmicznym typu Wostok, lecz przy końcu lotu nastąpiła katastrofa, wobec czego propaganda sowiecka już nie miała czym się chwalić.

Nader podejrzane jest bowiem to, czego się dowiedzieliśmy w kręgach specjalistów. Na statkach kosmicznych typu Wostok latało w Kosmosie sześciu kosmonautów, to znaczy po Gagarinie jeszcze pięciu: Wostok 2 — H. Titow, 6 sierpnia 1961; Wostok 3 — A. Nikołajew, 11 sierpnia 1962; Wostok 4 — P. Popowicz, 12 sierpnia 1962; Wostok 5 — W. Bykowski, 14 czerwca 1963; Wostok 6 — W. Tierieszkowa, 16 czerwca 1963. Otóż wszyscy — z wyjątkiem Gagarina — wybrali katapultowanie się jako metodę lądowania! Ani jeden nie pozostał w kabinie i w kabinie nie lądował!

Oczywiście bardziej prawdopodobne jest to, że nie oni o tym decydowali, lecz w obawie o jakiś błąd konstrukcyjny tak im nakazano. Powtarzam więc, że powstaje podejrzenie, iż katastrofę „Iljuszina” czy też „towarzysza X” spowodowało lądowanie w kabinie, dlatego w następnych lotach unikano takiego rozwiązania.

Przyjrzyjmy się jednak dalszym dziwom związanym z lądowaniem. Według sprawozdań prasowych Gagarin powrócił na naszą kochaną starą planetę w okolicy Saratowa (inne źródła wymieniają miasto Engels), w pobliżu wsi Smiełowka i dotknął ziemi na polach tamtejszego kołchozu „Droga Lenina” — (jakże by mógł nazywać się inaczej!).

I tu zaczynają się kłopoty. Prasa podała (np. „Sowietskaja Rosija” z dnia następnego), że Gagarin lądując na ziemi miał na sobie niebieski kombinezon. Natomiast major Gagarin w swoich wspomnieniach wspomina skafander koloru pomarańczowego, a tych dwóch barw raczej nie można pomylić. W kabinie statku kosmicznego (jeżeli w ogóle nim leciał) nie było możliwości przebrania się. A zatem pomyłka, znowu pomyłka reżyserów, pośpiech. Według wspomnianego artykułu w Sowietskiej Rosiji najpierw spotkał prostych mechaników rolniczych, którzy prawdopodobnie na polu naprawiali traktory.

вернуться

4

Jurij Gagarin: „Doroga w Kosmos”. Izd. Prawda, 1961, Moskwa. To samo po węgiersku: „Podróż w przestrzeń kosmiczną. Uwagi pierwszego pilota-kosmonauty”. Bp. 1962, Wydawnictwo Tancsics, str. 208

вернуться

5

TASS, 13 kwietnia 1961