Niestety, nawet najbardziej czarowne momenty zatruwała mu świadomość, że nie jemu jednemu Bianka oddawała się z takim zapamiętaniem, jakby kochała go całym sercem. Adam nie miał złudzeń. Ona nigdy nie kierowała się zasadą umiarkowania, istniały dla niej tylko ekstremalne uczucia i zachowania. Gdy związywała się z jakimś facetem, to dostawała na jego punkcie istnej obsesji, świata poza nim nie widziała i traktowała go jak bożyszcze. Po jakimś jednakże czasie zaczynała wynajdywać w swoim ideale najróżniejsze wady, co powodowało, że rzucała go z hukiem, po to tylko, by wpaść w ramiona następnego.
Z reguły najdłużej trwała przy tych, którzy traktowali ją najgorzej. Jeden z nich chełpił się nawet wszem i wobec, że żadna mu się nie oparła, bo. on zna ich sekret. Lubią, gdy je traktować jak wycieraczki i wtedy najbardziej na faceta lecą.
Adam uważał, że to podejście prymitywnego jaskiniowca, niegodne prawdziwego mężczyzny. Niestety, wyglądało na to, że jednak tamten typek miał rację. Przez całe lata adorował Biankę, co doprowadziło wyłącznie do tego, że stał się marionetką w jej rękach. Wystarczyło jednak, by zaczął zachowywać się jak wyrachowany egoista i brutal, a natychmiast padła mu w ramiona. I zrozum tu, człowieku, kobiety!
Wolałby, żeby zrobiła to z miłości. Żeby należała do niego nie tylko ciałem, ale również sercem i duszą. Nie miał jednak wątpliwości co do tego, że Bianka w ogóle była pozbawiona zdolności kochania. Wszystkie jej związki z mężczyznami opierały się wyłącznie na fizycznym zauroczeniu, a gdy początkowa fascynacja wygasała, Bianka beztrosko zabierała swoje zabawki i szła do innej piaskownicy.
Po raz setny przykazał więc sobie, by nie ulegać głupim sentymentom i nie żywić żadnej nadziei na zdobycie jej serca. Jakakolwiek oznaka słabości niechybnie zostałaby wykorzystana przeciw niemu. Wiedział, że jeśli choć trochę się odsłoni, Bianka natychmiast zada mu ból. A dosyć się już nacierpiał.
O, nie, nigdy więcej nie wróci do roli dobrotliwego, wyrozumiałego safanduły, któremu można wleźć na głowę i wykorzystywać, ile dusza zapragnie. Woli drania, to będzie go miała.
– Obudź się – przykazał dość ostro.
Nie otwierając oczu, ziewnęła rozkosznie i przeciągnęła się niczym kot. Już i tak kosztowało go sporo wysiłku zachowanie spokoju na widok jej nagiego ciała, a gdy to ciało zaczęło się w dodatku w taki sposób poruszać, stało się to ponad jego siły. By pozbyć się pokusy, chwycił Biankę wpół, ściągnął z łóżka, postawił na podłodze, a na zakończenie klepnął ją mocno w pośladek i popchnął w stronę łazienki.
– Aj, to boli! – zaprotestowała i z oburzoną miną pomasowała te apetyczne krągłości, które tyle razy śniły mu się po nocach.
– No i dobrze – skomentował. – A teraz ruszaj się i wskakuj pod prysznic, już po ósmej. Tylko pospiesz się, przyniosłem ci śniadanie.
Odwróciła się do niego z niedowierzającym uśmiechem.
– Naprawdę zrobiłeś mi śniadanie?
Adam natychmiast zanotował sobie, by nigdy więcej nie popełnić podobnego głupstwa.
– Nie przesadzajmy, to tylko miska muesli i sok owocowy. I lepiej się do tego nie przyzwyczajaj, bo to tylko ten raz. Chciałem, żebyś pokrzepiła nadwątlone siły – podsumował sucho.
Na wspomnienie ostatniej nocy w jej oczach pojawiło się coś dziwnego. Zaniepokojenie? Uraza? Wstyd?
To ostatnie na pewno nie, zdecydował ponuro. Ona nie uznawała żadnych tabu, uważała seks za naturalny wyraz uczuć pomiędzy kobietą a mężczyzną i oburzała się na wszystkich, którzy dopatrywali się w zmysłowości czegoś złego i godnego potępienia. Jeśli ktoś traktuje seks jako grzeszny i brudny, to widocznie taki jest stan jego umysłu, komentowała zawsze.
Naraz jej twarz rozpogodziła się i Bianka spojrzała na niego jakoś tak dziwnie miękko, że serce zaczęło topnieć mu jak wosk. Do diabła, potrafiła wyglądać jak niewinna sierotka Marysia, gdy tak patrzyła na człowieka swymi ogromnymi niebieskimi oczami dziecka.
Ale przecież pod wieloma względami właściwie wciąż była jeszcze dzieckiem, które nie dorosło do odpowiedzialności, tylko chciało się ciągle bawić nowymi zabawkami.
– Adam… – zaczęła cichutko.
– Co?.
– Dziękuję.
– Za śniadanie?
– Nie. Za to, że wróciłeś wczoraj wieczorem. Zrobiłeś to dla mnie, prawda? Przecież nie miałeś pojęcia, że mama przyjechała wcześniej. Zostawiłeś tę całą Sophie i przyszedłeś, żeby mi pomóc.
Oczywiście, że tak! Nie mógł się jednak do tego przyznać, ponieważ znów zaczęłaby traktować go jak dawniej. Przywołał na twarz wyraz cynicznego rozbawienia.
– Przykro mi pozbawiać cię złudzeń, ale tak naprawdę potrzebowałem paru książek. Jadę dziś na wyścigi, a nie zagram według nowego systemu bez sprawdzenia kilku obliczeń – skłamał bez mrugnięcia okiem.
Bianka nie zdołała ukryć zaskoczenia, urazy i głębokiego rozczarowania.
– Ach tak. Rozumiem – powiedziała matowym głosem. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że stoi przed nim kompletnie naga, pospiesznie więc zasłoniła się rękami. – Przepraszam. Pomyliłam się – wymamrotała i uciekła do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi.
Zachowałeś się jak ostatni łajdak, odezwał się w jego głowie jakiś głos. Sprawiłeś jej ból i zdawałeś sobie z tego sprawę. Nie mam wyjścia, odpowiedział sam sobie. Jeśli mam przetrwać i nie oszaleć, muszę chronić samego siebie, a przy Biance jedyną ochroną jest atak.
Musiał uodpornić się na wyrzuty sumienia. I na swą nieszczęsną miłość. Bianka nie rozumiała tego uczucia, uznawała je za oznakę słabości. Dlatego Adam już nigdy, przenigdy się do niego nie przyzna, gdyż tylko dzięki temu zdoła podtrzymać zainteresowanie Bianki swoją osobą. Było to oczywiście jedynie erotyczne zainteresowanie, ale skłamałby, gdyby udawał, że nie przyniosło mu ono wiele radości.
Bianka stała pod prysznicem i szlochała bezradnie. Nigdy w życiu nie czuła się równie zagubiona i bezbronna. I równie mocno zraniona.
Nie mogła uwierzyć w to, że przyczyną cierpienia stał się nie kto inny, tylko właśnie Adam. Ale to przecież już nie był wspaniały, wyrozumiały przyjaciel, lecz bezlitosny, arogancki nieznajomy. Kiedy ostatniej nocy kochali się po raz pierwszy i kiedy w ten niezwykły sposób wykrzyknął jej imię, była absolutnie przekonana, że nadal ją kocha. I choć potem nie zdradził się już ze swymi uczuciami, przez cały czas wierzyła, że to, co się między nimi dzieje, jest czymś wyjątkowym. Ale teraz nie miała już tej pewności. Zachowanie Adama dobitnie świadczyło o tym, że traktował ją tylko… jak zabawkę do łóżka.
I znów łzy popłynęły po jej twarzy, tym razem jeszcze bardziej obfite niż poprzednio. Wyglądało na to, że Adam odkochał się dokładnie wtedy, kiedy ona się w nim zakochała!
To okropne.
To niesprawiedliwe!
A czy życie kiedykolwiek jest sprawiedliwe, przemknęło jej nagle przez głowę i ta myśl nieco ją otrzeźwiła. Jej matka, na przykład, wyszła za mąż za człowieka, którego kochała bez pamięci i poza którym świata nie widziała, a on zdradzał ją przy każdej okazji.
Zresztą, czy miała prawo potępiać tatę, skoro wyglądało na to, że jest ulepiona z tej samej gliny. W jej przypadku wyglądało to tak, że zakochiwała się do szaleństwa, zaś po kilku miesiącach nie mogła znieść widoku swojego wybranka. I nagle zupełnie nieoczekiwanie zdała sobie sprawę z przyczyny swojej niestałości – po prostu brała fizyczne zafascynowanie za miłość. W rzeczywistości jeszcze nigdy nie kochała naprawdę! Niewykluczone, że gdyby obdarzyła kogoś autentycznym uczuciem, okazałaby się wzorem wierności…