Выбрать главу

Na myśl o tym nieuchronnym końcu ogarnęła go czarna rozpacz. Z tym większą determinacją wsadził ją do samochodu, choć dalej zasypywała go pytaniami.

– Ani słowa więcej – przykazał ostro i wystartował jak do wyścigu.

Milczała potulnie przez całą drogę, ale gdy ponownie znaleźli się na znanym jej już parkingu, nie wytrzymała.

– Co my tu robimy? Ach, pewnie musisz oddać garnitur? Przez moment patrzył na nią ze zdumieniem.

– O czym ty mówisz? To moje ubranie, nie zamierzam go nigdzie oddawać.

– Myślałam…

– Pomyliłaś się – uciął krótko. – Poczekaj, pomogę ci. – Wysiadł, okrążył samochód, otworzył drzwi i podał Biance rękę. Oczywiście nie wytrzymał, by nie ogarnąć przy tym głodnym wzrokiem tych jej przecudownych nóg, których widok prześladował go przez całe popołudnie. Z trudem oderwał od nich oczy. Musisz zachować spokój, bo inaczej rzucisz się na nią, gdy tylko przekroczycie próg, upomniał sam siebie. Nie możesz tego zrobić, powinieneś ją najpierw rozpalić, uzyskać pewność, że ona też tego pragnie, nie wolno ci jej traktować jak pierwszej lepszej, choć właśnie to przed nią udajesz.

– Gdzie idziemy? – spytała ponownie nieco drżącym głosem, gdy prowadził ją przez parking.

– Zobaczysz,

– Naprawdę musisz być taki tajemniczy?

– Oszczędza mi to masę czasu. Inaczej musiałbym odpowiadać na miliony pytań – wyjaśnił, wsiadając do windy.

Gdy włożył kluczyk w specjalny zamek, co umożliwiało wjechanie na najwyższe piętro, ciekawość Bianki znowu wzięła górę.

– Zabierasz mnie do prywatnego apartamentu? Skąd masz takich zamożnych przyjaciół, którzy udostępniają ci luksusowe lokale? Bo to chyba nie własność uniwersytetu?

– Nieistotne. Powiedzmy, że mam tam swobodny dostęp i niech ci to wystarczy – zbył ją krótko. – A teraz skończ z tymi pytaniami, bo doprowadzają mnie do szału. Nie przywiozłem cię tutaj w celach konwersacyjnych.

Winda drgnęła, ruszając, zaś Bianka zachwiała się i oparła o pierś Adama – i tak już została. Spojrzeli sobie głęboko w oczy.

– No, to pokaż mi, po co mnie tu przywiozłeś – zaproponowała kuszącym głosem.

Takiemu zaproszeniu i święty by się nie oparł, przemknęło mu przez głowę, gdy jego dłoń powędrowała ku rozcięciu sukienki.

– Och, ależ się najadłam. – May odsunęła od siebie talerz i oparła się wygodnie na krześle z błogim uśmiechem na twarzy. – Chyba zaraz pęknę. Nie powinniście byli kupować aż tylu dań. A ja nie powinnam była próbować każdego. Ale tak dawno nie jadłam chińszczyzny, że nie mogłam się oprzeć… – westchnęła z lubością.

– Może jeszcze wina? – podsunął usłużnie Adam.

– No dobrze, ale tylko troszkę.

– A ty, Bianka?

– W żadnym wypadku! – Pospiesznie zakryła dłonią swój kieliszek.

O, nie, ani kropli alkoholu więcej! Tego dnia zdecydowanie przekroczyła limit, wypijając chyba miesięczną normę! Jednakże wytrzeźwiała niemal natychmiast, gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi apartamentu. To, co się wtedy stało, przekroczyło jej najśmielsze oczekiwania…

Byli oboje tak szaleńczo spragnieni siebie, że ani nie zdążyli zapalić światła, ani dotrzeć do sypialni. Wybuch namiętności ze strony Adama zaskoczył ją, gdyż od rana martwiła się, że to tylko ona męczy się niczym potępieniec, tęskniąc za jego dotykiem. Jego niecierpliwość sprawiła jej taką radość, że przestała zwracać uwagę na to, gdzie się znajdują.

Po wszystkim oprzytomnieli na tyle, że Adam wziął ją na ręce i zaniósł do największego łoża, jakie w życiu widziała. Tam powoli rozebrał ją do końca i kochał w uniesieniu z takim zachwytem w oczach, że leżąc wśród rozrzuconej błękitnej satynowej pościeli, czuła się niemal jak Afrodyta wynurzająca się z morskich fal.

Dopiero kiedy mile zmęczona spoczywała u jego boku, leniwie błądząc dookoła rozmarzonym wzrokiem, dotarło do niej, gdzie się znajduje i na co patrzy.

Wyjątkowo przestronna sypialnia wydawała się jeszcze większa, gdyż odbijała się w lustrzanych drzwiach szafy zajmującej całą ścianę. Przeciwległą ścianę stanowiło ogromne okno, z którego roztaczał się zapierający dech w piersiach widok na zatokę.

Bianka zrozumiała nagle, że tak zaprojektowane wnętrze musiało powstać w pewnym ściśle określonym celu. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby okazało się, że Adam wypożyczył je nie po raz pierwszy… Na myśl o tym, że sprowadzał tu sobie różne przyjaciółeczki i że prawdopodobnie kochał się w tym samym łóżku z tą obrzydliwą Sophie, zrobiło jej się niedobrze.

Błyskawicznie wyskoczyła spod przykrycia, gdyż miała wrażenie, że ta luksusowa pościel zaczyna ją parzyć. Wzięła prysznic, pragnąc zmyć z siebie wszelki ślad dotyku Adama, a potem przez drzwi poprosiła go, aby przyniósł z samochodu jej stare rzeczy… i już nie pokazywała mu się bez ubrania. Sukienkę, pantofle i biżuterię niedbale wepchnęła do reklamowej torby z butiku, którą bez wahania zostawiła w apartamencie. Nie chciała tego wszystkiego więcej widzieć!

Adam w żaden sposób nie zareagował na jej nagłą zmianę nastroju; Albo nie zauważył, albo było mu to absolutnie obojętne. W obu przypadkach świadczyło to dobitnie o tym, że Bianka nie ma się co łudzić – on w ogóle nie dbał o jej uczucia, zależało mu wyłącznie na jej ciele. To dlatego wystroił ją jak… No, wiadomo, jak kogo. Potem potraktował ją tak, jak się takie osoby traktuje i nic więcej go nie obchodziło. A najgorsze było to, że ona pozwoliła mu się tak traktować…

Z prawdziwą ulgą opuściła to ohydne miejsce, zostawiając za sobą te równie ohydne rzeczy. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby w przyszłości Adam ubrał w nie jakąś inną kobietę, by móc nasycić wzrok ekscytującym widokiem. Ta wizja nieoczekiwanie wstrząsnęła nią do tego stopnia, że niemal się rozpłakała.

– Wydajesz się jakaś nieswoja – zauważyła matka, przyglądając jej się uważnie. – I prawie nic nie zjadłaś. Źle się czujesz?

– Potwornie boli mnie głowa – odparła, zresztą zgodnie z prawdą.

– Rzeczywiście, wyglądasz na zmęczoną – ciągnęła z troską mama. – Może połóż się dzisiaj wcześniej?

– Chyba tak zrobię – zgodziła się. Wstała i zaczęła sprzątać ze stołu.

– Zostaw to – przykazała stanowczo May, wyjmując córce talerz z ręki. – My z Adamem się tym zajmiemy, a ty wykąp się i idź spać. Mogę ci zrobić na dobranoc kakao, chcesz?

– Dzięki, mamuś, ale dzisiaj już na nic nie mam ochoty – powiedziała zgnębionym głosem i powlokła się do sypialni.

W łóżku zwinęła się w kłębek, przykrywając się kołdrą niemal po sam czubek nosa. Czuła się strasznie nieszczęśliwa. Nie, to niemożliwe, żeby zakochała się w tym nowym Adamie. Owszem, był diabelnie seksowny, ale przestał reprezentować sobą cokolwiek wartościowego! Zimny, wyrachowany i cyniczny w niczym nie przypominał jej wspaniałego przyjaciela, przy którym czuła się bezpiecznie, na którego zawsze mogła liczyć i któremu zależało na jej szczęściu.

Co go tak nagle odmieniło? A może zmieniał się stopniowo, tylko ona tego nie zauważyła? Dlaczego, och, dlaczego musiało się tak stać? Coraz bardziej tęskniła za tamtym nieco staroświeckim Adamem, mającym w sobie coś cudownie rycerskiego.

Nagle przelękła się, że na swoje nieszczęście tym razem chyba zakochała się naprawdę. Do tej pory kierowała się dość dziecinnymi kryteriami przy wyborze partnerów, zauważając wyłącznie ich atrakcyjny wygląd. Nigdy dotąd nie przejmo – wała się tym, co kryło się wewnątrz. Za to charakter i cechy Adama obchodziły ją bardziej niż cokolwiek innego. Tak, to było coś więcej niż przelotna erotyczna fascynacja.