– To wcale nie tak… – zaprotestowała, lecz on nie zamierzał tego słuchać.
Być może rzeczywiście wydawało jej się, że go kocha, ale to przecież powtarzało się już tyle razy, że dawno stracił rachubę. Z pewnością czyniła podobne wyznania każdemu, z kim zdarzyło jej się wylądować w łóżku. Wystarczyło, by facet doprowadził ją do upojenia, a ona już wyciągała z tego błędne wnioski. Zresztą, mężczyźni musieli na nią bardzo silnie działać, sądząc po jej reakcjach na sam jego dotyk, więc pewnie pierwszy lepszy potrafił dostarczyć jej odpowiednich wrażeń. Adam nie miał żadnych złudzeń co do tego – był tylko jednym z wielu i z całą pewnością zostanie wkrótce zastąpiony.
Dlatego też nie zamierzał dać się złapać na lep słodkich słówek, które nie znaczyły zupełnie nic. Wiedział, że nie może zaufać zapewnieniom tej płochej, niestałej kobiety, która już i tak złamała mu serce. Nigdy więcej nie pozwoli jej igrać z jego uczuciami, dlatego nigdy ich przed nią nie zdradzi.
– Czy ty aby nie przesadzasz? – przerwał jej oschłym głosem. – Spędziliśmy miło dwa tygodnie… i tyle.
– Czy to znaczy, że… Że nie chcesz… Że to już koniec?
– Tego nie powiedziałem – zaprotestował szybko. – Ale może nie idealizujmy tego za bardzo. Jesteśmy przyjaciółmi, którzy odkryli, że dobrze im razem w łóżku.
– Dobrze im razem w łóżku… – powtórzyła mechanicznie.
Adam zirytował się. Czy ona naprawdę niczego nie zrozumiała? Pocałował ją więc, nie tyle z przypływu uczuć, ile z wyrachowania.
– Widzisz? – spytał, gdy zaczęła drżeć w jego ramionach. – To jest seks, a nie miłość i przestań wreszcie mylić jedno z drugim. Dotarło do ciebie wreszcie?
– Tak – powiedziała powoli nieswoim głosem. – W końcu dotarło. Dla ciebie liczy się tylko łóżko. Obskakiwałeś moją mamę, udawałeś mojego męża i kupowałeś mi prezenty tylko po to, żebym tym chętniej ci ulegała. A ja, skończona idiotka, łudziłam się w głębi serca, że robiłeś to z miłości. Jesteś bezwzględny i okrutny. Daruj sobie to kupowanie domu, bo nie zamierzam mieszkać pod jednym dachem z taką kreaturą. I nie będę się też więcej z tobą kochać! – zakończyła dobitnie.
Adam starał się nie pokazać po sobie, jak wielki ból sprawiła mu swoim niesprawiedliwym osądem. Chciał coś powiedzieć, ale nie dała mu dojść do słowa.
– Nie próbuj się tłumaczyć – syknęła gniewnie. – Nareszcie cię przejrzałam! I pomyśleć, że przez te wszystkie lata podziwiałam kogoś, kto nie był tego wart. Może nie kochałam cię tak bardzo jak teraz, ale ceniłam cię wyżej niż kogokolwiek innego. Teraz brzydziłabym się podać ci rękę!
Patrzyła na niego z taką odrazą, że Adam nie miał siły tego znieść. Zresztą, nie musiał, gdyż wyrwała się z jego objęć i odeszła szybkim krokiem, nie oglądając się za siebie.
– Bianka, zaczekaj! – krzyknął. Nawet nie zwolniła.
Nie, za nic nie mógł pozwolić jej odejść!
– Kocham cię! – zawołał w przypływie rozpaczy. – Zawsze cię kochałem, przecież wiesz o tym…
Zatrzymała się i odwróciła się do niego powoli, a na jej twarzy widniała jednocześnie nieufność i nadzieja.
– Nigdy nie mów czegoś takiego, jeśli to nie jest prawda – oznajmiła dziwnie twardo.
Wyprostował się i spojrzał jej prosto w oczy, starając się prezentować sobą niewzruszoną pewność i spokój, choć wcale ich nie odczuwał.
– To jest prawda – odrzekł, jednocześnie przeklinając swoją słabość.
Znowu to zrobił, kretyn. Mimo tych solennych obietnic, które składał sam sobie. Ponownie otworzył przed nią swoje serce i złożył życie u jej stóp, choć ona tego kompletnie nie rozumie i nigdy nie doceni. Nie miał wątpliwości, że znowu się nim zabawi, a potem beztrosko zlekceważy jego dary…
Teraz jednak nie miał innego wyjścia. Trudno, skoro już tak idiotycznie odsłonił przed nią swój najczulszy punkt, to przynajmniej niech coś z tego ma.
– Kocham cię – powtórzył. – I nie chcę, żebyś odeszła. Ruszył w jej stronę, nie odrywając spojrzenia od jej oczu.
Chwilę później Bianka padła mu w ramiona, zapominając o tym, że jeszcze przed chwilą nie chciała go znać. Wiedział, że tak będzie. W głębi duszy była niepoprawną romantyczką. Ona naprawdę wierzyła w to, że darzy go uczuciem, podczas gdy w rzeczywistości powodował nią wyłącznie fizyczny głód.
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Czuła się taka szczęśliwa, że chyba mogłaby fruwać! Adam ją kochał! I to od zawsze! Nigdy nie przestał! Och, jakie życie jest piękne!
Nucąc radośnie jakąś melodię, zanurzyła się z lubością w ogromnej wannie i dmuchnęła w czapę piany, obserwując z radością, jak kolorowe bańki unoszą się w powietrzu. Już nie musiała się o nic martwić, wszystko się wyjaśniło, nawet tajemnica dotycząca tego miejsca.
Otóż Adam wyznał, że kupił ten apartament przed paroma laty, kiedy ceny mieszkań spadły, gdyż podaż przekroczyła popyt. Potraktował to jako lokatę kapitału. Oczywiście nie zapłacił całości gotówką, lecz zaciągnął kredyt, którego raty spłacał dzięki temu, że na trzy lata wynajął ten lokal pewnemu zamożnemu Amerykaninowi. Przed dwoma miesiącami lokator wyjechał do swego kraju, Adam zaś odnowił apartament, który zamierzał ponownie komuś wynająć. Ponieważ całkiem mu się tu podobało, od czasu do czasu nocował tutaj. Sam.
Wyjaśnił jej, że te wielkie lustra, ogromne łoże i luksusowa łazienka ze złoconymi kurkami w kształcie delfinów były nie po to, by sprowadzać panienki na szalone orgie, lecz zupełnie przyziemnie służyły temu, by podbić cenę wynajmu.
Bianka jednak już więcej nie przejmowała się dawnymi przyjaciółkami Adama, nawet wspomnienie Sophie nie robiło na niej takiego wrażenia, jak przedtem. Przecież żadnej z nich nie kochał – tylko ją. I to od zawsze…
Na jej twarzy zagościł rozmarzony uśmiech. Dzięki miłości Adama poczuła się jedyna w swoim rodzaju. Jego uczucie zdawało się leczyć ją z wszelkich niepokojów, lęków i kompleksów. Miała co prawda pewne wyrzuty sumienia, uważała bowiem, że swoim zachowaniem przez te wszystkie lata wcale nie zasłużyła na taką lojalność z jego strony. Szczerze mówiąc, była dla niego okropna. Ale wynagrodzi mu to w dwójnasób…
Z tą myślą wstała, wytarła się i namaściła ciało pachnącym balsamem. Następnie narzuciła na siebie czerwone kimono, gdyż Adam zdradził, że bardzo ją w nim lubi. Dodał też, jaka fryzura mu się podoba, spięła więc włosy luźno na czubku głowy, pozwalając pojedynczym pasmom opaść swobodnie wokół twarzy. Dodatkowo z własnej inicjatywy zrobiła sobie dość mocny makijaż, starając się naśladować sposób, w jaki kosmetyczka umalowała ją tamtej soboty, kiedy jechali na wyścigi. Naprawdę zamierzała Adama rozpieszczać aż do nieprzyzwoitości!
Przejrzała się w lustrze i musiała uczciwie przyznać, że chyba jeszcze nigdy przedtem tak nie wyglądała. Nie była to jednak zasługa makijażu i kolorowego stroju. Cały urok tkwił w roziskrzonych oczach i rozświetlonej radością twarzy. Miała ochotę tańczyć i śpiewać, i nie wiadomo, co jeszcze. Adam ją kochał! To jego uczucie czyniło ją piękną.
Musi mu się odwdzięczyć. Dzisiaj sprawi mu niespodziankę i zrobi dlań coś specjalnego…
– Hej, gdzie jesteś? – zawołała niepewnie, gdy wyszła z łazienki i stanęła na środku ciemnego korytarza.
Była nieco podenerwowana, gdyż nigdy przedtem nie odgrywała roli, jaką zamierzała odegrać dzisiaj, ale nie zamierzała tego po sobie okazać. Domyślała się, że Adam lubił doświadczone kobiety, obdarzone pewną dozą wyobraźni, więc nie chciała się przed nim zdradzić ze swoim zawstydzeniem.