– Na wszelki wypadek przypomnę ci, bo może zapomniałeś – wymruczała. – Bardzo cię kocham.
Wyprostowała się ponownie i niedługo później wykrzyknęła jego imię, a wtedy w jednej chwili zapomniał o wszystkich swoich czarnych myślach i po raz kolejny udowodnił jej, jak bardzo za nią szaleje.
Przyciągnął ją potem mocno do siebie i schował twarz w jej włosach, by nie dostrzegła rozpaczy w jego oczach. Niezależnie od tego, co sobie wmawiał na jej temat, żadna inna kobieta nigdy mu jej nie zastąpi. Liczyła się tylko Bianka, niezależnie od tego, że doświadczył przez nią więcej cierpienia niż szczęścia. Nie chciał, żeby go kiedyś zostawiła. Panicznie bał się tego momentu. Nie miał pojęcia, co wtedy zrobi.
– Adam… – szepnęła mu do ucha.
– Tak?
– Chcę, żebyś wiedział, że w taki sposób, jak teraz… To ja jeszcze nigdy…
Zdumiony, ujął jej twarz w obie dłonie i spojrzał Biance głęboko w oczy. Nie odwróciła wzroku, więc raczej nie kłamała. Znał ją na tyle dobrze, że wiedział, iż nie potrafiła wytrzymać jego spojrzenia, gdy mijała się z prawdą.
– Mówisz poważnie? – spytał bez tchu, poruszony do głębi.
Westchnęła.
– Wiem, że uważasz mnie za jakąś erotomankę, która ląduje w łóżku z kim popadnie, ale to przecież nieprawda! Miałam kilku przyjaciół, przyznaję, ale to były pomyłki – zwierzyła się, cały czas spoglądając mu prosto w oczy. – Z tobą jest inaczej. To coś wyjątkowego. Dlatego tobie pozwalam na to, na co nie pozwalałam nikomu innemu.
– A dlaczego nie pozwalałaś?
– Wstydziłam się.
– Co takiego? – zdumiał się Adam. – Wstydziłaś się? Ty? Ale czego?
To, co mówiła, zupełnie nie przystawało do obrazu, jaki sobie wytworzył. Nie wierzył jej, choć oddałby wszystko za to, by móc jej wierzyć.
– Swojego ciała – wyznała cichutko. – Mam taki niewielki biust i w ogóle jestem taka strasznie mała… Dziecko, nie kobieta.
– Czyś ty oszalała? – wyrwało mu się. – Masz najwspanialsze ciało, jakie można sobie wyobrazić!
– Wiem, że tak myślisz – uśmiechnęła się promiennie. – Dlatego przy tobie niczego się nie boję i pozbywam się wszelkich oporów. I dlatego nie potrafię ci niczego odmówić, tak jak dzisiaj. Chciałam, żebyś na mnie patrzył. Chciałam, żebyś widział, jak bardzo cię kocham. Po raz pierwszy mężczyzna ma nade mną taką władzę. To straszne. Ale jakie cudowne!
– Och, Bianka… – powiedział tylko i umilkł.
Z niepokojem zauważyła przecinającą jego czoło pionową zmarszczkę i cień zwątpienia w oczach.
– Wierzysz mi, prawda? – upewniła się na wszelki wypadek.
Uśmiechnął się jakby ze smutkiem, a było w tym uśmiechu coś takiego, że serce jej się krajało.
– Oczywiście, że ci wierzę. I jestem wzruszony.
– Kochasz mnie? – spytała w nagłej panice, gdyż jego dziwne reakcje budziły w jej sercu coraz większą obawę. – Powiedz, że zawsze będziesz mnie kochał.
Dlaczego westchnął? Czemu na jego twarzy znów pojawił się ten rozdzierająco smutny uśmiech?
– Kocham. I zawsze będę cię kochał – wyznał martwym głosem, jakby ogłaszał wyrok na samego siebie.
Słysząc te słowa, Bianka odczuła taką ulgę, że nie zwróciła uwagi na ton.
– W takim razie wracajmy do domu – wyszeptała. – Bardzo tu ładnie, ale to nie jest prawdziwe, zwyczajne życie.
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
Prawdziwe, zwyczajne życie z Bianką u boku mogłoby się okazać wspaniałe, gdyby nie dręczące Adama pytanie, kiedy jej się to znudzi. Na razie było cudownie. Tylko jak długo?
Niedzielę spędzili na oglądaniu różnych domów, zabrali też Lucky'ego ż lecznicy i umieścili go tymczasowo w dobrym prywatnym schronisku, znajdującym się zaledwie kwadrans jazdy od ich mieszkania, gdyż uszczęśliwiona właścicielka małego teriera życzyła sobie mieć go najbliżej jak się tylko da.
W poniedziałek oboje poszli do pracy, zaś wieczorem przy kolacji opowiedzieli sobie, co się wydarzyło w ciągu dnia, a potem zgodnie obejrzeli film w telewizji. Na dobranoc zaś kochali się zupełnie inaczej niż dotychczas – mniej szaleńczo, lecz zarazem bardziej zmysłowo, okazując sobie niewymowną czułość.
Adam zauważył z ulgą, że Biance chyba przypadło to do gustu, gdyż po wszystkim niemal natychmiast zasnęła ufnie w jego objęciach, a na jej twarzy jeszcze przez długi czas gościł błogi uśmiech. Ucieszyło go to, ponieważ zaczynało go już mierzić to oszukiwanie i odgrywanie nienasyconego Casanovy. Kto wie? Może Bianka w końcu dorosła do dojrzałego związku, opartego na lojalności i zaufaniu?
Wtorek minął równie miło, środa… W środę coś się zmieniło. Gdy wrócił z pracy, Bianka leżała na kanapie, blada i z podkrążonymi oczami. Przysiadł obok.
– Coś się stało?
– Tak mi jakoś dziwnie.
– To znaczy?
– Niedobrze mi. Przez cały dzień miałam wrażenie, że lada moment będę musiała lecieć do łazienki, aż w końcu szef mnie zwolnił i kazał mi iść do domu.
– Zatrułaś się czymś? – Delikatnie odgarnął jej włosy z czoła. – Słuchaj, może powinnaś pójść do lekarza?
Posłała mu jakieś dziwne spojrzenie.
– Może…
– Tylko niech ci nie przyjdzie do głowy zrywać się i robić obiad, dobrze? Ja sobie jakoś poradzę, a ty pewnie i tak nie masz ochoty na jedzenie.
– Jakbyś zgadł.
Zamilkła, zaś Adam odniósł wrażenie, jakby przebywała myślami gdzieś indziej, zachowując się, jak na nią, naprawdę nietypowo. Domyślał się, że coś ją gnębi, ale najwyraźniej nie zamierzała dopuszczać go do swoich sekretów.
Został przy niej, cały czas łagodnie gładząc ją po włosach, podczas gdy Bianka leżała z zamkniętymi oczami. Widział, iż leciutko odwróciła twarz do ściany, co sprawiło mu ból. Wyglądało to tak, jakby nie życzyła sobie jego obecności.
Zrozumiał, że tej nocy odmówi mu i nagle obudziło się w nim podejrzenie, że to początek końca. Cofnął rękę.
– Aha, żebym nie zapomniał – odezwał się dość ozięble. – W piątek wieczorem mamy na uniwersytecie przyjęcie dla wykładowców na koniec roku. Obawiam się, że wrócę dość późno.
Uniosła powieki i obróciła ku niemu głowę, jednakże błądziła wzrokiem gdzieś koło jego twarzy, nie patrząc mu w oczy.
– Nie ma sprawy. Wyskoczę gdzieś ze znajomymi z pracy albo pójdę na siłownię, jeśli do tej pory poczuję się lepiej. Mam nadzieję, że to tylko chwilowa niedyspozycja.
I rzeczywiście, następnego dnia stwierdziła, że wszystko już w porządku. Jednak zdaniem Adama nie wszystko było tak dobrze, ponieważ Bianka wyszła rano do pracy po raz pierwszy nie całując go na pożegnanie.
Postanowił, że wieczorem postawi sprawę jasno i zażąda, by powiedziała, o co chodzi i co się dzieje. Niestety, ledwo wrócił do domu, kiedy wpadła z nie zapowiedzianą wizytą jedna z dawnych przyjaciółek Bianki. Ku rosnącej irytacji Adama siedziały do późnej nocy, paplając o wszystkim i o niczym.
Roberta, gdyż tak ta dziewczyna miała na imię, niedawno wyszła za mąż i właśnie spodziewała się dziecka, więc oczywiście miała dużo do opowiadania, gdyż musiała podzielić się swoimi przeżyciami. Adam w końcu miał dość słuchania o przygotowywaniu wyprawki i zdegustowany wycofał się do sypialni.
Położył się sam, głęboko rozczarowany faktem, że Bianka wolała gadać o niczym z koleżanką, niż kochać się z nim. Jego podejrzenia zaczęły przybierać na sile. Zwyczajne życie i zwyczajny Adam znudziły jej się znacznie szybciej, niż przypuszczał…
Nic dziwnego, że odczuł przyjemne zaskoczenie, gdy Bianka po przyjściu do łóżka objęła go lekko, choć udawał, że już śpi. Odwrócił się do niej i z błogim pomrukiem przyciągnął ją do siebie. Ku jego najgłębszemu zdumieniu odmówiła, wyjaśniając, że chciała się tylko przytulić i zapytała, czy mu nie przeszkadza, że na tym poprzestanie?