Выбрать главу

– Mówisz poważnie? – Wokół oczu Harrisona Winslowa pojawiły się zmarszczki wywołane uśmiechem. – Mój syn? Studentem prawa? – Poklepał jej dłoń z uśmiechem. Była niezwykłą dziewczyną, pełną energii, nie mógł powiedzieć o niej złego słowa. – Jeśli uda ci się go przekonać, zwłaszcza teraz – jego twarz momentalnie stężała – będziesz jeszcze bardziej niezwykła, niż mi się wydajesz.

– Mam zamiar spróbować, jak na tyle dojdzie do siebie, aby mógł mnie wysłuchać.

– Obawiam się, że to jeszcze trochę potrwa.

Oboje smutno pokiwali głowami. Ciszę przerwały odgłosy śpiewanych gdzieś na zewnątrz kolęd. Nagle Tana popatrzyła na niego i zapytała.

– Dlaczego tak rzadko się pan z nim widuje?

Musiała go o to zapytać. Nie miała nic do stracenia, a jeśli będzie na nią zły, to zawsze może po prostu wyjść. Nic nie może jej zrobić. Nie wyglądał jednak na niezadowolonego i spojrzał jej prosto w oczy.

– Szczerze? Dlatego, że Harry i ja to już stracona sprawa. Próbowałem bardzo długo, ale niczego nie osiągnąłem. Znienawidził mnie kiedy jeszcze był małym chłopcem, a z upływem lat sytuacja jeszcze bardziej się pogarszała. Po jakimś czasie nie było sensu, żeby być razem i zadawać sobie rany. Świat jest wielki, ja mam mnóstwo zajęć, a on ma swoje własne życie – jego oczy były pełne łez, patrzył przed siebie -… przynajmniej miał je do tej pory…

Wyciągnęła do niego rękę i pogłaskała jego dłoń.

– I znowu je będzie miał. Obiecuję… jeśli przeżyje… o Boże… jeśli przeżyje… błagam cię, Boże, nie pozwól mu umrzeć.

Z jej oczu potoczyły się łzy, otarła je z twarzy. – On jest taki wspaniały, panie Winslow. Jest najlepszym przyjacielem, jakiego miałam w życiu.

– Chciałbym móc powiedzieć to samo. – Posmutniał.

– Teraz jesteśmy dla siebie zupełnie obcy. Dzisiaj w jego pokoju czułem się jak intruz.

– Może dlatego, że ja tam byłam. Powinnam była zostawić was samych.

– To nie miało żadnego znaczenia. To już zaszło za daleko. Jesteśmy dla siebie obcy.

– Tak nie musi być.

Rozmawiała z nim jakby go dobrze znała, i już nie robił na niej tak wielkiego wrażenia, bez względu na to, jakim był światowcem, jak bardzo był przystojny i szarmancki. Tak naprawdę był teraz tylko istotą ludzką z ogromnym problemem, bardzo chorym synem.

– Właśnie teraz moglibyście się zaprzyjaźnić.

Harrison Winslow pokręcił głową z powątpiewaniem i po chwili uśmiechnął się do niej. Pomyślał, że Tana jest niesamowicie piękną dziewczyną i nagle zaczął się znowu zastanawiać, na czym naprawdę polega to, co istnieje między nią a Harrym. Jego syn był zbyt wielkim libertynem, żeby przepuścić taką szansę, chyba że zależało mu na niej znacznie bardziej, niż jej się wydawało… a może to była… może Harry był w niej zakochany… tak, to musi być to. Niemożliwe, żeby ona miała rację.

– Na to już za późno, moja droga. Grubo za późno. W jego oczach moje grzechy są niewybaczalne. – Westchnął ciężko. – Pewnie na jego miejscu czułbym się tak samo. – Popatrzył na nią twardo. – Wiesz, on uważa, że zabiłem jego matkę. Popełniła samobójstwo, kiedy miał cztery lata.

Niemal zakrztusiła się z wrażenia, usłyszawszy to wyznanie.

– Wiem.

Jego spojrzenie było przerażająco smutne, jego dusza wypełniona po brzegi bólem. Miłość do niej nigdy nie umarła, tak samo jak miłość do syna.

– Umierała na raka i nie chciała, żeby ktokolwiek się dowiedział. Wiedziała, że w końcowym etapie choroby będzie zmieniona i okropnie zdeformowana. Nie chciała do tego dopuścić. Zanim umarła przeszła przez dwie operacje… i… – przerwał, by za chwilę kontynuować -… to było dla niej straszne… dla nas wszystkich… Harry wiedział wtedy, że jest chora, ale teraz tego nie pamięta. To i tak nie ma już znaczenia. Operacje nie przedłużyły jej życia, bardzo cierpiała. Nie mogłem patrzeć na jej ból. To, co zrobiła, było straszne, ale zawsze to rozumiałem. Była taka młoda i taka piękna. Tak naprawdę była bardzo podobna do ciebie, sama była wtedy prawie dzieckiem…

– Nie wstydził się łez, a Tana patrzyła na niego sparaliżowana.

– Dlaczego Harry o tym nie wie?

– Obiecałem jej, że nigdy mu o tym nie powiem.

Ciężko opadł na oparcie fotela, jakby pod wpływem ciosu. Uczucie rozpaczy spowodowane jej śmiercią nigdy go nie opuściło. Próbował uwolnić się od niego w ciągu tych lat, najpierw zajmując się Harrym, potem kobietami, czymkolwiek, i w końcu pozostał sam. Miał pięćdziesiąt dwa lata i odkrył właśnie, że dotarł do takiego punktu w życiu, z którego nie było już wyjścia. Nie wiedział, co zrobić. Ciążyły mu na sercu wspomnienia, smutek, uczucie straty… a teraz jeszcze może stracić Harry'ego na zawsze… nie mógł znieść tej myśli patrząc na tę piękną, młodą dziewczynę, tak pełną życia, przepełnioną nadzieją. Nie potrafił jej wytłumaczyć tego wszystkiego do końca, korzenie sięgały tak daleko.

– Ludzie wtedy zupełnie inaczej odnosili się do raka… to było coś, czego należało się wstydzić. Nie chciałem się na to zgodzić, ale tak szaleńczo nalegała, żeby Harry o niczym nie wiedział. Zostawiła mi bardzo długi list. Kiedy pojechałem do Bostonu, żeby odwiedzić moją ciotkę, przedawkowała pigułki. Chciała, by Harry zapamiętał ją zwiewną, piękną, romantyczną, a nie wycieńczoną przez chorobę. I tak się stało… w jego oczach pozostała boginią. To było straszne, że umarła w ten sposób, ale gdyby musiała długo cierpieć, to byłoby jeszcze gorzej. Nigdy nie miałem do niej pretensji o to, co zrobiła.

– A pan pozwala mu myśleć, że to pana wina.

Była przerażona. Jej zielone oczy były jeszcze większe niż zwykle.

– Nie zdawałem sobie sprawy, że tak to się potoczy, a kiedy to sobie uświadomiłem, było już za późno. Dużo wyjeżdżałem, kiedy był mały, tak jakbym mógł uciec przed ogromnym bólem, jaki sprawiła mi jej utrata. Ale to nie pomaga. To idzie za tobą krok w krok, jak wygłodzony pies. Zawsze czeka na ciebie za drzwiami, aż się obudzisz. Skrobie w drzwi, łasi się do stóp, bez względu na to, jak oszałamiająco wyglądasz czy jak bardzo jesteś zajęty. Nawet jeśli masz wokół mnóstwo przyjaciół, zawsze jest z tobą, depcze ci po piętach, dzwoniąc kajdanami… tak właśnie było… ale kiedy Harry skończył osiem czy dziewięć lat, doszedł do własnych wniosków na mój temat i zapałał do mnie taką nienawiścią, że umieściłem go w szkole z internatem. Zdecydował się tam zostać. Nie pozostało mi już nic więcej, wyjeżdżałem jeszcze częściej… i – dodał filozoficznie – umarła prawie dwadzieścia lat temu, i prawie w rocznicę jej śmierci… to było w styczniu…

Jego oczy zapatrzyły się w przestrzeń, by za chwilę przenieść spojrzenie na Tanę, ale to nie pomagało. Była za bardzo do niej podobna, patrząc na nią czuł się jakby wracał do przeszłości.

– A teraz po latach Harry jest w takim strasznym stanie… życie jest okrutne i dziwne, prawda?

Pokiwała głową, nie mogąc powiedzieć nic więcej. To, co usłyszała, dawało jej wiele do myślenia.

– Myślę, że powinien mu pan coś powiedzieć.

– O czym?

– O tym, jak umarła jego matka.

– Nie mógłbym tego zrobić. Obiecałem jej przecież… obiecałem sobie… gdybym teraz mu powiedział, to byłoby egoistyczne…

– Więc dlaczego mnie pan o tym powiedział?

Była w szoku, ta złość w jego głosie, świadomość, ile ludzie tracą w życiu, rezygnując z ważnych chwil, kiedy mogliby kochać się wzajemnie jak ojciec i syn. Stracili już tyle lat, które mogli spędzić razem. A Harry tak bardzo go teraz potrzebował. Potrzebował wszystkiego i wszystkich.