– To była twoja decyzja. Od czasu śmierci twojej matki nigdy nie dałeś mi szansy. Kiedy skończyłeś sześć lat, wiedziałem już, jak bardzo mnie nienawidzisz. Mogłem to wtedy zrozumieć. Ale wiesz Harry, myślę, że w twoim wieku powinieneś być trochę mądrzejszy, a przynajmniej mieć więcej litości. Nie jestem naprawdę taki zły, jak uważasz.
Tana miała ochotę rozpłynąć się w powietrzu, czuła się niezręcznie, ale wyglądało na to, że żaden z nich nie zwraca na nią uwagi. Słuchając ich, zdała sobie nagle sprawę, że znowu zapomniała zatelefonować do matki. Postanowiła sobie, że zadzwoni, jak tylko wyjdą ze szpitala, a może skorzysta nawet z jednego z telefonów na dole. Nie mogła teraz wyjść z pokoju, teraz kiedy wybuchła Trzecia Wojna Światowa.
Harry patrzył na ojca wściekły. – Po co tu, do diabła, w ogóle przyjechałeś?
– Ponieważ jesteś moim synem. Jedynym, jakiego mam. Czy chcesz, żebym wyjechał? – Harrison Winslow wstał, jego głos był teraz wyciszony. – Wyjadę natychmiast, jeśli tego sobie życzysz. Nie mam zamiaru ci się narzucać, ale nie pozwolę także, żebyś nadal wmawiał sobie, że nic mnie nie obchodzisz. To całkiem niezła bajeczka. Biedny, bogaty chłopczyk i cała ta reszta, ale używając słów twojej przyjaciółki, to kit. Tak się składa, że bardzo cię kocham. Jego głos załamał się, ale ciągnął dalej, walcząc z głębokim wzruszeniem. Serce Tany było całkowicie po jego stronie.
– Naprawdę bardzo cię kocham, Harry. Zawsze tak było i będzie.
Podszedł do niego, pochylił się i pocałował go delikatnie w czubek głowy, po czym wyszedł z pokoju, a Harry patrzył w przestrzeń. Zamknął oczy, a gdy je otworzył, zobaczył stojącą przed nim Tanę, zalaną łzami, wzruszoną tym, co tu usłyszała.
– Wynoś się stąd.
Pokiwała głową i cicho wyszła. Zamykając delikatnie drzwi usłyszała łkanie dochodzące z łóżka Harry'ego. Teraz chciał być sam. Rozumiała to, płacz dobrze mu zrobi.
Harrison czekał na nią na zewnątrz, wyglądał teraz spokojniej i był jakby uwolniony od jakiegoś ciężaru. Uśmiechnął się do niej.
– Czy wszystko z nim w porządku?
– Teraz już będzie w porządku. Powinien był to od ciebie usłyszeć.
– Bardzo chciałem, żeby to wiedział. Teraz czuję się trochę lepiej.
Z tymi słowami ujął jej ramię i zeszli razem na dół. Czuli się tak, jakby byli przyjaciółmi od lat. Spojrzał na nią z uśmiechem na twarzy. – A teraz dokąd, młoda damo?
– Chyba do domu. Mam jeszcze mnóstwo pracy.
– Nie wciskaj mi kitu. – Próbował ją naśladować, roześmieli się oboje. – A może urwiesz się na wagary i wybierzesz się ze starszym panem do kina? Mój syn właśnie wyrzucił mnie z pokoju, nie znam w tym mieście żywej duszy, a w końcu są Święta Bożego Narodzenia. No, i co ty na to, Tan?
Nazywał ją tak samo jak Harry, uśmiechnęła się. Chciała mu powiedzieć, że musi wracać do domu, ale nie mogła jakoś tego zrobić, chciała być z nim.
– Naprawdę powinnam wrócić do domu. Nie zabrzmiało to zbyt przekonująco ani dla niej, ani dla niego. Był w wyśmienitym nastroju, kiedy wsiadali do limuzyny.
– Dobrze. Jedno już mamy z głowy, więc dokąd się wybierzemy?
Przekomarzała się jak mała dziewczynka, a on powiedział kierowcy, żeby ich obwiózł po mieście. W końcu kupili gazetę, wybrali film, który oboje mieli ochotę obejrzeć. Zjedli tyle prażonej kukurydzy, ile mogło im się zmieścić, a potem wybrali się do L'Etoile na lekką kolację i drinka przy barze. Czuła się rozpieszczana i psuta przez samo przebywanie w jego towarzystwie. Starała się pamiętać, jakim, według opinii Harry'ego, miał być chamem, ale jakoś nie mogła w to uwierzyć. Kiedy odwoził ją do Berkeley, była tak szczęśliwa jak nigdy dotąd w swoim życiu. Objął ją po drodze i całował tak naturalnie, jakby oboje czekali na ten moment przez całe życie. Potem przyglądał się jej, dotykając koniuszkiem palca jej warg, zastanawiając się, czy nie powinien żałować tego, co zrobił, ale w tej chwili czuł się taki młody i szczęśliwy jak przed laty.
– Tano, kochanie, nigdy dotąd nie spotkałem kogoś takiego jak ty. – Przytulił ją mocniej.
Poczuła, że ogarnia ją ciepło, czuła się z nim tak bezpiecznie, jak jeszcze nigdy przedtem. Znowu zaczął ją całować. Chciał, by została z nim na zawsze, a jednocześnie myślał, że chyba postradał zmysły. Była przyjaciółką Harry'ego… jego dziewczyną… mimo że oboje twierdzili, że jest inaczej. On czuł, że Harry ją kocha. Spojrzał jej głęboko w oczy.
– Powiedz mi prawdę, Tan. Czy jesteś zakochana w moim synu?
Wolno pokręciła przecząco głową. Kierowca limuzyny jakby zniknął. Tak naprawdę, wyszedł z samochodu na dyskretny spacer. Zaparkowali przed domem Tany.
– Nie. Nigdy nie kochałam nikogo… do tej pory…
Te słowa wymagały od niej dużej odwagi, ale zdecydowała się od razu powiedzieć mu prawdę. On był z nią od początku szczery.
– Cztery i pół roku temu zostałam zgwałcona. Po tym wszystko coś się we mnie zablokowało. Jakby mój zegar emocjonalny przestał chodzić i tak było do tej pory. Przez pierwsze dwa lata college'u nie umawiałam się z nikim, a potem Harry zmusił mnie do wyjścia na randki z nim i parą jego przyjaciół, kilka razy. Ale to nie miało żadnego znaczenia. Tutaj też nie umawiam się z nikim, cały mój czas zajmuje nauka.
Uśmiechnęła się do niego czule. Zakochała się właśnie po uszy w ojcu swojego najlepszego przyjaciela.
– Czy Harry wie o tym?
– Że mnie zgwałcono? Kiwnął głową.
– Tak. Powiedziałam mu w końcu. Uważał, że byłam dziwna, więc musiałam mu wyjaśnić, dlaczego. Tak naprawdę, to spotkaliśmy tego człowieka na przyjęciu i sam się domyślił.
– Czy to był ktoś, kogo znałaś? – Harrison był zaszokowany.
– Syn szefa mojej matki. Właściwie kochanka i szefa w jednej osobie. To było straszne… nie – pokręciła głową – to było dużo, dużo gorsze.
Wziął ją znowu w ramiona, teraz wszystko rozumiał lepiej. Zastanawiał się, czy właśnie dlatego Harry nie pozwalał sobie wobec niej na nic więcej niż przyjaźń. Czuł instynktownie, że w Harrym drzemało głębokie uczucie, nawet jeśli Tana nie zdawała sobie z tego sprawy. Wiedział także, co on sam czuje do tej dziewczyny. Nie czuł czegoś takiego do żadnej kobiety, odkąd umarła jego żona, dwadzieścia sześć lat temu. Potem zaczął zastanawiać się nad różnicą wieku, jaka ich dzieli. Ciekawe, czy to by jej przeszkadzało. Był od niej starszy dokładnie o trzydzieści lat i na pewno znalazłoby się wielu takich, którzy mieliby zastrzeżenia. Ale najważniejsze, czy jej przeszkadzałoby to także?
– No i co z tego? – Odparła, kiedy podzielił się z nią swoimi wątpliwościami. – A kogo oni wszyscy obchodzą?
Teraz ona go pocałowała i poczuła, że obudziło się w niej coś, czego nigdy dotąd nie znała, pasja i pożądanie, które tylko on mógł zaspokoić.
Przewracała się i kręciła w łóżku przez całą noc, myśląc ciągle o nim, tak samo zresztą jak on. Zadzwoniła do niego następnego dnia o siódmej rano, nie spał już i trochę był zaskoczony jej telefonem. Ale pewnie zaskoczyłoby go jeszcze bardziej, gdyby dowiedział się, co do niego czuła.
– Czemu się tak wcześnie obudziłaś, maleńka?
– Myślałam o tobie.
Pochlebiało mu to, był poruszony i zachwycony, zawróciła mu w głowie zupełnie. Ale to nie było takie proste. Tana zaufała mu, tak jak żadnemu mężczyźnie do tej pory, nawet jego synowi. Znajdowała w nim wszystko, czego pragnęła, łącznie z ojcem, którego nigdy nie znała. Według niej skupiał w sobie wszystkie cechy idealnego mężczyzny. Gdyby Harrison wiedział o tym, pewnie obawiałby się, że zbyt wiele się po nim spodziewa.
Odwiedzili Harry'ego, zjedli razem lunch, potem kolację. Miał ogromną ochotę kochać się z nią, ale coś mu mówiło, że nie powinien tego robić, że to zbyt niebezpieczne. Mogłoby stworzyć długotrwałą więź między nimi, a to byłby błąd. Przez następne dwa tygodnie, spotykali się, spacerowali, całowali i przytulali się do siebie. Uczucie i pragnienie spełnienia rosło w nich obojgu. Odwiedzali Harry'ego osobno, obawiając się, że wszystkiego się domyśli. Wreszcie któregoś dnia Harrison usiadł obok swojego syna. Musiał to w końcu wyjaśnić, bo sprawy posuwają się za daleko, a on nie chciałby skrzywdzić tej dziewczyny. Co więcej, chciał zaproponować jej coś, czego nie proponował nikomu od lat: swoje serce i życie. Chciał ją poślubić, ale najpierw musiał wiedzieć, co czuje wobec niej Harry, teraz kiedy jeszcze nie jest za późno, zanim ktoś zostanie skrzywdzony, zwłaszcza osoba mu najbliższa, jego własny syn.