Выбрать главу

Po wyjściu z sali Pequil pogratulował Gurgehowi, który dotarł do drugiej rundy Mistrzostw i znalazł się wśród zaledwie tysiąca dwustu pierwszych zwycięzców i dwóch tysięcy czterystu zakwalifikowanych. W drugiej rundzie będzie miał za przeciwnika tylko jedną osobę. Pequil usilnie go prosił, by wystąpił na konferencji prasowej, i znowu Gurgeh odmówił.

— Musisz! Co ty wyprawiasz? Jeśli się nie wypowiesz, będziesz miał ich wkrótce przeciw sobie. Nie można dłużej zachowywać się tak tajemniczo. Obecnie uważają, że trzeba ci pomagać, bo jesteś najsłabszy. Nie strać okazji.

— Pequil — zaczął Gurgeh, wiedząc, że to obraźliwa forma zwracania się do apeksa — nie mam zamiaru z nikim rozmawiać na temat gry i nie obchodzi mnie, co sobie o mnie myślą i co mówią. Jestem tu jedynie po to, by grać.

— Jesteś naszym gościem — stwierdził Pequil lodowato.

— A wy jesteście moimi gospodarzami. — Gurgeh odwrócił się i odszedł.

Wracali samochodem w całkowitym milczeniu, tylko Flere-Imsaho brzęczał, jednak od czasu do czasu brzmiało to jak stłumiony odgłos śmiechu — przynajmniej Gurgeh miał takie wrażenie.

— Teraz zaczną się kłopoty.

— Dlaczego tak twierdzisz, statku?

Była noc; tylne drzwi modułu stały otworem. Gurgeh słyszał daleki szum wiszącego nad hotelem policyjnego pojazdu, który nie dopuszczał samolotów agencji prasowych. Docierała tu woń miasta, ciepłe zapachy przypraw i dymu. Gurgeh analizował problem pozycyjny w grze pojedynczej, robił notatki. Odkrył, że to chyba najlepszy sposób konwersacji z „Czynnikiem Ograniczającym”: powiedzieć coś, potem się wyłączyć i rozwiązywać jakieś zagadnienie — w tym czasie nadświetlne impulsy pędzą tam i z powrotem — a kiedy przychodzi odpowiedź, przełączyć się na tryb głosowy. Sprawiało to wrażenie niemal prawdziwej konwersacji.

— Dlatego, że teraz musisz odsłonić karty moralne. To gra pojedyncza, musisz więc określić swoje podstawowe zasady, zarejestrować motywacje filozoficzne. Będziesz musiał powiedzieć im, w co wierzysz. To może się okazać dla ciebie kłopotliwe.

— Statku, ja raczej w nic nie wierzę — odparł Gurgeh. Patrząc na hologram, zapisywał swe uwagi na tabliczce notatnika.

— Na pewno w coś wierzysz, Jernau Gurgeh, i Cesarskie Biuro Gry zechce to poznać i zarejestrować. Chyba będziesz musiał coś wymyślić.

— Ale dlaczego? Jakie to ma znaczenie? Nie ubiegam się tu o stanowiska ani o zaszczyty. Nie mam zamiaru zdobywać władzy, więc po co im znajomość moich poglądów? Wiem: muszą wiedzieć, co myślą inni ludzie na szczytach władzy. Ale ja chcę tylko grać.

— Potrzebują tego dla celów statystycznych. Twoje zapatrywania nie mają znaczenia z punktu widzenia doboru kadr, ale władze rejestrują, jakiego typu zawodnicy zwyciężają w poszczególnych meczach. Ponadto będą zainteresowani, czy sympatyzujesz z jakimiś ekstremizmami politycznymi.

Gurgeh spojrzał w kamerę.

— Z ekstremizmami politycznymi? O czym ty mówisz?

— Jernau Gurgeh. — Maszyna westchnęła. — System, który sam jest przestępczy, nie uznaje pojęcia niewinności. Jesteśmy przeciw nim, jak w przypadku każdego aparatu władzy, który traktuje ludzi albo jako swych zwolenników, albo przeciwników. Już sam twój sposób myślenia lokuje cię wśród wrogów systemu. To nie twoja wina, ponieważ społeczeństwo, w którym człowiek wyrasta, przekazuje mu wyznawane przez siebie wartości. Pewne społeczeństwa usiłują przekazać ich jak najwięcej, inne jak najmniej. Pochodzisz z systemu tego drugiego typu, a będziesz musiał się tłumaczyć przed systemem pierwszego typu. Zatajenie prawdy może okazać się dość trudne. Zadeklarowanie neutralności jest prawdopodobnie niemożliwe. Nie możesz ogłosić, że nie masz żadnych poglądów politycznych. Nie dadzą się one oddzielić od reszty twej osobowości. Stanowią część twojej egzystencji. Ja o tym wiem i oni o tym wiedzą. Lepiej, żebyś się z tym pogodził.

— Czy mogę kłamać? — spytał Gurgeh po zastanowieniu.

— Przypuszczam, że chodzi ci o to, czy doradzam ci zgłoszenie nieprawdziwych motywacji, a nie czy jesteś zdolny do kłamstwa. — (Tu Gurgeh pokręcił głową). — To prawdopodobnie najmądrzejsze postępowanie. Choć trudność może ci sprawić powiedzenie czegoś, co dla nich byłoby do przyjęcia, tobie zaś nie wydałoby się moralnie obrzydliwe.

Gurgeh spojrzał na hologram.

— Zdziwiłbyś się — mruknął pod nosem. — Jeślibym jednak podał fałszywe poglądy, jakże mógłbym je uznać za odrażające?

— Ciekawy argument — przyznał „Czynnik Ograniczający”. — O ile się założy, że samo kłamstwo nie jest moralnie naganne, zwłaszcza jeśli chodzi głównie o to, co nazwalibyśmy kłamstwem we własnym interesie, a nie kłamstwem bezinteresownym lub popełnionym ze współczucia, wówczas…

Gurgeh przestał słuchać. Studiował teraz hologram. Koniecznie muszę się zapoznać z poprzednimi rozgrywkami mojego przeciwnika, gdy tylko ogłoszą jego nazwisko, pomyślał.

„Czynnik Ograniczający” umilkł.

— Coś ci powiem, statku. Może sam byś się nad tym zastanowił? Zgłębiłeś ten problem staranniej ode mnie, a ja teraz jestem zajęty, więc wypracuj zadowalający kompromis między prawdą a korzyściami politycznymi. Prawdopodobnie przyjmę twoje sugestie.

— Doskonale, Jernau Gurgeh. Z przyjemnością.

Gurgeh życzył statkowi dobrej nocy. Skończył analizę gry pojedynczej i wyłączył ekran. Wstał, przeciągnął się, ziewnął. Wyszedł z modułu w pomarańczowobrązowy mrok, do ogrodu na dachu hotelu. Omal nie wpadł na umundurowanego strażnika, który trzymał posterunek nieco dalej, przy schodach wiodących na dach. Mężczyzna zasalutował — Gurgeh nigdy nie wiedział, jak należy odpowiedzieć na taki gest — i wręczył kartkę. Gurgeh mu podziękował.

Usiłował przeczytać wiadomość, gdy strażnik odszedł.

— Flere-Imsaho? — zawołał dronę, wchodząc z powrotem do modułu. Nie wiedział, czy maszyna jest w pobliżu. W swej naturalnej cichej postaci, bez antycznego przebrania, nadleciała z innej części modułu. Niosła wielką, bogato ilustrowaną książkę o ptakach na Ea.

— Słucham.

— Co tu napisano? — Gurgeh pokazał jej kartkę. Drona podleciał bliżej.

— Pominę cesarskie upiększenia. Zapraszają cię jutro do pałacu, by również mogli ci pogratulować. Czyli chcą ci się przyjrzeć.

— Chyba muszę iść?

— Też tak sądzę.

— Wspomnieli o tobie?

— Nie, ale i tak pójdę. Mogą mnie najwyżej wyprosić. O czym rozmawialiście ze statkiem?

— Ma za mnie zarejestrować moje zasady. Wygłosił mi również wykład na temat uwarunkowań społecznych.

— Ma dobre chęci — stwierdził drona. — Po prostu nie chce zostawić tej delikatnej sprawy komuś takiemu jak ty.

— Drono, zdaje się, że wychodziłeś? — powiedział Gurgeh.

Usiadł, włączył ekran, wybrał kanał mistrzostw na stacji cesarskiej. Znalazł program, na którym pokazywano losowanie zawodników gier pojedynczych drugiej rundy. Wyników jeszcze nie podano; oczekiwano ich lada chwila.

— Sto kilometrów stąd, przy ujściu rzeki, żyje ciekawy gatunek nocnych rybołowów, więc myślałem…

— Nie pozwól, bym cię zatrzymywał — powiedział Gurgeh. Właśnie podawano wyniki losowania. Ekran wypełnił się liczbami i nazwiskami.