Выбрать главу

Ten jeden procent odpowiadał za wszystkie różnice. Jeśli Ponter był typowym przedstawicielem neandertalczyków, najprawdopodobniej miał mózgoczaszkę większą niż u zwyczajnego człowieka. Był też lepiej umięśniony: jego ramiona miały grubość ud większości mężczyzn. Do tego miał niesamowite, złotobrązowe oczy. Mary ciekawiło, czy u jego ludu występują różne barwy tęczówek.

Ponter był też mocno owłosiony, choć nie rzucało się to w oczy ze względu na jasny kolor włosów. Na przedramionach — i, jak przypuszczała Mary, także na plecach i piersi — miał niezłą strzechę. Nosił brodę i miał bujną czuprynę z przedziałkiem pośrodku.

Nagle przypomniała sobie, gdzie wcześniej widziała taki przedziałek. Bonobo, szympansy karłowate, niekiedy nazywane pigmejami, miały podobne fryzury. Fascynujące. Zastanawiała się, czy tam, skąd pochodzi gość, wszyscy tak wyglądają, czy tylko on tak się czesze.

Ponter znowu powiedział coś w swoim języku, cicho, tak jakby mówił tylko do siebie, ale implant i tak przetłumaczył jego słowa.

— Moi nie ma.

— Tak. Przykro mi. — Mary starała się, aby jej głos zabrzmiał jak najłagodniej.

Kolejne sylaby posypały się z ust Pontera, a Kompan przełożył tylko:

— Ja… innych nie. Ja… zupełnie…  — Ponter pokręcił głową i powiedział coś jeszcze.

Hak przeszedł na kobiecy głos i wyjaśnił:

— Nie znam słów, żeby przetłumaczyć, co Ponter mówi.

Mary powoli, ze smutkiem pokiwała głową.

— Słowo, którego szukasz, to „sam”.

Dooslarm basadlarm Adikora Hulda odbywało się w siedzibie Rady Siwych na peryferiach Centrum. Mężczyźni mogli się tam dostać bez konieczności wkraczania na terytorium kobiet, natomiast kobiety w zasadzie nie musiały opuszczać swojego rewiru. Adikor nie miał pewności, jaki wpływ na wynik wstępnego przesłuchania może mieć to, że wypada ono w trakcie Ostatnich Pięciu, ale arbiter, kobieta imieniem Kornel Sard, wyglądała na osobę z generacji 142, więc już na pewno dawno przeszła menopauzę.

Oskarżycielka Adikora, Daklar Bolbay, właśnie zabrała głos. Wentylatory pchały powietrze z północnej części dużej, kwadratowej sali na stronę południową, tam, gdzie zasiadała Pani Arbiter Sard, obserwując to, co się działo, z neutralnym wyrazem na pomarszczonej, mądrej twarzy. Wymuszony ruch powietrza służył dwóm celom: przywiewał ku niej feromony oskarżonego, które często znaczyły tyle co słowa, oraz zapobiegał temu, by jej własne feromony — mogące zdradzić, czyje argumenty robią na niej większe wrażenie — dotarły do oskarżyciela lub oskarżonego, znajdujących się w północnej stronie sali.

Adikor wiele razy spotykał Klast i zawsze dobrze się między nimi układało; w końcu jej partnerem był Ponter. Ale Bolbay, towarzyszka Klast, zupełnie nie miała ciepła ani przyjaznego poczucia humoru swojej partnerki.

Tego dnia Daklar Bolbay włożyła ciemnopomarańczowy pantalon i górę tej samej barwy; pomarańcz był kolorem strony oskarżającej. Z kolei Adikor miał strój niebieski — przypisany oskarżonemu. Setki widzów, podzielonych na mężczyzn i kobiety, siedziało po dwóch stronach sali; wszyscy widać uznali, że warto zobaczyć dooslarm basadlarm w sprawie o morderstwo. Na widowni usiadły Jasmel Ket i jej młodsza siostra Megameg Bek. Zjawiła się też partnerka Adikora, Lurt, która uścisnęła go mocno na powitanie. Obok niej zajął miejsce syn Adikora, Dab, rówieśnik małej Megameg.

Oczywiście stawili się też niemal wszyscy Ekshibicjoniści z Saldak; tego dnia nie działo się nic bardziej interesującego. Pomimo swojego trudnego położenia, Adikor z przyjemnością zobaczył na żywo Hawsta. Na Podglądaczu śledził wielką część życia tego człowieka. Wśród obecnych rozpoznał też Lulasm, którą uwielbiał Ponter, oraz Gawlta, Taloka, Repetha i jeszcze kilku innych. Ekshibicjonistów łatwo dało się wyłowić z tłumu: musieli nosić srebrne stroje, sygnalizujące całemu otoczeniu, że transmisje z ich implantów są powszechnie dostępne.

Adikor siedział na stołku. Wokół było sporo miejsca, tak by Bolbay mogła chodzić dookoła niego, co z upodobaniem robiła.

— Powiedz nam, Uczony Huldzie, czy wasz eksperyment się powiódł? Zdołaliście rozłożyć na czynniki liczbę, nad którą pracowaliście?

Adikor pokręcił głową.

— Nie.

— A zatem zejście pod powierzchnię nie pomogło — stwierdziła Bolbay. — Kto zdecydował o prowadzeniu doświadczeń tak głęboko pod ziemią? — Jak na kobietę miała niski głos, głęboki i dudniący.

— Uzgodniliśmy to wspólnie.

— Tak, tak, ale kto wpadł na ten pomysł? Ty czy Uczony Boddit?

— Nie jestem pewien.

— To byłeś ty, mam rację?

Adikor wzruszył ramionami.

— Możliwe.

Bolbay stała teraz wprost przed nim; Adikor nie zamierzał dać jej satysfakcji, spoglądając na nią.

— Uczony Huldzie, wyjaśnij nam, dlaczego wybrałeś taką lokalizację.

— Nie powiedziałem, że to ja wybrałem miejsce. Przyznałem tylko, że to możliwe.

— W porządku. Powiedz nam zatem, dlaczego ta lokalizacja została wybrana na wasze laboratorium.

Adikor zmarszczył brwi, zastanawiając się, w jakim stopniu powinien się wdawać w szczegóły.

— Ziemia — powiedział w końcu — stale bombardowana jest kosmicznym promieniowaniem.

— Czyli?

— Zjonizowanymi cząsteczkami docierającymi do nas z kosmosu. Strumieniami protonów, jąder helu oraz jąder innych cięższych pierwiastków. Kiedy zderzają się z jądrami w naszej atmosferze, powstaje promieniowanie wtórne — głównie piony, miony, elektrony i promienie dutar.

— Czy to niebezpieczne?

— W zasadzie nie, przynajmniej nie w tak małych ilościach, jakie powstają pod wpływem promieniowania kosmicznego. Ale zakłóca to pracę czułych instrumentów, dlatego chcieliśmy umieścić nasz sprzęt gdzieś, gdzie byłby przed tym chroniony. A w pobliżu mieliśmy kopalnię niklu Debral.

— Czy nie mogliście wykorzystać innego miejsca?

— Być może. Ale Debral to miejsce wyjątkowe nie tylko ze względu na głębokość — bo to najgłębsza kopalnia na świecie — ale także ze względu na niskie promieniowanie tła. Uran oraz inne promieniotwórcze pierwiastki obecne w wielu innych kopalniach wydzielają naładowane cząstki, które mogłyby niekorzystnie wpłynąć na nasze instrumenty.

— A tam byliście przed nimi chronieni?

— Tak, w zasadzie chyba przed wszystkim oprócz neutrin…  — Adikor zauważył minę Pani Arbiter Sard — … maleńkich cząstek, które bez przeszkód przechodzą przez ciała stałe; nic nie jest w stanie stanąć im na drodze.

— A czy przypadkiem nie byliście tam chronieni przed czymś jeszcze? — spytała Bolbay.

— Nie rozumiem.

— Skała gruba na tysiąc długości ramion dzieli wasze miejsce pracy od powierzchni i żadne promieniowanie — nawet kosmiczne, które bez przeszkód pokonało olbrzymie odległości — nie może do was dotrzeć.

— Zgadza się.

— I żadne promieniowanie nie może się wydostać z waszego laboratorium na powierzchnię, mam rację?

— Nie rozumiem. O co ci chodzi?

— O to, że sygnały z waszych Kompanów — twojego oraz Uczonego Boddita — nie mogły być stamtąd transmitowane na powierzchnię.

— No tak, choć prawdę mówiąc nie zastanawiałem się nad tym, dopóki egzekutor nie wspomniał o tym wczoraj.

— Nie zastanawiałeś się nad tym? — W głosie Bolbay zabrzmiało niedowierzanie. — Od dnia narodzin masz osobistą kostkę pamięci w pawilonie archiwum alibi, który sąsiaduje z budynkiem Rady. Zawiera ona zapis wszystkiego, co robiłeś, i wszystkich chwil twojego życia, oprócz tych, które spędziłeś głęboko, głęboko pod Ziemią.