Bolbay odwróciła się w stronę Sard i skłoniła głowę.
— Wybacz, Czcigodna Sard — powiedziała, po czym ponownie zwróciła się do Adikora. — Mówiliśmy o innej śmierci, takiej, co do której nikt nie ma wątpliwości: o śmierci Klast, partnerki Pontera… i mojej. — Bolbay zamknęła oczy. — Mój żal jest zbyt wielki, bym mogła go wyrazić, i nie zamierzam się z nim obnosić. Smutek Pontera, jestem pewna, był równie ogromny. Klast często mi o nim mówiła. Wiem, jak bardzo go kochała i jak bardzo on kochał ją. — Bolbay na moment zamilkła, tak jakby starała się zapanować nad emocjami. — Biorąc pod uwagę tę niedawną tragedię, musimy rozważyć jeszcze inną przyczynę zniknięcia Pontera. Czy to możliwe, by odebrał sobie życie z rozpaczy po śmierci Klast? — Spojrzała na Adikora. — Jaka jest twoja opinia, Uczony Huldzie?
— Był zrozpaczony po stracie ukochanej, ale to miało miejsce już jakiś czas temu. Gdyby Ponter miał skłonności samobójcze, na pewno bym o nich wiedział.
Bolbay w zamyśleniu pokiwała głową.
— Nie zamierzam udawać, że znałam Uczonego Boddita choć w połowie tak dobrze jak ty, Uczony Huldzie, ale w tej kwestii podzielam twoje zdanie. Może jednak istniały inne powody, które mogły go skłonić do samobójstwa?
Jej uwaga zaskoczyła Adikora.
— Na przykład jakie?
— Mam na myśli waszą pracę… Wybacz mi Uczony Huldzie, ale nie potrafię ująć tego delikatniej: ponieśliście porażkę. Zbliża się następne posiedzenie Rady Siwych, na którym obaj mieliście mówić o tym, w jaki sposób służycie społeczności. Czy Ponter mógł się obawiać, że będziecie zmuszeni zakończyć pracę, i wolał raczej skończyć ze sobą niż tego doczekać?
— Nie — zaprzeczył Adikor, zaszokowany taką sugestią. — Na pewno nie. Jeśli już ktoś miał brzydko pachnieć na posiedzeniu Rady, to ja, a nie on.
Bolbay odczekała chwilę, dla większego efektu, po czym poprosiła:
— Czy zechciałbyś powiedzieć na ten temat coś więcej?
— Ponter był teoretykiem. Jego teorie nie zostały ani dowiedzione, ani obalone, a zatem praca nad nimi trwała. Ja byłem inżynierem: do mnie należało zbudowanie eksperymentalnego urządzenia, które miało sprawdzić pomysły Pontera. Właśnie to urządzenie — prototyp kwantowego komputera — nie zdało egzaminu. Rada mogłaby uznać mój wkład za niedostateczny, ale z pewnością nie osądziłaby w ten sposób Pontera.
— A zatem śmierć Pontera nie mogła być samobójcza — stwierdziła Bolbay.
— Ponownie przypominam — odezwała się Sard — że macie mówić o Uczonym Boddicie, jak o żywym, dopóki nie orzeknę inaczej.
Bolbay znowu ukłoniła się arbitrowi.
— Raz jeszcze przepraszam — powiedziała i wróciła do Adikora. — Gdyby Ponter chciał się zabić, raczej zrobiłby to tak, aby nie obciążać ciebie, prawda, Uczony Huldzie?
— Sugestia, że w ogóle mógłby odebrać sobie życie, jest tak nieprawdopodobna…
— W tym się zgadzamy — powiedziała Bolbay spokojnie — ale, hipotetycznie, gdyby zamierzał to zrobić, na pewno nie wybrałby sposobu, który sugerowałby czyjeś nikczemne działanie, zgodzisz się?
— Owszem — odparł Adikor.
— Dziękuję. Wróćmy teraz do kwestii, o której wcześniej wspomniałeś. Chodzi mianowicie o to, że twój wkład społeczny nie jest wystarczający…
Adikor zmienił pozycję.
— Tak?
— Oczywiście sama nie zamierzałam poruszać tej sprawy — Adikorowi wydawało się, że poczuł od niej woń nieszczerości. — Ale skoro sam zacząłeś o tym mówić, być może powinniśmy się temu bliżej przyjrzeć… wyłącznie po to, by rozwiać wątpliwości, sam rozumiesz.
Nie zareagował, więc po chwili Bolbay podjęła przerwaną wypowiedź.
— Jak się czułeś — spytała ostrożnie — zawsze będąc w jego cieniu?
— Co… co takiego?
— Sam przed chwilą powiedziałeś, że jego wkładu nikt by nie kwestionował, za to twój być może tak.
— Możliwe, że ta sprawa wypłynęłaby na zbliżającym się posiedzeniu Rady — przyznał Adikor. — Ale ogólnie rzecz biorąc…
— Ogólnie rzecz biorąc — przerwała mu Bolbay z nutą sprytu w głębokim głosie — musisz przyznać, że twój wkład był ledwie ułamkiem jego dokonań. Zgadza się?
— Czy ta sprawa ma tu znaczenie? — wtrąciła się Sard.
— W rzeczy samej, Pani Arbiter, uważam, że ma — odparła Bolbay.
Sard najwyraźniej miała wątpliwości, ale pozwoliła Bolbay kontynuować.
— Uczony Huldzie, z pewnością wiesz, że generacje, które dopiero przyjdą na świat, podczas lekcji fizyki i informatyki często będą słyszały imię Pontera, podczas gdy twoje pojawiać się będzie rzadko, albo i wcale?
Adikor poczuł, że jego puls rośnie.
— Nigdy nie zastanawiałem się nad takimi sprawami — powiedział.
— Czyżby? — powiedziała Bolbay tonem sugerującym, że oboje wiedzą, jak było naprawdę. — Przecież dysproporcja między waszymi osiągnięciami jest oczywista.
— Ostrzegam cię ponownie, Daklar Bolbay — odezwała się Arbiter Sard. — Nie widzę powodu, aby upokarzać oskarżonego.
— Ja jedynie próbuję ocenić stan jego psychiki — odparła Bolbay, kłaniając się po raz kolejny. Po czym, nie czekając, aż Sard odpowie, zwróciła się do Adikora: — A zatem, Uczony Huldzie, powiedz nam: jak czuje się ktoś, kto ma świadomość tego, że jego wkład społeczny jest o wiele mniejszy?
Adikor zrobił głęboki wdech.
— Nie do mnie należy porównywanie naszych zasług.
— Oczywiście, że nie, ale różnica między twoimi i jego zasługami w ogóle nie podlega debacie — zauważyła Bolbay, sugerując, że Adikor skupia się na mało ważnym szczególe zamiast dostrzegać pełen obraz sytuacji. — Powszechnie wiadomo, że to Ponter był znakomity — Uśmiechnęła się uprzejmie. — Dlatego proszę cię raz jeszcze, abyś opowiedział nam, jakie uczucia wywołuje w tobie ta świadomość.
— Dokładnie takie same — odparł Adikor, starając się nie podnosić głosu — jak przed zniknięciem Pontera. Zmieniło się tylko to, że dziś czuję potworny smutek z powodu utraty najlepszego przyjaciela.
Bolbay znajdowała się teraz za nim. Stołek miał obrotowe siedzenie; Adikor mógł śledzić ją wzrokiem, ale wolał tego nie robić.
— Najlepszego przyjaciela? — spytała, jakby zdziwiło ją to wyznanie. — Najlepszego przyjaciela? Czy aby na pewno? A w jaki sposób uhonorowałeś tę przyjaźń, gdy go zabrakło? Ogłaszając, że w waszych eksperymentach ważniejsze było twoje oprogramowanie i sprzęt, a nie jego twierdzenia.
Adikor rozdziawił usta.
— Ja… ja nic takiego nie mówiłem. Wyjaśniłem Ekshibicjoniście, że mogę się wypowiadać jedynie w sprawie oprogramowania i sprzętu komputerowego, ponieważ to ja za nie odpowiadałem.
— Właśnie! Gdy tylko zabrakło Pontera, zacząłeś pomniejszać znaczenie jego wkładu.
— Daklar Bolbay! — Sard straciła cierpliwość. — Masz się zwracać do Uczonego Hulda z należytym szacunkiem.
— Z szacunkiem? — szyderczo zapytała Bolbay. — Z takim samym, jaki on okazał Ponterowi?
Adikorowi kręciło się w głowie.
— Możemy sprawdzić moje archiwum alibi lub archiwum Ekshibicjonisty, z którym rozmawiałem — powiedział, zwracając się do Sard, jakby szukał w niej sprzymierzeńca. — Arbiter będzie mogła usłyszeć słowa, jakich wtedy użyłem.
Bolbay machnęła ręką, lekceważąc jego sugestię, jakby to było zupełne szaleństwo.
— Nie ma znaczenia, jakich słów użyłeś; liczy się tylko to, co mówią nam one o twoich uczuciach. A czułeś ulgę z powodu zniknięcia rywala…