Выбрать главу

– Jakby odwrotność „dwójki" – stwierdzam, wreszcie zaciekawiony lekcją…

– …5 ewoluuje w stronę… jeszcze większej dawki świadomości. Wolności. Złożoności. 5 chce się uwolnić z cielesnego więzienia narzucającego mu strach i ból. Chce stać się „szóstką".

Edmund Wells zapisuje cyfrę 6.

– 6 jest jedną wielką krzywą. Łukiem miłości, gdyż anioł kocha. Spójrz na tę spiralę. Miłość biegnie z góry, z nieba ku ziemi, by następnie zwrócić się do swego środka. Ta miłość zatacza krąg, by zakończyć na umiłowaniu samego siebie.

– Czy wszystkie „szóstki" są takie same?

– Nie. Ale tylko „szóstki" są do tego zdolne. A ja mam zamiar zmienić cię tak, byś stał się godnym tej nazwy.

– Co z siódemką?

Edmund Wells zrobił niezadowoloną minę.

– Dzisiejsza lekcja kończy się na szóstce. Możesz poznać wyłącznie samego siebie. Skup się na obecnym zadaniu i nie rozpraszaj myśli. Nie jestem maszyną, która będzie odpowiadać na wszystkie twoje pytania. Chodź!

Ponownie wznosi się nad ziemię. Muszę się przyzwyczaić do tego sterowania ciałem w trzech wymiarach, tak jakbym nurkował. Tyle tylko że podczas nurkowania ruchy są ociężałe i zwolnione przez opór wody, tu zaś każdy gest jest płynny.

Są też inne czynności, z którymi muszę się oswoić, na przykład: z nieoddychaniem.

Stwierdzam, że do tej pory moje ciało kołysało się, niemal bezwiednie, w rytm ruchu płuc. Dyskretny metronom odmierzał całe moje istnienie. Tutaj zanikł. Znalazłem się w nieskończoności i bezcielesności.

Edmund Wells oznajmia mi, że teraz pora na wybranie pionków, którymi rozegram swoją partię. Ciągnie mnie nad brzeg czarnego jeziora w kształcie serca. Przyglądając się mu uważniej, dostrzegam na jego powierzchni obrazy. Jezioro to swego rodzaju olbrzymi ekran, a właściwie mozaika tysięcy maleńkich ekraników. Na każdym z nich widać nagie, splecione w uścisku i poruszające się rytmicznie ciała. Nie muszę przecierać swoich nieistniejących oczu. Nie śnię, to naprawdę są uprawiające miłość pary.

– Czy to kącik… filmów porno?

Edmund Wells wzrusza ramionami.

– To Jezioro Poczęć, nad którym przelatywaliśmy chwilę temu. Tutaj wybierzesz rodziców istot, które weźmiesz pod swoją opiekę.

Wokół nas inne anioły w towarzystwie swoich instruktorów przyglądają się maleńkim obrazom falującym na powierzchni jeziora.

– Mam patrzeć, jak się kochają?

– Tak jest. Najpierw jednak zdradzę ci jeszcze jeden wielki sekret. Przepis na duszę.

8. ENCYKLOPEDIA

PRZEPIS NA DUSZĘ: Dusza ludzka uzależniona jest od trzech czynników: dziedziczności, karmy i wolnej woli. Oto jak rozkładają się ich pierwotne proporcje:

25% dziedziczności,

25% karmy,

50% wolnej woli.

Dziedziczność: na początku na duszę w jednej czwartej wpływają geny, poziom wykształcenia, środowisko i jego jakość, zależne od rodziców.

Karma: na duszę, również w jednej czwartej, wpływają elementy zachowane z poprzedniego życia, niezaspokojone żądze, błędy i rany, które stale będą dręczyć jej podświadomość. Wolna wola: dusza jest w połowie wolna, by decydować o sobie, nie kierując się żadnym wpływem zewnętrznym.

25%, 25% i 50% to początkowe proporcje. Przy 50% wolnej woli każda istota jest w stanie zmodyfikować ów przepis. Może oswobodzić się spod wpływu dziedziczności, odrzucić piętno moralne narzucone jej przez rodziców. Może też uwolnić się od karmy, wyrzekając się popędów drążących podświadomość. Tak zatacza się krąg. Paradoksalnie – człowiek może też dzięki wolnej woli wyrzec się… własnej wolnej woli.

Edmund Wells,

Encyklopedia wiedzy względnej i absolutnej, tom IV

9. TRZY POCZĘCIA: NARODZINY – 9 MIESIĘCY

Przyglądam się temu wrzeniu ludzkości. Jeśli dobrze zrozumiałem, wybierając spośród tych wszystkich par, zdecyduję o 25% dziedziczności istot, które będę miał pod swoją opieką.

Dryfuję w powietrzu nad Jeziorem Poczęć. Przyglądam się ekranom. Znajdują się tam pary z każdego kontynentu, z każdego kraju i każdego ludu.

Niektórzy obejmują się w łóżkach, inni na stołach kuchennych, w windach, na plażach, w krzakach…

Osobliwe obrazy, jeśli wziąć pod uwagę, że uchwycono w ten sposób najintymniejsze chwile dwojga ludzi. Jak tu wybrać? Przyzwyczajony do słuchania własnej intuicji, zatrzymuję się ostatecznie na parze, której ruchy wydają mi się stosunkowo najbardziej harmonijne. Mężczyzna jest brunetem o bladej i poważnej twarzy. Kobieta również jest brunetką, ma długie włosy i wygląda na miłą. Wskazuję na nich palcem.

– Wybieram tych – mówię.

Edmund Wells informuje mnie, że to francuska rodzina z Perpignan, o nazwisku Nemrod. Średnio zamożni księgarze. Wielodzietni. Cztery córki. Do tego kot. Mój instruktor stuka delikatnie w ekran, chcąc zaznaczyć, że to poczęcie jest już zarezerwowane.

– Teraz żaden inny anioł nie będzie mógł ci już go podebrać.

Następnie analizuje DNA rodziców i przekazuje mi wynik badania:

– Mmm…

– Co?

– Nic poważnego. Choroby dróg oddechowych od strony ojca. Będzie pokasływał.

– A od strony rodzicielki?

Mój mentor ponownie oddaje się analizie.

– Rude włosy.

W moim umyśle pojawia się przyspieszona wizja spotkania spermatozoidu i oocytu. Widzę dwadzieścia trzy męskie i dwadzieścia trzy żeńskie chromosomy.

– Chłopiec czy dziewczynka?

Edmund Wells bacznie przygląda się zespoleniu dwóch gamet i oznajmia:

– XY, będzie chłopiec. Przejdźmy do następnego.

Długo szukam, wreszcie wybieram parę o skórze w kolorze miodu. Są oboje tak piękni, że mogą dać życie jedynie pięknemu dziecku.

– Czarnoskórzy Amerykanie z Los Angeles – przedstawia ich Edmund Wells.

Matka modelka, ojciec aktor. Rodzina Sheridan. Zamożna burżuazja. To będzie ich pierwsze dziecko, bardzo wyczekiwane, gdyż matka poddana była długiemu leczeniu, podejrzewano ją nawet o bezpłodność. DNA rodziców bardzo satysfakcjonujące. Żadnych upośledzeń fizycznych.

– XX, będzie dziewczynka.

Dochodzę do wniosku, że cała ta klasyfikacja XX, XY jest jakby wyjęta prosto z Biblii. Słynne „żebro" odebrane Adamowi to może po prostu odjęcie dolnej nóżki z „X", które zmienia się przez to w „Y".

Po raz kolejny dopuszczam do głosu moją intuicję i decyduję się na ostatnią parę.

– Rosjanie z Sankt Petersburga – oznajmia mi Edmund Wells. Nazwisko: Czechow. Biedna rodzina. Ojciec i matka na bezrobociu. To będzie ich pierwsze dziecko. Para poznała się niedawno, każde z nich mieszka osobno. Najprawdopodobniej nie będą mieli więcej dzieci. Doskonałe DNA. XY, wygląda mi to na silnego chłopca.

Edmund Wells sprawdza coś wielokrotnie, odbierając fale, które on jeden potrafi zrozumieć. Wreszcie unosi głowę i podsumowuje:

– Dwóch chłopców i dziewczynka, niezły skład. Francuzi trochę słabego zdrowia, Amerykanie w porządku, Rosjanie – okazy zdrowia. Możemy dzięki temu sprawdzić wpływ warunków fizycznych na osobowość.

Zaciera ręce z zadowoleniem.

– Doskonale, doprawdy doskonale! – woła, redagując w myślach trzy fiszki, które zapisane zostają w moim umyśle.

Skupiony dodaje jeszcze:

– Mogę już powiedzieć, że Francuz będzie się nazywał… Jacques, Amerykanka… Venus, a Rosjanin… Igor. No proszę, masz tu trzech niezłych „klientów".

– „Klientów"?

– To techniczne określenie na dusze, które znajdują się pod naszą opieką. Jesteśmy dla nich w pewnym sensie adwokatami, a oni naszymi klientami.