Kiedy już wysiadła z samolotu, przestawiła zegarek na czas środkowoeuropejski i jednocześnie zdała sobie sprawę, że o tej porze biura Zakładów Zappellego są już nieczynne. Zastanawiając się, co teraz robić, posuwała się w kierunku stanowiska kontroli paszportów i odprawy celnej.
Gdy już zmierzała z bagażem do wyjścia, przyszło jej nagle na myśl, że ktoś, kto czekał na nią w Weronie, zapewne przekazał jakąś wiadomość telefonicznie.
Przystanęła, postawiła walizkę i torbę lotniczą, po czym obróciła się i zaczęła szukać biura obsługi pasażerów albo jakiegoś pracownika lotniska, który mógłby ją tam skierować.
Wtem, niczym muzyka, w jej uszach zabrzmiał głos, który rozpoznałaby wszędzie. Padły magiczne słowa:
– Witaj, Elyn!
W mgnieniu oka obróciła się. Przeniknęło ją szczególne doznanie szczęścia, a uśmiech, którego nie zdołała powstrzymać, rozświetlił całą jej twarz.
– O, dzień dobry! – powiedziała lekko ochrypłym głosem i stanęła, uśmiechając się jak idiotka, podczas gdy Max Zappelli z powagą i w milczeniu przyglądał się jej delikatnej cerze, pięknym zielonym oczom i rozkosznemu wykrojowi ust. Po czym, wciąż nie spuszczając wzroku z jej rozpromienionej twarzy, oświadczył spokojnie:
– Jest pani bardzo piękna, panno Talbot.
Jego komplement był tak nieoczekiwany, że nie wiedziała, jak zareagować.
– Wydobyła się pani z tarapatów i ten uśmiech ulgi dodaje pani blasku – powiedział, by w następnej chwili chwycić jej walizkę i torbę lotniczą, rzucając: – Zaparkowałem w niedozwolonym miejscu.
Lekko zbita z tropu Elyn biegła w ślad za nim, podczas gdy on posuwał się wielkimi krokami. Wyglądał bardzo atrakcyjnie, ale prędzej odgryzłaby sobie język, niżby mu to powiedziała.
Siedziała teraz w jego ferrari, z walizką i torbą upchniętą w bagażniku, i nagle zdała sobie sprawę, że czuje się bardziej niepewnie niż wówczas, gdy wysiadła na nie znanym sobie lotnisku, nie wiedząc, co robić. Gdy ostatnio widziała Maxa Zappellego – a zdarzyło się to zaledwie wczoraj – była bardziej skłonna rozbić mu głowę toporem, niż szczerzyć do niego zęby jak ostatnia kretynka.
Patrzyła, jak zręcznie manewruje samochodem w ulicznym ruchu, ale dopiero gdy zatrzymali się przed wjazdem na autostradę, doszła do siebie na tyle, by wystąpić z podziękowaniami.
– Jestem bardzo wdzięczna, że wyjechał pan po mnie – zaczęła uprzejmym głosem, a gdy obrócił się, by na nią spojrzeć, dodała: – Dziękuję.
Odwrócił od niej wzrok, ponownie włączył silnik i w czasie, gdy samochód rozwijał szybkość, wyjaśniał:
– Mieszkam pomiędzy Werona i Bergamo. Właśnie jechałem do domu, gdy odebrałem w samochodzie telefon od Felicity, że samolot ląduje w Bergamo. – Zerknął na nią, ale w dalszym ciągu koncentrował się na prowadzeniu.
– Poleciłem, by odwołała szofera i sam przyjechałem cię przywitać.
– Jeszcze raz bardzo dziękuję – wymamrotała Elyn. Nie spodziewała się, że to on będzie na nią czekał w Weronie. Czemu więc czuła się urażona, gdy usłyszała, że go tam nie było? – Mam nadzieję, że nie sprawiłam panu kłopotu – dodała, bardziej powodowana uprzejmością niż szczerością. Na miłość boską! Ten człowiek podejrzewa ją o kradzież! Czemuż miałaby mu dziękować?
– W najmniejszym stopniu – odparł miękko. – Będę zajęty dopiero późnym wieczorem.
Drań, świnia! – pomyślała i przeniosła całą uwagę na widoki za oknem. Niepotrzebnie brała zimowe buty. Nie było ani skrawka śniegu, ale nagle spadła mgła. Elyn była zaskoczona, gdy gwałtownie w nią wjechali. Natomiast Max Zappelli zachował niezmącony spokój. Przy całej do niego niechęci, z podziwem obserwowała, jak błyskawicznie zareagował, płynnie redukując szybkość.
Siedziała w milczeniu, starając się nie rozpraszać jego uwagi. Miał przecież dowieźć ich cało do Werony. Udało mu się to osiągnąć w jakąś godzinę, od czasu gdy opuścili Bergamo.
– Gdzie będę mieszkać? – spytała, gdy skierowali się ku obrzeżom miasta, a nie w stronę hotelowego centrum.
– Przepraszam – odparł. – Powinienem był powiedzieć… – I dodał: – Nasza firma dysponuje apartamentem dla gości. Myślałem… a raczej Felicita myślała, że będzie pani czuła się tam lepiej niż w hotelu.
– To bardzo uprzejmie z pańskiej… ze strony Felicity – odpowiedziała Elyn. Jak na kogoś, kto podejrzewał ją o kradzież, okazywał niezwykłą wielkoduszność, skoro przejmował się jej wygodą.
Apartament firmy znajdował się w eleganckiej dzielnicy. Przy wejściu stał krępy, muskularny mężczyzna około czterdziestki.
– Buona sera, signorina, buona sera, signore - powitał ich z szacunkiem.
– Buona sera, Uberto – odpowiedział Max Zappelli Uberto natychmiast wkroczył do akcji. Chciał odebrać Maxowi jej walizkę, ale Zappelli nie zgodził się na to i pospiesznie mówiąc po włosku coś, czego oczywiście nie rozumiała, najwyraźniej udzielał mu wskazówek. Potem, płynnie przechodząc na angielski, dorzucił:
– W ciągu dnia Uberto i Paolo będą na zmianę do pani usług. Nie powinna pani mieć żadnych kłopotów, ale proszę się nie wahać i wzywać ich, jeśli będzie pani potrzebowała jakiejkolwiek pomocy.
– Dziękuję – powiedziała uprzejmie i przeszła obok Uberto z przyjaznym uśmiechem. Wsiadła z Zappellim do windy, która ruszyła na trzecie piętro. – Sama mogę wziąć moją torbę lotniczą – powiedziała zbyt późno, bo już zdołał wynieść ją z windy wraz z walizką.
Szła za nim przez hol, aż w końcu postawił jej bagaż, wyjął klucz i otworzył drzwi, które, jak się szybko zorientowała, prowadziły do luksusowego apartamentu.
– Mam nadzieję, że będzie pani tu dobrze. – Spojrzał pytająco, nie spuszczając z niej oczu, podczas gdy jej wzrok wędrował od mebli ku obrazom na ścianach, by wreszcie zatrzymać się na fotelach i kanapie, które sprawiały wrażenie nader wygodnych.
Ich dom w Anglii był również urządzony ze smakiem. Jej matka miała dobry gust i gdy po ślubie z Samem zaczęła dysponować pieniędzmi, stopniowo wymieniła stare umeblowanie na bardziej odpowiadające jej upodobaniom.
– Tak – odparła. – Na pewno. – Postanowiła, że pozostałe pokoje obejrzy później.
Odwrócił się, by wyjść. Odniosła jednak dziwne wrażenie, że nie chce odchodzić. Wydało jej się to po prostu śmieszne. Ona, zważywszy, że znalazła się w nowym miejscu, mogła obawiać się samotności. Ale on? Przecież wieczorem miał spotkanie i musiał jeszcze wracać we mgle do domu, żeby się przebrać.
– Jeszcze raz bardzo dziękuję, że zechciał pan wyjechać po mnie na lotnisko – powiedziała w pośpiechu.
Domyślała się, że, zapewne, czeka na niego kobieta, a on po prostu zastanawia się nad tym, czy zrobił wszystko, co do niego należało. Nagle zatrzymał się, by podać jej klucze. Poczuła dotyk jego ręki. Przeniknął ją dreszcz.
– Dobranoc, Elyn – powiedział cicho.
Wciąż stała porażona jego dotykiem, nie mogąc znaleźć najprostszych słów pożegnania. W chwilę później do reszty wstrząsnął nią jego nieoczekiwany gest. Pochylił się bowiem do przodu i gorąco pocałował ją w jeden, a potem drugi policzek. Był to pocałunek jeszcze bardziej elektryzujący niż wcześniejszy dotyk. Zmusił ją do działania. Nagle jej ręce uniosły się do góry, by z całej siły go odepchnąć, lecz odniosła wrażenie, że jest tym tylko rozbawiony.
Oczywiście, oburzała się, nie potrafił przyjąć do wiadomości, że istnieją kobiety, które mogą oprzeć się jego pocałunkom. I nie przyjmował tego do wiadomości. Teraz, gdy odzyskał równowagę, spojrzał na nią kpiąco.