Выбрать главу

rozbawieni równouprawnieniem swojej naturalnej wyższości mężczyźni, z początku oburzeni, rozgoryczeni, zdezorientowani i w rezultacie bezradni, rychło dostrzegli ogromne korzyści własne. Wydatki mniejsze. Inwencji z siebie pazurami wygrzebywać już tak bardzo nie trzeba, bo kobiety część obowiązków przejęły. Można delikatnie dać folgę lenistwu. Ach, jakiż piękny robi się świat!

Z właściwą sobie tępotą jednakże nie zauważyli, że zarazem przyschły im cechy męskie. No owszem, zostały jeszcze przy myszach.

W obliczu myszy najwyraźniej objawia się różnica płci i nic na świecie myszom nie dorówna. Z tajemniczych powodów- miłych zwierzątek boją się panicznie prawie wszystkie kobiety i żaden mężczyzna, i jest to zapewne jakiś przepis biologiczny nie do zwalczenia. Męska przewaga, męska odwaga, męska dzielność, męska rycerskość, męska siła. męskie wszystko, przy myszach na jaw wychodzi, budząc w kobietach uczucia właściwe i przez odmienną płeć wysoce pożądane. Same myszy, nie jest to dużo, ale zawsze coś, i dziwić się tylko należy, że mężczyźni myszami nie operują obficiej. Tyle że chłopcy hodują białe myszki, co stanowi zapewne przejaw zdrowego instynktu.

Seks się do myszy nie umywa. Do pięt im nie sięga.

Między nami po cichutku mówiąc, kobiety wcale się tych myszy tak gremialnie nie boją. W dużym stopniu, tak, ale nie wszystkie. Większość z nich jednak ma dość oleju w głowie, żeby dziki popłoch symulować dla osiągnięcia wytęsknionych, męskich reakcji. I proszę, mężczyźni w lęk kobiet przed myszami wierzą święcie i sami go rozreklamowali, co wyraźnie świadczy o ich głębokiej potrzebie walki ze smokiem w obronie uciśnionej dziewicy.

Zważywszy, iż niniejszy utwór pisany jest przez jednostkę płci żeńskiej, nie należy popadać w przesadę, dopatrując się w nim pełnej logiki, konsekwencji i trzymania się tematu. Nie ma na świecie kobiety, dla której ścisłe trzymanie się tematu nie okazałoby się szkodliwe dla zdrowia. Konflikty wewnętrzne powodują nerwice.

Do seksu w ogóle jeszcze wrócimy. Na razie stoimy na, ogłupieniu mężczyzn.

Od zarania dziejów z samego dna duszy wybiegały im pragnienia: być wielbieni i podziwiani. Kobiety przytomnie ów postulat spełniały, ale męskie półgłówki utrudniły im zadanie. Wykorzystując nieszczęsne równouprawnienie, zaprezentowali:

l. Bezradność życiową i finansową.

2. Mniejszą odporność na wszystko.

3. Lenistwo śmiertelne.

4. Lekkomyślność przerażającą.

5. Kompletną głupotę,

przejawiającą się między innymi w głębokiej wierze,

iż kobieta zdoła istnieć w trzech osobach,

z których każda nadaje się do czego innego

i co innego zrobi,

dokładnie w tym samym czasie.

6. Egoizm i wygodnictwo bez granic.

7. Oraz różne cechy, przejęte od kobiet, dla każdej kobiety wstrętne, bo żadna nie ma najmniejszej ochoty użerać się jeszcze i z własną płcią.

Niewierności, skłonności do łgarstwa i tchórzostwa natury cywilnej nie musieli prezentować ostatnio, bo te rzeczy kobietom znane były od wieków.

No i jak takich, do licha, podziwiać i wielbić?!

A może bruździ kwestia stroju…?

W tej dziedzinie kobiety zgłupiały wprost przeraźliwie.

Inna rzecz, że niektóre mody wymyślał wyjątkowo złośliwy antyfeminista. Może nawet zboczeniec. Nienawidząc kobiet śmiertelnie, podstępnie spróbował obrzydzić je wszystkim i nie da się ukryć, że mu się to w dużym stopniu udało.

Zaćmienie umysłowe jakieś sprawiło, iż kobiety ostro poszły mu na rękę i przystroiły się w:

l. Wory, niezłe na kartofle.

2. Coś w rodzaju dętek samochodowych, nadmuchanych.

3. Łachmany.

(Co do łachmanów, być może, dopuszcza je tradycja. Puchowy śniegu tren, panienka, występująca w pieśni przyodziana była w łachmany, spod których prześwitywało różowe ciałko, wysoce ponętne dla pana. Jak ono mogło być różowe w lutą zimę i trzaskający mróz, jest nie do pojęcia, właściwa byłaby raczej żółtawa siność, poezji zatem nie należało brać poważnie.)

4. Stępory, zastępujące obuwie.

5. Męskie kurtki i swetry, skandalicznie pogrubiające.

6. Spodnie, nie dopasowane.

7. Kombinezony, zdarte z traktorzystów.

8. Ścierki, kuchenne i do podłogi.

9. I tym podobne utensylia, nie bacząc na efekt.

A tymczasem kto kiedy widział Marilyn Monroe, albo Ginę Lollobrygidę, dając już spokój pani de Pompadour, w obrzęchanych portkach do usuwania mierzwy spod krów? Jeśli zaś któraś pojawiła się w zbyt dużym swetrze, to tylko po to, żeby go natychmiast z siebie zdjąć.

Ten efekt odpada. Zważywszy ilość mężczyzn, pętających się wszędzie, gdyby kobiety na każde męskie spojrzenie miały zdzierać z siebie odstręczajace sztuki garderoby, potworny ruch panowałby na ulicach, a w ogóle dowaliłoby to im jeszcze więcej roboty.

Kobiety podobno mają cechy kobiece, piękne biusty, piękne marze, piękne nogi, piękne włosy. Biustów pod worami nie widać, (no owszem, ma to sens w wypadku lekko wybrakowanych), twarze nie tak dawno malowały sobie na zielono i czerwono, (moda na ten rodzaj makijażu na szczęście minęła, ale była i poddały się jej co głupsze.

Może przy lustrach miały słabe światło?), nogi zaś utonęły im w buciorach do pół łydki, pomijając już spodnie. Zostały im jeszcze włosy, ale w tej dziedzinie mężczyźni weszli do konkurencji i włosy im nie dziwota.

Gorszące oszpecanie się strojem wynika z faktu, że w gruncie rzeczy kobiety ubierają się nie dla mężczyzn, tylko dla kobiet.

Na spotkanie w babskim gronie mogłyby spokojnie przyjść w fartuchu kuchennym, w papilotach, w starej spódnicy, w czymkolwiek, bo, zdawałoby się, żaden podbój w grę nie wchodzi. A otóż nic z tych rzeczy. Wywloką najmodniejsze, szał, ostatni krzyk prosto z Paryża, od tego zboczeńca-antyfeministy. Przyjaciółki zzielenieją, każda dostrzeże, każdą skręci. Nikłą pociechę może im sprawić jedynie fakt, że zołza w modnych szatach wygląda jak ostatnia pokraka. Nie szkodzi. Też by chciały.

Kobieta rozumna kicha na barwę przyjaciółek. Zmodyfikuje modę, rezygnując z ostatniego krzyku, byle urodę własną wyeksponować, nigdy bowiem nie wiadomo, czy w babskie grono nie wedrze się jakiś mężczyzna, jego zaś nie szmaty interesują, a raczej ich zawartość. Oceni ją właściwie, wówczas przyjaciółki zsinieją, co stanowi znacznie większe osiągnięcie kolorystyczne, niż zwyczajna zieleń.

Rozmaite wiszące strzępy i bułowate portki służą do skutecznego ukrycia damskich wdzięków, mężczyźni zaś są to ślepe komendy i to tylko widzą, co im się wyraźnie pokaże. Nic nie zobaczą, jeśli już pierwsze spojrzenie napełni ich przestraszonym wstrętem.

Tym bardziej zadziwia fakt, iż sami poszli podobną drogą. Zaczęli naśladować kobiety, być może w nadziei, że prędzej czy później przekształcą się w słabą płeć i nic już nie będą musieli, bo głupie baby wszystkiego im dostarcza. Golić się przestali z lenistwa i stąd Machabeusze, Wernyhory, dziady odpustowe i eremici, makaki wschodnie i pawiany malajskie, oraz zwyczajni jaskiniowcy na każdym kroku. Znów brak logiki. Chcą być młodzi do końca życia, a brodami postarzają się straszliwie. Widocznie lenistwo przebiło szlachetne chęci.

Lub też niektóre kobiety o szczególnych gustach, względnie w podstępnych celach, wmówiły w nich, że z brodą są piękniejsi.

No i włosy, te sploty po pas… Nie będę sobie warkocz trefiła, tylko włos zwiążę splątany. Filon te słowa śpiewa obecnie, nie zaś Laura, co jest zdecydowanie naganne, ponieważ psuje rytm i nieboszczyk Franciszek Karpiński przewraca się w grobie. Zapomnieli dewizy przodków: długie włosy, krótki rozum.

A może wreszcie bezwiednie ujawnili prawdę…?

O stroju nawet wspominać nie warto. Spaliłby się niegdyś ze wstydu na śmierć szesnastoletni młodzieniec, którego przymuszono by do wdziania rozkloszowanych spodenek w kwiaty, do kolan, albo do pół łydki. Poważny człowiek w sile wieku raczej by zażył truciznę, niż odział się w pstrokatą koszulo-sukieneczkę, bodaj i na urlopie w dzikiej puszczy, nie mówiąc o miejscu publicznym. I obaj mieliby rację, bo w wyżej wymienionych rodzajach garderoby każdy mężczyzna od półtora do stu lat wygląda jak, powiedzmy sobie szczerze, półgłówek.

Umknęły ich uwadze wielkie prawdy i ze wszechmiar słuszne spostrzeżenia. Za mundurem panny sznurem. Zapomnieli. Może i mają umysł, ale jakiś wypaczony.

Umyka ich uwadze błysk w oku kobiety, która ujrzy ich znienacka już nawet nie we fraku, czy w smokingu, ale w normalnym, eleganckim typowo męskim stroju, jak na przykład:

– w zbroi, a chociażby lśniącym pancerzu

– w gustownej przyłbicy, oraz szyszaku z pióropuszem

– w czarnej pelerynie i takimże kapeluszu z dużym rondem, spoza którego błyska trzymany w zębach sztylet

– w przewieszonej przez pierś lwiej skórze…

no nie, bez przesady, lwy są pod ochroną.