Выбрать главу

– Ale ekspres nie zatrzymuje się tutaj.

– Zatrzyma się. Idź na peron szósty. Przy rampie towarowej. Masz trzy minuty.

– Ale…

– Zmykaj albo będę musiał cię aresztować.

Organizacja jest potężna. Wydaje rozkazy policji, także pracownikom kolei. Prowadzę walizkę po przejściach przez tory, aż do peronu numer sześć. Idę wzdłuż peronu. Rampa towarowa jest tam w głębi, przejazd ginie w mroku i we mgle. Komisarz stoi w drzwiach dworcowego baru, nie spuszcza ze mnie oka. Ekspres nadjeżdża z całą szybkością, zwalnia, zatrzymuje się, wymazuje mnie z pola widzenia komisarza, odjeżdża.

II

Przeczytałeś już około trzydziestu stron i dałeś się porwać akcji. W pewnej chwili mówisz sobie: „To zdanie wydaje mi się znajome. A nawet wydaje mi się, że już czytałem cały ten fragment.” To jasne, powracają pewne motywy, w tekst zostały wplecione powtórzenia, które mają wyrazić chwiejny ruch czasu. Jesteś czytelnikiem uwrażliwionym na te subtelności, gotowym wyłowić intencje autora, nic nie umknie twojej uwadze. Chociaż jednocześnie doznajesz uczucia pewnego rozczarowania: właśnie teraz, kiedy naprawdę zaczynałeś się wciągać w lekturę, autor czuje się oto w obowiązku popisać się jedną z pokazowych umiejętności współczesnej prozy, i powtarza cały akapit. Akapit, mówisz? Ależ to cała strona, możesz porównać. Nie różnią się nawet przecinkiem. A co dzieje się dalej? Nic, powtarza się ta sama opowieść, którą już czytałeś!

Chwileczkę, spójrz na numer strony. A niech to! Ze strony 32 wróciłeś na stronę 17! To, co wziąłeś za wyrafinowanie autora, jest tylko błędem drukarskim: powtórzyli dwa razy tę samą stronę. Błąd popełniono przy oprawianiu tomu; każda książka składa się z arkuszy, każdy arkusz jest dużą kartką papieru, drukuje się na niej szesnaście stron, a następnie składa się ją na osiem części, przy zszywaniu arkuszy może się tak zdarzyć, że w jednym egzemplarzu książki znajdą się dwa takie same arkusze. To się od czasu do czasu zdarza. Przewracasz niecierpliwie kolejne kartki, aby wytropić stronę 33, jeśli taka istnieje, podwójny arkusz wydaje się drobną przeszkodą stratą nie do powetowania byłoby zniknięcie właściwego arkusza, który być może trafił do innego egzemplarza gdzie został zszyty podwójnie, w miejsce obecnego. Jakkolwiek rzeczy się mają, ty chcesz podjąć przerwany wątek, nic innego cię nie obchodzi, doszedłeś do punktu w którym nie można przeskoczyć nawet jednej strony.

Oto ponownie strona 31, 32… A potem, co dzieje się potem? Znowu pojawia się strona 17, po raz trzeci! Co za książkę ci sprzedano? Zszyto razem wiele egzemplarzy tego samego arkusza, w całej książce nie ma dalej ani jednej właściwej strony.

Ciskasz książkę o podłogę, wyrzuciłbyś ją przez okno, choćby przez zamknięte, niech ostrza żaluzji zmielą te niedorzeczne zeszyty, niech wytrysną z nich zdania, słowa, morfemy i fonemy, tak aby nie mogły ułożyć się z powrotem w zapis. Szpyrgnąłbyś książkę przez szybę, tym lepiej, jeśli szyba jest nietłukąca, książkę rozłożoną na fotony, na wibracje fal, na spolaryzowane widma: przez ścianę, niech rozdrobni się na molekuły i atomy, przebije się przez atomy żelazobetonu, rozpadnie się na elektrony, neutrony, neutrini, na coraz drobniejsze cząsteczki elementarne, cisnąłbyś ją przez druty telefoniczne, niech rozłoży się na elektroniczne impulsy, na strumień informacji, zakłócany redundancją i szumami, niech zapadnie się w otchłań entropii. Chciałbyś wyrzucić ją z mieszkania, z bloku, z dzielnicy, z konglomeracji miejskiej, z województwa, z administracji okręgu., ze wspólnoty narodowej, ze wspólnego rynku, ze strefy kultury zachodniej, z powierzchni kontynentu, z atmosfery, z biosfery, ze stratosfery, z pola grawitacji, z systemu słonecznego, z galaktyki, z gromady galaktyk, chciałbyś cisnąć ją poza punkt ekspansji galaktyk, tam gdzie ani czas, ani przestrzeń nie dotarły, gdzie przyjąłby ją niebyt, to, czego nie było ani czego nie będzie, gdzie zagubiłaby się w pustce absolutnej, bezspornej, niezaprzeczalnej. Właśnie tak, jak na to zasługuje, ni mniej, ni więcej.

A tymczasem przeciwnie: podnosisz książkę, otrzepujesz z kurzu; musisz ją odnieść księgarzowi do wymiany. Wiemy, że jesteś porywczy, ale nauczyłeś się nad sobą panować. Najbardziej irytują cię sytuacje, kiedy zdany jest na łaskę przypadku, prawdopodobieństwa, niepewności rzeczy, ludzkich działań, irytuje cię roztargnienie, powierzchowność, niedbalstwo twoje lub innych.

W takich przypadkach poddajesz się uczuciu niecierpliwości od razu chciałbyś przekreślić ujemne skutki owej samowoli czy roztargnienia, chciałbyś przywrócić właściwy bieg wydarzeń. Nie możesz doczekać się chwili, kiedy weźmiesz do ręki nie uszkodzony egzemplarz książki, którą zacząłeś czytać. Natychmiast popędziłbyś do księgarni, gdyby sklepy były o tej porze otwarte. Musisz poczekać do jutra.

Spędzasz niespokojną noc, sen płynie przerywanym, niemiarowym strumieniem, podobnie jak lektura powieści, sny wydają ci się powtórzeniem wciąż tego samego snu, walczysz z nimi, jak walczyłbyś z życiem pozbawionym sensu i formy, poszukujesz jakiejś myśli, jakiejś drogi, która przecież musi istnieć, podobnie jak dzieje się to przy rozpoczynaniu jakiejś książki, kiedy jeszcze nie wiesz, dokąd zaprowadzi cię lektura. Chciałbyś, aby czas i przestrzeń rozwarły się przed tobą, abstrakcyjne i absolutne, a ty mógłbyś się poruszać wytyczonym, szerokim torem, lecz kiedy mniemasz, że ci się to udało, spostrzegasz, że tkwisz w miejscu, unieruchomiony, zmuszony rozpoczynać wszystko od nowa.

Nazajutrz w pierwszej wolnej chwili biegniesz do księgarni, wchodzisz wyciągając rękę z rozłożoną książką i wskazujesz palcem na otwartą stronę, jakby była wystarczającym świadectwem powszechnego nieładu. – Czy pan wie, co mi pan sprzedał?… Proszę tu spojrzeć… właśnie w najciekawszym miejscu…

Księgarz nie okazuje zakłopotania. – Ach tak, to pan też? Miałem już sporo reklamacji. I właśnie dzisiaj rano otrzymałem okólnik z wydawnictwa. Widzi pan? „W dostawie ostatnich naszych nowości część nakładu pozycji Jeśli zimową nocą podróżny okazała się uszkodzona i musi zostać wycofana ze sprzedaży. Wskutek wadliwej oprawy introligatorskiej arkusze drukarskie rzeczonego tomu zmieszano z arkuszami innej nowości. Poza osadą Malbork, powieści polskiego pisarza. Tazia Bazakbala. Przepraszając za przykrą pomyłkę, wydawnictwo zobowiązuje się do jak najszybszej wymiany uszkodzonych egzemplarzy,” i tak dalej. Niech mi pan powie, czy biedny księgarz powinien mieć jakiekolwiek przykrości z powodu czyjegoś niedbalstwa? Przez cały dzień już wariujemy. Przejrzeliśmy Calvina jednego po drugim. Na szczęście, jest wśród nich pewna liczba tomów dobrze oprawionych i natychmiast możemy wymienić panu wadliwy egzemplarz Podróżnego na egzemplarz bez usterek, nowiuteńki. Chwileczkę. Skup się. Uporządkuj w myślach ten nieoczekiwany strumień informacji. Polska powieść. A zatem książka, którą zacząłeś czytać z takim przejęciem, okazała się inną pozycją, niż sądziłeś, okazała się powieścią polskiego autora. I właśnie tę książkę pilno ci teraz zdobyć. Nie daj się wyprowadzić w pole. Powiedz otwarcie, jak się rzeczy mają. – Nie, widzi pan, zupełnie już mi nie zależy na tym Calvinie. Zacząłem czytać polską powieść i chcę przeczytać ją do końca. Czy ma pan tego Bazakbala?

– Jak pan woli. Przed chwilą przyszła jakaś klientka w tej samej sprawie i ona także chciała wymienić Calvina na tę polską książkę. O, tam na stole leży stos Bazakbala, widzi pan? tuż pod nosem. Proszę się obsłużyć.

– Ale czy to będzie dobry egzemplarz?

– Wie pan, głowy za to nie dam. Jeżeli najpoważniejsze wydawnictwa pozwalają sobie na takie rzeczy, to niczemu nie można już ufać. Powtarzam panu to, co już powiedziałem tej pani. Jeśli znajdzie się jeszcze powód do reklamacji, otrzymacie państwo zwrot pieniędzy. Nic więcej nie mogę zrobić.