Выбрать главу

Znowu zapadła cisza.

– Nie wydrukujesz tego, AL

– Żaden problem. No, muszę kończyć.

Myron uśmiechnął się.

– Do usłyszenia – powiedział.

– Czy robisz to, co podejrzewam? – spytała Esperanza, wpatrując się w niego.

– Al Toney to mistrz luk w przepisach – wyjaśnił. – Obiecał, że tego nie wydrukuje. I nie wydrukuje. Ale nie ma sobie równych, jeśli chodzi o wymianę świadczeń z kolegami po fachu.

– No i?

– W tej chwili dzwoni do znajomka z „Seattle Times” i przehandlowuje mu wiadomość. Pogłoska o kontuzji trafi do gazet przed sfinalizowaniem sprzedaży i po transakcji.

– Wysoce nieetyczne zagranie – powiedziała z uśmiechem.

Myron wzruszył ramionami.

– Powiedzmy, że nieczyste.

– Ale podoba mi się.

– Zawsze pamiętaj o credo RepSport MB: klient jest najważniejszy.

– Nawet w łóżku – dopowiedziała.

– Jesteśmy agencją świadczącą wszelkie usługi. – Myron wpatrywał się w nią dłuższą chwilę. – Mogę cię o coś spytać?

Przechyliła głowę.

– Nie wiem. A ty?

– Dlaczego nienawidzisz Jessiki?

Zachmurzyła się. Wzruszyła ramionami.

– Czy ja wiem? Z przyzwyczajenia.

– Pytam serio.

Założyła nogę na nogę i zaraz ją zdjęła.

– Poprzestanę na wtykaniu jej szpilek, zgoda?

– Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Chcę wiedzieć, dlaczego jej nie lubisz.

Esperanza westchnęła, ponownie skrzyżowała nogi i zatknęła za ucho luźny kosmyk włosów.

– Jessica jest błyskotliwa, inteligentna, zabawna. Jest świetną pisarką i nie wyrzuciłabym jej z łóżka za okruszki po krakersach.

Biseksualistki!

– Ale ona cię rani.

– I co z tego? Nie jest pierwszą kobietą, która pobłądziła.

– To prawda – przyznała Esperanza. Klepnęła się w kolana i wstała. – Pewnie źle ją oceniam. Mogę odejść?

– To dlaczego wciąż żywisz urazę?

– Bo lubię. To łatwiejsze od wybaczenia.

Myron pokręcił głową i wskazał fotel.

– Co mam ci powiedzieć? – spytała.

– Powiedz mi, dlaczego jej nie lubisz.

– Jestem upierdliwa. Nie bierz tego poważnie.

Znów pokręcił głową.

Esperanza przyłożyła dłoń do twarzy i na chwilę odwróciła wzrok.

– Jesteś za miękki – powiedziała.

– Co masz na myśli?

– Za miękki na taki ból. Większość ludzi go wytrzymuje. Ja. Jessica. Z całą pewnością Win. Ale nie ty. Brak ci twardości. Jesteś nieprzystosowany.

– Więc być może to moja wina.

– Pewnie, że twoja. Przynajmniej częściowo. Przede wszystkim za bardzo idealizujesz swoje związki. Jesteś za wrażliwy. Za bardzo się odsłaniałeś. Byłeś za szczery.

– A czy to takie złe?

Zawahała się.

– Nie. W sumie dobre. Nieco naiwne, ale o wiele lepsze od postawy tych durniów, którzy wszystko duszą w sobie. Moglibyśmy skończyć ten temat?

– Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.

Esperanza uniosła dłonie.

– Zrobiłam, co mogłam – odparła.

Myron powrócił myślami do szkolnej ligi bejsbolowej. Odkąd Joey Davito trafił go piłką w czoło, trudno mu było ustać z pałką w bazie-matce. Skinął głową. Za bardzo się odsłaniał, powiedziała. Czy to się zmieniło?

Esperanza wykorzystała milczenie, żeby przejść do innego tematu.

– Zbadałam sprawę Elizabeth Bradford – powiedziała.

– I?

– Nie znalazłam nic, co budziłoby podejrzenia, że to nie był wypadek. Możesz pojechać do jej brata. Mieszka w Westport. Ale wątpię, czy coś ci powie. Jest blisko związany ze szwagrem.

– Strata czasu.

– A reszta rodziny?

– W Westport mieszka również jej siostra. Ale lato spędza na Lazurowym Wybrzeżu.

– Odpada.

– Coś jeszcze?

– Zastanowiło mnie jedno. Elizabeth Bradford była bardzo towarzyską osobą, damą ze świecznika. Jej nazwisko pojawiało się niemal co tydzień w gazetach w związku z różnymi uroczystościami i imprezami. Ale na jakieś pół roku przed upadkiem z balkonu wzmianki o niej urwały się.

– Jak to „urwały się”?

– Znikły. Jej nazwisko znikło z prasy, nawet z miejscowej gazety.

– Może była na Lazurowym Wybrzeżu.

– Może. Ale na pewno bez męża. O Arthurze wciąż wiele pisano.

Myron zagłębił się w fotelu, obrócił wraz z nim i jeszcze raz przyjrzał się broadwayowskim plakatom za biurkiem. Nie ma co, musi je zdjąć.

– Przed tym o Elizabeth Bradford było dużo artykułów? – spytał.

– Nie artykułów – sprostowała Esperanza. – Wzmianek. Jej nazwisko prawie zawsze poprzedzały słowa: „Gospodynią imprezy była…”, „Wśród gości była…” lub: „Na zdjęciu od prawej stoją…”.

Myron skinął głową.

– Wymieniano je w stałych rubrykach, w artykułach, w czym?

– W stałej rubryce towarzyskiej „Jersey Ledger”, zatytułowanej „Wieczorki towarzyskie”.

– Chwytliwie.

Myron jak przez mgłę pamiętał tę rubrykę z dzieciństwa. Przeglądała ją jego matka, szukając znajomych nazwisk, wyróżnionych tłustym drukiem. Raz nawet do niej trafiła, jako „wybitna miejscowa adwokatka, Ellen Bolitar”. A potem przez tydzień kazała się tak tytułować. Gdy ją pozdrawiał: „Cześć, mamo!”, mówiła: „Dla ciebie, huncwocie, jestem wybitną miejscową adwokatką!”.

– Kto prowadził tę rubrykę? – spytał.

Esperanza podała mu kartkę ze zdjęciem ładnej kobiety z przesadnie wysoką fryzurą typu hełm, á la lady Bird Johnson. Nazywała się Deborah Whittaker.

– Da się zdobyć jej adres?

Esperanza skinęła głową.

– Nie zajmie mi to wiele.

Wpatrywali się w siebie dłuższą chwilę. Termin, który mu wyznaczyła, zawisł nad nim jak kosa kostuchy.

– Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie – powiedział Myron.

– Bez obawy – odparła. – Cokolwiek postanowisz, pozostaniesz moim najlepszym przyjacielem.

– Partnerstwo rujnuje przyjaźń.

– Gadanie.

– Ja to wiem.

Długo unikał tej rozmowy. Jak koszykarz, obleciał wszystkie cztery kąty boiska, wyczerpując limit dwudziestu czterech sekund na oddanie rzutu. Nie mógł dłużej odkładać tego, co nieuniknione, licząc, iż przemieni się ono cudem w dym i rozpłynie w powietrzu.

– Spróbowali tego mój ojciec i wuj. A skończyło się tym, że nie odzywali się do siebie cztery lata.

Skinęła głową.

– Wiem.

– Ich stosunki nigdy nie powróciły do normy. I już nie powrócą. Znam tuziny rodzin i znajomych, porządnych ludzi, Esperanzo, którzy próbowali być wspólnikami. I na dłuższą metę nikomu się to nie udało. Nikomu. Brat skłócił się z bratem. Córka z ojcem. Najlepszy przyjaciel z najlepszym przyjacielem. Pieniądze odmieniają ludzi.

Esperanza znów skinęła głową.

– Nasza przyjaźń przetrwa wszystko – dodał. – Ale czy przetrwa partnerstwo?

Wstała.

– Zdobędę adres Deborah Whittaker. Nie powinno mi to zająć długo.