— Potrafi pan go wlaczyc? — upewnil sie Johnny.
— A kto mowi, ze mam zamiar?
Obraz pojawil sie jak na zawolanie, a towarzyszyl mu znany sygnal.
— Wczoraj sie zaczal nowy serial, wiec nie bede streszczaclass="underline" sami to robia na poczatku — wyjasnil Johnny.
— Widze.
— W takim razie ja juz sobie pojde.
— Wlasnie.
— Mam nadzieje, ze czas szybko bedzie mijal — dodal niepewnie Johnny, odchodzac. — No to… tymczasem.
— Wlasnie.
— Panie Grimm… — Johnny chcial mu powiedziec, ze wlasciwie to moze odejsc, kiedy tylko bedzie mial ochote, ale doszedl do wniosku, ze to bezcelowe.
— Wlasnie.
Chlopak bez slowa odwrocil sie i odszedl.
Pozostala trojka czekala na niego kolo budki telefonicznej.
— Byl? — spytal zwiezle Yo-less.
— Byl.
— Co robi?
— Oglada telewizje.
— Jak to ostatnio duchy — dodal sentencjonalnie Wobbler.
— Pewnie tak — zgodzil sie Johnny.
— Dobrze sie czujesz?
— Tak, tylko wlasnie sie zastanawiam nad roznica miedzy niebem, a pieklem.
— Cos mi sie nie wydaje, zebys czul sie dobrze.
Johnny zamrugal gwaltownie.
I rozejrzal sie po swiecie.
Nie byl on, scisle rzecz biorac, cudowny. Nie byl, prawde mowiac, nawet mily. A juz zupelnie powaznie rzecz ujmujac, nie byl nawet dobry. Ale byl ciekawy. I nigdy tak do konca nie da sie go poznac — zawsze zaskoczy czyms nowym i niespodziewanym…
— No dobra. — Johnny usmiechnal sie. — To co robimy z tak pieknie rozpoczetym dniem?