– Gdzie to można dostać? – spytał Kargul niebezpiecznie wychylając się z krzesła w stronę Mike'a. Ten ciepłym spojrzeniem objął wielbiciela jego artystycznych sukcesów jako jedynego z czwórki „As” i poinformował, że niestety, ta płyta jest jedynym egzemplarzem, jaki posiada radio „Chicagowski Kogutek”.
– Taż ja pytam o te zioła, co pan gadał… Mike poczuł się wyraźnie rozczarowany, zaś Pawlak zerwał się z krzesła, jakby wstyd mu było nawet siedzieć koło kogoś, kto pragnie się zaopatrzyć w środki przeciw niemocy płciowej.
– Widzisz go, gadzinę – syknął.
– To my tu przyszli z niemocy kurować sia czy o rodzinę walczyć?! Mike kątem oka sprawdził, w którym miejscu na płycie znajduje się igła, po czym szerokim gestem ręki objął to wszystko, co się znajdowało w tej rupieciarni.
– Wy nie jesteście w Polsce! Tu nie musicie wierzyć w to, co radio mówi. To commercial, you see? Firma płaci, ja mówię, oni kupują! Korzystając z tego, że rewelersi wciąż śpiewali o białych bzach, mógł im dać odpowiedni instruktaż, w wyniku którego oni zyskują, a on nie straci: -Kochani! Ja jestem patriotą, ale tu każda minuta kosztuje dolary! Moja rozgłośnia ma prestiż. „Chicagowski Kogutek” ma ogłoszenie Cadillaca, Lufthansy, setek sklepów, trzech kościołów i kilku „Massage Club”! Mnie słucha milion polskich uszu – chwycił blaszanego kogutka i wydał przeraźliwy dźwięk – Mike budzi tym kilkadziesiąt tysięcy polskich dzieci do szkoły! A teraz wy się zdecydujcie, kto z was będzie mówił…
– Wszyscy – bez wahania odparł Pawlak. Mike pokręcił przecząco głową i rzekł z wyższością człowieka, który żyje w wolnym kraju i zna dobrze cenę wolności: – Tu nie Polska, a moje radio to nie partyjne plenum. Tu występuje ten, co ma coś do powiedzenia – najpierw skierował wzrok na Anię i podjął fachową decyzję – pani nie! Pani szkoda do radia. Za ładna jesteś. Zrobisz u mnie karierę na ti-vi. Mike to pani gwarantuje! W tej właśnie chwili dostrzegła za szybą kogoś, kto przytakując gestem głowy słowom Mike'a, bił brawo, wyraźnie popierając wygłoszone opinie na jej temat. Ten, kto stał obok Septembra, miał twarz ze śladami ospy, mały kolczyk w uchu, długie włosy opadające na kołnierz marynarki i drapieżny uśmiech, który miał świadczyć, że takiemu jak on nikt i nic się nie oprze. Domyśliła się, że był to September-Junior. Paląc fajkę September przyglądał się spod oka synowi. Ucieszyło go, kiedy Junior z zapałem przyklasnął opinii Mike'a, że Ania powinna wystąpić w telewizji. Najwyraźniej spodobała się Juniorowi, bo wyraził nadzieję, że kształt jej piersi, które tak wydatnie rysowały się pod tą kwiecistą bluzką, nie jest wynikiem zastrzyków z silikonu. Teddy September zapewnił syna, że wszystkie piersi w Polsce są całkowicie naturalne, nikt o silikonie tam na szczęście nie słyszał, co on sam sprawdził w trakcie swej pielgrzymki do kraju…
– Okey – Junior z uznaniem poklepał ojca po ramieniu jak młodszego kolegę. -Aja naiwnie myślałem, że ty pojechałeś spotkać się z papieżem, a nie grzeszyć.
– Mogłeś pojechać ze mną.
– Po co? Papieża widziałem w ti-vi, a to, co twój kraj ma najlepszego, to siedzi tam. Uśmiechnął się do Ani, ale dziewczyna była wpatrzona w Mike'a Kupera, który dawał wszystkim znaki, że oto kończy się piosenka z płyty.
– Piękne, prawda? Wzruszające. Sam płakałem. Ale cyk Walenty, na bok sentymenty! Teraz będzie prawdziwa eksplozja wzruszenia! Goście z Polski! Pawlak przełknął nerwowo ślinę, przekonany, że nadchodzi pora ich występu, ale nie docenił talentu Mike'a, który w uniesieniu zgrabnie połączył osoby Pawlaka i Kargula z grzybami: – Oni są świeży import ze starego kraju, tak samo jak polskie grzyby, których nowy transport sprowadził właśnie dla was doktor Michaelis do swoich sklepów w Herb Center! Krajane – osiem uncji kosztuje 7 dolarów 29 centów! Jedzcie tylko polskie grzyby! – W dolarach brać za grzyby?! Czego to ludzie z głodu nie wymyślą – zamruczał Kargul, wyraźnie zgorszony zawyżonymi cenami, jakie Mike przedstawił jako niebywałą okazję.
– U nas Anielcia w godzinę kopiatą kobiałkę zbiera! Głos Kargula popłynął na fali „Chicagowskiego Kogutka” on the air. Mike szarpał na sobie koszulę, wskazywał czerwone światełko nad szybą studia i machał przecząco ręką, by skłonić gości do milczenia. Pawlak potraktował przeczący gest głowy Mike'a jako wyraz niewiary w prawdę słów Kargula.
– Co, nie wierzy?! Myśli, że my baśniaki opowiadamy?! – objął wzrokiem Kargula i Anię, jakby powoływał ich na świadków.
– Niech on przyjedzie, a zobaczy sam, że w Zagaju za Żelaznymi Łąkami to takie ci prawdziwki jak tu te wasze banany! Możesz z kosą wyjść i ciąć! Wziął zamach, jakby naprawdę w tej chwili trzymał w ręku kosę, co spowodowało, że stracił równowagę i zsunął się z krzesła, które wspólnie dzielili z Kargulem. Ania, starając się podnieść dziadka, dostrzegła za szybą rozradowane twarze
Septembra i jego syna. Obaj, rozbawieni sytuacją, klepalj się po plecach. Junior zaczął bić brawo. Ania, traktując jego zachowanie jako szyderstwo w stosunku do dziadków, wywaliła w jego stronę język. Tymczasem Pawlak, gramoląc się z powrotem na brzeg krzesła, ku rozpaczy Mike'a podjął wątek grzybów.
– My tam nie jakieś biedołachy, jak tu, żeby na te durackie uncje grzyby przeliczać! U nas każdy jeden kozak pół kilo waży, jak ta moja pięść! – stuknął o blat stołu, aż mikrofon podskoczył.
Zrozpaczony groźbą utraty prestiżu „Chicagowskiego Kogutka” Mike potoczył wybałuszonymi oczami po ścianach i natrafił wzrokiem na plakat biura podróży i w natchnieniu podjął swoje tokowanie. Znowu przypominał głuszca w czasie godów, który słyszy tylko swoją pieśń: – Słyszeli państwo, jaki raj was czeka w Polsce! A podróż do Starego Kraju ułatwi wam,biuro podróży „Capitol Travel Office”! Ono czeka na was z otwartymi ramionami na Milwaukee Avenue! A teraz goście z Polski! Jego głos przepojony był optymizmem i zachwytem, jakby obwieszczał specjalną obniżkę cen odzieży w magazynie mód, ale mina wskazywała na to, że traktuje występ swych gości jak katastrofę swojego radia. Dmuchnął w kogutka, przysuwając mikrofon bliżej brzegu stołu. -