Выбрать главу

– Drodzy państwo! – muskając wąsik Mike przystąpił do załatwiania swoich interesów.

– To u mnie w „Chicagowskim Kogutku” pierwszy raz usłyszeliście o tej rodzinie z Polski! To ja ich poparłem, by odszukali swoje ślady! A teraz moi sponsorzy popierają tę uroczystość i dlatego wszyscy obecni otrzymują pięcioprocentową zniżkę na wszystkie towary, jakieja reklamuję! – rozległy się okrzyki aprobaty i oklaski, które Mike Kuper wygasił władczym gestem człowieka, który wie, jak panować nad ludzkimi namiętnościami.

– Uwaga, uwaga! Tu bomba!Zioła na niemoc plciową nawet 15 procent! Po zakończeniu uroczystości załatwiam sprawy przy wyjściu! Mister September wpadł na górę. Łyknął pastylkę na uspokojenie.

– Pawlak, pospiesz się – ponaglał.

– Tam są ludzie wielkiego formatu! – Taż ja jemu to samo mówię, że bez prezencji to ani rusz – półnagi Kargul wysunął się do przodu.

– Żebyjego wilcy! Goły na publiczny widok?! – Pawlak patrzył na tors Kargula, który czekał, aż Ania znajdzie mu drugą koszulę.

– Taż to by był dla Polski bezlitosny wstyd! – Schodzimy – September wziął pod łokieć Pawlaka, ale ten zaparł się o framugę i nie dał się wypchnąć za próg.

– Taż mnie prosto jakiś tuman na oczy wlazł i do cała zapomniawszy, co ja mam im rzec?! – Nie martw się, Pawlak! W Ameryce możesz mówić byle co, możesz kłamać jak najęty, byleś wierzył w to, co mówisz – złapał zdumione spojrzenie Pawlaka, który nie mógł pojąć sensu tej pokrętnej wypowiedzi. -Taka jest Ameryka! Love it or leave it! Kochaj ją, jaka jest, albo rzuć! Chodź, już czas…

– A teraz przemówi prezydent Egsecutiv Inssurance Company, pan Edward Miszczak! – Mike zapowiedział kolejnego sponsora „Chicagowskiego Kogutka”, podstawiając pod nos siwowłosego dżentelmena mikrofon.

– Wszyscy chcemy odwiedzić stary kraj, nabrać w płuca czystego powietrza, mimo iżjest ono zatrute komunizmem! Ale nie wyjdzie wam to na zdrowie, jeśli przed wyjazdem nie ubezpieczycie się na wszystkie okoliczności, od złamania nogi do zachorowania na nieżyt żołądka! Dobrze jest pojechać do starego kraju, ale jeszcze lepiej jest wrócić bezpiecznie! To wam zapewni moja firma! Nie zdążył zejść, kiedy biodrem odepchnęła go ubrana w ozdobiony sztucznymi owocami kapelusz przedstawicielka biura podróży: – Dla mojego biura Continental Travel Office zaszczytem jest brać udział w imprezie z udziałem Bobby Vintona i dlatego dotowaliśmy fundusz na bufet! Rozległy się brawa, które ucichły na widok jednego z braci Malec, który z kolei powołał się na zasługi swojego Funeral Home. Malec One zachęcił wszystkich zebranych, by w odpowiedniej chwili poszli w ślady fundatora klubu i skorzystali z oferty polskiego domu pogrzebowego braci Malec „Spokojna przystań”… Oklaski ucichły, gdy na estradzie ukazał się Kaźmierz Pawlak. W ręku trzymał sierp a jego szyja wystawała ze zbyt obszernego kołnierzyka Kargulowej koszuli jak szyja indora z wiklinowego koszyka. Stanął przed mikrofonem, przełykając ślinę. Napotkał wbite w siebie spojrzenie stroiciela. Zaczął od słów, które ten mu napisał: „Nadeszła wiekopomna chwila…” I urwał. Nie mógł mówić nie swoimi słowami o kimś bliskim. Uniósł sierp w górę…

– Wiedzą choć, co to jest? To sierp nasz tatowy, co ja na otwarcie tego domu jako pamiątkę wiózł bratu memu! – głos mu zdławiło wzruszenie.

– Ale Jaśko już tego prezenta nie doczekał. Tu każdy z was ma swoje sprawy za kołnierzem. A to zioła na niemoc, a to grzyby czy jakieś tam „insiuranse”, a ja chcę choć słóweńko o losie, jaki mój świętej pamięci brat tu przeszedłszy: Opowiadał, że jak do stalowni do roboty szedł, kredą on znaczył na murach kreskę, żeby jakoś z powrotem do domu dokołydabać sia! Wtedy on był tu obcy, a teraz, odkąd my jego grób naszą ziemią z woreczka posypali, to on tutejszy! Wyjechał on z Krużewników jako przymusowy emigrant, życie skończył on w domu, gdzie sam mistrz Paderewski nockę nie sam przespawszy, Boże odpuść grzechu… Wzruszenie zdławiło mu gardło. Szloch przeszedł między rzędami krzeseł, jakby wszyscy równocześnie dostali kataru. Stroiciel uderzył w klawisze… Przed dom Johna Pawlaka zajechał w tej chwili mercedes. Wysiadł z niego oczekiwany gwiazdor. Shirley wybiegła mu naprzeciw.

– Wygrałaś – powiedział do Shirley September-Junior, wprowadzając gwiazdora do środka. Nikt jednak nie zwrócił na niego uwagi. Cała sala wpatrzona była w Kaźmierza Pawlaka, który zdławionym głosem zaintonował hymn…

– Wy macie tu lepszego showmena jak ja – powiedział półgłosem Bobby, patrząc na estradę, gdzie stał przed mikrofonem mały, węźlasty człowieczek w zbyt obszernej koszuli i śpiewając „z ziemi włoskiej do Polski” ocierał rękawem czarnej marynarki cieknące po brodzie łzy…

Rozdział 54

– Pamiętasz Jaśku, jak ty z Krużewników odchodzący modlił sia za tatem, żeby nasze kości nie szukały się po świecie? Kaźmierz klęczał przed grobem Johna Pawlaka. Odczekał chwilę, jakby dając czas, by Jaśko przypomniał sobie tamtą scenę, jak to przy naftowej lampie klęczał przed obrazem Świętej Rodziny,

przysięgając, że wróci na swoje. Obejrzał się przez ramię. W pewnej odległości za nim stała Shirley, a obok niej Ania i September-Junior.

– Samego ja ciebie tu nie zostawiam… Skinął palcem na Shirley. Dziewczyna podeszła i położyła na płycie grobu bukiet czerwono-białych goździków. Kaźmierz wyciągnął spod białej koszuli zawieszony na tasiemkach od kalesonów woreczek, zanurzył w nim dwa paluchy i wydobył złotą obrączkę. Podsunął ją Shirley na otwartej dłoni. Wzięła obrączkę i założyła na palec. Pawlak dalej gmerał w woreczku. Wyciągnął w stronę Juniora zmięte banknoty: – Kup ty za to bilet dla Shirley do Polski…